*oczami Roxy*
Poniedziałek, najbardziej znienawidzony dzień z całego tygodnia. Zwlekłam się z łóżka, po wyłączeniu budzika. Podreptałam do łazienki, załatwiłam swoje sprawy, potem odsłoniłam okna wpuszczając do mojej małej norki trochę słońca. Mieszkanie naprawdę nie było duże. Składało się z małego przedpokoju, kuchni, łazienki i sypialni, mnie jednak w zupełności jak na razie wystarczało. Zapaliłam sobie jednego i zaczęłam robić sobie śniadanko. Parę kromek chleba, plasterki sera i gotowe. Czekałam już tylko na kawę. Gdy się zaparzyła, zgasiłam papierosa i zabrałam się za jedzenie. Następnie ubrałam się jak zwykle w nic "normalnego" jak to nazywają ludzie. Uwielbiałam jak ludzie gapili się na mnie na ulicy, przez to jak się ubieram. Kończyłam już mój "mroczny" makijaż, gdy zadzwonił mi telefon.
- Hallo?- odezwał się Zayn, od razu poznałam jego głos.
- Czego chcesz?- warknęłam.
- Coś nie w humorku?- spytał.
- Tak, bardzo nie w humorku.- wywróciłam oczami.
- Słuchaj co ubrać koszulkę w kratę i jasne jeansy, czy...
- Ubierz, czarne rurki, granatową koszulkę i czarną kurtkę.- odparłam zanim dokończył.
- Jesteś wielka, kotku.- rozłączyłam się, nie miałam ochoty na pogaduszki. Przeczesałam włosy i wyszłam zamykając drzwi. Skierowałam się do bliskiego sklepu, kupiłam paczkę fajek, a potem już prosto do pracy. Wszystko szło gładko, aż do lokalu przyszło wielkie One Direction. Usiedli przy stoliku nr 7, a ja niestety musiałam ich obsłużyć.
- Co podać?- spytałam podchodząc.
- Proszę, proszę... nie wiedziałem, że takie snobki tutaj pracują.- powiedział Harry. Siedział z samego brzegu, zaraz obok niego Louis, pośrodku Zayn, a następnie Niall i Liam.
- A ja nie wiedziałam, że przychodzą tu takie hołoty. To co podać?
- Pięć razy zestaw śniadaniowy.- powiedział Niall z u uśmiechem na twarzy.- powiedziałam o tym kucharzowi i jednocześnie odebrałam od niego zamówienie, dla stolika nr 8. Niestety go nie doniosłam, ten dupek Harry podłożył mi nogę. Wylądowałam na ziemi, jedzenie razem ze mną. Wstałam cała wkurzona, wszystko się we mnie zagotowało. Wzięłam garść jedzenia i wysmarowałam nim twarz Harrrego, która do tej chwili po prostu nie mogła przestać się śmiać.
- Co ty robisz wariatko?!- krzyknął, gdy zmiażdżone szczątki jedzenia wylądowały na nim.
- Roxy!- krzyknął, bardzo dobrze znany mi głos szefa - Jesteś zwolniona! - z całej siły uderzyłam pięścią w stół, aż wszystko na nim podskoczyło. Wybiegłam tylnym wyjściem i zaczęłam się po prostu wyżywać, na śmieciach. Waliłam w kosz, pięściami, nogami. Nie mogłam się pohamować. Co za świnia, dupek, skurwiel!! krzyczałam wściekła. Uderzając pięściami w metalowy kosz, byłam tak wściekła, że nie czułam nawet bólu. Od kąt pamiętam jak tylko jestem wkurwiona, zaraz zaczynam się wyładowywać na czymkolwiek, bez względu na wszystko. To nie był mój pierwszy raz kiedy tak się urządziłam. Musiałam się wyładować, waliłam i waliłam. Aż poczułam, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu.
- Przestań!- krzyknął unieruchamiając mnie, o dziwo był to Styles. Reszta patrzała na nas i obserwowała to co się dzieje.
- Puść mnie już jestem spokojna.- powiedziałam wyrywając się z jego uścisku. Podbiegłą do mnie reszta zespołu.
- Boże, patrz na swoje ręce.- powiedział Liam. Moje ręce, były całe zakrwawione. Nie były to głębokie rany, raczej dosyć duże zadrapania.
- Zabierzmy ją do domu.- powiedział Zayn.
- A może jeszcze ja mam coś do powiedzenia?- spojrzałam na niego ze złością.
- Nie masz. Spójrz na to...- wskazał moje dłonie. Nie miałam zbytnio wielkiego wyboru. Zabrali mnie do siebie, u siadłam w kuchni i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. Niall pobiegł szybko po apteczkę, a cała reszta patrzała na mnie z hmm.. nie wiem jak to nazwać, pogardą? zdziwieniem? niedowierzaniem?
- Możesz nam wytłumaczyć co to miało być?- spytał po chwilę Louis.
- O co ci chodzi...?- spytałam.
- O co ci chodzi...?- spytałam.
- Czemu doprowadziłaś się do takiego stanu? Harry wkurzył cię aż tak, że postanowiłaś sobie okaleczyć dłonie?
- Przez tego debila straciłam pracę. -skierowałam wzrok w stronę lokowatego.
- Gdyby nie ja, ty już dawno zmiażdżyłabyś sobie ręce.
- Gdyby nie ty nie doszło by do tego wszystkiego. Nie straciłabym pracy, miała bym za co jeść i zapłacić za czynsz, a przez ciebie wyląduje w jakimś przytułku lub na ulicy!- wydarłam się na całego i zapadła chwila ciszy.
- Mam!- krzyknął Horan wpadając do kuchni z apteczką. Liam wziął ją i zaczął odkażać mi dłonie. Bolało jak cholera, ale mnie już nic nie obchodziło, nie miałam nawet ochoty wykrzywiać się z bólu.
- Niech zamieszka z nami.- powiedział Zayn, a ja momentalnie spojrzałam na niego.- Jest dużo miejsca, a i tak spędza tu większość czasu- Spojrzałam na miny reszty, próbowałam odczytać ich myśli. Liam był głęboko zamyślony, Niallowi się to chyba nawet spodobało, ale miał wątpliwości, Louis był chyba także za tym, a Harry, miał totalny poker face.
- Kto się zgadza?- spytał w końcu Zayn.
- Ja jestem za, będzie przynajmniej dobre jedzenie.- powiedział Niall.
- I może w końcu będzie tu porządek.- wtrącił Liam uśmiechając się przyjaźnie do mnie.
- Ja nie mam nic przeciwko.- powiedział Louis, wszyscy spojrzeliśmy na Harrego.
- Jeśli się zgadzacie ja przeżyję.- powiedział podnosząc ręce do góry, na znak poddania.
- To bardzo miłe, ale...- chciałam się sprzeciwić.
- Nie ma żadnego "ale" decyzja podjęta i koniec.- powiedział Liam, cały czas się uśmiechając. Rzuciłam mu się na szyję i mocno go przytuliłam.
- Dziękuje wam wszystkim, naprawdę. Nie chce się narzucać.
- Nie wiem jak reszta, ale ja cię polubiłem.- powiedział Niall podchodząc do mnie. Dopiero co skończyłam przytulać Liama, a przytuliłam się także do Nialla.
- Może nie będzie tak źle, powiedział podchodząc do mnie Louis i zaśmiał się.
- Choć ciebie też przytulę, powiedziałam dobierając się do Louisa.- Jesteście naprawdę spoko. Gdy przytuliłam Louisa, podbiegłam też do Zayna, w końcu on wpadł na ten pomysł.
- Dziękuję ci. -powiedziałam i jego przytulając.
- Nie ma za co mała.- odpowiedział. Spojrzałam na Harrego, stał jak wryty i przyglądał się z nie dowierzaniem.
- Mnie nie przytulaj, właściwie, to trzymaj się z daleka. Kiedyś i ja mogę wybuchnąć.- powiedział zielonooki.
- Nie miałam nawet takiego zamiaru.- powiedziałam poważnie. Byłam na niego zła, nawet jeśli "zgodził się" abym tu została, to i tak on do tego wszystkiego doprowadził. Działał na mnie jak płachta na byka. Nie lubiłam go.
- Pokażę ci twój pokój.- powiedział Malik.- będzie na przeciwko mojego, a obok Harrego.- uśmiechnął się. Poszłam za nim po schodach. Nigdy tam nie wchodziłam. On otworzył mi drzwi, gdyż mnie strasznie bolały ręce. W środku było pusto, dosłownie, białe ściany, żadnych mebli.
- Tu będziesz miała pokój, musimy ci go tylko urządzić, ale tym zajmiemy się jutro.
- To gdzie będę dzisiaj spała?
- W moim pokoju, a ja na kanapie.
- Ja mogę, przecież spać na kanapie.- powiedziałam, patrząc w jego brązowe tęczówki.
- Wiem, ale zrobimy odwrotnie. Musisz odpocząć, a poza tym jesteś dziewczyną.
- No błagam, tylko bez takich. To, że jestem dziewczyną to nie daje ci uprawnienia wziąć kanapy.
- Słuchaj, teraz mieszkasz z nami i żyjesz na naszych zasadach.
- Jesteś, aż obrzydliwie miły, wiesz?- spytałam go, a nasze usta były coraz bliżej siebie, aż w końcu się pocałowaliśmy.
- Wiem.- uśmiechnął się.
*oczami Zayna*
Było mi przy niej dobrze, była taka inna, niezwykła.
- Chodź, zjemy ten trochę przedwczesny obiad.- złapałem ją za nadgarstek. Poszliśmy na dół.
- Roxy będzie spała dzisiaj u mnie, a ja na kanapie. Trzeba będzie w końcu wykończyć ten pokój.
- Obiecuję, że wam to jakoś wynagrodzę. Znajdę jakąś prace i będę wam w ratach to spłacać.- powiedziała dziewczyna, stojąca obok mnie.
- Przestań jesteś naszą przyjaciółką, a my mamy kasy w brut. To naprawdę nic wielkiego.- powiedział blondyn. Widziałem jej minę, była zaskoczona, ona chyba nie miała przyjaciół. Czułem, że te słowa naprawdę dla niej dużo znaczyły. Gdyby to nie była Roxy, na pewno by się rozpłakała.
- Ten pokój i tak trzeba by wyremontować. Ty jesteś tylko motywem. Zabierzemy się za to jutro i za przeprowadzkę.- potwierdził moje słowa Liam.
- Jutro postaram zrobić dla was dobre śniadanie.- powiedziała. Nie wiem czemu, ale nawet w tej sytuacji, gdy wydawała mi się szczęśliwa, ona się ani razu nie uśmiechnęła, co więcej jakby jeszcze bardziej starała się tego nie okazywać zaciskając zęby.Siedzieliśmy sobie przed telewizorem cały czas. Było emm miło. Żartowaliśmy, śmialiśmy się, przynajmniej tak mi się zdawało.
- Dobra ja już spadam do siebie.- powiedział Louis, zaraz po nim wyszedł też Niall i Harry, a Roxy poszła do mojego pokoju. Ja postanowiłem wyciągnąć sobie koc i poduszki, bo zapowiadała mi się męcząca noc na kanapie.
- Ten pomysł był świetny, teraz będziecie mogli być bliżej siebie.- powiedział Liam, stając przy mnie.
- Co, o co ci chodzi?- spytałem zdziwiony. Nie miałem pojęcia o czym on mówi. Czyżby dowiedział się o mnie i Roxy?
- Oj już nie udawaj. Widziałem ciebie i Roxy. To u niej wtedy nocowałeś? Dla niej kupiłeś tą bransoletkę?
- Chyba już tego przed tobą nie ukryję. Tak, coś łączy mnie z Roxy. Tak u niej w tedy nocowałem i tak dla niej była ta bransoletka.- wydukałem.
- Kochasz ją?- spytał prosto z mostu, a mnie zatkało.
- Nie wiem... myślę, że nie. Od początku ustaliliśmy sobie, że to nie będzie miłość, że nie jesteśmy stworzeni dla siebie. To raczej nie jest miłość.
- Ciekawe. Nie zamierzam się mieszać.- powiedział po chwili.
- Nie mów nikomu, że wiesz.- poprosiłem.
- Jasne.- ale wiesz, że to pewnie i tak prędzej czy później się wyda.
- Potem się będę martwił.- odpowiedziałem. Liam poszedł na górę, ja umyłem się, przebrałem w piżamę i poszedłem spać. Wierciłem się, kręciłem, ale nie mogłem zasnąć. Postanowiłem pójść jednak do swojego pokoju. Wszyscy już spali, nikt nie zauważył jak przemknąłem się do Roxy.
- Śpisz?- spytałem wchodząc.
- Nie, czekałam kiedy przyjdziesz.- powiedziała.
- To co mogę z tobą?
- Jasne, łóżko jest duże.- wśliznąłem się pod kołdrę,a Roxy się we mnie wtuliła.
- Cieszę się, że cię poznałem.- powiedziałem po chwili.
- Ja też. Dobranoc.-powiedziała ziewając, ucałowałem jej czoło i zasnęliśmy.
__________________________________________________________________________
Jeśli są jakieś błędy to przepraszam. Osobiście przeczytałam kilka razy tekst, ale i tak mogą być pomyłki i literówki.
* Jak wam się podoba rozdział? Może być? Trochę taki bardziej z szalonymi emocjami, nie sądzicie?