Słońce
dopiero co świta, a mała dziewczynka już siedzi przy grobie swoich
rodziców. Ma dopiero 6 lat, a jej oczy widziały straszne rzeczy.
Łzy spływają po jej policzku. Po chwili podchodzi do niej chłopiec
nie dużo od niej starszy.
-
Nie płacz, wszystko będzie dobrze.- mówi tajemniczy nieznajomy o
błyszczących oczach. Siada obok niej i przytula ją, a ona nadal
milczy.
-
To byli twoi rodzice?- pyta po chwili wskazując na grób. Ona tylko
zaciska swoje malutkie rączki i kiwa, na tak.
-
Bardzo mi przykro.
-
Wszystkim jest przykro, ale nikt nie sprawi, że mamusia i tatuś
wrócą.-stanęła na równe nogi,a łzy zaczęły szybciej spływać
po jej twarzyczce. Chłopczyk również wstał.
-
Możemy zostać przyjaciółmi, jesli chcesz- mówi po chwili
chłopiec.
-
Możemy- odpowiada po zastanowieniu mała sierota.
-
Więc, cześć moja nowa przyjaciółko- powiedział, a ona tylko
lekko się uśmiechnęła.
-
Mam coś dla ciebie.- chłopiec sięgnął do swojego plecaka, a po
chwili w rączkach trzymał małą pozytywkę i kluczyk do niej. Po
nakręceniu jej , wydobywała z siebie piękną melodię.
-
Śliczna jest ta melodia.- odezwała się dziewczynka.
-
Dam ci kluczyk, bo on jest najważniejszy, bez niego pozytywka nie
będzie grała.- uśmiechnął się nowy przyjaciel. Wtem, podeszła
do nich kobieta, ciotka małej dziewczynki.
-
Musimy już iść, bo wujek czeka.- powiedziała do niej, łagodnym
głosem. Chłopczyk dał jej kluczyk, a ona dała mu buziaka w
policzek i pobiegła do cioci. Odchodząc pomachała mu rączką i
zniknęła.
*TRZYNAŚCIE
LAT PÓŹNIEJ*
-
No to co teraz robimy?-spytał z szyderczym uśmiechem Max, wysoki,
dobrze zbudowany brunet o piwnych oczach.
-
Mam pewien pomysł- powiedziałam bez emocji ja, jego dziewczyna-
zdemolujemy coś, ale tak na maksa!
-
Uwielbiam cię Roxy-pocałował mnie Max.
-
No tylko co zdemolujemy? Jakieś pomysły ?- spytała moja najlepsza
przyjaciółka Talie, miała ona czerwone włosy,
jasną cerę i kolczyk w wardze.
-
Czytałam gdzieś w necie, że pedały mają galę, zdemolujmy im
chatę. Te bogate gnojki nawet tego nie poczują.- zaproponowałam.
-
Geniusz z ciebie, kotku!- powiedział do mnie. Po kilku minutach
byliśmy już przed wielką willą, ale przedtem kupiliśmy
sprzęt do roboty.
-
Z tyłu jest tylko zwykły płot, łatwo można uciec.-powiedział
Max.
-
Idziesz ze mną do środka?- spytała mnie Talie.
-
Jeszcze się pytasz.- burknęłam.
-
Laski ja ubezpieczam tyły.- powiedział Max i wspięliśmy się po
płocie. Było już ciemno, willa była daleko od innych sąsiadów,
nikt nas nie zauważył. Max zaczął swoje arcydzieło, na
tylnej ścianie domu, a my weszłyśmy do środka. Zapaliłyśmy
światło, i zabrałyśmy się za robotę. Talie zaczęła
swoje popisy, a ja postanowiłam porozwalać trochę mebli.
Dopadłam się do miejsca gdzie mieli swoje nagrody. Wzięłam jedną
i zaczęłam się nią bawić.
-
Dziękuje, dziękuję... tez was kocham.... ohh dzięki wy moi
skurwieni fani, jesteście tak popierdzieleni, że aż mnie boli...
głowa.- Na co Talie zaczęła się śmiać. Porozrzucałam trochę
nagród rzucając je w żyrandol, aż spadł, na co obie się
zaśmiałyśmy. Potem weszłam na stół zaczęłam się wydurniać.
-
No dobra koniec zabawy, czas tu naprawdę zrobić demolkę. Wzięłam
jedno krzesło i wybiłam okno, potem wzięłam różowy spray,
zaczęłam rysować po oknach i drzwiach...Rysowałam już przy
jednym z okien piękne karykatury, kiedy przez drzwi frontalne
wszedł jeden glina i złapał on Talie.
-
Kurwa no!- krzyknęłam i bez zastanowienia, pobiegłam jej pomóc.
Gdy udało się ją uwolnić ruszyłyśmy w stronę okna, Talie
wyskoczyła, a ja zostałam złapana za kostkę. Facet po chwili
przydusił mnie do podłogi, próbowałam się uwolnić, nawet
ugryzłam go w rękę, ale nic z tego. Przesiedziałam jak
zawsze trochę w areszcie, a potem trafiłam do sądu. W końcu
zdemolowałam chatę One Direction, gównianych celebrytów, taka
sprawa nie mogła zwlekać. Rozprawa już się zaczęła, a te pedały
się spóźniały. Przyznałam się żeby było szybciej, zwaliłam
całą winę na siebie. Własnie przesłuchiwali faceta, który mnie
złapał, aż wielkie gwiazdunie zjawiły się na sali. Odruch
wymiotny jak tylko ich zobaczyłam. A jak jeszcze dziewczyny
zaczęły piszczeć... niby świadkowie, albo pani sędzia poprosiła
o późniejsze spotkanie, wiedziałam, że mam przejebane. Wszyscy im
się podlizywali. Sędzia spytała, czy mam wymyśloną dla siebie
karę, a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, powstrzymałam
się. Pokiwałam głową, że nie. Wtem jeden z pedałów jak to ich
nazywałam, wysoki o lokowanych włosach zaproponował, oczywiście
obrzydliwie miło, żebym opracowała swój dług u nich, sprzątając
i tak dalej. Myślałam, że go uduszę... miałam ochotę mu
porządnie przylać z pięści, ale nie jestem głupia, pogorszyłabym
tylko swoją sytuację. No i wyszło jak wyszło. Dostałam pięćset
godzin do odpracowania u nich. Wolałam nie mieć większych
problemów przed konkursem, więc postanowiłam się dostosować. To
było moje wielkie marzenie. Wypuścili mnie. Przed budynkiem
nikt na mnie nie czekał, tak jak myślałam, chujowi przyjaciele jak
zawsze. Zapaliłam jedną fajkę dla zrelaksowania się i udałam
się do mojego mieszkania, Luksusem nie było, ale przynajmniej było
moje. Zjadłam hamburgera, przebrałam się w dresy i poszłam trochę
poćwiczyć. Waliłam w worek treningowy z całej siły, potem
wzięłam prysznic, posiedziałam przed komputerem, wypaliłam
jednego papierosa i poszłam spać. Wstałam o siódmej, jak zwykle
zaspałam. 'kurwa" moje pierwsze słowo tego dnia, który od
początku dobrze się nie zapowiadał. Szybko ubrałam się
jednocześnie jedząc śniadanie, potem uczesałam się ubierałam
jednocześnie buty, a potem biegiem do pracy. Trzy minuty spóźnienia.
-
Roxy jeszcze chwila i była byś zwolniona.- powiedział do mnie mój
pracodawca.
-
Yhmm, to się więcej nie powtórzy, obiecuję.
-
Nie obiecuj, jeśli nie możesz tej obietnicy dotrzymać.- nic już
nie powiedziałam, tylko zabrałam się do pracy, jako kelnerka w
restauracji Nando's. Po chwili było już jak zwykle mnóstwo
ludzi. Szybko mi to wszystko zleciało. Zaraz po pracy, poszłam
do domu, wzięłam odświeżający prysznic, ubrałam czarną bluzkę
z nadrukiem i czarne jeansy, wsunęłam też czarne trampki, w szafie
nie miałam ani jednej kolorowej rzeczy, tylko czerń. Poszłam
do pedałów. Weszłam do domu, nawet nie pukając, to był mój
pierwszy błąd.. Pierwsza myśl gdy weszłam... "Boże za
coś mnie pokarał, że trafiłam do czubków albo raczej
upośledzonych czubków?" gdy weszłam jeden chłopak, gonił
drugiego a na sobie mieli tylko bokserki, blondyn objadał się w
kuchni, czymś czego nie nazwała bym jedzeniem. Jak to zobaczyłam
myślałam, że zemdleje z obrzydzenia. Trochę się przygotowałam i
z tego co się zorientowałam to Louis gonił Liama z łyżeczką, a
górą "czegoś" zajadał się Niall. Po chwili
przyszedł mulat rozmawiając z człowiekiem, któremu zawdzięczałam
tą męczarnię. Oczywiście nikt mnie mnie zauważył, każdy był
zajęty sobą. Nie zamierzałam długo czekać. Otworzyłam
drzwi za sobą i z całej siły trzasnęłam nimi. W domu zapanowała
totalna cisza, co w końcu dało mi satysfakcję.
-
Wreszcie kurwa, bo już nie mogłam.- Powiedziałam wchodząc do
kuchni, a wszyscy się na mnie gapili.
-
Może chociaż dzień dobry?- powiedział Harry.
-
Do widzenia, jak masz jakiś problem.- burknęłam.
-
Nie. To chociaż może przepraszam?- powiedział po chwili.
-
A już myślałam, że cię na to nie stać. Okej, wybaczam.-
powiedziałam spokojnie.To co tu się działo, ani minie nie
śmieszyło, a ni nic. Zresztą mnie bardzo ciężko rozbawić.
-
Ja ciebie nie mam za co przepraszać słonko.- powiedział z
przekonaniem.
-
Pomyślmy, a kto mnie tak urządził, że muszę pracować u piątki
debili? Czekaj, czekaj emm, ty. Bierz leki bo ci pamięć szwankuje.-
powiedziałam wywracając oczami.
-
Chłopaki przepraszam was... nie wiedziałem, że będziemy musieli
się użerać z psychopatką, co ledwo ma kasę, żeby się ubrać.-
zaczął mnie obrażać.
-Taa
niech ich jeszcze przeprosi za to że żyje, bo powinien. -
powiedziałam do siebie, ale tak, żeby wszyscy usłyszeli.. Po
chwili wtrącił się chyba Liam.
-
Przestańcie się kłócić, tak czy siak ona musi tu pracować i
koniec.- podeszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki, a
potem usiadłam na krześle, cały czas czułam ich wzrok na sobie.
-
Chce jak najszybciej to zakończyć, napiszcie mi listę zadań czy
tam jakąś instrukcję.
-
A ty spróbujesz tego nie spieprzyć jak reszty życia, co?-
powiedział Harry podchodząc do mnie i zabierając mi szklankę, na
co ja pokazałam mu środkowy palec.
-
Dokładnie.- powiedziałam i na chwilę zapadła cisza.
-
Właściwie my już przygotowaliśmy listę , z czynnościami jakie
masz wykonać emm......- powiedział Louis chcąc dokończyć moim
imieniem, ale go nie znał.
-
Roxy- dokończyłam za niego, na co tylko się uśmiechnął.- starał
się być tak miły, aż po prostu sztucznie..
-
Zajebiście.- powiedziałam - to ja będę to robić, a wy idźcie
się ogarnąć albo różne informacje rozejdą się po sieci, tak
jak na przykład to, że masz bokserki w marchewki.- na to co
powiedziałam tylko Niall się zaśmiał. Ciemnowłosy mulat, chyba
Zayn podał mi listę zadań i rozeszli się bez słowa.Spojrzałam
co mam do zrobienia, hmm mycie naczyń, odkurzanie, układanie,
pranie.... i inne takie. Włączyłam sobie prawdziwą muzykę i
zaczęłam myć naczynia, postanowiłam nie wdawać się już z nimi
w niepotrzebne dyskusje, tylko zrobić wszystko i zniknąć. Potem
pościerałam kurze, na szczęście wszystko miałam napisane co jest
gdzie. Po chwili zszedł Zayn.
-
Pomóc ci w czymś?- zapytał.
-
Nie dzięki.- odburknęłam i zabrałam się do następnej półki,
ale on nie odszedł.
-
Kurde coś jeszcze, czy będziesz się tak na mnie gapił?-
powiedziałam po kilku minutach.
-
Emm, no w sumie tak... Dasz mi swój numer? Spodobałaś mi się.-
powiedział pewnym głosem.
-
Sorry, ale nie mam czasu ani chęci na jakieś głupie romanse.
-
Spokojnie nie szukam miłości jeśli w ogóle istnieje. Chcę cię
tylko poznać.
-
Dobra dam ci numer, ale nie licz na zbyt wiele.- podałam mu cyfry,
które zapisał sobie w telefonie, zaraz potem wycofał się i
poszedł na górę, a ja w spokoju dokończyłam ścieranie
kurzy. Popracowałam tam jeszcze trochę... tak, żeby wyszło pięć
godzin i wyszłam z domu. Poszłam do miejsca gdzie zazwyczaj była
ekipa, a po drodze spaliłam fajkę .Tam ją zastałam, nawet przez
ten czas nie zadzwonili.
-
No co tam moi tak drodzy i kochani przyjaciele?- powiedziałam, a oni
wyglądali jakby zobaczyli ducha.
-
Roxy, to ty nie jesteś w pace? Przecież masz 19 lat.- powiedział
zdziwiony Max.
-
Gdybyś zadzwonił dowiedział byś się, ale chyba to by było nie w
twoim stylu.- podeszłam do niego bliżej.- Zrywam z tobą.- on nic
nawet na to nie powiedział.
-
Jeszcze raz wszystkim tak bardzo dziękuje.... przyjaciele od siedmiu
boleści- wcale mi na nich nie zależało, jak zresztą na wszystkim
co mnie otaczało. Pokazałam im środkowy palec i poszłam do
swojego mieszkania. Trochę w nim sprzątnęłam i już sobie leżałam
w łóżku, gdy dostałam bardzo ciekawego sms'a.
Wiem,
że niektórych może przerażają te wulgaryzmy, rozumiem. Jednak
to się zmieni, z czasem będzie ich mniej, potem już bardzo rzadko.
Proszę byście się nie zniechęcali tym. Czekam na komentarze
*Podobają
wam się takie charaktery postaci?
*Jesteście
ciekawi kto był tym chłopcem z przed trzynastu lat?
dobre, ja tam lubię takie opowiadania pisz tak dalej
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ^_^
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Jestem zawiedziona twoim zdaniem na temat tego bloga i historii. Jest cudownie <3
OdpowiedzUsuńBoże boże pierwszy rozdziała a tuu takie cudno <3
OdpowiedzUsuńKocham wulgaryzmy sam ich często używam to dodaje blogowi tylko charakterek :*
Kochaam *.* Nie chcę nic mówić, ale tym chłopakiem, którego poznała jak była mała chyba będzie Harry . ^^
OdpowiedzUsuń