czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 5. Aż poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.

 *oczami Roxy*

Poniedziałek, najbardziej znienawidzony dzień  z całego tygodnia. Zwlekłam się z łóżka, po wyłączeniu budzika. Podreptałam do łazienki, załatwiłam swoje sprawy, potem odsłoniłam okna wpuszczając do mojej małej norki trochę słońca. Mieszkanie naprawdę nie było duże. Składało się z małego przedpokoju, kuchni, łazienki i sypialni, mnie jednak w zupełności jak na razie wystarczało. Zapaliłam sobie jednego i zaczęłam robić sobie śniadanko. Parę kromek chleba, plasterki sera i gotowe. Czekałam już tylko na kawę. Gdy się zaparzyła, zgasiłam papierosa i zabrałam się za jedzenie. Następnie ubrałam się jak zwykle w nic "normalnego" jak to nazywają ludzie. Uwielbiałam jak ludzie gapili się na mnie na ulicy, przez to jak się ubieram. Kończyłam już mój "mroczny" makijaż, gdy zadzwonił mi telefon.
- Hallo?- odezwał się Zayn, od razu poznałam jego głos.
- Czego chcesz?- warknęłam.
- Coś nie w humorku?- spytał.
- Tak, bardzo nie w humorku.- wywróciłam oczami.
- Słuchaj co ubrać koszulkę w kratę i jasne jeansy, czy...
- Ubierz, czarne rurki, granatową koszulkę i czarną kurtkę.- odparłam zanim dokończył.
- Jesteś wielka, kotku.- rozłączyłam się, nie miałam ochoty na pogaduszki. Przeczesałam włosy i wyszłam zamykając drzwi. Skierowałam się do bliskiego sklepu, kupiłam paczkę fajek, a potem już prosto do pracy. Wszystko szło gładko, aż do lokalu przyszło wielkie One Direction. Usiedli przy stoliku nr 7, a ja niestety musiałam ich obsłużyć.
- Co podać?- spytałam podchodząc.
- Proszę, proszę... nie wiedziałem, że takie snobki tutaj pracują.- powiedział Harry. Siedział z samego brzegu, zaraz obok niego Louis, pośrodku Zayn, a następnie Niall i Liam.
- A ja nie wiedziałam, że przychodzą tu takie hołoty. To co podać?
- Pięć razy zestaw śniadaniowy.- powiedział Niall z u uśmiechem na twarzy.- powiedziałam o tym kucharzowi i jednocześnie odebrałam od niego zamówienie, dla stolika nr 8. Niestety go nie doniosłam, ten dupek Harry podłożył mi nogę. Wylądowałam na ziemi, jedzenie razem ze mną. Wstałam cała wkurzona, wszystko się we mnie zagotowało. Wzięłam garść jedzenia i wysmarowałam nim twarz Harrrego, która do tej chwili po prostu nie mogła przestać się śmiać.
- Co ty robisz wariatko?!- krzyknął, gdy zmiażdżone szczątki jedzenia wylądowały na nim.
- Roxy!- krzyknął, bardzo dobrze znany mi głos szefa - Jesteś zwolniona! - z całej siły uderzyłam pięścią w stół, aż wszystko na nim podskoczyło. Wybiegłam tylnym wyjściem i zaczęłam się po prostu wyżywać, na śmieciach. Waliłam w kosz, pięściami, nogami. Nie mogłam się pohamować. Co za świnia, dupek, skurwiel!! krzyczałam wściekła. Uderzając pięściami w metalowy kosz, byłam tak wściekła, że nie czułam nawet bólu. Od kąt pamiętam jak tylko jestem wkurwiona, zaraz zaczynam się wyładowywać na czymkolwiek, bez względu na wszystko. To nie był mój pierwszy raz kiedy tak się urządziłam. Musiałam się wyładować, waliłam i waliłam. Aż poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
- Przestań!- krzyknął unieruchamiając mnie, o dziwo był to Styles. Reszta patrzała na nas i obserwowała to co się dzieje.
- Puść mnie już jestem spokojna.- powiedziałam wyrywając się z jego uścisku. Podbiegłą do mnie reszta zespołu.
- Boże, patrz na swoje ręce.- powiedział Liam. Moje ręce, były całe zakrwawione. Nie były to głębokie rany, raczej dosyć duże zadrapania.
- Zabierzmy ją do domu.- powiedział Zayn.
- A może jeszcze ja mam coś do powiedzenia?- spojrzałam na niego ze złością.
- Nie masz. Spójrz na to...- wskazał moje dłonie. Nie miałam zbytnio wielkiego wyboru. Zabrali mnie do siebie, u siadłam w kuchni i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. Niall pobiegł szybko po apteczkę, a cała reszta patrzała na mnie z hmm.. nie wiem jak to nazwać, pogardą? zdziwieniem? niedowierzaniem?
- Możesz nam wytłumaczyć co to miało być?- spytał po chwilę Louis.
- O co ci chodzi...?- spytałam.
- Czemu doprowadziłaś się do takiego stanu? Harry wkurzył cię aż tak, że postanowiłaś sobie okaleczyć dłonie?
- Przez tego debila straciłam pracę. -skierowałam wzrok w stronę lokowatego.
- Gdyby nie ja, ty już dawno zmiażdżyłabyś sobie ręce.
- Gdyby nie ty nie doszło by do tego wszystkiego. Nie straciłabym pracy, miała bym za co jeść i zapłacić za czynsz, a przez ciebie wyląduje w jakimś przytułku lub na ulicy!- wydarłam się na całego i zapadła chwila ciszy.
- Mam!- krzyknął Horan wpadając do kuchni z apteczką. Liam wziął ją i zaczął odkażać mi dłonie. Bolało jak cholera, ale mnie już nic nie obchodziło, nie miałam nawet ochoty wykrzywiać się z bólu.
- Niech zamieszka z nami.- powiedział Zayn, a ja momentalnie spojrzałam na niego.- Jest dużo miejsca, a i tak spędza tu większość czasu- Spojrzałam na miny reszty, próbowałam odczytać ich myśli. Liam był głęboko zamyślony, Niallowi się to chyba nawet spodobało, ale miał wątpliwości, Louis był chyba także za tym, a Harry, miał totalny poker face.
- Kto się zgadza?- spytał w końcu Zayn.
- Ja jestem za, będzie przynajmniej  dobre jedzenie.- powiedział Niall.
- I może w końcu będzie tu porządek.- wtrącił Liam uśmiechając się przyjaźnie do mnie.
- Ja nie mam nic przeciwko.- powiedział Louis, wszyscy spojrzeliśmy na Harrego.
- Jeśli się zgadzacie ja przeżyję.- powiedział podnosząc ręce do góry, na znak poddania. 
-  To bardzo miłe, ale...- chciałam się sprzeciwić.
- Nie ma żadnego "ale" decyzja podjęta i koniec.- powiedział Liam, cały czas się uśmiechając. Rzuciłam mu się na szyję i mocno go przytuliłam.
- Dziękuje wam wszystkim, naprawdę. Nie chce się narzucać.
- Nie wiem jak reszta, ale ja cię polubiłem.- powiedział Niall podchodząc do mnie. Dopiero co skończyłam przytulać Liama, a przytuliłam się także do Nialla.
- Może nie będzie tak źle, powiedział podchodząc do mnie Louis i zaśmiał się.
- Choć ciebie też przytulę, powiedziałam dobierając się do Louisa.- Jesteście naprawdę spoko. Gdy przytuliłam Louisa, podbiegłam też do Zayna, w końcu on wpadł na ten pomysł.
- Dziękuję ci. -powiedziałam i jego przytulając.
- Nie ma za co mała.- odpowiedział. Spojrzałam na Harrego, stał jak wryty i przyglądał się z nie dowierzaniem.
- Mnie nie przytulaj, właściwie, to trzymaj się z daleka. Kiedyś i ja  mogę wybuchnąć.- powiedział zielonooki.
- Nie miałam nawet takiego zamiaru.- powiedziałam poważnie. Byłam na niego zła, nawet jeśli "zgodził się" abym tu została, to i tak on do tego wszystkiego doprowadził. Działał na mnie jak płachta na byka. Nie lubiłam go. 
- Pokażę ci twój pokój.- powiedział Malik.- będzie na przeciwko mojego, a obok Harrego.- uśmiechnął się. Poszłam za nim po schodach.  Nigdy tam nie wchodziłam. On otworzył mi drzwi, gdyż mnie strasznie bolały ręce. W środku było pusto, dosłownie, białe ściany, żadnych mebli.
- Tu będziesz miała pokój, musimy ci go tylko urządzić, ale tym zajmiemy się jutro.
- To gdzie będę dzisiaj spała?
- W moim pokoju, a ja na kanapie.
- Ja mogę, przecież spać na kanapie.- powiedziałam, patrząc w jego brązowe tęczówki.
- Wiem, ale zrobimy odwrotnie. Musisz odpocząć, a poza tym jesteś dziewczyną.
- No błagam, tylko bez takich. To, że jestem dziewczyną to nie daje ci uprawnienia wziąć kanapy.
- Słuchaj, teraz mieszkasz z nami i żyjesz na naszych zasadach.
- Jesteś, aż obrzydliwie miły, wiesz?- spytałam go, a nasze usta były coraz bliżej siebie, aż w końcu się pocałowaliśmy.
- Wiem.- uśmiechnął się.



*oczami Zayna*
Było mi przy niej dobrze, była taka inna, niezwykła. 
- Chodź, zjemy ten trochę przedwczesny obiad.- złapałem ją za nadgarstek. Poszliśmy na dół.
- Roxy będzie spała dzisiaj u mnie, a ja na kanapie. Trzeba będzie  w końcu wykończyć ten pokój.
- Obiecuję, że wam to jakoś wynagrodzę. Znajdę jakąś prace i będę wam w ratach to spłacać.- powiedziała dziewczyna, stojąca obok mnie.
- Przestań jesteś naszą przyjaciółką, a my mamy kasy w brut. To naprawdę nic wielkiego.- powiedział blondyn. Widziałem jej minę, była zaskoczona, ona chyba nie miała przyjaciół. Czułem, że te słowa naprawdę dla niej dużo znaczyły. Gdyby to nie była Roxy, na pewno by się rozpłakała. 
- Ten pokój i tak trzeba by wyremontować. Ty jesteś tylko motywem. Zabierzemy się za to jutro i za przeprowadzkę.- potwierdził moje słowa Liam.
- Jutro postaram zrobić dla was dobre śniadanie.- powiedziała. Nie wiem czemu, ale nawet w tej sytuacji, gdy wydawała mi się szczęśliwa, ona się ani razu nie uśmiechnęła, co więcej jakby jeszcze bardziej starała się tego nie okazywać zaciskając zęby.Siedzieliśmy sobie przed telewizorem cały czas. Było  emm miło. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, przynajmniej tak mi się zdawało.
- Dobra ja już spadam do siebie.- powiedział Louis, zaraz po nim wyszedł też Niall i Harry, a Roxy poszła do mojego pokoju. Ja postanowiłem wyciągnąć sobie koc i poduszki, bo zapowiadała mi się męcząca noc na kanapie.
- Ten pomysł był świetny, teraz będziecie mogli być bliżej siebie.- powiedział Liam, stając przy mnie.
- Co, o co ci chodzi?- spytałem zdziwiony. Nie miałem pojęcia o czym on mówi. Czyżby dowiedział się o mnie i Roxy?
- Oj już nie udawaj. Widziałem ciebie i Roxy. To u niej wtedy nocowałeś? Dla niej kupiłeś tą bransoletkę?
- Chyba już tego przed tobą nie ukryję. Tak, coś łączy mnie z Roxy. Tak u niej w tedy nocowałem i tak dla niej była ta bransoletka.- wydukałem.
- Kochasz ją?- spytał prosto z mostu, a mnie zatkało.
- Nie wiem... myślę, że nie. Od początku ustaliliśmy sobie, że to nie będzie miłość, że nie jesteśmy stworzeni dla siebie. To raczej nie jest miłość.
- Ciekawe. Nie zamierzam się mieszać.- powiedział po chwili.
- Nie mów nikomu, że wiesz.- poprosiłem.
- Jasne.- ale wiesz, że to pewnie i tak prędzej czy później się wyda.
- Potem się będę martwił.- odpowiedziałem. Liam poszedł na górę, ja umyłem się, przebrałem w piżamę i poszedłem spać. Wierciłem się, kręciłem, ale nie mogłem zasnąć. Postanowiłem pójść jednak do swojego pokoju. Wszyscy już spali, nikt nie zauważył jak przemknąłem się do Roxy.
- Śpisz?- spytałem wchodząc.
- Nie, czekałam kiedy przyjdziesz.- powiedziała.
- To co mogę z tobą?
- Jasne, łóżko jest duże.- wśliznąłem się pod kołdrę,a Roxy się we mnie wtuliła.
- Cieszę się, że cię poznałem.- powiedziałem po chwili.
- Ja też. Dobranoc.-powiedziała ziewając, ucałowałem jej czoło i zasnęliśmy.


__________________________________________________________________________
Jeśli są jakieś błędy to przepraszam. Osobiście przeczytałam kilka razy tekst, ale i tak mogą być pomyłki i literówki.  

* Jak wam się podoba rozdział? Może być? Trochę taki bardziej z szalonymi emocjami, nie sądzicie?  




       


KOCHAM ICH!

piątek, 24 maja 2013

Rozdział 4. Nie żałuję niczego co zrobiłam w życiu Louis, a przynajmniej niczego co było by niezgodne z prawem.

*Oczami Liama*
Owymi osobami był Zayn z Roxy. Z daleka było widać, że dosyć dobrze się bawią, a przynajmniej po Zaynie, który śmiał się. Przystanąłem na chwilę, Danielle także, spojrzała tam gdzie ja.
- Czy to nie Zayn?- spytała z niepewnością w głosie.
- Tak, to on.- powiedziałem nie odrywając wzroku on Malika i dziewczyny.
- A kto jest z nim?- spytała po chwili.
- To Roxy, opowiadałem ci o niej.- objąłem ją ręką w pasie. Już mieliśmy odejść w spokoju, gdy nagle Daniele powiedziała.
- Patrz oni się całują.- momentalnie odwróciłem wzrok w ich stronę, Danielle nie kłamała, Zayn obejmował Roxy i namiętnie się całowali. Zacząłem się zastanawiać. Przecież oni znają się od kilku dni. Czy to ona jest dziewczyną z którą spędził noc? I której kupił bransoletkę? Są ze sobą? Chcą to ukrywać? Może jutro nam o tym powiedzą? Te pytania mnie nurtowały,ale na czas randki starałem się o nich zapomnieć i cieszyć się moją ukochaną pięknością. Spacerowaliśmy jeszcze długo, rozmawialiśmy. Nawet się nie obejrzałem, a minęły trzy godziny. Z Danielle mogłem rozmawiać i rozmawiać, czasami właściwie o niczym, ale kochałem to, kochałem ją. Odprowadziłem ją pod sam dom, pożegnaliśmy się, namiętnym pocałunkiem i rozeszliśmy się. Wróciłem do mojego samochodu i przyjechałem do domu. Gdy wszedłem, padłem. Wszędzie było jedzenie, ale to dosłownie wszędzie. 
- Co tu się stało?!- wydarłem się na całe gardło. Nagle ze sofy zerwał się Harry i Louis.
- Czego krzyczysz?- powiedział zaspanym głosem Louis.
- Który to zaczął?- spytałem z powagą. Jednocześnie Harry wskazał na Louisa i odwrotnie. 
- Czy wyście zgłupieli do reszty?! Zachowujecie się gorzej niż dzieci!- wziąłem wdech. W sumie cała sytuacja zaczęła mnie śmieszyć, po chwili już nie mogłem się opanować.
- Patrz Louis jego to śmieszy. -powiedział Harry, spojrzeli tylko na siebie i po chwili dostałem z kawałka czegoś co kiedyś było ciastem.
- Tak chcecie się bawić?- podniosłem z ziemi coś i rzuciłem, najpierw w Harrego, potem w Louisa. Cała zabawa zaczęła się od początku, po chwili zszedł do nas Niall, widząc jaką sobie zabawę urządziliśmy, postanowił się dołączyć. Po 10 minutach opadliśmy z sił. Rozsiedliśmy się i zaczęliśmy się śmiać.
- Brakowało mi tego.- powiedział Niall.
- Czego?- spytał zdziwiony Harry.
- Czasu, który spędzamy razem na zabawie. Już dawno tego nie robiliśmy i jeszcze te ostatnie spięcie z Zaynem.- odpowiedział.
- Mi też tego brakowało. A tak właściwie gdzie on się podziewa?- zadał pytanie Louis.
- Pewnie się zbuntował.- powiedziałem ukrywając to co widziałem. Uważałem, ze to ich sprawa, ich życie.
- Albo spędza z jakąś wybranką upoją noc. Ciekawe czy przynajmniej jest dobra w łóżku.- zaśmiał się Harry
- Jest dobra w łóżku.- powiedział nagle Zayn. Nawet nie wiedziałem, że stoi w drzwiach. - ale was to powinno gówno obchodzić.
- Ile razy się już z nią przespałeś?- spytał zaciekawiony Harry.
- A co to do jasnej cholery przesłuchanie jakieś?- podniósł głos Malik.
- Nie tylko ciekaw jestem. No nie daj się prosić opowiedz o niej trochę.- nalegał Harry. Myślałem, że Zayn zaraz wybuchnie, zawsze był porywczy, ale nie tym razem, usiadł obok.
- Nie jest nasza fanką, jest inna niż reszta dziewczyn, bardzo inna. Nie sprzedaje się jeśli to was nurtuje i to nie jest miłość. Koniec. A teraz łaskawie odwalcie się od niej i ode mnie. Powiedział wchodząc na górę. My tylko na siebie spojrzeliśmy. 
- Nie gadajmy o niej, bo to go drażni, a ja nie chce kłótni, jasne?- spojrzałem na wszystkich.- jesteśmy zespołem, powinniśmy się wspierać, a nie wnerwiać. To tyle co mam do powiedzenia.- poszedłem schodami do góry i wszedłem do swojego pokoju. 
      
                                                                    * oczami Roxy*

Całą noc pisałam z Zaynem smsy. Pisaliśmy o wszystkim, o ludziach, snach, filmach, o wszystkich bzdetach jakie tylko znałam.  Ale gdy pod koniec, zaczął wypytywać o przeszłość, wkurzyłam się, po prostu mu nie odpisałam.  Zasnęłam. Obudziłam się o 10.23. Odruchowo sprawdziłam godzinę, okazało się, że dostałam trzy smsy od Zayna. " Czemu nie odpisujesz?" potem kolejny " Uraziłem cię?", " Przepraszam :)" Usunęłam je wszystkie. Czas zrobić sobie śniadanie, aby przeżyć kolejny męczący dzień mojego życia. Zjadłam kanapki, wypiłam kawę. Zapaliłam jednego i próbowałam się ocucić. Po wypaleniu, wzięłam ciepły prysznic, umyłam się, umalowałam w mój kochany kolor i ubrałam na siebie, czarną koszulkę, jeansy także tego samego koloru i moje trampki po czym wyszłam.  Po kilku minutach szybkiego marszu dotarłam do ich willi. Drzwi były zamknięte, zapukałam, niestety otworzył mi je Harry, to że miał na sobie tylko bokserki nie zwróciło mojej uwagi, raczej to co było za nim. 
- No to będziesz miała co robić.- zaśmiał się z drwiną i wpuścił mnie do środka. To co zobaczyłam było jednym wielkim pobojowiskiem. Jedzenie leżało wszędzie, dosłownie wszędzie, było nawet na suficie. Wzięłam wdech i zaczęłam to sprzątać,a on stał nademną i się gapił.
- Nawet się nie zezłościsz?- spytał wysoki zielonooki, a potem się zaśmiał.
-  Gdybyś mnie znał, nie mówił byś tego.- spojrzałam na niego groźnie.
- Ta jasne... już się boję.- drwił dalej.
- Słuchaj, w każdym momencie, mogła bym cię uderzyć.- powiedziałam pewna siebie.- więc mnie nie wkurwiaj.- on śmiał się dalej, w końcu nie wytrzymałam, z pięści uderzyłam go w brzuch.  Jedną z moich wad, było to,  że wprost nienawidzę jak ktoś się ze mnie nabija. On najpierw jęknął, a potem powiedział łapiac się za brzuch
- Chora jesteś, czy co?
- Chciałeś to masz.- zaczęłam sprzątać, jak gdyby nigdy nic. Po czym wszedł Niall.
- Co tutaj tak głośno?- spytał zaspanym głosem.
- Ta wariatka walnęła mnie w brzuch- powiedział po czym nagle wybiegł do najbliższej łazienki.
- Serio to zrobiłaś?- spytał zdziwiony i jakby trochę przestraszony.
- Pokiwałam głową na tak.- a moja mina jak zawsze była obojętna. Przemyślałam to, jeśli go nie przeproszę, to stracą do mnie zaufanie, może nawet będą się bać. Zapukałam, więc do drzwi łazienki, uchyliłam je lekko.
- Czego tu chcesz?- warknął, gdy tylko mnie zobaczył.
- Przeprosić.- odpowiedziałam- Przepraszam za to, że cię uderzyłam.- powiedziałam obojętnie.
- Daruj sobie. Jesteś nieobliczalna i tyle. Wariatka Roxy, tak powinienem cię nazywać!-spodziewałam się, że tak będzie, obróciłam się na pięcie i poszłam sprzątać dalej. Szczerze miałam gdzieś co o mnie myśli, co oni o mnie myślą. Chciałam tylko uniknąć kłopotów.  Zaczęłam zmywać mopem jedzenie z podłogi. Kiedy zszedł na dół Zayn.  Patrzył na mnie, ja spojrzałam na niego obojętnie i sprzątałam dalej.
- Zaraz zrobię śniadanie.- powiedziałam ścierając ostatnie resztki czekolady. Umyłam ręce i zrobiłam im tradycyjną jajecznice na bekonie.  Zapach rozniósł się chyba po całym domu, bo po kilku minutach zszedł Louis i Liam.
- Co tak pachnie?- spytał ucieszony Louis, ale gdy tylko zobaczył nasze  miny, od razu dodał- coście wszyscy tacy w złych humorkach co?. Zayn siedział przy stole obserwując mnie, chyba o czymś się zamyślił, nie był zbyt zadowolony, Niall wpatrywał się w telewizor przeskakując z jednego kanału na drugi, zaś Harry zwijał się z bólu, w fotelu.
- Coś ci się stało Harry?- spytał po chwili Liam, ja się obróciłam by zobaczyć jego reakcję.
- Ta wariatka, walnęła mnie w brzuch.- powiedział spoglądając na mnie. Ja tylko podniosłam ręce do góry.
- Chora jesteś, czy co?- wściekł się Louis.
- To samo powiedział Harry, kiedy dostał.- powiedziałam.
- Dlaczego to zrobiłaś?- spytał LIam.
- Weszłam do domu, bałagan. Okej zaczęłam sprzątać,a on zaczął ze mnie drwić. Sprowokował mnie, no i dostał to co chciał.- wszyscy spojrzeli na mnie jak na kosmitkę- przeprosiłam go.- wiem głupio się zachowałam, ale i tak niech się cieszy, że nie oszpeciłam mu jego buźki.- burknęłam i dokończyłam robić jajecznicę. Postawiłam na stole talerze, a potem usiadłam na sofie w salonie i puściłam sobie muzykę. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Obudziły mnie krzyki!!!
- Gdzie są moje marchewki?- krzyczał Louis na cały dom, którego nie nazwałabym normalnym.
- Ciszej na Boga.- powiedziałam przecierając oczy.- Są w lodówce jak zawsze.
- Jakby tutaj były, to bym je chyba widział, co nie?- oburzył się Louis. Podeszłam do lodówki, przesunęłam jeden słoik,  za nimi były marchewki.
- Widzisz są, a teraz przestań się bulwersować.- rozejrzałam się, byliśmy sami. Przetarłam oczy i zabrałam się za mycie naczyń, była jedną z najbardziej znienawidzonych rzeczy przeze mnie. W lodówce prawie świeciło pustakami, postanowiłam, więc  pójść na zakupy.

*Oczami Louisa*
Właśnie dobrałem się do moich ukochanych marchewek, gdy stanęła przede mną Roxy. 
- Pojedziesz ze mną na zakupy?- spytała.
- A skąd mam pewność, że mnie też nie pobijesz?- byłem na nią zły, może  dobrze gotowała, sprzątała, ale dla mnie nadal była zimna, bez uczuć i w dodatku pobiła mojego najlepszego przyjaciela.
- Gdybym chciała cię pobić już bym to zrobiła, więc jak?- zamyśliłem się. W końcu się zgodziłem, wolałem mieć ją na oku.
- Dobrze. Choć.- wziąłem kluczyki od samochodu i wyszliśmy z domu. Pojechałem do jakiegoś bliższego marketu, który był otwarty w niedzielę. Gdy szliśmy w jego stronę, dopadły mnie fanki. Zaczęły piszczeć, rozdawałem autografy, robiłem zdjęcia, a dziewczyn było coraz więcej. Po jakimś czasie dobiła się przez tłum do mnie Roxy. Tylko spojrzałem na nią i już wiedziałem, że nie chce tu dłużej czekać.
- Dobra dziewczęta, ja już muszę iść.- powiedziałem do directioner, złapałem Roxy za nadgarstek i wyprowadziłem ją z tłumu. Miałem w tym już niezłą wprawę, ale już po chwili poczułem jak szarpnięciem uwalnia się z mojej dłoni. Nie miałem nic przeciwko. Szybkim krokiem poszliśmy do marketu. Roxy była strasznie zorganizowana, aż mnie to zaczęło przerażać. Brała wszystko po kolei, wszystko co nam brakowało i co było potrzebne. Jednocześnie mnie zadziwiała i przerażała, sam już nie wiedziałem co o niej myśleć. Może wcale nie była taka zła? Właśnie, może... 
- Żyjesz?- spytała machając mi przed oczami.
- Tak, zamyśliłem się.- uniosła lekko brwi, jakby ze zdziwienia.- No co? Nie jestem cyborgiem.- uśmiechnąłem się do niej, ale ona jak zwykle tego nie odwzajemniła.
- Wiesz, nawet nie jesteś taki zły,..- powiedziała. Aż mnie zatkało.
- To miłe... chyba.- powiedziałem nie pewnie.
- No widzisz, aż potrafię być chyba miła.- powiedziała i już myślałem, że się uśmiechnie, już prawie... nie jednak tego nie zrobiła.
- Lubisz mnie?- spytałem prosto z mostu.
- A co jeśli powiem, że tak?- uniosła lekko brwi.
- Nic. Nie zależy mi na twojej odpowiedzi, aż tak bardzo.- nie chciałem, żeby to źle zrozumiała.
- Lubię cię. Jesteś zabawny, tylko czasami twoje żarty są nie na miejscu.- powiedziała obojętnie sięgając, po paczkę ciastek.- A ty mnie?- zadała niespodziewane pytanie.
- Nie wiem. Nic do ciebie nie mam, ale denerwuje mnie to, że się nie uśmiechasz i to, że uderzyłaś Hazze.
- Nie uśmiecham się już od jakiś 13  lat. A co do uderzenia, to nie mam usprawiedliwienia, po prostu mnie poniosło. Przeprosiłam go, bo serio żałowałam.- to co mi teraz powiedziała, po prostu zbiło mnie z nóg. Nie uśmiechać się przez 13 lat? Żałowała tego?
- Jak to nie uśmiechasz się od 13 lat?- zapytałem.- To w ogóle możliwe?
- Słuchaj, nie chce o tym gadać.- powiedziała i zakończyła rozmowę odchodząc do innej półki z żywnością. Była taka tajemnicza. 
Po zakupach wróciliśmy prosto do domu. Cały dzień zaprzątałem sobie głowę Roxy. Nie wiem dlaczego, nie mogłem zapomnieć z jaką powagą mówiła to wszystko. Może ona coś ukrywa?  Męczyło mnie to. Wieczorem, po kolacji, pomogłem jej posprzątać.
- Roxy, wiem, że to głupie pytanie, ale czy zrobiłaś coś w życiu niezgodnego z prawem, oprócz zdemolowani nam domu? - wydusiłem z siebie.
- Nie żałuję niczego co zrobiłam w życiu Louis, a przynajmniej niczego co było by niezgodne z prawem.- powiedziała patrząc mi w oczy, a mnie aż zmroziło.
- Przepraszam, nie powinienem pytać.
- Możesz spać spokojnie, nigdy nikogo nie zabiłam i nie zamierzam.
- To dobrze.- uśmiechnąłem się i poszedłem do swojego pokoju. Szczerze jej odpowiedź mnie uspokoiła, wiedziałem, że nie jest seryjnym mordercą i nawet ją polubiłem. Jest po prostu inna.


___________________________________________________________
Tak wiem, te rozdziały są nudne. Za kilka rozdziałów postaram się by to się zmnieniło, właściwie postaram się o to by życie głównej bohaterki się zmieniło, nowe znajomości, nowe przygody, z niecierpliwością czekam, aż w końcu w tym opowiadaniu napisze o jej pierwszym uśmiehu, o jej trudnej przeszłości. Och aż mam ochotę to teraz napisać.

No, ale tak czy siak możę być? Jeśli się wam spodobało, albo chociaż no nie wiem zaskoczyło was to proszę napiszcie, to dla mnie bardzo ważne.

Zastanawialiście się nad uczuciami Malika. Myślicię, że w głebi pokochał Roxy? Może ciekawi was o czym myślał, gdy ona robiła śniadanie w fragmęcie " Zayn siedział przy stole obserwując mnie, chyba o czymś się zamyślił, nie był zbyt zadowolony,"?

środa, 15 maja 2013

Rozdział 3. Ja tam tego "czegoś" nie lubię i tyle...


*oczami Roxy*

Wypaliłam peta i ruszyłam do pracy. Nudziło mi się jakoś tego dnia, może dla tego, że byłam zmęczona po wydajnej nocy. Gdy tylko skończyłam, przebrałam się i poszłam prosto do domu pedałów.Najwidoczniej byli jeszcze na próbie. No nic, znowu się włamałam. Zaczęłam od robienia im obiadu, czyli naleśników. W tym samym czasie, oni wrócili z próby.
- Naleśniki?!- wydarł się na cały głos Niall, a po chwili jeszcze w butach był w kuchni.
- Nie kurde, ścierki smarze. Idź lepiej ściągnij te buty, albo  będziesz mi mył tą podłogę! - burknęłam na niego, a on spuścił głowę i powoli podreptał do przedpokoju.- ty blondas, jak uwiniesz się z tymi butami w godzinę, to dostaniesz podwójną porcję.- powiedziałam drwiąco, ale Niall i tak się ucieszył,.- po chwili  talerze z naleśnikami i  czekoladą były na stole.
- Roxy gotuje nieziemsko.- powiedział Niall, na co ja tylko na niego dziwnie spojrzałam.
- Mam posprzątać któremuś pokój.?- spytałam, gdy wszyscy już się zajadali.
- Do mojego ani się waż wchodzić.-od razu odpowiedział z powagą Harry.
- U mnie możesz.- uśmiechnął się Zayn.
- Ja mam porządek.- powiedział Payne.
- U mnie nie dzisiaj, jestem zajęty.- powiedział Louis.
- A ty Niall?-spytałam.
- Emm no możesz...- umyłam, więc naczynia i weszłam na górę. Schody były kręcone,a gdy weszłam na górę rozciągnął się przede mną długi korytarz. Po obu stronach było mnóstwo drzwi. Na każdych z nich była kartka z podpisem. Drzwi po prawej stronie były w kolejności Liama, Nialla i Zayna, zaś po lewej Louisa i Harrego, dalej było jeszcze kilka drzwi, ale mnie już one nie obchodziły. Zabrałam się za pokój Horana, ściany zielone, bardzo dobrze oświetlony i wywietrzony. Łóżko było od okna, było dwuosobowe, obok niego stała gitara Na przeciwko okna było biurko z laptopem. A na środku stała czarna sofa i okrągły stolik. Zaraz za sofą było wejście na balkon. Właściwie za dużo to do sprzątania nie było. Pościeliłam łóżko, pościerałam kurze, trochę poukładałam i było czyściutko. Dawno nie miałam gitary w rękach, postanowiłam zobaczyć czy coś jeszcze pamiętam. 
- Co ty tu robisz?- spytał blondyn, gdy odkładałam instrument. Jego mina była dziwna, mieszanka złości, strachu i ciekawości.
-Nic- odpowiedziałam krótko.
- Jak to nic, przecież widziałem.- zdenerwował się lekko.
- Nic nie robiłam i się od wal.- powiedziałam wychodząc. Coś tam jeszcze chyba mówił, ale nie zwracałam na niego uwagi. Postanowiłam iść do pokoju Zayna, tylko z nim rozmawiałam.
                                                                                   

                                                                    *Oczami Zayna*

                                            
Siedziałem własnie przy komputerze, gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłem, była to Roxy.
- To jak sprzątanie?- spytała.
- No wejdź.- wpuściłem ją do środka i zapaliłem światło. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, gdy zobaczyła pomieszczenie.
- Podoba ci się?- spytałem.
- Bardzo. Nie wiedziałam, że spałam z facetem o takim guście.- ucieszyłem, że jej się spodobało, ale ona nawet gdy mówiła, że jej się podoba, to na taką nie wyglądała.
- Mało ludzi widziało ten pokój.- powiedziałem.
- To niech żałują. Tu jest świetnie, czarne ściany, ręczne graffiti, panuje taki nastrój, hmmm  do tworzenia świetnych rzeczy.
- Chcesz zostać na noc, skoro ci się tak tutaj podoba?- spytałem z ciekawości.
- W sumie mogę, jutro sobota, nie idę do pracy. A co podobało ci się?
- Może tak, może nie.- uśmiechnąłem się lekko.
- Jasne.
- To zróbmy tak, ty tu posprzątasz, żeby nie było. A ja idę powiedzieć, że już poszłaś, okej? Nie chcę, aby się czepiali.
- Mi to też by nie szło na rękę. - wyszedłem z pokoju i po schodach poszedłem na dół. Niall jak zwykle wyżerał coś z lodówki, Louis z Harrym grali w FIFE 13, a Liam gadał przez telefon.
- Gdzieś ty był Zayn ostatniej nocy??- spytał Louis, a wszyscy się na mnie spojrzeli z zaciekawieniem.
- Nie twoja sprawa. - odparłem. Może i byli przyjaciółmi, ale nie miałem zamiaru zdawać sprawozdania z tego gdzie byłem i co robiłem.Postanowiłem zmienić temat.- Chciałem wam tylko powiedzieć, że Roxy już nie ma. Dostała jakiś telefon i wybiegła jak poparzona.
- Boże, jak ja jej nie lubię. Taka z niej snobka. Nawet nie widziałem jej uśmiechu, a o śmianiu się to już nie wspomnę.- powiedział Louis.
- Mi tam nie przeszkadza, robi wszystko tak jak należy. Jak tak dalej pójdzie, ona zrobi to co do niej zależy i koniec.-powiedział Liam, bez przekonania.
- Ja tam tego "czegoś" nie lubię i tyle... - podszedłem do kuchni i nalałem sobie wody, aby nie było, że przyszedłem sobie tak po nic, co jest nie w moim stylu. Wziąłem szklankę i poszedłem do pokoju. Jak wszedłem to wszystko było już posprzątane na błysk.
-Powiedziałem im, ze dostałaś pilny telefon i wybiegłaś z domu.
- Jasne, to co zaczynamy?
- Jasne kotku.- noc zleciała nam szybko . Może i Roxy była snobką, może i się nie uśmiechała, ale czułem do niej coś takiego. Wiedziałem, że nie jest zwyczajna, może to mnie właśnie do niej ciągnęło. Gdy się obudziłem jej już nie było, trochę się przestraszyłem. Szybko ubrałem bokserki i zszedłem na dół.
- Zayn? To na prawdę ty? Jesteś chory?- spytał Liam i patrzał na mnie z przerażeniem, a ja nie rozumiałem o co mu chodzi, ale wszyscy się dziwnie na mnie gapili.
- Coś nie tak?-spytałem.
- Zayn, jest ósma rano.- powiedział zdziwiony Harry.
- No i co z tego?- zdziwiłem się.
- No ty nigdy nie wstajesz w dzień wolny tak wcześnie.... nigdy.- powiedział Niall.
- O Zayn, nie wiedziałam, ze z ciebie jest aż taki śpioch. zazwyczaj wstają wcześnie, żeby zatruwać innym życie.
- Co ty tu robisz?- spytałem zdziwiony.
- Śniadanie..... a co innego mogła bym robić o tej godzinie?- odpowiedziała mi oschle. Nie wiedziałem czy gra taką nie miłą, czy jest taka, ale to było w niej fajnego , jej tajemniczość.
- Ona robi nam śniadanko... chyba ją zatrudnię, albo się z nią ożenię!!!- krzyknął Niall, cały szczęśliwy.
- Horan!- krzyknęła z wściekłością w głosie.
- Przepraszam, przepraszam to był tylko żart!- zaśmiał się.
- Nigdy prze nigdy bym za ciebie nie wyszła, już wolałabym, żeby mnie torturowali-syknęła, a potem dodała-Dostaniesz dokładkę!  - na co się zaśmialiśmy, wszyscy oprócz Harrego, on jej  naprawdę nie lubił.
- To co na te śniadanie zrobiłaś?- spytałem podchodząc i spoglądając na przygotowania. Już sięgałem ręką po kanapkę, aż poczułem  jak nadepnęła mnie nogą.
- Ała to boli.- zaśmiałem się.
- Moje oczy też cierpią jak cię widzę w samych bokserkach.- wszyscy się zaśmiali, nawet Harry, wszyscy oprócz słodkiej snobki.
- Och really? Założę się, że takiego pięknego ciała jak moje to nie widziały.- postanowiłem się odgryźć, w żarcie. Po chili poczułem jak depcze mi nogę.
- Jesteś niemożliwa!- warknąłem na nią.
- Wypierdalaj mi z kuchni debilu! Wszyscy mogli się normalnie ubrać tylko ty nie?!
- Bo oni nie mają czego pokazywać.- zaśmiałem się.
- Jakoś widziałam Louisa i Liama w bokserkach i też są niczego sobie, a teraz wypierdalaj mi do pokoju się przebrać!- była tak poważna, że aż dziwne, ale poszedłem się ubrać. Ona coraz bardziej mnie zaskakiwała . Była tak bardzo dobrą aktorką, czy serio była taka poważna? Czy ona naprawdę sie nigdy nie uśmiecha? Takie pytania zadawałem sobie, przez cały czas szukania ubrań.

                                                                   *oczami Liam*


Czułem jak mam wypieki na twarzy. Ona serio to powiedziała, że też jestem niczego sobie. Może powiedziała to w złości, może aby mu dopiec? Jeszcze żadna dziewczyna nie zadziwiła mnie w ten sposób. Z jednej strony mnie przerażała. Jej sposób bycia, czarne ubrania, opryskliwość, ale z drugiej strony nie była wcale taka zła. Tyle myśli krążyło mi po głowie, a cały czas patrzałem się na nią jak idiota. W końcu i ona to zauważyła.
- Przestańcie się tak do jasnej cholery gapić.- powiedziała w moją stronę, właściwie w naszą. Louis też nie tracił z niej oczu, aż w końcu wprost ją zapytał.
- Naprawdę tak sądzisz?- czekałem na odpowiedź chyba bardziej niż on. Ona zaś nic nie zrobiła, chyba nas zignorowała. Postanowiłem wziąć się w garść. Wstałem i usiadłem przy stole. Za mną wstała oczywiście cała reszta i zrobili to samo. Roxy podała nam jeszcze kubki z herbatą, i zaczęliśmy jeść. Dawno nie jedliśmy tak normalnie. Zawsze zamawialiśmy pizze lub chińszczyznę. Nowe potrawy były bardzo dobre i nawet byłem wdzięczny jej, za to że je robiła, choć tak do końca nie musiała. Po skończonym  śniadaniu, pomogłem jej posprzątać. Niall poszedł do swojego pokoju. Zayn gdzieś wyszedł, a Louis i Harry oglądali coś w salonie. Potem zadzwoniłem do Danielle, była najwspanialszą i najpiękniejszą dziewczyną jaką poznałem. Kochałem ją całym sercem. Usłyszałem tylko dwa sygnały i odebrała.
- Hallo?- usłyszałem jej słodki głos.
- Cześć, Danielle.
- Cześć, skarbie.- odpowiedziała.
- Miała byś ochotę gdzieś dzisiaj wyjść, do kina, na spacer?- miałem nadzieję, że się zgodzi, bo już dawno nie spędzaliśmy razem czasu.
- Oczywiście. Kończę próby o 16.00. 
- Przyjadę po ciebie, i gdzieś cię zabiorę. Do zobaczenia.
- Pa.- rozłączyłem się. Zacząłem zastanawiać się gdzie ją zabrać. W kinie jest ciemno i nie można porozmawiać, na sam spacer trochę głupio. Postanowiłem zabrać ją do restauracji, tam będzie można porozmawiać i dobrze zjeść. Dochodziła prawie 9.00. Poszedłem do swojego pokoju. Zastałem w nim Roxy.
- Co ty tu robisz?- spytałem podejrzliwie. W pokoju było czysto, więc nie miała czego sprzątać.
- Nic, tak się tylko rozglądam.- burknęła i wyszła. Trochę to było dla mnie dziwne.
- Potrzebujesz czegoś?- spytałem z uprzejmości.
- Nie.- odpowiedziała krótko i zeszła na dół. Dokończyłem książkę, którą zacząłem. Zleciał mi czas aż do obiadu. Gdy zszedłem Roxy była przy garnkach, słuchała muzyki. Louis oglądał jakieś czasopismo, Harry grzebał w telefonie. Cisza jak makiem zasiał. Tylko ze słuchawek Roxy było słuchać,  różne piosenki. Po chwili je zdjęła.
- Pomóż mi.- tak jakby rozkazała, patrząc w moją stronę. Bez wahania, podszedłem. 
- Co mam zrobić?- zapytałem.
- Nakryj do stółu.- posłusznie to zrobiłem, choć nie podobał mi się jej ton.
- Obiad!- krzyknęła, a potem jej twarz, znów przybrała, ten sam ponury wyraz.Po schodach zszedł Niall, oczywiście do stołu zasiadł pierwszy. Zaraz potem dosiadł się Harry i Louis, ja też, zasiadłem, gdy tylko pomogłem, postawić potrawy na stół. Po chwili wpadł zasapany Zayn, i wszyscy się na niego patrzyli, oprócz Roxy. Ona nigdy nie robiła tego co większość, gdy wszyscy się śmiali, ona była smutna, gdy nikt od niej nic nie wymagał, ona to robiła.
-  Zayn fryzura ci się popsuła ? - zapytał złośliwie Harry.
-  Nie czemu niby?- zdziwił się mulat.
- Bo tak się spieszyłeś, by tu dotrzeć, no chyba nie dla nas?- zaśmiał się Styles.
- Daruj sobie Harry.- chciałem zdążyć na obiad.
- To siadaj z nami.- powiedział Lou.- a tak właściwie to co robiłeś?- spytał Tomlinson.
- Byłem... na zakupach.- odparł.
- I przyszedłeś z taką małą torebeczką?- powiedział zaciekawiony zielonooki chłopak z lokami.
- Pokaż co tam masz.-  zasugerował Louis.
- To nie wasza sprawa.- burknął Zayn i już chciał iść na górę, ale Louis i Harry uparli się chyba, by się dowiedzieć. Po małej szarpaninie, Harry i tak dostał torebkę tak jak chciał. Otworzył pudełeczko, które było w środku.
- Uuuu... Zayn kupił damską bransoletkę, a to ciekawe. - wyszczerzył swoje zęby.
- Może to dla tej dziewczyny, co żeś z nią spędził ostatnią noc, jak cię nie było? Szczerze ostra jest, jak odebrała twój telefon, to myślałem, że mnie zabije przez niego.
- Nie wasz sprawa, dla kogo to i jak, bądź z kim spędziłem noc!- warknął, zabrał to co jego i wyszedł. 
- Wiecie co? Powinniście się czasami powstrzymać.- powiedziałem w stronę Harrego i Louisa.
- O co ci chodzi?- spytał zdziwiony Louis.
- Zayn ma prawo do prywatności i tak już wystarczy, ze paparazzi wysysają fałszywe plotki i piszą o nas ciągle. 
- Oj tam, oj tam. Nic mu nie będzie. Przecież to Zayn, on nie umie się długo złościć.- stwierdził Harry. Rozejrzałem się po kuchni.
- A gdzie jest Niall?- zadałem pytanie. Wszyscy zaczęli się rozglądać.
- Gdybyście, się nie kłócili, zauważylibyście, że wziął talerz i wyszedł, najwyraźniej nie chciał słuchać waszych durnych kłótni to sobie poszedł.- wywróciła oczami Roxy. W sumie miała racje. Postanowiłem z nim pogadać. Harry i Louis, chyba zauważyli, że to co zrobili, nie spodobało się nie tylko mnie. Poszedłem po schodach na górę, skręciłem w pierwsze drzwi po prawej.
- Co tam u ciebie?- spytałem wchodząc.
- Nic, a co?
- Tak nagle wyszedłeś.
- Nie lubię słuchać jak się kłócą. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda?- spytał zmartwiony blondyn.
- Jasne, że tak. Louis jest wyrośniętym dzieckiem, a Harry to właściwie jest jeszcze dziecko. - uśmiechnąłem się.- oni chyba już zawsze będę żartować, tacy są i za to może ich właśnie najbardziej lubimy.
- Dzięki.- podziękował Niall, a ja uśmiechnąłem się i wyszedłem z jego pokoju. Do spotkania z Danielle została mi jeszcze godzina. Poszedłem do swojego pokoju i chciałem uszykować coś do ubrania, na randkę. Spojrzałem tylko do szafy i już wiedziałem, ze nie będzie to takie łatwe. "Pomóc ci?"- usłyszałem za sobą damski głos. Odwróciłem się.
- Boże Roxy nie strasz mnie.- wziąłem wdech i wydech.
- To co pomóc ci czy nie?- powiedziała zdecydowanie.
- No jeśli możesz, to poproszę. Umówiłem się z dziewczyną i...- nie zdążyłem nawet dokończyć, a już miałem gotowy zestaw.  Składał się z czarnych rurek, białegj koszulki z nadrukiem i fioletowej koszuli w kratę oraz czarnych vansów. Dawno już nie miałem na sobie tych rzeczy, a razem świetnie pasowały do siebie.
- Jakim cudem, ty... tak... szybko, to zrobiłaś?- zdziwiłem się, ta szafa była pełna, dosłownie pęłna ubrań, większośi nie było nawet widać.
- Pasuje, czy nie?- spytała wprost.
- Pasuje.- uśmiechnąłem się, a ona już wyszła z mojego pokoju. Zdążyłem tylko, wychylić się i krzyknąć jej "dziękuje." Przebrałem się szybko, wziąłem kluczyki i pojechałem po Danielle. Długo nie czekałem, po chwili wyszła. Na sam jej widok się uśmiechnąłem.  Zauważyła mnie z daleka, uśmiechnęła się i pomachała do mnie. Po chwili była już w aucie. Pocałowaliśmy się na powitanie i ruszyłem do restauracji. Czas minął nam wspaniale, opowiedziałem jej o ostatnich wydarzeniach, wywiadach, próbach, o Roxy i o dzisiejszej kłótni, jeśli można to tak nazwać. Uspokoiła mnie, tak jak ona stwierdziła to tylko mała sprzeczka. Opowiedziała mi też co było u niej, o próbach i o tym, że niedługo będzie jej występ. Strasznie się za nią stęskniłem, potem poszliśmy na spacer. Chodziliśmy po cichych uliczkach Londynu, aby nie dopadły nas jakieś fanki. W pewnej chwili zauważyłem, bardzo ciekawe osoby, co mnie zdziwiło.


__________________________________________________________________________

Wiem, że może mam wielkie oczekiwania, ale chciałabym, aby było ws tu więcej. Proszę promujcie mojego bloga, będę za to bardzo wdzięczna. A tak ogólnie to jak wam się podobał ten rozdział? Jak wam się podoba blog? Co powinnam zmienić, albo czego wam brakuje w nim?

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 2. Powinieneś być szczęśliwy, że masz takich przyjaciół.

*Oczami Roxy* 

 Trochę w nim sprzątnęłam i już sobie leżałam w łóżku, gdy dostałam bardzo ciekawego sms'a o treści "trochę głupio mi to było ci proponować w oczy, ale chciałabyś się ze mną umówić? -Zayn " na co odpisałam "  hmm czemu by nie"... po jakimś czasie dostałam sms'a z odpowiedzią "  to co randka? może jak tylko skończysz pracę u nas?" po chwili zastanowienia, odpisałam "zgoda, jesteśmy umówieni, tylko bez żadnych róż po dostaniesz nimi po twarzy, nienawidzę tych kwiatów!!!" aż w końcu dostałam ostatniego sms'a od Malika "dobrze, że uprzedziłaś hahaha, do zobaczenia jutro", postanowiłam już nie odpisywać. Ustawiłam sobie budzik i zasnęłam. Rano cudem wstałam o zamierzonej godzinie. Pościeliłam łóżko, zrobiłam sobie porządne śniadanie i kawę. Zjadłam je w spokoju, potem poszłam do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą, aby się obudzić. Umyłam zęby, następnie przeprałam się w czarne rurki i czarną bokserkę, zrobiłam też sobie make-up powieki pomalowałam czarnym cieniem uwielbiałam "mroczny" makijaż, oddawał mój charakter .Zostało mi jeszcze trochę czasu, zapaliłam sobie jednego i wolnym krokiem powędrowałam do sklepu. Kupiłam sobie tam paczkę ulubionych papierosów, gumy i poszłam do pracy. Jakoś to zleciało, praca tam nie była wcale taka zła, tylko od ciągłego zapachu kurczaków można było na łeb dostać Byłam dosyć zwinna i silna, więc noszenie talerzy to nie za duży problem. Po skończeniu, poszłam do domu, wypalając przy tym jednego papieroska, zdjęłam tylko uniform i podobnie jak wczoraj poszłam odrobić prace u One Direction. Drzwi frontowe były zamknięte, wiec poszłam zobaczyć z tyłu, była tylko kartka. "Roxy jeśli już przyszłaś to musisz poczekać. Wrócimy o piętnastej-Liam." dobrze, że przynajmniej napisał, ale nie miałam ochoty czekać godziny aż wrócą-pomyślałam. Wzięłam wsuwkę z włosów i otworzyłam drzwi tak jak to robią w filmach tylko nie poszło tak szybko. Gdy się już tak jakby włamałam, wzięłam się od razu do pracy. Zaczęłam od zmywania naczyń, a potem zrobiłam pranie, gdy automat już pracował, ja  zrobiłam im coś do jedzenia, pierogi ruskie, nie wiedziałam czy będą im smakować, ale miałam to gdzieś.Byle tylko się nie skarżyli, trzeba było ich trochę udobruchać inaczej musiałabym zapierdalać w niemiłej atmosferze, a co najgorzej mogli by się czepiać. Pierogi się gotowały, a ja zdążyłam wyłączyć pranie i porozwieszać je. Po chwili usłyszałam jak  chłopcy weszli.
- Najwidoczniej Roxy jeszcze nie ma.- powiedział Niall.
- Ona mnie przeraża. Nie pasuje tutaj.- powiedział Louis.
- Ja tam nic do niej nie mam.- wtrącił Liam.
- To jest jakaś psychopatka, po prostu masakra, rzygać mi się chce jak ją widzę. Paczcie na mnie, uwaga jestem Roxy i wiem wszystko najlepiej.- przedrzeźniał mnie Harry.- ciekawe czy w ogóle umie chodzić w obcasach, pewnie wyglądałaby jak niezdarna kura.- zielonooki chłopak zaczął swoje przedstawienie u dając mnie jako kurę. Ja tylko wzięłam telefon i zrobiłam mu zdjęcia po cichu. Musiałam mieć je na pamiątkę to był niezapomniany widok. Chłopcy patrzeli na niego, z takim zaciekawieniem, że mnie nawet nie zauważyli, jak wszyscy zresztą. Zaczęłam bić brawo, na co wszyscy zamarli w bezruchu, a ich twarze były blade jak ściana.
- Jak ty tu weszłaś?- spytał  Liam.
- Włamałam się od tyłu.- powiedziałam spokojnym głosem.
- Można się było po niej tego spodziewać,  pewnie to dla niej codzienność.- stwierdził Harry, zaczynał mi naprawdę działać na nerwy, ale trzymałam się swojego planu, czyli zrobić i mieć spokój.
- No, a jakim cudem zdemolowałabym waszą chatę od środka?... Dobra nie ważne, jecie czy nie?
- Zawsze i wszędzie.- krzyknął, uśmiechnięty Niall. Poszliśmy wszyscy do kuchni, która była połączona z salonem i jadalnią.
- Skąd mamy wiedzieć, że to w ogóle jest jadalne, albo czy tego nie otrułaś.
- Bo emm, no... nie jestem taka.- powiedziałam udając speszona tym pytaniem.
- A może ty  najpierw spróbujesz?- powiedział przekonany lokowaty myśląc, że na prawdę zrobiłam coś nie tak z jedzeniem.
- Mam jeszcze dużo do zrobienia... emm nie będę wam przeszkadzać.- powiedziałam.
- Widać, że się wymigujesz... na pewno coś z nimi zrobiłaś, bo inaczej byś bez wahania je spróbowała. 
- Okej spróbuję ich jeśli będę miała zaliczone resztę dzisiejszych pięciu godzin, bez przepracowania ich.
- Ja jestem za.- powiedział Zayn, który wcześniej tylko przyglądał się całej sytuacji.
- Wybierzcie mi kawałek, a ja go zjem.- Harry wybrał jednego ze środka, a ja bez wahania go zjadłam.
- Widzicie? Żyję.  Harry naiwny jesteś, łatwo cię oszukać, ale dzięki bez ciebie by się nie udało.- Oni zaczęli jeść, ja poczekałam, potem tylko pozmywałam, tak czy inaczej musiała bym to zrobić dziś lub jutro. Ostatni skończył Zayn, reszta już dawno poszła do swoich pokoi.
- To co, możemy iść, na tą randkę?- spytał gdy skończyłam myć.
- Oczywiście.-odpowiedziałam.Mulat zostawił kartkę, że wychodzi i razem poszliśmy. Zabrał mnie do kina, a potem na spacer gdzie dużo rozmawialiśmy.
- Ale chcę żeby wszystko było jasne, nie mam ochoty na żadne romanse.- powiedziałam prosto z mostu, zapaliłam przy okazji jednego peta.
- Przecież to nic takiego, Miło spędzamy czas, a przynajmniej mam taką nadzieję. Jesteś piękna wiesz?
- Przestań, albo uznam że jesteś ślepy lub niedorozwinięty.- burknęłam tylko.- Idziemy usiąść na ławkę?- spytałam.
- Jasne.- odpowiedziała, złapał mnie za rękę i pociągnął lekko prowadząc. Usiedliśmy i zapadła krótka cisza.
- Tak szczerze... to jesteś strasznie pociągający.- powiedziałam wprost bez wahania. On przygryzł wargę.
- Ty też... i imponujesz mi, nie spotkałem jeszcze dziewczyny, która byłaby aż tak szczera, na pierwszej randce. Zastanawiam się tylko czemu się nie uśmiechasz, przecież jest tak miło.-  zaczął swój monolog, z każdą chwilą przybliżając swoją twarz do mojej.
- Bo ja się nigdy nie uśmiecham, po pewnym czasie to zauważysz.- powiedziałam, ciszej .Nie chciałam zepsuć chwili. Jego twarz była tylko kilka centymetrów dalej od mojej,  jedną ręką dotknął mojego policzka, a ja choć bardzo chciałam to przerwać, nie mogłam. Miał coś takiego w sobie... w końcu mnie pocałował, odwzajemniłam jego pocałunek, ale zaraz potem go przerwałam. 
- To dla mnie nic nie znaczyło, jasne?- powiedziałam stanowczym głosem i odsunęłam się od niego.
- Oczywiście.- uśmiechnął się uroczo. To co chciała byś coś o mnie wiedzieć?
- Właściwie to nic. Dużo o tobie czytałam, podstawowe informacje znam. Chciałam tylko sprawdzić jaki jesteś z charakteru, no wiesz, czy nie jesteś jakimś dupkiem, chciałam zobaczyć jak się zachowasz.. Powiem tylko tyle, że mnie pozytywnie zaskoczyłeś. A co chcesz  wiedzieć o mnie, ostrzegam tylko, że nie będę ci mówiła o mojej przeszłości, gdyż jest nudna.
- Ilu was było przy tej demolce?
- Trzech razem ze mną.- powiedziałam spokojnie.- a po co ci akurat ta informacja?
- Bo dużo o tobie mówi, że nie wydałaś przyjaciół, nie robiłaś tego z niechcenia, a w sądzie się opanowałaś, to wszystko pokazuje jaka jesteś.
- Rozumiem. Mi już o tobie informacji jak na razie wystarczy.
- W sumie mi też.- zapadła cisza. 
- No to może chodźmy do mnie? To ulicę stąd. Luksusów nie ma, ale da się żyć.
- Super.- złapałam go za rękę i poszliśmy do mojego mieszkania. 
- Fajnie tu masz.- powiedział rozglądając się już po moim małym mieszkanku.
- Dzięki.- odparłam krótko. Usiadł na łóżku, a ja obok niego.Po króciutkiej chwili przybliżył się i lekko musnął moje wargi.Niewinny pocałunek przerodził się,  w bardziej namiętne i zachłanne całowanie, nie tylko w usta, ale i po całym ciele. Reszty chyba nie trudno się domyślić, spędziliśmy razem upoją noc, aż wcześnie rano, ktoś zaczął dobijać się do telefonu Malika.
- Odbierz to do cholery jasnej!- warknęłam na niego, ale on tylko przewrócił się na drugi bok.- jak ty tego nie odbierzesz, to ja... ciekawe kto dzwoni.... -wzięłam telefon do ręki. 
- Hallo?- usłyszałam głos Louisa.
- Zayn Malik jeszcze śpi, proszę zadzwonić później.- powiedziałam zniżając głos do basowego, aby mnie nie rozpoznał i rozłączyłam się. Ale już po chwili zadzwonił drugi telefon.
- Kim ty?...- próbował powiedzieć Louis, ale znowu się rozłączyłam. Po minucie znowu zadzwonił.
- Ja pierdole, kurwa mać, daj człowieku innym spać.- rozłączyłam się, a telefon w końcu przestał dzwonić. A ja postanowiłam jeszcze poleżeć.
- Dobrze mu powiedziałaś. W końcu jestem dorosły, a oni dzwonią jak natrętni.- powiedział zaspanym głosem.
- Martwią się o ciebie. Powinieneś być szczęśliwy, że masz takich przyjaciół.- wstałam z łóżka i ubrałam na siebie, pierwszą, lepszą koszulkę. Zaczęłam robić śniadanie, jajecznicę, na bekonie dla dwojga. Po kilku minutach była już gotowa. Obudziłam Zayna pocałunkiem, on się uśmiechnął, leniwie przeciągnął i po chwili ubrał swoje bokserki i po chwili zajadaliśmy się śniadaniem.
- To jest świetne, gdzie nauczyłaś się tak gotować?- spytał z ciekawością. Ja tylko spojrzałam na niego, a on już wiedział, ze nie chce o tym mówić.
- Przepraszam, nie powinienem. Która godzina?- zmienił temat.
- Za pięć minut szósta. - na moja odpowiedź, Zayn zrobił wielkie oczy.
- Coś się stało?
-  Za  pół godziny powinienem być na próbie, a wyglądam.... no sama widzisz. 
- Coś na to zaradzimy.- sięgnęłam do szafki, i wyciągnęłam trochę ciuchów. Znalazłam tam koszulę jakieś jeansy.
- Mogą być? Wszystkie czyściutkie.
- Mogą być.- powiedział, przeglądając ubrania.
- Idź się wykąpać i ubierz się w to, a później cię uczeszę i inne takie.- Zayn uwinął się z tym szybko.
- Nie pytam po kim te ciuchy, bo chyba wole nie wiedzieć.- powiedział wychodząc z łazienki.
- Nikt ich nie nosił, to miał być prezent dla mojego byłego.- zaśmiałam się. W łazience, przed lustrem postawiłam go na nogi, trochę pudru by zakryć zmęczenie, włosy na żel, ułożyłam w dwie minuty. Właściwie dużo nie trzeba było.
- Może być?- spytałam po skończonej pracy.
- Ty się jeszcze pytasz... zrobiłaś to lepiej niż stylistki, wyglądam idealnie, nie za wymalowany, nie widać zmęczenia, a taką fryz to układa się pół godziny nie dwie minuty.- Zayn aż mnie pocałował z szczęścia.
- Geniusz z ciebie, a teraz lecę, bo się spóźnię.
- Zabierz rzeczy, spakowałam ci je już. 
- Dzięki, pa.- powiedział i wybiegł z mieszkania. Posprzątałam cały bałagan. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w czarne leginsy i czarą tunikę, długie włosy upięłam w koka, potem otworzyłam okno i  zapaliłam jednego peta.


No i jak wam się podoba? szybki rozwój akcji co nie?  Moim zdaniem trochę za szybki, ale tylko tak mogła oddać charakter ich "związku". Jeśli się wam podoba to opowiadanie, to udostępnijcie link  
http://serce-pokonanej-przez-wspomnienia.blogspot.com/ na swoich stronakach na fb, twitterze, swoich blogach i wśród swoich przyjaciół.


Rozdział 1. W końcu zdemolowałam chatę One Direction, gównianych celebrytów, taka sprawa nie mogła zwlekać.

Słońce dopiero co świta, a mała dziewczynka już siedzi przy grobie swoich rodziców. Ma dopiero 6 lat, a jej oczy widziały straszne rzeczy. Łzy spływają po jej policzku. Po chwili podchodzi do niej chłopiec nie dużo od niej starszy.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze.- mówi tajemniczy nieznajomy o błyszczących oczach. Siada obok niej i przytula ją, a ona nadal milczy.
- To byli twoi rodzice?- pyta po chwili wskazując na grób. Ona tylko zaciska swoje malutkie rączki i kiwa, na tak.
- Bardzo mi przykro.
- Wszystkim jest przykro, ale nikt nie sprawi, że mamusia i tatuś wrócą.-stanęła na równe nogi,a łzy zaczęły szybciej spływać po jej twarzyczce. Chłopczyk również wstał.
- Możemy zostać przyjaciółmi, jesli chcesz- mówi po chwili chłopiec.
- Możemy- odpowiada po zastanowieniu mała sierota.
- Więc, cześć moja nowa przyjaciółko- powiedział, a ona tylko lekko się uśmiechnęła.
- Mam coś dla ciebie.- chłopiec sięgnął do swojego plecaka, a po chwili w rączkach trzymał małą pozytywkę i kluczyk do niej. Po nakręceniu jej , wydobywała z siebie piękną melodię. 
- Śliczna jest ta melodia.- odezwała się dziewczynka.
- Dam ci kluczyk, bo on jest najważniejszy, bez niego pozytywka nie będzie grała.- uśmiechnął się nowy przyjaciel. Wtem, podeszła do nich kobieta, ciotka małej dziewczynki.
- Musimy już iść, bo wujek czeka.- powiedziała do niej, łagodnym głosem. Chłopczyk dał jej kluczyk, a ona dała mu buziaka w policzek i pobiegła do cioci. Odchodząc pomachała mu rączką i zniknęła. 

                                                          *TRZYNAŚCIE LAT PÓŹNIEJ*

- No to co teraz robimy?-spytał z szyderczym uśmiechem Max, wysoki, dobrze zbudowany brunet o piwnych oczach.
- Mam pewien pomysł- powiedziałam bez emocji ja, jego dziewczyna- zdemolujemy coś, ale tak na maksa!
- Uwielbiam cię Roxy-pocałował mnie  Max.
- No tylko co zdemolujemy? Jakieś pomysły ?- spytała moja najlepsza przyjaciółka  Talie,  miała  ona czerwone włosy, jasną cerę i kolczyk w  wardze.
- Czytałam gdzieś w necie, że pedały mają galę, zdemolujmy im chatę. Te bogate gnojki nawet tego nie poczują.- zaproponowałam. 
- Geniusz z ciebie, kotku!- powiedział do mnie. Po kilku minutach  byliśmy już przed wielką willą, ale przedtem kupiliśmy sprzęt do roboty.
- Z tyłu jest tylko zwykły płot, łatwo można uciec.-powiedział Max.
- Idziesz ze mną do środka?- spytała mnie Talie.
- Jeszcze się pytasz.- burknęłam. 
- Laski ja ubezpieczam tyły.- powiedział Max i wspięliśmy się po płocie. Było już ciemno, willa była daleko od innych sąsiadów, nikt  nas nie zauważył. Max zaczął swoje arcydzieło, na tylnej ścianie domu, a my weszłyśmy do środka. Zapaliłyśmy światło,  i zabrałyśmy się za robotę. Talie zaczęła  swoje popisy, a ja postanowiłam porozwalać trochę mebli. Dopadłam się do miejsca gdzie mieli swoje nagrody. Wzięłam jedną i zaczęłam się nią bawić.
- Dziękuje, dziękuję... tez was kocham.... ohh dzięki wy moi skurwieni fani, jesteście tak popierdzieleni, że aż mnie boli... głowa.- Na co Talie zaczęła się śmiać. Porozrzucałam trochę nagród rzucając je w żyrandol, aż spadł, na co obie się zaśmiałyśmy. Potem weszłam na stół zaczęłam się wydurniać.
- No dobra koniec zabawy, czas tu naprawdę zrobić demolkę. Wzięłam jedno krzesło i wybiłam okno,  potem wzięłam różowy spray, zaczęłam rysować po oknach i drzwiach...Rysowałam już przy jednym z okien piękne karykatury, kiedy  przez drzwi frontalne wszedł jeden glina i złapał on Talie.
- Kurwa no!- krzyknęłam i bez zastanowienia, pobiegłam jej pomóc. Gdy udało się ją uwolnić ruszyłyśmy w stronę okna, Talie wyskoczyła, a ja zostałam złapana za kostkę. Facet po chwili przydusił mnie do podłogi, próbowałam się uwolnić, nawet ugryzłam go w rękę, ale nic z tego. Przesiedziałam  jak zawsze trochę w areszcie, a potem trafiłam do sądu. W końcu zdemolowałam chatę One Direction, gównianych celebrytów, taka sprawa nie mogła zwlekać. Rozprawa już się zaczęła, a te pedały się spóźniały. Przyznałam się żeby było szybciej, zwaliłam całą winę na siebie. Własnie przesłuchiwali faceta, który mnie złapał, aż wielkie gwiazdunie zjawiły się na sali. Odruch wymiotny  jak tylko ich zobaczyłam. A jak jeszcze dziewczyny zaczęły piszczeć... niby świadkowie, albo pani sędzia poprosiła o późniejsze spotkanie, wiedziałam, że mam przejebane. Wszyscy im się podlizywali. Sędzia spytała, czy mam wymyśloną dla siebie karę, a ja miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, powstrzymałam się. Pokiwałam głową, że nie. Wtem jeden z pedałów jak to ich nazywałam, wysoki o lokowanych włosach zaproponował, oczywiście obrzydliwie miło, żebym opracowała swój dług u nich, sprzątając i tak dalej. Myślałam, że go uduszę... miałam ochotę mu porządnie przylać z pięści, ale nie jestem głupia, pogorszyłabym tylko swoją sytuację. No i wyszło jak wyszło. Dostałam pięćset godzin do odpracowania u nich. Wolałam nie mieć większych problemów przed konkursem, więc postanowiłam się dostosować.  To było moje wielkie marzenie.  Wypuścili mnie. Przed budynkiem nikt na mnie nie czekał, tak jak myślałam, chujowi przyjaciele jak zawsze. Zapaliłam jedną fajkę dla zrelaksowania się i  udałam się do mojego mieszkania, Luksusem nie było, ale przynajmniej było moje. Zjadłam hamburgera, przebrałam się w dresy i poszłam trochę poćwiczyć. Waliłam w worek treningowy z całej siły, potem wzięłam prysznic, posiedziałam przed komputerem, wypaliłam jednego papierosa i poszłam spać. Wstałam o siódmej, jak zwykle zaspałam. 'kurwa" moje pierwsze słowo tego dnia, który od początku dobrze się nie zapowiadał. Szybko ubrałam się jednocześnie jedząc śniadanie, potem uczesałam się ubierałam jednocześnie buty, a potem biegiem do pracy. Trzy minuty spóźnienia.
- Roxy jeszcze chwila i była byś zwolniona.- powiedział do mnie mój pracodawca.
- Yhmm, to się więcej nie powtórzy, obiecuję.
- Nie obiecuj, jeśli nie możesz tej obietnicy dotrzymać.- nic już nie powiedziałam, tylko zabrałam się do pracy, jako kelnerka w restauracji Nando's.  Po chwili było już jak zwykle mnóstwo ludzi. Szybko mi to wszystko zleciało.  Zaraz po pracy, poszłam do domu, wzięłam odświeżający prysznic, ubrałam czarną bluzkę z nadrukiem i czarne jeansy, wsunęłam też czarne trampki, w szafie nie miałam ani jednej kolorowej rzeczy, tylko czerń.  Poszłam do pedałów. Weszłam do domu, nawet nie pukając, to był mój pierwszy  błąd.. Pierwsza myśl gdy weszłam... "Boże za coś mnie pokarał, że trafiłam do czubków albo  raczej upośledzonych czubków?" gdy weszłam jeden chłopak, gonił drugiego a na sobie mieli tylko bokserki, blondyn objadał się w kuchni, czymś czego nie nazwała bym jedzeniem. Jak to zobaczyłam myślałam, że zemdleje z obrzydzenia. Trochę się przygotowałam i z tego co się zorientowałam to Louis gonił Liama z łyżeczką, a górą "czegoś" zajadał się  Niall. Po chwili przyszedł mulat rozmawiając z człowiekiem, któremu zawdzięczałam tą męczarnię. Oczywiście nikt mnie mnie zauważył, każdy był zajęty sobą. Nie zamierzałam długo czekać.  Otworzyłam drzwi za sobą i z całej siły trzasnęłam nimi. W domu zapanowała  totalna cisza, co w końcu dało mi satysfakcję.
- Wreszcie kurwa, bo już nie mogłam.- Powiedziałam wchodząc do kuchni, a wszyscy się na mnie gapili.
- Może chociaż dzień dobry?- powiedział Harry.
- Do widzenia, jak masz jakiś problem.- burknęłam.
- Nie. To chociaż może przepraszam?- powiedział po chwili.
- A już myślałam, że cię na to nie stać. Okej, wybaczam.- powiedziałam spokojnie.To co tu się działo, ani minie nie śmieszyło, a ni nic. Zresztą mnie bardzo ciężko rozbawić.
- Ja ciebie nie mam za co przepraszać słonko.- powiedział z przekonaniem.
- Pomyślmy, a kto mnie tak urządził, że muszę pracować u piątki debili? Czekaj, czekaj emm, ty. Bierz leki bo ci pamięć szwankuje.- powiedziałam wywracając oczami.
- Chłopaki przepraszam was... nie wiedziałem, że będziemy musieli się użerać z psychopatką, co ledwo ma kasę, żeby się ubrać.- zaczął mnie  obrażać.
-Taa niech  ich jeszcze przeprosi za to że żyje, bo powinien. - powiedziałam do siebie, ale tak, żeby wszyscy usłyszeli.. Po chwili wtrącił się chyba Liam.
- Przestańcie się kłócić, tak czy siak ona musi tu pracować i koniec.- podeszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki, a potem usiadłam na krześle, cały czas czułam ich wzrok na sobie.
- Chce jak najszybciej to zakończyć, napiszcie mi listę zadań czy tam  jakąś instrukcję.
- A ty spróbujesz tego nie spieprzyć jak reszty życia, co?- powiedział Harry podchodząc do mnie i zabierając mi szklankę, na co ja  pokazałam mu środkowy palec.
- Dokładnie.- powiedziałam i na chwilę zapadła cisza.
- Właściwie my już przygotowaliśmy listę , z czynnościami jakie masz wykonać emm......- powiedział Louis chcąc dokończyć moim imieniem, ale go nie znał.
- Roxy- dokończyłam za niego, na co tylko się uśmiechnął.- starał się być tak miły, aż po prostu sztucznie..
- Zajebiście.- powiedziałam - to ja będę to robić, a wy idźcie się ogarnąć albo różne informacje rozejdą się po sieci, tak jak na przykład to, że masz bokserki w marchewki.- na to co powiedziałam tylko Niall się zaśmiał. Ciemnowłosy mulat, chyba Zayn podał mi listę zadań i rozeszli się bez słowa.Spojrzałam co mam do zrobienia, hmm mycie naczyń, odkurzanie, układanie, pranie.... i inne takie. Włączyłam sobie prawdziwą muzykę i zaczęłam myć naczynia, postanowiłam nie wdawać się już z nimi w niepotrzebne dyskusje, tylko zrobić wszystko i zniknąć. Potem pościerałam kurze, na szczęście wszystko miałam napisane co jest gdzie. Po chwili zszedł Zayn. 
- Pomóc ci w czymś?- zapytał.
- Nie dzięki.- odburknęłam i zabrałam się do następnej półki, ale on nie odszedł.
- Kurde coś jeszcze, czy będziesz się tak na mnie gapił?- powiedziałam po kilku minutach.
- Emm, no w sumie tak... Dasz mi swój numer? Spodobałaś mi się.- powiedział pewnym głosem.
- Sorry, ale nie mam czasu ani chęci na jakieś głupie romanse.
- Spokojnie nie szukam miłości jeśli w ogóle istnieje. Chcę cię tylko poznać.
- Dobra dam ci numer, ale nie licz na zbyt wiele.- podałam mu cyfry, które zapisał sobie w telefonie, zaraz potem wycofał się  i poszedł na górę, a ja  w spokoju dokończyłam ścieranie kurzy. Popracowałam tam jeszcze trochę... tak, żeby wyszło pięć godzin i wyszłam z domu. Poszłam do miejsca gdzie zazwyczaj była ekipa, a po drodze spaliłam fajkę .Tam ją zastałam, nawet przez ten czas nie zadzwonili.
- No co tam moi tak drodzy i kochani przyjaciele?- powiedziałam, a oni wyglądali jakby zobaczyli ducha.
- Roxy, to ty nie jesteś w pace? Przecież masz 19 lat.- powiedział zdziwiony Max.
- Gdybyś zadzwonił dowiedział byś się, ale chyba to by było nie w twoim stylu.- podeszłam do niego bliżej.- Zrywam z tobą.- on nic nawet na to nie powiedział.
- Jeszcze raz wszystkim tak bardzo dziękuje.... przyjaciele od siedmiu boleści- wcale mi na nich nie zależało, jak zresztą na wszystkim co mnie otaczało. Pokazałam im środkowy palec i  poszłam do swojego mieszkania. Trochę w nim sprzątnęłam i już sobie leżałam w łóżku, gdy dostałam bardzo ciekawego sms'a.


Wiem, że niektórych może przerażają te wulgaryzmy, rozumiem.  Jednak to się zmieni, z czasem będzie ich mniej, potem już bardzo rzadko. Proszę byście się nie zniechęcali tym. Czekam na komentarze
*Podobają wam się takie charaktery postaci?
*Jesteście ciekawi kto był tym chłopcem z przed trzynastu lat?