niedziela, 27 października 2013

Rozdział 22. To jest jak piętno na duszy.

Poprzedniego dnia: 21 września * Oczami Nialla*


Wstałem z dobrym humorem. Podszedłem do okna i odsłoniłem brązowe zasłony, a w moim małym mieszkanku zrobiło się niewiarygodnie jasno. Piękny, słoneczny, jesienny dzień, aż żyć się chce. Czułem, że to będzie dobry dzień. O 12.00 miałem umówione spotkanie z naszym menadżerem i resztą zespołu, zostało mi jeszcze półtorej godziny. Poszedłem do kuchni i zacząłem robić sobie śniadanie, które następnie skonsumowałem oglądając telewizję. Posprzątałem po sobie i udałem się do łazienki, gdzie wziąłem letni prysznic. Założyłem na siebie biały T-shirt i swoje ulubione jeansy, a farbowane blond włosy ułożyłem ku górze. Byłem już gotowy do wyjścia, ubrałem jeszcze białe Nike i wyszedłem zamykając drzwi. Postanowiłem przejść się. Chyba nie tylko mi humor się udzielił, bo i na ulicach Londynu zaroiło się od wesołych przechodniów. Idąc można było spotkać utalentowanych ludzi, którzy starali się zarobić grając najróżniejsze piosenki, całe rodziny były na spacerach, a nawet udało mi się zobaczyć ludzi puszczających bańki mydlane. Czasami już tak po prostu jest, że człowiek uśmiecha się choć sam dokładnie nie wie dlaczego, ja właśnie miałem taką chwilę. W pewnej chwili poczułem drganie swojego telefonu. Odruchowo przystanąłem i sięgnąłem po niego do swojej kieszeni. Nie sprawdziłem nawet kto dzwoni po prostu od razu odebrałem. 
- Halo?- usłyszałem głos Tomlinsona. 
- No hej.- odpowiedziałem i ruszyłem ponownie, ale nie zdążyłem ujść daleko, bo od razu wpadłem na kogoś. Telefon  wypadł mi z ręki. " Kurde. " pomyślałem, ale zaraz potem ujrzałem piękne, niebieskie oczy i właściwie czas się dla mnie na sekundę zatrzymał, wszytko straciło znaczenie. Idealna sekunda. Moim oczom bowiem ukazała się przepiękna blondynka, której oczy były hipnotyzujące, niebieskie jak morska fala, w której można utonąć. Chyba własnie takie oczy wyobraziłbym sobie u anioła. Ktoś pomyśli niedorzeczne, ja myślę, że to po prostu dzień idealny.
- Uważaj jak chodzisz! - powiedziała, swoim delikatnym lecz stanowczym głosem. 
- Prze- przepraszam. - wyjąkałem i schyliłem się, po torbę jaka jej upadła. Dziewczyna była chyba na zakupach, bo miała ich kilka. - Proszę.- powiedziałem podając  ją jej. 
- Następnym razem po prostu patrz jak chodzisz. - powiedziała.
- Jestem Niall. - przedstawiłem się korzystając z chwili. 
- Wiem kim jesteś. - odpowiedziała z irytacją. 
- A tobie jak na imię?
- A tobie do czego to potrzebne?- chyba tylko wyglądała na słodką i uroczą, nie wydawała się być zbyt miła, ale może miała tylko zły dzień. 
- Chciałbym wiedzieć na kogo wpadłem. - uśmiechnąłem się lekko. 
- Meg. - odpowiedziała.
- Śliczne imię, więc Meg umówiłabyś się ze mną?
- Nie. - odpowiedziała śmiejąc się. Miała uroczy śmiec, nawet jeśli śmiała się ze mnie.
- Dlaczego?- spytałem, czując się troszkę speszony. 
- To nie przesłuchanie, ale jeśli chcesz wiedzieć, to po prostu nie jesteś w moim typie. - odpowiedziała.
- Przecież mnie nie znasz. 
- Jezu, upierdliwy jesteś wiesz? Nie chcę cię poznać i tyle. Narka. - powiedziała i sobie po prostu poszła.  Chyba nie jestem dobry w podrywaniu. No trudno, podniosłem telefon. Louis się rozłączył. Postanowiłem do niego oddzwonić. 
- Hej. Co chciałeś?- spytałem od razu.
- Gdzie ty jesteś? Mieliśmy się spotkać.
- No za chwilę będę.- rozłączyłem się i w szybkim tempie doszedłem  do gabinetu naszego menadżera.
- Hej ludzie. - przywitałem się z nimi.
- No nareszcie.- odpowiedział zniecierpliwiony Liam.  Rozejrzałem się i nie zauważyłem też Harrego.
- A Styles?- spytałem.
- Nie przyjdzie dzisiaj. Rozchorował się. - odpowiedział mi Louis. 
- Aha.- usiadłem obok chłopców na kanapie, a po chwili do swojego gabinetu wpadł nasz menadżer. Nigdy nie lubiłem mówić do niego po imieniu.
- Hej chłopaki.- powiedział do nas, po czym zasiadł za swoim biurkiem. - Mam dobre wieści,  pobiliście rekord na youtube. 
- To świetnie! - wykrzyczał Zayn.
- Milion 12,6 miliona wyświetleń w 24 godziny. - nie przyjaźniliśmy się bardzo z menadżerem, ale gdy to mówił to było słychać nutkę dumy w jego głosie. Wiedziałem, że ten dzień będzie dobry. - Jest jeszcze kilka informacji, które chciałem wam przekazać. Cinderella na razie wyjechała i wasza wspólna piosenka musi być przełożona na jakiś czas. Ogłosimy także oficjalnie, że nowy album wyjdzie przed gwiazdką. 
- Prezent pod choinkę. - zaśmiałem się. 
- No tak. A i jeszcze chciałbym, żebyście niedługo zrobili wspólnego twitcama. Musimy utrzymać waszych fanów. - powiedział. 
- Zrobimy to z czystą przyjemnością. - odezwał się Payne. 
- Mam już nawet pomysł. Ale będzie zabawa.- spojrzał na nas Louis. Od razu wiedzieliśmy, że wpadł na jakiś głupi żart, ale to w końcu Tomlinson. - dyskutowaliśmy jeszcze prawie godzinę. O tym co możemy, a czego nie możemy robić. Dostaliśmy też szczegółowy plan na temat wszystkich koncertów,  reklam, nagrań, spotkań i wywiadów. Jak się okazało jutro rano mieliśmy wyjechać na dwa dni do innego miasta, aby pokazać się tam troszkę.  Całe wywiady, rozmowy miały być na żywo w telewizji i będziemy musieli wyjechać z samego rana, aby tam dotrzeć, co nie do końca mi się uśmiecha, ale w końcu to trochę jakby obowiązek. 
Spotkanie dobiegło końca. Razem z chłopakami postanowiliśmy spędzić te popołudnie razem. Coraz mniej czasu spędzamy razem, ale gdy już się spotykamy jest świetnie, jak za czasów xFactora. Tym razem poszliśmy na kręgle. Graliśmy trzy godziny, po czym poszliśmy zjeść sobie coś w Nando's.  Siedzieliśmy i gadaliśmy o tym co nas spotkało przez ostatni tydzień. Co jakiś czas podchodziły do nas fanki i prosiły o zdjęcia, autografy. To mi się nigdy nie znudzi. Chciałbym, żeby było tak zawsze. Pożegnaliśmy się wieczorem i wróciłem do domu. Byłem padnięty,  a jak pomyślałem,  że jutro i pojutrze mają być spotkania i sesje, to już w ogóle odechciało mi się wszystkiego. Po prostu w ciuchach położyłem się i zasnąłem jak dziecko. 



*Oczami Roxy*

- Bo obiecałam. - spojrzałam w stronę drzwi którymi wyszedł. - A ja zawsze dotrzymuję obietnic.- wzięłam łyk herbaty i spojrzałam w odbicie. Jaką też człowiek jest żałosną istotą. 
Wzięłam głęboki wdech. Meg zrozumiała, że nic nie powiem, znała mnie wystarczająco dobrze. Wstała nic nie mówiąc i poszła do swojego pokoju, ale po chwili usłyszałam małe kroczki mojej małej księżniczki. Zeszła na dół przecierając oczka. Styles musiał ją obudzić swoimi chimerami nad ranem. 
- Hej mamusiu. - powiedziała podchodząc do mnie. 
- Cześć księżniczko.- posadziłam ją na swoim kolanach. 
- Czemu ten pan krzyczał?- spytała patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczkami, w tej chwili naprawdę miałam ochotę udusić go, za to, że ją obudził. 
- Krzyczał, bo był zły.
- Na ciebie? - jej oczka się rozszerzyły. 
- Może troszeczkę, ale nie tylko na mnie kochanie. On po prostu się zgubił i dlatego krzyczy, bo nie wie co ma teraz zrobić. 
- A ty mu pomożesz? Tak, żeby już nie krzyczał?
- Spróbuję.- uśmiechnęłam się do niej. 
- Co spróbujesz?- spytała Gemma schodząc na dół. 
- Żeby ten pan nie krzyczał.- powiedziała z dumą Olivka, w tej chwili z pokoju wyszedł on. Nic nie powiedział, tylko wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Spojrzałam na Gemmę, która załamana usiadła obok mnie.
- Myślałam, że jest już lepiej. - powiedziała. - Powiedz mi, co się tamtego dnia wydarzyło. 
- Nie mogę. Ale nie powinien zostawać teraz sam. Będziesz mu bardzo potrzebna, może nawet bardziej nisz myślisz. - postanowiłam zmienić temat- Olivka chcesz coś zjeść?
- Tak. Naleśniki!
- O tej godzinie? 
- Tak.
- No dobrze. - zabrałam się za przygotowywanie ciasta na naleśniki, Gemma poszła z powrotem do siebie. Chyba była na mnie zła, za to, że nie chcę jej powiedzieć, albo zawiedziona. Tylko mała bawiła się beztrosko nie przejmując się. Chciałabym potrafić tak jak ona, nie przejmować się niczym. 
Po kilkunastu minutach ciasto było gotowe, a po chwili w całym domu rozniósł się słodki zapach naleśników. Wszyscy zeszli na dół zwołani pięknym zapachem. Zjedliśmy w piątkę śniadanie. 
- Pójdziemy dzisiaj na długi spacer?- spytałam się małej, na co zaklaskała z radością. 
- Zrobię dzisiaj zakupy. - Helena  odniosła swój talerz do zmywarki.
- Ja muszę załatwić kilka spraw na mieście. Niestety ktoś tu jeszcze musi pracować.- powiedziała Meg.
- A ja pójdę do Harrego. Może sam w końcu mi coś powie. - posłałam jej uśmiech.  Skończyłyśmy jeść . Wszystkie naczynie wylądowały w zmywarce. Ubrałam Olivkę, a potem siebie. Wyszłyśmy razem trzymając się za recę. Poszłyśmy powoli do parku. Moja księzniczka cały czas zasypywała mnie pytaniami. Co? Do czego? Po co? Dlaczego? Cały czas jej coś tłumaczyłam, a jak nie to biegała po trawie zbierając liście, a gdy miała już ich trochę w rekach natychmiast wyrzucała w górę śmiejąc się. Zrobiłam jej tak kilka ślicznych zdjęć na pamiątkę i właściwie cały czas śmiałam się z wszystkiego. Cały czas gadała jak katarynka, ledwo zrozumiale, a czasami wychodziły z tego takie pierdoły, że po prostu płakać mi się chciało i brzuch mnie już powoli zaczynał boleć przez nieustanny, niepohamowany śmiech. Kupiłyśmy sobie też watę cukrową. Chciałam jej wynagrodzić stracony czas. Ostatnio bardzo dużo pracowałam, często wyjeżdżałam, teraz mogłyśmy to wszystko nadrobić.  Po zjedzeniu słodkiej waty poszłyśmy do wesołego miasteczka. Olivka mogła by tam chodzić codziennie i by się jej pewnie nie znudziło. Cały czas chciała coś robić, a ja nie miałam serca jej odmówić. Raz chciała na dmuchaną zjeżdżalnie, na karuzelę, samochodziki. Spędziłyśmy tam całe popołudnie. Olivka poznała tam nowe dzieci. Chyba powinnam ją posłać do przedszkola, tam mogła by bawić się z nimi częściej.  Po kilku godzinach biegania i wariowania, była tak zmęczona, że nie chciało jej się iść do domu na pieszo. Wzięłam ją na plecy, a ona po kilku minutach zasnęła. Z małym śpioszkiem wróciłam do domu. Słyszałam, że Meg i Gemma są  w salonie. Odniosłam księżniczkę do jej pokoiku, przykryłam i zamknęłam drzwi.  Po cichu oddaliłam się i zeszłam na dół. Będąc na ostatnich stopniach usłyszałam szloch. Lekko zdziwiona weszłam do salonu gdzie na kanapie leżała Gemma, a ją pocieszała Meg. Musiałam się dowiedzieć o co chodzi. 
- Co się dzieje? - spytałam. Obie spojrzały na mnie. Gemma otarła łzy. 
- Chodzi o Harrego. - powiedziała Meg.
- Co ten debil znowu zrobił?- przykucnęłam, aby być bliżej zapłakanej dziewczyny. Próbowała się uspokoić i coś powiedzieć. 
- On od kilku dni praktycznie się do mnie nie odzywał, ale gdy dzisiaj zaczęłam się dopytywać... on zaczął krzyczeć.- zaciągnęła nosem- On wrzeszczał, jakby go coś opętało, był wściekły, on... To nie był Harry. Ja go takiego nigdy nie widziałam. On wcześniej by nigdy, nigdy......... by mnie nie uderzył. - powiedziała i zaczęła jeszcze bardziej płakać, jakby z wypowiedzianymi słowami bardziej to niej to dotarło. - Roxy błagam cię powiedz mi! Powiedz co się stało! Wytłumacz mi to wszystko! Ja chce mu tylko pomóc. 
- Daj mi jego adres. 
- Ale..
- Daj mi jego adres.- powiedziałam bardziej naciskając. 
- Elverton St. 7- usłyszałam to co chciałam i po prostu ruszyłam.  Wyszłam z domu nie zwracając uwagi na nic, ani co mu powiem, ani co zrobię. Chciałam mu tylko wszystko wygarnąć. Wyszłam na dwór, było już ciemno, bardziej niż mi się to wydawało, gdy wchodziłam z moją córeczką do domu. Po moim ciele przeszły dziwne ciarki i dostałam gęsiej skórki, ale gdy szłam szybkim tempem zrobiło się mię gorąco. Moje serce zaczęło niespokojnie, szybko bić, nie wiem czy z wysiłku czy z wściekłości. Każdy krok był coraz bardziej stanowczy i z każdym jednym czułam coraz większą wściekłość. Nie wiedziałam, czy na siebie, czy na niego. Obwiniałam nas oboje, za to wszystko co się dzieje, o to, że on marnuje sobie życie. 
Dotarłam do celu, zaczęłam walić pięścią w drewniane drzwi. Z całej siły, jakby blokowały drogę do jedynej rzeczy na której teraz mi zależy. Huk uderzeń odbijał się na klatce schodowej, jak moje myśli odbijały się w mojej głowie. Usłyszałam jak przekręca klucz, a ja poczułam ogromny niepokój w moim sercu. Jakby coś je ściskało, przyduszało, albo jakby nie docierało do niego powietrze. W tej chwili uświadomiłam sobie, że nie mam zielonego pojęcia co chcę mu powiedzieć, jak przybrać w słowa moje uczucia, a drzwi się otworzyły. Stał przede mną
większy, silniejszy z twarzą wyrażająca zdziwienie, jednak nie nie pokój. Jego rysy były łagodne, jakby niczego się nie obawiał, jakby był pewien, że cokolwiek się zdarzy on i tak nic nie poczuje. Ja zaś zupełnie odwrotnie. Mój oddech wyraźnie słyszalny nie dodawał mi odwagi, ani poczucia jakiejkolwiek stabilności. Czułam się słabsza, zdezorientowana i z dziwnym złym przeczuciem, jak nigdy w życiu. 
- Czego chcesz?- odezwał się pierwszy. Jego charakterystyczny, dźwięczny głos z lekką chrypką ugrzązł w mojej głowie, w której szukałam odpowiedzi na jego pytanie. Zupełnie inaczej wyobrażałam sobie jego reakcję, gdy mnie zobaczy. Był taki spokojny, co chyba jeszcze bardziej mnie wkurwiło.
- Co ty do jasnej cholery znowu odpieprzasz?!- podniosłam głos i wepchnęłam go do środka, po czym sama weszłam. 
- O ci ci znowu chodzi?- podniósł kącik swoich ust ku górze. Myślałam, że mu zaraz przywalę, wyglądał jakby się upił, albo naćpał.  Cofnął się i usiadł na sofie.
- O co mi chodzi? Lepiej ty sobie, kurwa powiedz o co tobie chodzi!
- Bredzisz kobieto.
- Obwiniasz się o śmierć Vero...- spojrzał na mnie jakbym zaskoczyła go tym, że o niej wspomniałam, a przecież od niej to wszystko się zaczęło - i dlatego uderzyłeś własną siostrę?! 
- Nie twoja sprawa kochana. Po prostu rób to co robiłaś przez większość życia, czyli  ignoruj wszystko.
- Nie moja sprawa?! Mam to ignorować? Gemma błagała mnie prawie na kolanach, żebym jej powiedziała! Ona się o ciebie martwi nie rozumiesz tego?! 
- Nie ma czym się martwić.- powiedział biorąc butelkę piwa stojącą na stoliku przed nim i wziął łyka.
- Zachowujesz się jak ostatni palant. Czemu krzywdzisz siebie i wszystkich dookoła?! - moje słowa go chyba zabolały. Odstawił butelkę po czym wstał. Nie odrywałam od niego oczu. Podszedł do mnie, poczułam się jak za dawnych lat. Jakbym stała przed jakimś niebezpiecznym człowiekiem, a przecież to był Harry, tylko Harry. Nie ten sam, którego pamiętałam, ale jednak on. Przejechał palcami po moim policzku.
- Roxy, Roxy, Roxy.... - szybkim ruchem dłoni chwyciłam jego rękę i odepchnęłam od swojej twarzy.
- Przestań!- odeszłam krok od niego. - Przestań się tak zachowywać! Nie widzisz co się dzieje?! Twoja siostra cierpi przez ciebie! Jak możesz to robić?! 
- Nic o mnie nie wiesz!- wkurzył się. - Nie wiesz nic o tym co czuję. Nie masz zielonego pojęcia, więc się zamknij!
- Uwierz mi,  że doskonale wiem co czujesz. Myślisz, że nie widzę? Stajesz się dokładnie taki jak ja! Zgorzkniały, nieczuły, obojętny. Jeszcze do niedawna sam mi to wypominałeś, a teraz co?
- Nic! Zostaw mnie do jasnej cholery w spokoju! Zajmij się swoim szczęśliwym życiem!
- Nie dajesz mi wyboru.
- Co masz na myśli?- spytał zdziwiony.
- A jak myślisz?- chwycił mnie za ramię. 
- Nie możesz jej powiedzieć. Nie możesz, obiecałaś.
- Obietnicę można łatwo złamać, a zwłaszcza dla czyjegoś dobra.
- Nie masz prawa!.- zacisnął swój ucisk jeszcze bardziej. 
- Powiem jej wszytko, tak będzie dla ciebie lepiej!
- Nie!- pociągnął mnie jakbym nic nie warzyła i rzucił na podłogę. Jęknęłam cicho z bólu. Zamiast przepraszam lub jakiegokolwiek innego słowa usłyszałam tylko krzyk złości Harrego. Jakby wszystko szło nie po jego myśli.  
Podparłam się na rękach. Byłam przerażona, nie wiedziałam co mam zrobić. Nie byłam nawet pewna czy jestem bezpieczna, widziałam taką wściekłość w jego oczach. Najzwyczajniej w świecie poczułam strach, że zaraz wybuchnie i zacznie wszystko rozwalać. - Czemu zawsze jak się zjawiasz, to są same problemy?! - przyparł się do ściany, po czym zjechał plecami w dół, ugiął nogi w kolanach i schował w nich twarz. Zaczął płakać. Podniosłam się i usiadłam obok niego. Położyłam niepewnie rękę na jego plecach, ale on gwałtownie się zerwał. 
- Nie dotykaj mnie!!!- wykrzyczał przez łzy. - Nie dotykaj!- sama już nie wiedziałam, czego on chce. Nie wiedziałam, co  w tej chwili czuje, czy tylko samą złość? Może chociaż w pewnej części żałował tego, że mną rzucił o podłogę. Nie miałam zielonego pojęcia. Nie wiedziałam co mam zrobić.- Myślisz, że wiesz co tak naprawdę czuję?Wiesz jak to jest codziennie zasypiać z tą samą myślą, że jest się winnym śmierci ? Z tą samą wiedzą, że to twoja wina?! Czy wiesz jak to jest nie mieć nadziei, że będzie lepiej? Wiesz jak boli, gdy wszyscy tylko przypominają ci o tym co zrobiłeś?Jestem skazany na życie z tym. To jest jak piętno na duszy. Wiesz jak to jest niemieć siły oddychać, a co dopiero pogodzić się z tym wszystkim!  - wykrzyczał to, a gdy skończył stanął w rozkroku lekko zdyszany, z wzrokiem skierowanym w podłogę.- Wszyscy chcą mi pomóc, ale mnie się do jasnej cholery nie da pomóc! Byłem, jestem i będę winny jej śmierci!- krzyczeć ostatnie słowa zaczął wszystko wywalać, stolik, sofę, telewizor. Nie mógł się opanować. Tak bardzo mi mnie przypominał, ale nie mogę pozwolić na to by stał się taki jak ja. 

________________________________________________________________

Beznadzieje. Normalnie myślałam, że wyjdzie coś lepszego, a to dupa za przeproszeniem, przepraszam. Przepraszam za błędy. 

"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
                 Głosujcie w ankiecie.

Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie













niedziela, 13 października 2013

Rozdział 21. To wszystko zaczyna być coraz bardziej dziwniejsze.

*Oczami Roxy*

Obudziłam się. Moje całe ciało było ścierpnięte do takiego stopnia, że ledwo miałam siłę się ruszyć. W domu była cisza, do puki nie przypomniałam sobie o wczorajszym dniu, o tym co zaszło. Otworzyłam oczy, które szybko zamknęłam, gdyż nie mogły chwilowo znieść jasności jaka panowała w salonie. Mrugnęłam kilka razy i było już lepiej, ale nie było Harrego. No właśnie! Harry! Natychmiastowo poczułam strach, że mógł sobie coś zrobić, gdy spałam, że mógł ....... Zaczęłam rozglądać się przed siebie .Mój wzrok latał po całym pomieszczeniu szukając go. Rozejrzałam się po całej podłodze, po krzesłach, przy ścianie, zdążyłam nawet sprawdzić czy nie ma go na suficie, ale nigdzie go nie było. 
- Tu jestem.- powiedział, a ja od razu odwróciłam się za siebie, skąd dobiegał głos. W końcu uspokoiłam się całkowicie, tylko moje serce nadal waliło jak oszalałe. Nic nie mogłam poradzić na to, że gdy stał tak seksownie, opierając się o blat w samych spodniach nie kontrolowałam rytmu jego bicia. 
- To jest irytujące jak chodzisz tak bez koszulki. - powiedziałam wstając z sofy i posłałam mu uśmiech. Miałam nadzieję, że wszytko wróciło do normy i że jak najszybciej zapomnimy oboje o tym koszmarze, jednak szybko okazało się, że tak nie będzie. Powiedziałam to w żarcie, ale on tego tak nie odebrał, był całkowicie poważny. Co najdziwniejsze, nie wydawał się smutny czy zagubiony, wręcz przeciwnie stał pewnie, a jego oczy błyszczały. Było w nich trochę pogardy i coś takiego.... Sama nie wiem jak to nazwać, ale doskonale to znałam. Jego oczy przypominały moje z przed kilku lat. 
- Zjem śniadanie i sobie idę.- nigdy nie wiedziałam go takiego. Zupełnie nie wiedziałam jak mam się zachować. Co zrobić? Co powiedzieć? Wyrazić żal? Milczeć? Uśmiechnąć się? Powiedzieć by zapomniał i się nie przejmował? To na pewno nie. Takie coś tylko wbija nóż w plecy. Jednocześnie wiedziałam i nie, co czuje. Chciałam mu pomóc, zrobić coś czego nikt nie zrobił dla mnie. Ale jak?
Moje przemyślenia przerwał przenikający świst, który wydawał czajnik. Zielonooki obrócił się wyłączył gaz, po czym  zalazł dwa kubki wrzątkiem. Postawił obie herbaty na stole, na którym były już talerze,kanapki i cukier. Spojrzał na mnie i nie musiał nic mówić to wystarczyło bym zrozumiała, że w pewnym sense "zaprasza" mnie do jedzenia, ale tak na prawdę nie wyglądało to tak mile. Czułam, że jak tego nie zrobię, to się wkurwi i wybuchnie wszystkimi emocjami jakie na chwilę obecną próbuje w sobie zatrzymać. Byłam lekko przestraszona, bo nie takim go pamiętałam. W moich wspomnieniach, może i był natrętny, upierdliwy i nieznośny, ale zawsze miał to życie w sobie, był bystry i z zafascynowaniem i radością patrzył na świat. Bałam się, że śmierć Vero to zepsuła. Moim jedynym życzeniem co do niego, było to, aby tak się nie stało. Minęło tylko kilkanaście sekund od mojej pobudki i czułam, że wczorajsze wydarzenia coś zapoczątkowały . Niestety.
Usiadłam jako pierwsza, a on zaraz potem. Posłodziłam sobie herbatę i nałożyłam wyglądającą przepysznie kanapkę, on zrobił to samo tylko w odwrotnej kolejności. Niesamowite jaka panowała cisza. Strasznie mnie to poddenerwowało i chciałam ją jak najszybciej przerwać. Zaczęłam myśleć nad tym co powiedzieć. Każdy pomysł był jednak po chwili wyeliminowywany. Jedliśmy, a nasze oczy co chwile się spotykały. Było to naprawdę nie do zniesienia, jakbyśmy dla siebie nie istnieli, a jednak siebie widzieli. Dziwne. Nie wytrzymałam, czułam, że muszę coś powiedzieć, chociażby najbardziej idiotycznego na świecie.

- Pyszne kanapki. - powiedziałam podnosząc kąciki ust i z niecierpliwością czekając na jakąkolwiek reakcję. Doczekałam się tylko spojrzenia na mnie jakbym powiedziała coś naprawdę irytującego... Chyba właśnie tak było i  dla tego zrobiło mi się tak głupio. Postanowiłam już być cicho, już nawet nie oczekiwałam, żadnej rozmowy, ani czegokolwiek. Część mnie chciała po prostu zjeść, a potem, żeby sobie poszedł, aby nie było tego napięcia w powietrzu, abym nie czuła się już zakłopotana i nie musiała myśleć nad każdym gestem. 
Gdy tylko zjedliśmy, posprzątaliśmy po sobie, on poszedł do łazienki, a ja skorzystałam z chwili i sięgnęłam po telefon. Wpadłam na pomysł by zadzwonić po Gemmę, w końcu była jego siostrą, znała go bardzo dobrze, kochała i powinna wiedzieć o tym co zaszło, o całej sytuacji oraz o tym, że Harry nie powinien być teraz sam. Wybrałam jej numer z listy kontaktów i czekałam kilka sygnałów, aż w końcu odebrała. 
- Halo?- usłyszałam jej głos w słuchawce, lekko zniekształcony przez urządzenie, ale dało się go poznać. 
- Cześć. Roxy z tej strony.- odpowiedziałam. Nie byłam pewna czy ma mój numer zapisany.
- No hej. Co tam?- powiedziała radosnym głosem. 
- Musimy porozmawiać. Chodzi o Harrego. On...-powiedziałam z niepokojem, nie zdążyłam jednak dokończyć, bo po chwili telefon został wyrwany z mojej ręki, a zaraz potem z impetem rzucony w podłogę. Roztrzaskał się się na kilkanaście kawałków, czemu towarzyszył przeszywający huk. Spojrzałam na Stylesa i trafiłam na jego rozgniewane, wściekłe oczy. Był strasznie blisko mnie. Chciałam się oddalić, ale nie zdołałam, gdyż jego dłoń zacisnęła się na moim przedramieniu, co sprawiło lekki ból. Czułam z jaką siłą to robi, wystarczyła by jedna dziesiąta tego, bym nie mogła się ruszyć. 
- Jakim prawem kurwa do niej dzwonisz! Kto ci pozwolił, co?!!!- wykrzyczał mi to w twarz. 
- Harry ja...- starałam się, aby mój głos był spokojny, abym nie wydawała się przerażona jaka w istocie byłam.
- Masz nikomu nie mówić! Rozumiesz?!!!- ścisnął jeszcze mocniej. Coś mnie tknęło. 
- Czego ty ode mnie oczekujesz do jasnej cholery? Przychodzisz tutaj, ryczysz jak małe dziecko, próbujesz się zabić, roztrzaskujesz mój telefon i chcesz, żebym milczała?!- próbowałam, uwolnić się z jego uchwytu, ale to było daremne. Jakbym próbowała oddzielić ten od reszty składników powietrza - bez skutków. 
- Uwierz mi, że żałuję, że tutaj przyszedłem! Obiecaj mi jednak, że nikomu o niczym nie powiesz. Nikomu.- powiedział już łagodniejszym głosem. - Obiecaj mi to.- patrzeliśmy sobie tak prosto w oczy, oboje czegoś szukając, on pewności, ja ratunku. Dotrzymuję obietnic, gdy mu to przyrzeknę, będę czuła się za niego odpowiedzialna, bo przypuszczalnie tylko ja będę o tym wiedziała. Tak, jestem egoistką, nie chcę brać odpowiedzialności za to wszystko, po prostu nie chce. Nie jestem gotowa na to by pomóc mu przez to wszystko przejść, sama nie uporałam się jeszcze ze swoimi problemami z przeszłości. 
- Ja...
-Po prostu obiecaj.-naciskał,  jakby miał się zaraz rozpłakać. - uległam. Wiedziałam, że nie odpuści.
- Obiecuję.- spuściłam wzrok i powiedziałam to, ale on nadal nie puszczał.
- Przyrzeknij patrząc mi w oczy!- podniósł głos. Podniosłam wzrok, niechętnie, ale to zrobiłam. Byłam zła na siebie, że tak to rozegrałam, że nie znalazłam jakiegoś sposobu, by się wydostać z całej tej pułapki.
- Obiecuję. Nikomu nie powiem o tym co zaszło wczoraj. - czułam, że on wie, że nikomu nie powiem. W jednej chwili jego uścisk się poluzował, a po chwili całkowicie mnie puścił.  Odsunął się ode mnie o kilka kroków, dopiero teraz zauważyła, że ubrał bluzkę. Nie była ona ubrudzona krwią, jak jeszcze wczoraj, czego nie mogłam powiedzieć o swoim swetrze.
Styles ostatni raz spojrzał na mnie po czym szybkim krokiem ruszył do przedpokoju. W mgnieniu oka ubrał buty i wyszedł, a ja zostałam. W końcu go nie ma, stało się to czego pragnęłam. Chciałam świętego spokoju, a zamiast tego poczułam przeciwnie- niepokój. Byłam niespokojna dlatego, że poczułam to czego właśnie obawiałam, poczułam się za niego odpowiedzialna. Nie wiedziałam co zrobić, on nie będzie chciał rozmawiać, a już zwłaszcza ze mną. Paranoja. Podbiegłam do stolika i wyciągnęłam niepozorny, czarny dziennik, pamiętnik jak kto woli. Wybiegłam bez butów przed dom. Nie odszedł daleko. 

- Harry!- krzyknęłam za nim, ale on nie zwracał na mnie uwagi. - Harry zaczekaj!- podbiegłam do niego, a potem szłam za nim. - Co teraz zamierzasz?- spytałam, ale on nadal szedł przed siebie, jakby mnie w ogóle nie było. Dopiero teraz poczułam jak nienawidzę, gdy mnie ktoś w taki sposób ignoruje. Położyłam rękę na jego ramieniu.
- Harry!- podniosłam głos, bardziej pewna siebie.
- Co?- gwałtownie stanął, ja zaraz za nim, po czym on gwałtownie się odwrócił. - Czego chcesz?
- Chce tylko wiedzieć, gdzie idziesz i co zamierzasz.
- Nie idę się zabić jeśli o to ci chodzi.
- Ale myślisz o tym, prawda?-przełknęłam ślinkę na samą myśl o tym.  Wyraz jaki przybrała jego twarz, po tym co powiedziałam sugerował mi, że miałam rację. Nic nie odpowiedział.- Proszę. - podłam mu dziennik. - Spojrzał na mnie pytająco.- To coś w rodzaju pamiętnika. Może ci to pomoże. Ja prowadziłam, prowadzę swój, mi to pomaga. 
- Czemu mi to dajesz?
- Nie wiem. Żeby nie musieć być za ciebie odpowiedzialną, żeby nie mieć sobie nić do zarzucenia...- chyba zrozumiał. Wziął go i poszedł. Tak po prostu."Nie zrób nic głupiego" pomyślałam i  zostałam sama, poczułam się sama i byłam sama. Wróciłam do domu. Moje skarpetki, były całe brudne, więc je od razu zdjęłam. Potem stanęłam w przedpokoju i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nic nie wiedziałam, ani co począć, ani co myśleć, ani czy dobrze postąpiłam dając mu tylko zwykły pamiętnik. Posprzątałam cały bałagan-włożyłam naczynia do zmywarki, wrzuciłam sweterek do prania, ogólnie ogarnęłam dom. Pozbierałam części mojego telefonu i wyciągnęłam z niego kartę pamięci, która była dla mnie najważniejsza. Potem poszłam wziąć kąpiel. Cały czas było tak cicho, a ja już dawno się od tego odzwyczaiłam. Ubrałam się w czyste ubrania i położyłam się w swojej sypialni. Gapiłam się w sufit myśląc bez przerwy o całym poranku i o tym co teraz powinnam zrobić. Naszła mnie ochota na kolejny wpis z pamiętnika, to naprawdę pomaga. Sięgnęłam po notes w mojej szafce nocnej i długopis. 



Wpisy.

15 września 2013r. 


Jestem w domu sama. Samotność bywa dobijająca, bardziej niż porażka, groźniejsza nisz  choroba i najbardziej niepojmowana na świecie. Wiele się dzisiaj wydarzyło drogi Pamiętniku. Harry ma problem, czuje się winny, uważa, że w pewnym sensie zabił Vero, a ja czuję się za niego odpowiedzialna, bo tylko ja o tym wiem. Chciałabym mu pomóc, ale żeby to zrobić muszę sobie wszystko przypomnieć. To straszne. Nie chcę tego, nie chcę o tym pamiętać i najchętniej wymazałabym to także z świadomości Stylesa. To uczucie. Świadomość tego, że się kogoś skrzywdziło, że nie zobaczy się już tej osoby, że już nigdy się nie uśmiechnie. Gdybym mogła wzięłabym od niego te wspomnienia, jestem na nie bardziej przygotowana psychicznie. Przeżywałam już to nie raz i umiem sobie z tym poradzić, ale czy on będzie potrafił?
Harry nie zrób nić głupiego. 




16 września 2013r.


Cały czas myślę nad tą sprawą. W nocy ciężko było mi zasnąć. Jeśli stanie się coś złego, także, będę świadoma tego, że to moja wina, że to ja nic nie zrobiłam.
Meg i Gemma wróciły zaniepokojone moim telefonem.Udało mi się kupić identyczny telefon i stolik w miejsce zepsutych.  Było mi ciężko. Musiałam tłumaczyć, że to była tylko zwykła pomyłka. Wmówiłam im, że się tylko upił, a ręce pokaleczyłam sobie, gdy zbierałam zbitą przez przypadek szklankę. Nie miałam lepszych pomysłów. Czy moja obietnica nie przesądzi o sprawie tak wielkiej wagi?
Od Harrego żadnych wieści. Nie odbiera ode mnie telefonów, od Gemmy także. 






17 września 2013r.

Nic się nie zmienia. Cały czas ta sama obawa, ten sam strach, że znowu będę winna zbrodni, że znowu zrobiłam coś nie tak. Gemma zaczyna się poważnie martwić, nie wierzy w moją historyjkę, błagała mnie bym powiedziała o co chodzi. Milczałam .
Olivka i Helena wróciły. Staram się zabić niepotrzebne myśli spędzając z nimi czas. Nie wróciłam do pracy. Pieniędzy nam na razie nie brakuje, to może zaczekać.


18 września 2013r.

Gemma była w mieszkaniu Harrego, nie było go.  Jest całkowicie załamana, nie wie co robić, zresztą ja także. To wszystko zaczyna być coraz bardziej dziwniejsze. Martwię się o niego, ale uśmiecham się, bawię z moją księżniczką, staram się nie myśleć. W mediach podali, że i menadżerowie oraz reszta zespołu,właściwie nikt nie wie gdzie on się teraz podziewa.






19 września 2013r.

Jest lepiej. 





20 września 2013r. 


Nie miałam czasu nawet wczoraj napisać czegoś większego. Gemma czatowała pod mieszkaniem Stylesa, aż ten przyszedł. Cieszę się, że nic mu nie jest. Naprawdę. Gemma zaprosiła go jutro na obiad. Nie wiem jak to wszystko się potoczy. Czy będzie to kolejna afera? Jak on sobie z tym wszystkim radzi? Wszystko się okaże. Dobrze, że ma siostrę. Mam nadzieję, że jak najszybciej wszystko wróci do normy. 


21 września 2013r.


Harry nocuje dzisiaj u nas. Może to i lepiej. Nie wiedzieć dlaczego zaczęłam strasznie się nim przejmować. Nie rozmawialiśmy, w ogóle nic nie mówił, nie uśmiechał się. Jakby z niego życie uleciało. Był dziwnie cichy.. Myślę, że potrzebuje on jeszcze czasu. Wierzę w niego. Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Jest mądrzejszy ode mnie, dużo szybciej przez to przechodzi. Ta mi się przynajmniej wydaje. 

Koniec wpisów. 




Obudziłam się. Było bardzo wcześnie, 5.24. Ubrałam szlafrok i zeszłam na dół. Chciałam się czegoś napić.  On siedział przy stole, gapił się w jeden punkt, nawet nie drgnął. Był smutny. Nie byłam specjalnie zaskoczona.
- Nie możesz zasnąć?- spytałam, on spojrzał na mnie. Usiadłam obok. I ponownie ta niezręczna cisza. Przecież nie spytam go tak po prostu  jak się czuje, czy co u niego słychać. Te pytania to jak podsumowanie całego nieszczęścia. Kompletnie nie na miejscu.- Chcesz herbaty?-  I tym razem nie odpowiedział. Postanowiłam jednak mu zrobić. Nie trwało to długo, już po kilku minutach, siedziałam obok niego z gorącymi napojami. Cisza, cały czas cisza, przenikająca i męcząca.
- Dzięki, że nie powiedziałaś Gemmie.- powiedział coś w końcu. Dzięki Bogu.
- Lepiej mi powiedz, gdzie byłeś przez te wszystkie dni. 
- Nigdzie.- zacisnął ręce w pięści. Nie powiedział mi tego prosto w oczy, chyba nie był zadowolony z tego, że zapytałam, ale nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
- Twoja siostra się martwiła. 
- Wiem!- podniósł głos.
- Mogłeś chociaż przysłać sms'a.- powiedziałam spokojnie. 
- Wiem kurwa! Wiem! Nie musisz mi uświadamiać moich błędów!- wykrzyczał, wstał i po prosu wyszedł do swojego tymczasowego pokoju trzaskając drzwiami.  Wkurwił mnie, nie musiał robić takiego przedstawienia.  To, że ma jakieś cholerne problemy to nie znaczy, że musi stwarzać je wszystkim innym. 
Ni stąd ni zowąd obok mnie usiadła Meg.
- Co się tak naprawdę wtedy stało?-spytała. 
- Nic.- miałam nikomu powiedzieć i tego się trzymałam.-To co mówiłam, upił się, przyszedł narobił hałasu i poszedł. Skąd mam wiedzieć o co mu chodziło.
- Kłamiesz i to widać. Czemu mi nie chcesz powiedzieć?
- Bo obiecałam. - spojrzałam w stronę drzwi którymi wyszedł. - A ja zawsze dotrzymuję obietnic.- wzięłam łyk herbaty i spojrzałam w odbicie. Jaką też człowiek jest żałosną istotą. 

_______________________________________________________________________
Marny. The End. 


"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
 zasada :)



                 Głosujcie w ankiecie.




Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.




Blogi które polecam: 

GG: 47974692