sobota, 11 maja 2013

Rozdział 1. W końcu zdemolowałam chatę One Direction, gównianych celebrytów, taka sprawa nie mogła zwlekać.

Słońce dopiero co świta, a mała dziewczynka już siedzi przy grobie swoich rodziców. Ma dopiero 6 lat, a jej oczy widziały straszne rzeczy. Łzy spływają po jej policzku. Po chwili podchodzi do niej chłopiec nie dużo od niej starszy.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze.- mówi tajemniczy nieznajomy o błyszczących oczach. Siada obok niej i przytula ją, a ona nadal milczy.
- To byli twoi rodzice?- pyta po chwili wskazując na grób. Ona tylko zaciska swoje malutkie rączki i kiwa, na tak.
- Bardzo mi przykro.
- Wszystkim jest przykro, ale nikt nie sprawi, że mamusia i tatuś wrócą.-stanęła na równe nogi,a łzy zaczęły szybciej spływać po jej twarzyczce. Chłopczyk również wstał.
- Możemy zostać przyjaciółmi, jesli chcesz- mówi po chwili chłopiec.
- Możemy- odpowiada po zastanowieniu mała sierota.
- Więc, cześć moja nowa przyjaciółko- powiedział, a ona tylko lekko się uśmiechnęła.
- Mam coś dla ciebie.- chłopiec sięgnął do swojego plecaka, a po chwili w rączkach trzymał małą pozytywkę i kluczyk do niej. Po nakręceniu jej , wydobywała z siebie piękną melodię. 
- Śliczna jest ta melodia.- odezwała się dziewczynka.
- Dam ci kluczyk, bo on jest najważniejszy, bez niego pozytywka nie będzie grała.- uśmiechnął się nowy przyjaciel. Wtem, podeszła do nich kobieta, ciotka małej dziewczynki.
- Musimy już iść, bo wujek czeka.- powiedziała do niej, łagodnym głosem. Chłopczyk dał jej kluczyk, a ona dała mu buziaka w policzek i pobiegła do cioci. Odchodząc pomachała mu rączką i zniknęła. 

                                                          *TRZYNAŚCIE LAT PÓŹNIEJ*

- No to co teraz robimy?-spytał z szyderczym uśmiechem Max, wysoki, dobrze zbudowany brunet o piwnych oczach.
- Mam pewien pomysł- powiedziałam bez emocji ja, jego dziewczyna- zdemolujemy coś, ale tak na maksa!
- Uwielbiam cię Roxy-pocałował mnie  Max.
- No tylko co zdemolujemy? Jakieś pomysły ?- spytała moja najlepsza przyjaciółka  Talie,  miała  ona czerwone włosy, jasną cerę i kolczyk w  wardze.
- Czytałam gdzieś w necie, że pedały mają galę, zdemolujmy im chatę. Te bogate gnojki nawet tego nie poczują.- zaproponowałam. 
- Geniusz z ciebie, kotku!- powiedział do mnie. Po kilku minutach  byliśmy już przed wielką willą, ale przedtem kupiliśmy sprzęt do roboty.
- Z tyłu jest tylko zwykły płot, łatwo można uciec.-powiedział Max.
- Idziesz ze mną do środka?- spytała mnie Talie.
- Jeszcze się pytasz.- burknęłam. 
- Laski ja ubezpieczam tyły.- powiedział Max i wspięliśmy się po płocie. Było już ciemno, willa była daleko od innych sąsiadów, nikt  nas nie zauważył. Max zaczął swoje arcydzieło, na tylnej ścianie domu, a my weszłyśmy do środka. Zapaliłyśmy światło,  i zabrałyśmy się za robotę. Talie zaczęła  swoje popisy, a ja postanowiłam porozwalać trochę mebli. Dopadłam się do miejsca gdzie mieli swoje nagrody. Wzięłam jedną i zaczęłam się nią bawić.
- Dziękuje, dziękuję... tez was kocham.... ohh dzięki wy moi skurwieni fani, jesteście tak popierdzieleni, że aż mnie boli... głowa.- Na co Talie zaczęła się śmiać. Porozrzucałam trochę nagród rzucając je w żyrandol, aż spadł, na co obie się zaśmiałyśmy. Potem weszłam na stół zaczęłam się wydurniać.
- No dobra koniec zabawy, czas tu naprawdę zrobić demolkę. Wzięłam jedno krzesło i wybiłam okno,  potem wzięłam różowy spray, zaczęłam rysować po oknach i drzwiach...Rysowałam już przy jednym z okien piękne karykatury, kiedy  przez drzwi frontalne wszedł jeden glina i złapał on Talie.
- Kurwa no!- krzyknęłam i bez zastanowienia, pobiegłam jej pomóc. Gdy udało się ją uwolnić ruszyłyśmy w stronę okna, Talie wyskoczyła, a ja zostałam złapana za kostkę. Facet po chwili przydusił mnie do podłogi, próbowałam się uwolnić, nawet ugryzłam go w rękę, ale nic z tego. Przesiedziałam  jak zawsze trochę w areszcie, a potem trafiłam do sądu. W końcu zdemolowałam chatę One Direction, gównianych celebrytów, taka sprawa nie mogła zwlekać. Rozprawa już się zaczęła, a te pedały się spóźniały. Przyznałam się żeby było szybciej, zwaliłam całą winę na siebie. Własnie przesłuchiwali faceta, który mnie złapał, aż wielkie gwiazdunie zjawiły się na sali. Odruch wymiotny  jak tylko ich zobaczyłam. A jak jeszcze dziewczyny zaczęły piszczeć... niby świadkowie, albo pani sędzia poprosiła o późniejsze spotkanie, wiedziałam, że mam przejebane. Wszyscy im się podlizywali. Sędzia spytała, czy mam wymyśloną dla siebie karę, a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, powstrzymałam się. Pokiwałam głową, że nie. Wtem jeden z pedałów jak to ich nazywałam, wysoki o lokowanych włosach zaproponował, oczywiście obrzydliwie miło, żebym opracowała swój dług u nich, sprzątając i tak dalej. Myślałam, że go uduszę... miałam ochotę mu porządnie przylać z pięści, ale nie jestem głupia, pogorszyłabym tylko swoją sytuację. No i wyszło jak wyszło. Dostałam pięćset godzin do odpracowania u nich. Wolałam nie mieć większych problemów przed konkursem, więc postanowiłam się dostosować.  To było moje wielkie marzenie.  Wypuścili mnie. Przed budynkiem nikt na mnie nie czekał, tak jak myślałam, chujowi przyjaciele jak zawsze. Zapaliłam jedną fajkę dla zrelaksowania się i  udałam się do mojego mieszkania, Luksusem nie było, ale przynajmniej było moje. Zjadłam hamburgera, przebrałam się w dresy i poszłam trochę poćwiczyć. Waliłam w worek treningowy z całej siły, potem wzięłam prysznic, posiedziałam przed komputerem, wypaliłam jednego papierosa i poszłam spać. Wstałam o siódmej, jak zwykle zaspałam. 'kurwa" moje pierwsze słowo tego dnia, który od początku dobrze się nie zapowiadał. Szybko ubrałam się jednocześnie jedząc śniadanie, potem uczesałam się ubierałam jednocześnie buty, a potem biegiem do pracy. Trzy minuty spóźnienia.
- Roxy jeszcze chwila i była byś zwolniona.- powiedział do mnie mój pracodawca.
- Yhmm, to się więcej nie powtórzy, obiecuję.
- Nie obiecuj, jeśli nie możesz tej obietnicy dotrzymać.- nic już nie powiedziałam, tylko zabrałam się do pracy, jako kelnerka w restauracji Nando's.  Po chwili było już jak zwykle mnóstwo ludzi. Szybko mi to wszystko zleciało.  Zaraz po pracy, poszłam do domu, wzięłam odświeżający prysznic, ubrałam czarną bluzkę z nadrukiem i czarne jeansy, wsunęłam też czarne trampki, w szafie nie miałam ani jednej kolorowej rzeczy, tylko czerń.  Poszłam do pedałów. Weszłam do domu, nawet nie pukając, to był mój pierwszy  błąd.. Pierwsza myśl gdy weszłam... "Boże za coś mnie pokarał, że trafiłam do czubków albo  raczej upośledzonych czubków?" gdy weszłam jeden chłopak, gonił drugiego a na sobie mieli tylko bokserki, blondyn objadał się w kuchni, czymś czego nie nazwała bym jedzeniem. Jak to zobaczyłam myślałam, że zemdleje z obrzydzenia. Trochę się przygotowałam i z tego co się zorientowałam to Louis gonił Liama z łyżeczką, a górą "czegoś" zajadał się  Niall. Po chwili przyszedł mulat rozmawiając z człowiekiem, któremu zawdzięczałam tą męczarnię. Oczywiście nikt mnie mnie zauważył, każdy był zajęty sobą. Nie zamierzałam długo czekać.  Otworzyłam drzwi za sobą i z całej siły trzasnęłam nimi. W domu zapanowała  totalna cisza, co w końcu dało mi satysfakcję.
- Wreszcie kurwa, bo już nie mogłam.- Powiedziałam wchodząc do kuchni, a wszyscy się na mnie gapili.
- Może chociaż dzień dobry?- powiedział Harry.
- Do widzenia, jak masz jakiś problem.- burknęłam.
- Nie. To chociaż może przepraszam?- powiedział po chwili.
- A już myślałam, że cię na to nie stać. Okej, wybaczam.- powiedziałam spokojnie.To co tu się działo, ani minie nie śmieszyło, a ni nic. Zresztą mnie bardzo ciężko rozbawić.
- Ja ciebie nie mam za co przepraszać słonko.- powiedział z przekonaniem.
- Pomyślmy, a kto mnie tak urządził, że muszę pracować u piątki debili? Czekaj, czekaj emm, ty. Bierz leki bo ci pamięć szwankuje.- powiedziałam wywracając oczami.
- Chłopaki przepraszam was... nie wiedziałem, że będziemy musieli się użerać z psychopatką, co ledwo ma kasę, żeby się ubrać.- zaczął mnie  obrażać.
-Taa niech  ich jeszcze przeprosi za to że żyje, bo powinien. - powiedziałam do siebie, ale tak, żeby wszyscy usłyszeli.. Po chwili wtrącił się chyba Liam.
- Przestańcie się kłócić, tak czy siak ona musi tu pracować i koniec.- podeszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki, a potem usiadłam na krześle, cały czas czułam ich wzrok na sobie.
- Chce jak najszybciej to zakończyć, napiszcie mi listę zadań czy tam  jakąś instrukcję.
- A ty spróbujesz tego nie spieprzyć jak reszty życia, co?- powiedział Harry podchodząc do mnie i zabierając mi szklankę, na co ja  pokazałam mu środkowy palec.
- Dokładnie.- powiedziałam i na chwilę zapadła cisza.
- Właściwie my już przygotowaliśmy listę , z czynnościami jakie masz wykonać emm......- powiedział Louis chcąc dokończyć moim imieniem, ale go nie znał.
- Roxy- dokończyłam za niego, na co tylko się uśmiechnął.- starał się być tak miły, aż po prostu sztucznie..
- Zajebiście.- powiedziałam - to ja będę to robić, a wy idźcie się ogarnąć albo różne informacje rozejdą się po sieci, tak jak na przykład to, że masz bokserki w marchewki.- na to co powiedziałam tylko Niall się zaśmiał. Ciemnowłosy mulat, chyba Zayn podał mi listę zadań i rozeszli się bez słowa.Spojrzałam co mam do zrobienia, hmm mycie naczyń, odkurzanie, układanie, pranie.... i inne takie. Włączyłam sobie prawdziwą muzykę i zaczęłam myć naczynia, postanowiłam nie wdawać się już z nimi w niepotrzebne dyskusje, tylko zrobić wszystko i zniknąć. Potem pościerałam kurze, na szczęście wszystko miałam napisane co jest gdzie. Po chwili zszedł Zayn. 
- Pomóc ci w czymś?- zapytał.
- Nie dzięki.- odburknęłam i zabrałam się do następnej półki, ale on nie odszedł.
- Kurde coś jeszcze, czy będziesz się tak na mnie gapił?- powiedziałam po kilku minutach.
- Emm, no w sumie tak... Dasz mi swój numer? Spodobałaś mi się.- powiedział pewnym głosem.
- Sorry, ale nie mam czasu ani chęci na jakieś głupie romanse.
- Spokojnie nie szukam miłości jeśli w ogóle istnieje. Chcę cię tylko poznać.
- Dobra dam ci numer, ale nie licz na zbyt wiele.- podałam mu cyfry, które zapisał sobie w telefonie, zaraz potem wycofał się  i poszedł na górę, a ja  w spokoju dokończyłam ścieranie kurzy. Popracowałam tam jeszcze trochę... tak, żeby wyszło pięć godzin i wyszłam z domu. Poszłam do miejsca gdzie zazwyczaj była ekipa, a po drodze spaliłam fajkę .Tam ją zastałam, nawet przez ten czas nie zadzwonili.
- No co tam moi tak drodzy i kochani przyjaciele?- powiedziałam, a oni wyglądali jakby zobaczyli ducha.
- Roxy, to ty nie jesteś w pace? Przecież masz 19 lat.- powiedział zdziwiony Max.
- Gdybyś zadzwonił dowiedział byś się, ale chyba to by było nie w twoim stylu.- podeszłam do niego bliżej.- Zrywam z tobą.- on nic nawet na to nie powiedział.
- Jeszcze raz wszystkim tak bardzo dziękuje.... przyjaciele od siedmiu boleści- wcale mi na nich nie zależało, jak zresztą na wszystkim co mnie otaczało. Pokazałam im środkowy palec i  poszłam do swojego mieszkania. Trochę w nim sprzątnęłam i już sobie leżałam w łóżku, gdy dostałam bardzo ciekawego sms'a.


Wiem, że niektórych może przerażają te wulgaryzmy, rozumiem.  Jednak to się zmieni, z czasem będzie ich mniej, potem już bardzo rzadko. Proszę byście się nie zniechęcali tym. Czekam na komentarze
*Podobają wam się takie charaktery postaci?
*Jesteście ciekawi kto był tym chłopcem z przed trzynastu lat?


5 komentarzy:

  1. dobre, ja tam lubię takie opowiadania pisz tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział. Jestem zawiedziona twoim zdaniem na temat tego bloga i historii. Jest cudownie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże boże pierwszy rozdziała a tuu takie cudno <3
    Kocham wulgaryzmy sam ich często używam to dodaje blogowi tylko charakterek :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochaam *.* Nie chcę nic mówić, ale tym chłopakiem, którego poznała jak była mała chyba będzie Harry . ^^

    OdpowiedzUsuń