piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 17. Tak samo jasno brązowe, tak samo piękne z tym jednym wyjątkiem, że było w nich więcej życia.

*Oczami Zayna*


- Cześć kochanie.- powiedziałem wchodząc do mieszkania i witając się z moją dziewczyną Perrie.
- Hej kotku.- powiedziała i odwzajemniła uścisk. Odwiesiłem kurtkę na wieszak i poszedłem do kuchni zrobić sobie śniadanie. Właśnie kończyłem smarować drugą kanapkę, kiedy Edwards zaszła mnie od tyłu łapiąc mnie za rękę.
- Chodź coś ci pokażę.- ruszyła w stronę naszej garderoby ciągnąc mnie za sobą. Weszliśmy do pokoju, a na łóżku leżała piękna suknia i reszta zestawu. 
- Podoba ci się?- spytała uśmiechając do mnie.
- Będziesz wyglądała jak księżniczka. Moja księżniczka.- powiedziałem, uśmiechnąłem się i musnąłem jej wargi.
- Kocham cie wiesz?- uśmiechnęła się uroczo.
- Wiem, ja ciebie też. - wróciłem do szykowania kanapek.
- Ty chyba nie masz za wielkiej ochoty iść na to przyjęcie, co nie?- spytała podchodząc do mnie.
- A kto by miał? Jeszcze pamiętam tą męczarnie sprzed roku. Cały czas siedziałem i nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Muzyka była sztywna, tak samo rozmowy i ludzie.
- To w końcu organizuje królowa Elżbieta, a tym razem będę tam ja i będziesz miał co robić.
- Może, ale i tak wolałbym zostać w domu i porobić coś normalnego. Po co my tam w ogóle idziemy? Przecież nie jesteśmy zmuszeni.
- Może i nie jesteśmy, ale wiesz jakie skandale wybuchają jak ktoś lekceważy królową. Niby robi to dla  bycia fajną i tak dalej, a tak naprawdę jest to dla rozgłosu. 
- To głupie.- powiedziałem zalewając kubek gorącą woda.
- Może i głupie, ale na przykład taka dziewczyna jak ja, może poczuć się jak prawdziwa księżniczka. A ty  będziesz moim księciem z bajki. - powiedziała przeczesując moje włosy palcami.
- No to chyba nie mam wyboru, muszę przeżyć jeden męczący wieczór dla mojej księżniczki.- zabrałem swój talerz i kubek i usiadłem przed telewizorem. 
- Ja muszę już iść do dziewczyn. Wrócę za dwie, trzy godziny i zaczniemy się szykować. Tutaj.- powiedziała i spojrzała na mnie.
- Łapie. Ma mnie tu nie być. - powiedziałem uśmiechając się, bo właściwie wiedziałem co ma na myśli bez słów.- Ale jakby co formalnie to jest nasze mieszkanie.
- Pamiętam. Do zobaczenia później. 
- Pa.- ugryzłem kanapkę i włączyłem telewizje. Oglądając jakiś film o Bondzie dokończyłem śniadanie. Potem posprzątałem po sobie i poszedłem do garderoby uszykować sobie rzeczy, które ubiorę. Garniak, biała koszula, muszka, buty itd. Zapakowałem wszystkie rzeczy do pokrowca, zabrałem kluczyki od samochodu i wyszedłem na dwór. Zadzwoniłem do Liama.
- Hej.- powiedziałem.
- Zayn gdzie ty jesteś?- spytał lekko podenerwowany.
- Em. Na chodniku sobie stoję.
- Bardzo śmieszne.  Jesteśmy wszyscy u Louisa, przyjeżdżaj szybko.
- No już, już.- powiedziałem i rozłączyłem się. Poszedłem do samochodu, włożyłem ubrania na tylne siedzenie i ruszyłem w stronę domu Tomlinsona, który znajdował się jakieś 10 minut drogi samochodem. Po dojechaniu zauważyłem jak reszta zespołu czeka już przy wejściu.
- Co tak długo?- powiedział zdenerwowany Niall.
- O co wam chodzi, śpieszymy się gdzieś?- spytałem zdziwiony.
- Mamy spotkanie z menadżerem! Zapomniałeś?
- A to coś ważnego?- dopytywałem się dalej.
- Zapomniałeś? Jezu Malik, serio?- powiedział Harry.
- Oświećcie mnie w końcu.
- No Tom dzisiaj nam powie z kim nagramy kolejny singiel.
- Aaa o to chodzi.- powiedziałem wzdrygając ramionami. 
- Dobra jedźmy już, bo nie mogę się doczekać.- powiedział podekscytowany Niall. Wsiedliśmy do samochodu Louisa, ponieważ był największy i pojechaliśmy do domu menadżera. Dojechaliśmy, przywitaliśmy się, weszliśmy do środka- do salonu i rozsiedliśmy się na sofie i czekaliśmy.
- No to z kim zaśpiewamy kolejny singiel?- spytał Liam.
- Ciężko był wybrać, bo dostaliśmy wiele propozycji z Rihianną, z Carly Rae Jepsen, z Seleną Gomez, Demi Lovato, Taylor Swift, Ed'em Sheeranem.
- No, więc z kim?
- Z żadną z wymienionych osób. Wybraliśmy osobę, która wzbudzi większe zainteresowanie.
- Mianowicie kogo?- spytałem zniecierpliwiony tymi podchodami.
- Kojarzycie Cinderelle?
- No jasne, dziewczyna zdobywa wszystkie nagrody w zasięgu jej ręki, a nikt nie zna jej twarzy. Pojawia się i znika. Nikt nie wie kim naprawdę jest, bo zawsze ma na sobie maskę.- powiedział ucieszony Niall.- Jestem jej fanem.
- To własnie z nią nagracie nowy singiel.
- Serio?! To wspaniale.- ucieszył się Niall.- Nie mogę się doczekać, kiedy ją poznam.
- Będzie ona na tym samym przyjęciu u królowej, więc zapoznajcie się. Rozmawiałem z jej menadżerką i muszę was niestety uprzedzić, że ona nie chciała z wami współpracować, więc lepiej bądźcie dla niej mili. Lepiej, żeby was polubiła, bo z tego co słyszałem ma niezłe zachcianki i może wam narobić niezłych kłopotów.
- I tak się ciesze, że ją poznam.- powiedział Niall.- Chodźmy się już szykować.
- Niall mamy jeszcze z cztery godziny. -powiedział Louis.
- No to co? Muszę wyglądać idealnie. 
- Ja też tam będę. Menadżerowie też zostali zaproszeni, więc do zobaczenia a miejscu.- powiedział Tom, gdy już wychodziliśmy. 
- To do zobaczenia.- powiedział Liam.
- Cześć.- uścisnąłem jego dłoń na pożegnanie i ruszyłem w stronę samochodu, w którym to i tak Horan znalazł się pierwszy. Już dawno nie widziałem go takiego. Ale to był miły widok. Wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy pod dom Louisa.  Weszliśmy do środka. 
- To całe cudactwo zaczyna się o 15.00 tak?- spytał Harry.
- Niestety. - odpowiedziałem. Dobrze pamiętaliśmy, co było rok temu. Prawie zasnęliśmy siedząc przy stole. Już nawet nie chodziło nam o to, że było masakrycznie nudno. Ale jeszcze cały czas trzeba mieć te swoje maniery. Przy jednym talerzu masz kilkanaście sztućców i weź spamiętaj, który jest do czego. Orkiestra gra do tańców towarzyskich, które no wiecie. Dwoje ludzi, facet trzyma jedną rękę na tali kobiety,, ona swoją na jego barku, drugie ma się splecione razem. Może tym razem będzie lepiej bo będzie Perrie. Będę miał z kim tańczyć, z kim porozmawiać i w ogóle. Oby było lepiej. Jak się ma kogoś ukochanego przy boku to żadna rzecz nie jest ci straszna. 
- Idę się już szykować.- powiedział Niall i poszedł do łazienki z wszystkimi swoimi rzeczami. Siedział tam ponad godzinę, a myślałem, że to ja zawsze siedzę w łazience najdłużej. Ale jak już wyszedł to wyglądał świetnie. To musiało być naprawdę dla niego ważne. Widać było jak ważne jest spotkanie fana z idolem. Nigdy nie zapomnę jego błysku w oczach i tego szczerego uśmiechu jak patrzał na zegarek, odliczając minuty. 
- Dobra to teraz ja wchodzę.- wyszczerzył się Hazz. Ten też nie siedział krócej. Widocznie, albo chciał się popisać przed królową, albo miał też jakieś plany po tym całym zbiorowisku.
- Louis. Dlaczego właściwie, masz tak wielki dom z tylko jedną łazienką?- powiedział lekko rozbawiony Liam.
- A wiesz, że nie wiem. Na mnie i dla El to wystarcza, ale jak przychodzi banda facetów, którzy siedzą godzinie w łazience, to trochę mało. Co nie Niall?- powiedział i poczochrał jego włosy śmiejąc się.
- No co ty robisz. Układałem je 20 minut.- od razu skierował się w stronę najbliższego lustra i zaczął poprawiać fryzurę. 
- Niall wrzuć na luz.- powiedziałem klepiąc go po ramieniu. - To przecież taka sama osoba jak my wszyscy.- wyszedłem na dwór i zapaliłem sobie papierosa.  Usiadłem na schodach i wpatrywałem się w bramę. Kilkanaście razy zaciągnąłem się, zgasiłem i wróciłem z powrotem do środka. Harry już wyszedł i z tego co się zorientowałem w łazience znalazł się Liam.
-A co z Eleanor i Danielle?- spytałem.
- El pojechała uszykować się z Danielle u niej w domu.- powiedział Louis, po czym zaczął szukać czegoś w szafie.  Poszedłem do salonu i usiadłem przed telewizorem. Tak spędziłem jeszcze czas szykowania się Louisa i w końcu nadszedła moja kolej. Zabrałem swoje rzeczy z samochodu i wszedłem do łazienki. Wziąłem prysznic, wysuszyłem włosy, ubrałem się, uczesałem i wyszedłem. Liama i Louisa już nie było. Poszli już po swoje dziewczyny, a Niall i Harry wygłupiali się w salonie. 
- Ja też już jadę.- powiedziałem i pojechałem po swoją dziewczynę, wszedłem do mieszkania. Gdy ją zobaczyłem wyglądała prześlicznie.
- Jesteś najpiękniejszą księżniczką na świecie.- powiedziałem uśmiechając się.
- A ty najprzystojniejszym księciem wszech czasów.- powiedziała i pocałowała mnie. 
- A gdzie dziewczyny?- spytałem, rozglądając się za jej trzema koleżankami z zespołu.
- Pojechały już jakieś 10 minut temu. 
- To co my też już się zbieramy?- objąłem ją w pasie, gdy zakładała sobie kolczyki przy lustrze.
- No możemy.- powiedziała i złapała mnie za rękę. Zeszliśmy na dół do samochodu i ruszyliśmy. Na miejscu było już mnóstwo paparazzi, chcących zrobić nam zdjęcie, zanim wejdziemy do środka. Pozowaliśmy kilka minut i witaliśmy się z wszystkimi po kolei. Były dziewczyny z Little Mix, Louis, Liam, nasz menadżer. Nie widziałem tylko Harrego i Nialla, ale po chwili zobaczyłem jak dojeżdżają, gdy podeszli zrobiliśmy sobie zdjęcia jako zespół i weszliśmy do środka. Sala, wielka, wręcz ogromna. Ludzi też dużo. Na ścianach malowidła, kryształowe żyrandole, dużo kwiatów, nakryty stół, wyjścia na balkon  ogólnie wszystko nie w moim stylu, ale faktycznie można było się poczuć jak jakaś ważna osobistość ze starszych czasów. Znaleźliśmy swoje miejsce. Ja usiadłem obok Perrie, obok mnie Niall, potem Harry, Louis z Eleanor i Liam z Danielle, no i nasz menadżer. Po drugiej stronie stołu też siedziały różne osobistości. Zauważyłem Ed'a i Selene oraz Justina.  Każdy z nas był poważny, że aż dziwne.



* Oczami Harrego*

Może trochę wyjaśnień na początek. Jeśli ktoś myślał, że tamta sprawa z tą podstępną dilerką Roxy/Rachel czy jak jej tam było doprowadziła do jakiejś wielkiej kłótni, płaczu i tak dalej, to był w błędzie. Dziewczyna wybiegła, nie wróciła na noc, a rano zadzwoniła by wystawić jej rzeczy przed dom, co też zrobiliśmy. Od tamtego momentu, gdy wykrzyczała mi w deszczu jak bardzo mnie nienawidzi jej nie widziałem, a minął od tego czasu już rok. Dużo się pozmieniało. Wyjechaliśmy w trasę, która była naszym wielkim sukcesem. Dostaliśmy wiele nagród i tak dalej. Wydaliśmy nową płytę, która jest obecnie hitem oraz  perfumy, książki, mamy także  swój własny film.
Pojawiło się wiele nowych piosenkarzy, inni odeszli w zapomnienie. Takie życie. Zmieniło się nie tylko pod względem muzycznym i naszej kariery. Zmieniło się też dużo w naszym życiu prywatnym.  Zapomnieliśmy już o tym co ona napisała w pamiętniku, każdy na swój sposób. Ja zrobiłem sobie kilka nowych tatuaży i zająłem się dziewczynami, Zayn zakochał się w Perrie i to ona mu pomogła, Niall spędzał mnóstwo czasu z rodzina i innymi przyjaciółmi, Liam i Danielle wyjechali na dwa tygodnie, aby odpocząć,  a Louis i Eleanor ostro imprezowali. Każdy radził sobie jak chciał, a nasz stosunki się pogłębiły. Staliśmy się silniejsi na krytykę i hejterów. Same plusy.  Po jakimś czasie Louis i Eleanor kupili sobie dom, potem Liam i Danielle, Zayn i Perrie też się wyprowadzili, a my z Niallem-single uznaliśmy, że trzeba się też usamodzielnić i tak, każdy z nas zamieszkał sam. Przecież w końcu kiedyś i tak by to nadeszło.  No i tak znowu mamy wrzesień tylko innego roku 2014. A teraz Siedzę tu i gapie się dosłownie na dziewczynę przede mną. Miała na sobie bardzo elegancką maskę, suknię, więc domyśliłem się, że to ona było tą Cinderellą, z którą mieliśmy zaśpiewać nowy singiel. Była ubrana tak.  Obok niej siedziała także śliczna dziewczyna w masce, tylko skromniejszej. Domyśliłem się, że to pewnie jej menadżerka, gdy co jakiś czas szeptały sobie coś do ucha. Zaczęliśmy jeść. Co jakiś czas zerkałem na tajemniczą dziewczynę przedemną. Kilka razy nasze oczy się spotykały i w tedy oboje odwracaliśmy wzrok. Zdawało się, jakbyśmy jedli godzinami. Gdy kończyłem swoje ostatnie danie, królowa rozpoczęła tańce. Tak staruszka miała jeszcze trochę krzepy.  Zayn zaprosił Perrie, Liam Danielle, Louis Eleanor, a ja siedziałem i nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Minęły dwa tańce,a królowa znalazła się przy mnie i Niallu, który także nie mógł jakoś znaleźć sobie partnerki. Wstaliśmy z grzeczności.
- Może zaprosilibyście dwie młode damy siedzące przed wami do tańca...- zasugerowała.
- Królowo ja...- zaczął wymigiwać się Niall. 
- Z przyjemnością to zrobimy.- uśmiechnąłem się, złapałem Horana za ramie i pociągnałem za sobą.
- Ale...- powiedział.
- Nie ma żadnego ale... Lepiej zrobić wszystko o ca ta staruszka prosi, wiesz co się dzieje jak się jej odmawia...  Z którą chcesz tańczyć?
- Ale ja się wstydzę.- powiedział speszony.
- No błagam Horan to tylko taniec.
- A jak mi odmówi?- powiedział.
- Nie może. Nie wypada z grzeczności.
- Patrz i się ucz.- powiedziałem i podszedłem do Cinderelli.
- Czy sprawiłabyś mi tą przyjemność i zatańczyła ze mną?- spytałem.
- Znudziło ci się podpieranie krzesła, czy królowa ci kazała?- spytała.
- To drugie.- powiedziałem uśmiechając się do niej.
- To to muszę się zgodzić.- powiedziała i wstała. Podała mi swoją rękę i przeszliśmy kilka kroków.  Odwróciła się do mnie i zaczęliśmy tańczyć w rytm muzyki. Nogi same nam chodziły, a my wpatrywałyśmy się sobie w oczy.
- Podobno nagrasz z nami singiel.- powiedziałem.
- Nie chciałam tego, ale pomoże mi to w karierze.- odpowiedziała. - Namówiła mnie moja menadżerka, z którą tańczy teraz Niall.
- Nie podoba ci się muzyka jaką tworzymy, że nie chcesz z nami zaśpiewać?
- To nie o to chodzi.- powiedziała uśmiechając się.
- Więc o co?- spytałem zaciekawiony.
- O ciebie.- powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Jak to o mnie?
- Jakby ci to powiedzieć. Hmm. Już się kiedyś spotkaliśmy.
- Tak?- powiedziałem zdziwiony.
- No, przespałeś się raz ze mną.- powiedziała uśmiechając się, a mnie wmurowało. Dosyć niezręczna sytuacja. Poczułem jak moje poliki oblewa rumieniec ze wstydu.- Spokojnie, ja też nie szukałam miłości. Nie byłam wcale lepsza od ciebie.
- Ale to i tak krępująca sytuacja.- powiedziałem speszony.
- No wiem i jeszcze to, że będziemy nagrywali razem.
- Tak to trochę niezręczne.- przyznałem- Może zacznijmy od nowa.
- Dobrze. Jakby się tamta noc nigdy nie wydarzyła.- uśmiechnąłem się w odpowiedzi.
- Dlaczego nosisz maskę?
- Po pierwsze to przyciąga ludzi, po drugie pozwala, na normalne życie.
- A mi chociaż pokażesz swoją twarz?
- Nie.- powiedziała.- Nikt nie może wiedzieć kim jestem. To tajemnica.- powiedziała uśmiechając się uroczo. 
- Rozumiem. - tańczyliśmy jeszcze z chwilę, a potem się skończyło.
- Wyjdziesz ze mną na balkon, porozmawiamy w cichszym miejscu.- powiedziałem jej na ucho.
- Nie. Nie powinno nas łączyć nic więcej poza pracą.  Nie chciałbyś tego, uwierz mi. To  mogłoby się źle skończyć, dla nas obojga. - uśmiechnęła się i odeszła. Podeszła do swojej menadżerki, która zaś rozmawiała z Niallem. Słuchałem muzyki i stałem sam tępo wpatrując się na trzy postacie przede mną. Analizowałem to co powiedziała do mnie, jednocześnie patrząc na nią. Muszę przyznać, że ta dziewczyna nie była zwykła. Wzbudziła we mnie wielkie zainteresowanie. Była piękna, tajemnicza i taka... inna. Jakbym ją znał i jednocześnie jakby była kimś kogo dopiero zamierzam poznać.  Wpatrywałem się w to jak zapoznaje się z Niallem, jak się chłopak cieszy. Zapamiętywałem każdy szczegół jak odgarnia włosy, jak się śmieje, jak się porusza. Ona tylko czasami zerknęła na mnie. Usiadłem na swoim miejscy i przez resztę wieczoru wpatrywałem się w nią. Cały czas próbowała się do mnie nie zbliżać. Tańczyła chyba z wszystkimi sławnymi facetami, a ja uśmiechałem się sam do siebie, bo w głębi wiedziałem, że robi to z mojego powodu. Unikała mnie tak z kilka godzin. Gdy tylko ja tańczyłem z dziewczyną ona szła odpocząć, ale gdy ja usiadłem ona zaraz wstawała i odchodziła. Śmieszne no nie? Normalnie, się bawiliśmy w kotka i myszkę, co było głupie skoro oboje byliśmy dorośli. Mnie się nawet podobało, bo było śmiesznie i mi się nie nudziło. Około  22.00 postanowiłem usiąść. Siedziałem, siedziałem i czekałem aż się zmęczy. A ona tańczyła i tańczyła. Minęło półtorej godziny i nie wytrzymała.  Usiadła na swoim miejscu. Ponieważ nie było jej menadżerki usiadłem na jej miejscu obok niej.
- Chyba bardzo lubisz tańczyć.- powiedziałem po czym wybuchłem śmiechem.
- Bardzo śmieszne. 
- Mogłaś po prostu powiedzieć, że nie chcesz ze mną gadać w prost.
- I tak byś nie odpuścił.
- No fakt. - przyznałem jej rację. Zatańcz ze mną ostatni raz, a obiecuję, że się do ciebie już dzisiaj nie odezwę. 
- No...- zadzwonił zegar.- Północ. Wybacz, ale ja już się zbieram.- powiedziała z ulgą i wybiegła, a razem z nią jej menadżerka, wyszły drzwiami i zniknęły.
- Teraz wiem, dlaczego nazywają ją Cinderellą.- powiedziałem sam do siebie uśmiechając się,.
- No i nam uciekły.- powiedział Niall podchodząc do mnie.
- Tak.
- To był najlepiej spędzony przeze mnie wieczór.- przyznał Horan.
- Bo spotkałeś idolkę.
- Nie bo spotkałem jej menadżerkę.- powiedział z uśmiechem Niall. - Była taka idealna. 
- Tak. Była.- powiedziałem, ale myśląc o  dziewczynie z którą to ja tańczyłem pierwszy taniec.  Poszedłem usiąść na swoim miejscu. Reszta wieczoru minęła mi szybciej niż mrugnięcie oka.  Cały bal skończył się po trzeciej w nocy. Przyjechałem do domu i po prostu padłem na łóżko. Byłem wykończony tańcami, nudną muzyką i myśleniem o tej jednej dziewczynie. Nie miałem siły się nawet przebrać zasnąłem w ciuchach.  Obudziłem się po 12.00. Przetarłem oczy i i podniosłem się do pozycji siedzącej.  Przeciągnąłem się i rozejrzałem po moim mieszkaniu. Było małe, ale nie chciałem nic większego, bo pewnie czułbym się w nim bardziej samotny niż się czuję.  Wstałem z łóżka i poszedłem zjeść śniadanie, jeżeli można nazwać śniadaniem jogurt. Ale nie miałem nic innego w lodówce. Tak to jest jak się  facet rządzi w domu. Poszedłem wziąć kąpiel, przeprałem się w świeże ciuchy. Trochę ogarnąłem w mieszkaniu i wybrałem się na zakupy. Szedłem ulicą rozglądając się na wszystkie strony, jakby trochę w nadziei, że zobaczę gdzieś Cinderellę. Przechodziłem właśnie przez pasy, gdy kilkanaście metrów dalej zobaczyłem podobną sylwetkę. Przystanąłem dosłownie sekundkę, żeby się jej przyjrzeć, a za plecami usłyszałem klakson. Gdy się odwróciłem zobaczyłem ciężarówkę, pędzącą na mnie, a mnie wmurowało. Do przodu czy się cofnąć. Byłą już tak blisko, aż poczułem uderzenie. Ktoś na mnie skoczył i razem upadliśmy na chodnik. Z tym, że ja na plecy, a ona jak się okazało na mnie.  Najpierw poczułem jej włosy na twarzy, a gdy otworzyłem oczy...
- Cześć Harry.- powiedziała.- Cholera autobus mi ucieknie!- krzyknęła, szybko podniosła się i ruszyła w stronę czerwonego pojazdu. Wszystko wydarzyło się w kilku sekundach.
- Roxy?- spytałem sam siebie, choć doskonale wiedziałem kogo zobaczyłem, no chyba, że ma siostrę bliźniaczkę. Podniosłem się i wpatrywałem się w postać biegnącej dziewczyny. Gdy siadała do autobusu spojrzała w moja stronę. Zobaczyłem jej oczy, tak to na 100% były oczy dziewczyny sprzed roku. Tak samo jasno brązowe, tak samo piękne z tym jednym wyjątkiem, że było w nich więcej życia.

 _____________________________________________________________________
Sorki, że tak jakoś długo i że taki krótki. Trochę namieszałam, ale mam nadzieje, że się podoba. Jeśli tak to napiszcie w komentarzu. 




"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
 zasada :)



Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.



GG: 47974692
stronka, na której jak na razie jestem adminką:  https://www.facebook.com/pages/Mdleje-Na-Widok-1D-/



Dziękuję wszystkim za ponad 2 000 wejść oraz za wszystkie komentarze.








wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 16. Nienawidzę cię z całego serca!

* Oczami Roxy*


"Minęły już trzy tygodnie od powrotu z L. A. Dziś jest już pierwszy września. Nigdy, nie lubiłam tego miesiąca. Po pierwsze zawsze kojarzy się mi on ze szkołą, a po drugie... To własnie we wrześniu umarli moi rodzice, potem wujkowie... a w swoje urodziny zawsze byłam sama. Mam nadzieję, że dobrze będę wspominała chociaż ten miesiąc, ale szczerze? Boję się... boję się, że wszystko się popsuję i wszystko stracę. Mam nadzieję, drogi pamiętniczku, że szybko minie i przestane się już tym martwić. 
Mam zamiar jechać do mojego rodzinnego miasta, odwiedzić ich grób. Tak dawno już tam nie byłam."- tymi słowami zakończyłam kolejny wpis, do mojego pamiętnika, którego nie dawno odnalazłam. Jak się okazało podczas przeprowadzki wpadł pod łóżko i dopiero dzisiaj go znalazłam. Odłożyłam go na biurko i poszłam się przebrać. Uszykowałam sobie ten  zestaw.* Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół. Moja kostka była już zdrowa, a po siniakach nie było najmniejszego śladu. Było już dosyć późno, więc zabrałam się za przygotowywanie śniadania. Zrobiłam talerz kanapek i wstawiłam wodę na herbatę.  Gdy wszystko już zrobiłam postawiłam na stole, a dla siebie przygotowałam płatki z mlekiem. Usiadła przed telewizorem i oglądając film, zaczęłam sobie chrupać. Słyszałam jak chłopcy przychodzą, jedzą, wychodzą. Nie zwracałam na nich większej uwagi. Z tego co się zorientowałam dzisiaj nie mieli ani żadnego koncertu, ani wywiadu, ani sesji, ani nagrań w studio. Przez ostatnie trzy tygodnie, najpierw było dużo zamieszania z moim zachowaniem w L.A., potem, gdy wszyscy podcięli sobie włosy, każdy chciał jak najświeższą sesję, a oprócz tego byli na jeszcze kilkunastu koncertach. A dzisiaj nie czekała ich ani jedna męczarnia, więc Louis i Liam oznajmili, że wychodzą do dziewczyn. Zayn spotyka się z kimś. Doskonale wiedziałam, że z Perrie, ale on nie chciał jeszcze nic powiedzieć chłopakom, gdyż uważał, że jest za wcześnie. Do Nialla przyjechał brat Greg i miał zamiar spędzić z nim cały dzień. Nie minęły dwie godziny, a w domu zostałam tylko ja. No prawie tylko ja  był jeszcze on, ale nie wychodził z pokoju. Nawet na śniadanie nie przyszedł. No chyba nie przez wczorajszą kłótnię. Od jakiegoś czasu zaczęliśmy się najzwyczajniej unikać, nie zwracać uwagi, ale wczoraj po prostu nie dało rady. Niechcący zafarbowałam jego wszystkie białe rzeczy na zielono. Nie wyglądało zbyt fajnie, ale to nie była moja wina. A nawet jeśli to nie zrobiłam tego specjalnie i w żadnym wypadku nie miałam zamiaru się tłumaczyć. On jednak był święcie przekonany, że zrobiłam to specjalnie i na tym się skończyło. 
Weszłam na górę, chciałam wejść do swojego pokoju. Gdy otwierałam drzwi pomyślałam, że mieszkam już tutaj dosyć długo, ale nigdy nie byłam jeszcze w trzech ostatnich pokojach. Postanowiłam do nich zajrzeć teraz, w końcu i tak się nudziłam. Zajrzałam do pokoju będącego obok mojego. Była to dobrze wyposażona sala treningowa. Gdybym wiedziała o tym wcześniej, pewnie częściej bym tam zaglądała. Później chciałam zajrzeć do pokoju kończącego korytarz, ale drzwi były zamknięte. Postanowiłam więc, że zajrzę do nich później, a na razie zajmę się ostatnimi drzwiami. Weszłam do środka. Szczerze? Nic ciekawego. Pokój był w remoncie i nie było niczego do oglądania. Postanowiłam zajrzeć do ostatniego pokoju. Wróciłam się do pokoju po wsuwkę do włosów, bo nie miałam jej przy sobie i wróciłam pod drzwi. Umiejętnie otworzyłam zamek i uchyliłam je lekko. Wszystko w środku było białe, ale wszyściutko- podłoga, ściany, drzwi od wewnętrznej strony. Weszłam, na samym środku stał fortepian, także biały, a światło z okna padało akurat na klawiaturę. Wprost nie mogłam się powstrzymać. Już tak dawno nie grałam. Na początku uczył mnie tata, potem ciocia, a na końcu przyjaciółka. Po skończeniu 15 lat, miałam już tylko okazję grać w jakiś barach, no i chyba z dwóch, może trzech moich byłych miało fortepian, na którym od czasu do czasu pozwalali mi grać. Zaczęłam grać swoją ulubioną melodię, którą jako jedyną udało mi się bardzo dobrze zapamiętać. Dosłownie wczułam się w nią, a moje palce same chodziły, chociaż nie tak do końca jak bym chciała. Po chwili klapa, prawie przytrzasnęła mi ręce. 
- Jeśli coś jest zamknięte, to się tego nie otwiera, bez pozwolenia.- powiedział wkurzony Harry, spoglądając na mnie tymi swoimi rozgniewanymi oczami.
- Ja tylko chciałam...
- Wyjdź!.- powiedział.
- To był jej fortepian, prawda?- oboje wiedzieliśmy, że chodzi nam o Nathalie.Miałam co do tego przeczucie. Tylko Harry był na tyle sentymentalny, by tak to wszystko urządzić.
- Tak.- powiedział i ręką przejechał z sentymentem po pięknym instrumencie.
- Przepraszam.- doskonale wiedziałam ile dla niego mógł znaczyć ten fortepian. Pewnie tak samo potraktowałabym, podobny instrument, na którym uczył mnie grać mój tata.- Już sobie idę.- zrobiłam krok w stronę wyjścia. ale zatrzymał mnie Harry łapiąc za mój nadgarstek. Dziwne uczucie. Jednocześnie jakbym tego pragnęła i nie chciała. 
- Poczekaj.- powiedział z lekką chrypką.- Możesz dla mnie zagrać na nim?- Spojrzał na mnie, a ja zamiast odpowiedzieć, po prostu usiadłam i zaczęłam grać tą samą melodię co wcześniej. Co jakiś czas zerkałam na niego, zaś on wpatrywał się w okno, jakby szukając odpowiedzi na tylko jemu znane pytanie. Na pewno zapamiętam ten jego wyraz twarzy, zamyślony, z lekko zmarszczonymi brwiami. Przez cały czas nawet nie drgnął.
  Po chwili skończyłam grać. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Nie wyglądał za dobrze, nawet jeśli miał słodkie dołeczki w policzkach.
- Dobrze się czujesz?- spytałam, on przytaknął tylko głową. Dotknęłam ręką jego czoła, a potem swojego.
- Harry, ty masz gorączkę.- jego czoło było cieplejsze.
- Dobrze się czuję.- zaprzeczył.
- Kłamiesz.- powiedziałem pewnie. Gdy Harry kłamał unosił minimalnie brwi.- Idź do łóżka. Zaraz przyjdę.
- Yhmm.- Odpowiedział smętnie i szurając nogami poszedł do swojego pokoju.
 Zeszłam na dół. Zrobiłam herbatę, uszykowałam tabletki na zbicie gorączki i wzmocnienie odporności. Wszystko ułożyłam na tacy, wzięłam termometr i poszłam na górę.  Zapukałam, wolałam go nie zastać w samej bieliźnie. W odpowiedzi usłyszałam mruknięcie. Weszłam, więc do środka. Po raz pierwszy weszłam do jego pokoju. Był niezwykły. Ściany były pomalowane na kolor czekoladowy. Łóżko było po lewej stronie od wejścia, przystawione bokiem do ściany, która zaś była oblepiona setkami zdjęć. Przy łóżku stał stolik z lampką, książką i wodą, oraz zdjęciami. Na przód od drzwi wejściowych były balkonowe, zaś w prawej części pokoju stało biurko, regał z książkami i mniejsza sofa z stolikiem, na którym były kwiaty. A każda rzecz wyglądała jakby miała swoją historię.  Postawiłam tacę na stoliku nocnym i usiadłam na łóżku.
- Przyniosłam ci tabletki i herbatę.- spojrzałam na niego.
- Nie musiałaś.
- Wiem.
- Dzięki.- powiedział i podniósł się do pozycji siedzącej. 
- Tu masz termometr.- podałam mu do ręki.
- Yhmm.- powiedział i włożył sobie przedmiot pod pachę.
- Zrobić ci zupy?
- Nie.- odpowiedział stanowczo po łyknięciu tabletek, które popił herbatą.
- To zaraz ci przyniosę.- powiedziałam.
- Głucha jesteś? Powiedziałem "nie"!
- A czy ja mówiłam, że będę słuchała twojego zdania?
- To po co się w ogóle pytałaś?
- A bo ja wiem, z grzeczności?- wzdrygnęłam ramionami i zeszłam na dół przygotować zupę. Zajęło mi to całą godzinę.  Wlałam ją do miski, wzięłam łyżkę i przyprawy i zaniosłam na górę. Położyłam wszystko na tacy. Jak się okazało Harry zasnął. Spal słodko. Wyglądał tak beztrosko i bezbronnie, zupełnie inaczej niż w tajemniczym pokoju na końcu korytarza.
"Budzić go, czy też nie? W sumie ma zwykłe przeziębienie, a nie chorobę śmiertelną. A zważając na to, że się nie lubimy, to nie jestem w obowiązku się nim przejmować. No, właśnie, nie muszę nic robić."- mówiłam sama do siebie w swojej głowie, po czym wyszłam. Poszłam do swojego pokoju i weszłam na mojego laptopa. Działał o wiele lepiej niż, mój poprzedni komputer, dlatego nie żałowałam, że zamieniłam się z Niallem pokojami. Kilka dni w L.A. i strasznie dużo się zmieniło. Nagle ludzie zaczęli mnie masowo obserwować na twitterze, pojawiały się jeszcze  hejty na mnie tylko innego rodzaju i tak dalej, ale ładnie mówiąc miałam to w dupie. Włączyłam sobie jakiś podobno ciekawy film i zaczęłam go oglądać, wylegując się na łóżku. Niestety film mnie bardzo rozczarował, był to dramat, który nawet mnie nie zasmucił. Zresztą, czasami mam wrażenie, że ja tylko szybko wpadam w złość, a wszystkie inne uczucia się prawie u mnie nie pojawiają. Czasami chciałabym poczuć coś więcej chociażby żal, zazdrość czy współczucie, ale ja jestem zawsze obojętna. Inni by pewnie zalewali się łzami, ale nie ja. Jednak 100% prawdą jest, że jestem dziwna i nikt tego nie zmieni. Mieliście na przykład kiedyś wrażenie, że chcielibyście być tacy jak to sobie wyobrażacie? Ja mam tak często. Większość ludzi mówiła mi, że nie jestem sobą, ale ja po prostu nie umiem nią być. Bo sobą jest się wtedy kiedy robi się wszystko według własnego uznania? Czy sobą się jest, gdy nie ma się dla siebie ograniczeń? A jeśli właśnie będąc sobą, z natury stawiamy sobie ograniczenia? Ustalamy to jacy jesteśmy? Co nam wolno, a co nie? Chodzi mi o to, że czasami mamy ochotę coś zrobić, ale uznajemy, że nie pasuje to do naszego wizerunku. Tego jak nas postrzegają i jak my sami to robimy. Ja już chyba dawno uznałam, że jestem dziewczyną, która czuję tylko złość i gniew przez wszystko co ją spotkały, więc skoro tak to nie powinnam czuć nic innego. Głupie co nie? Ale, może właśnie taka jestem. Zastanawiam się nad tym, co innych nie obchodzi. 
Zajrzałam jeszcze na kilka stronek po czym zaczęłam sprzątać z nudów. Pozmywałam naczynia, poodkurzałam, podlałam kwiaty, poukładałam nawet buty. Nuda,co ona potrafi zrobić z człowiekiem.... Była już godzina 15.30.  Przebrałam się i poszłam do domu dziecka, do Olivki. Uwielbiałam spędzać czas z tą małą. Bawiłam się z nią, a ona nie zadawała ani głupich pytań, ani nie czepiała się ubrań, czy tego, że się nie uśmiecham. Ona cieszyła się, spędzając czas z taką jaka jestem.  Bawiłam się z nią lalkami, potem ona była księżniczką, a na końcu zbudowałyśmy razem zamek z klocków.  Było fajnie. Zanim się spostrzegłam musiałam już wracać do domu. Pożegnałyśmy się przytulasem, pomachałam jej i poszłam do domu. Pomyślałam, że muszę do niej częściej przychodzić.  Wchodząc do domu spotkałam Louisa przy wejściu, a gdy weszłam Harry siedział na kanapie przed telewizorem.
- I co już zdrów?.- spytałam zdejmować buty.
- A żebyś wiedziała, że mi przeszło.
- A co ci było?- powiedział zaciekawiony Louis.
- Miałem tylko gorączkę, ale wziąłem leki i mi pomogło. Chyba zwalczyłem chorobę w zarodku.
- To dobrze, bo jutro mamy koncert, pamiętasz? Usiadł obok niego.
- Tak. 
Zrobiłam sobie herbatę i poszłam, na górę. Wypiłam ją czytając książkę, potem wzięłam długą kąpiel. Czyściutka i pachnąca położyłam się na łóżku i jak często po prostu sobie leżałam i nie myślałam. Gapiłam się tylko w punkt na suficie, aż usnęłam. 
Obudziłam się po 9.00. Pomaszerowałam do łazienki, przemyłam twarz i ubrałam się w to. Chłopaków nie było. Pewnie wstali wcześnie i wyjechali na koncert, a wrócą dopiero po 16.00. jak napisali na karteczce, którą przeczytałam po wejściu do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i herbatę. Usiadła z dupą przed telewizorem i zjadłam w spokoju. Posprzątałam po sobie. Postanowiłam iść na zakupy. Wzięłam komórkę, pieniądze i założyłam te masakryczne buty.Nie nauczę się w nich porządnie chodzić nie ćwicząc.  Wyszłam do marketu, kupiłam wszystko co potrzebne i wróciłam z powrotem. Rozpakowałam wszystko. Nie wiedziała, co miałabym teraz robić, więc postanowiłam iść do Olivki. Nie zwlekałam długo tą myślą. Kilkanaście minut i byłam na miejscu. Spędziłam z tą małą kilka wspaniałych godzin.  W tamtym miejscu mogłeś poczuć się jak dziecko, które niczym się nie przejmuje, jest nieświadome zagorzeń czyhających w wielkim świecie, w życiu. Można wtedy zostawić przeszłość za sobą i po prostu być.
Rysowałyśmy tęczę, kwiatki, słoneczka. Potem bawiłyśmy się w nauczycielki,  śpiewałyśmy razem. Zabrałam ją na spacer, a potem odprowadziłam na kolację. No właśnie, była już 18.32. Czas wracać do domu. .Zdążyłam akurat przed deszczem, który lunął zaraz po tym jak weszłam na schody. Otworzyłam drzwi i zdjęłam buty, zostawiając je w przedpokoju, po czym weszłam do salonu. Widok, który zobaczyłam mnie przeraził, jak z koszmaru i to najgorszego. Przełknęłam ślinę i zacisnęłam pięści. Ze strachu oblał mnie zimny pot i nie mogłam się ruszyć.
- Witaj Rachel, czy może Roxy za jaką się podajesz.
- D- Derek? Co ty tutaj robisz?! 
- Zdziwiona?- powiedział  patrząc mi w oczy mężczyzna, którego miałam nadzieję, więcej nie spotkać w życiu. - Ktoś musiał uświadomić im,  z kim tak na prawdę mieszkają pod jednym dachem, że jesteś dilerką i wykorzystałaś ich by tylko powiększyć interes wśród sławnych ludzi.- powiedział chytrze się uśmiechając.




* Oczami Harrego*

- Nawet nie zaprzeczaj. Mamy dowody.- powiedziałem zanim otworzyła usta by coś powiedzieć.  
- Niby jakie?- spojrzała na mnie, jakby pewna, że nic na nią nie mamy. Pokazałem jej woreczek z białym proszkiem i jej pamiętnik. Na ich widok wytrzeszczyła oczy. 
- Znaleźliśmy w twoim pokoju.- powiedział Liam i stanął obok mnie i Dereka.
- Jak śmieliście grzebać w moich rzeczach?!
- A jak ty śmiałaś zrobić coś takiego!- krzyknął Louis i dołączył do nas.
- Woreczek mógł podrzucić każdy, a w pamiętniku nic nie ma.- powiedziała.
- Próbujesz jeszcze się wykręcać? Nie wiem jak mogłem spędzić z tobą choćby minutę!- podniósł głos Zayn.
- Mówisz, że nic nie napisałaś?! Harry przeczytaj jeszcze raz to co tam jest. Może jej się rozjaśni.- spojrzałem na nią, po czym odłożyłem trzymany w chusteczce woreczek na najbliższy stolik i otworzyłem jej pamiętnik. Zacząłem czytać.
- "Drogi pamiętniku ostatnio nadążyła się moja życiowa szansa. Nie mogę jej zmarnować. Wkręciłam się w towarzystwo tych głupków z One Direction. Są tak tępi, że mam wrażenie iż buty to przy nich Einsteiny. Na początek ten cały Zayn. Śmiać mi się chce jak go widzę. Jest tępy, zapatrzony w siebie i ograniczony. Wystarczy powiedzieć mu kilka komplementów, a on już jest w siódmym niebie. Beztalencie, co próbuję naśladować gwiazdy. No, albo ten Liam. Udaje, że jest dorosły, a tak naprawdę to dziecko. Małe bezbronne dziecko, które desperacko próbuje odnaleźć się w rzeczywistości, kolejne beztalencie bez pomysłu na życie. Louis próbuje ukryć swój strach przed publicznością i samym sobą  swoimi wygłupami, chce, aby myśleli, że jest zabawny i beztroski. Ale tak naprawdę jego wygłupy są żenujące, a sam boi się do tego przyznać, więc udaje, że jest dobrze tak jak jest- beztalencie. Niall, gdy je wygląda obrzydliwie. Ale jego charakter nie jest lepszy, cały czas próbuje utrzymać zespół w całości jako ten troskliwy i słodki. Ale  nie dlatego, że kocha być w zespole. On po prostu nie wie kim jest bez zespołu. Czuje się nikim bez reszty, więc chce trzymać to jak najdłużej - następne beztalencie. No i najgorszy z nich- Harry. Ten to już w ogóle jest tępy. Dla fanek, które zresztą uwielbiają go za wygląd jest słodki i rozkoszny, a tak na prawdę, to zwykły zboczeniec i tyle. Dowartościowuje się tym, że dziewczyny na niego lecą. Pewnie boi się, że gdy to wszystko się skończy zostanie z niczym- beztalencie. Ale są i plusy tej całej szopki. Bądź co bądź, są sławni, a jeśli ja dobrze to rozegram, mogę na tym bardzo skorzystać."- podszedłem do niej zamykając pamiętnik. - I co ty na to? Może zaraz powiesz, że to nie ty to napisałaś?- wpatrywałem się w jej oczy, teraz pełne złości.
- Nie. To prawda, napisałam to. Na samym początku naszej znajomości, ale potem wszystko się zmieniło. - nie wytrzymałem. Spoliczkowałem ją.
- Jak możesz tak kłamać?- nadal patrzyłem w jej oczy, które teraz nie wyglądały tak jak wcześniej. Szukałem w nich odpowiedzi. Jak mogła w ogóle coś takiego o nas napisać, jak śmiała przetrzymywać narkotyki w naszym domu, jak... jak... jak mogłem się z nią przespać, a nawet pomyśleć, że nie jest taka zła?Jak mogło przyjść mi na myśl, że mógłbym ja polubić? To moja wina. Mogłem coś podejrzewać, sprawdzić ją od początku, ale nie miałem pojęcia, że coś takiego dzieje się tuż obok mnie. Czułem się okropnie patrząc teraz na nią i nawet nie wiedziałem dlaczego.
- Chcecie znać prawdę?- powiedziała po chwili.- To co napisałam w tej notce to po części prawda, dlatego tak was rozzłościła. Prawda boli!- wykrzyczała patrząc po kolei na resztę chłopaków. 
- Nie mogę na ciebie patrzeć.- powiedziałem i trzymając ją za ramię ciągnąłem za sobą w stronę drzwi, otworzyłem je i wyrzuciłem dziewczynę za nie, a ona się przewróciła. Na dworze lał deszcz. Rzuciłem jej tylko buty, a zaraz potem pamiętnik, który szybko wzięła w ręce. Nie minęło kilka sekund a była cała mokra. Tusz się rozmazał, włosy opadały na mokrą koszulę, przez którą prześwitywał jej stanik. Wstała i wpatrywała się we mnie lekko drżąc. Zamknąłem za sobą drzwi i wyszedłem na deszcz.
- Nie chcę cię już tutaj więcej widzieć. Jesteś najgorszą, rzeczą jaka spotkała mnie w życiu.- powiedziałem jej prosto w twarz.- Nie mogę uwierzyć, że spotkaliśmy akurat ciebie na swojej drodze. Okłamywałaś nas, od samego początku.
- Te narkotyki nie są moje.
- Chociaż teraz nie kłam. Miej swoją godność.
- Fakt skłamałam kilka razy, ale nie z tym.
- Nie wierze ci. Cały czas kłamiesz, kłamiesz i kłamiesz.
- To uwierz chociaż, że to co mówiłam w windzie było szczere. Bo było. Wszystko.- powiedziała, a krople deszczu spływały po jej twarzy.
-  Jesteś zwykłą szmatą wiesz? Twoi rodzice pewnie przewracają się w grobie widząc ciebie! Jesteś podła, wykorzystujesz ludzi, nie masz przyjaciół i jesteś żałosna. Pusta, bez krzty uczuć, jakichkolwiek marzeń czy priorytetów. Żyjesz tylko dla cierpienia. Uważasz, że skoro ciebie spotkało coś złego, to ty musisz odwdzięczyć się tym samym. Nie uśmiechasz się, nie czerpiesz radości z życia, nie zasługujesz na nie, nie masz przyjaciół, ani rodziny, nikogo. Jesteś sama jak palec. Jeżeli opis twoich rodziców był prawdą, to pewnie łamiesz im serce. Żyjesz według ustalonych sobie norm.Nie wiesz kim jesteś, bo tak naprawdę jesteś nikim. Dla nikogo nic nie znaczysz.
- Wiesz co? Nienawidzę cię! Nienawidzę cię z całego serca! Widzisz to?!.- powiedziała wskazując na swój pierwszy uśmiech jaki u niej zobaczyłem.Był szczery, lecz przepełniony bólem.- Tak bardzo cieszę się, że już więcej cię nie zobaczę. Po trzynastu latach, moja nienawiść do ciebie i chęć zapomnienia o tobie powoduje, że łamię daną sobie obietnicę. Ale nie martw się już go więcej nie zobaczysz. Nigdy! - dziewczyna patrzała mi w oczy, po czym chwyciła swoje buty w ręce i pobiegła jeszcze na boso.  A ja zostałem w tym deszczu. Słuchałem szumu spadającej wody i stałem tępo wpatrując się przed siebie. Skończyło się. Nareszcie wszystko wróci do normy.. Roxy już nie ma w naszym życiu i wszystko będzie tak jak dawniej.



_________________________________________________________________

Zostawiam to "coś" do komentowania wam. Nie wyszedł tak jak bym chciała.

 Ostatnio się trochę zawiodłam, myślałam, że będzie więcej komentarzy pod poprzednim rozdziałem. No, ale cóż.....  najwidoczniej się wam nie podobał.




"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
 zasada :)



Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.

GG: 47974692
stronka, na której jak na razie jestem adminką:  https://www.facebook.com/pages/Mdleje-Na-Widok-1D-/


















piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 15. I vice versa Harry.



*Oczami Harrego*

Obudziłem się. Dochodziła już godzina 12.00. W nocy miałem koszmary i zasnąłem na dłużej dopiero nad ranem. Wszedłem do łazienki i przemyłem twarz wodą, potem wróciłem do pokoju i zacząłem szukać jakiś ciuchów, w końcu spałem w samych bokserkach. Po chwili do mojego pokoju wparowała Roxy.
- Mogłabyś pukać.
- Ta. Następnym razem na pewno będę pamiętała. Może w ten sposób uniknę takich widoków.- powiedziała przelatując moje ciało wzrokiem.
- Nie udawaj, że ci się nie podoba.
- Chyba masz za wielkie mniemanie o sobie.- podeszła do łóżka. Mogła chodzić dzięki kulom.
- Czego chciałaś?- spytałem szukając jakiś butów w walizce.
- Reszta poszła na plaże. Ty też idziesz?- spytała rozkładając się na moim łóżku.
- W sumie czemu nie. A ty?
- Nie.
- Dlaczego?- spytałem.
- Bo nie.
- Dlaczego?
- Bo nie i już.- powiedziała coraz bardziej zirytowanym głosem.
- Rozumiem. Boisz się, że wszyscy zobaczą jaka jesteś gruba?- zaśmiałem się.
- Ja mam świetną figurę.
- Jasne, jasne. Po prostu przyznaj, że nie chcesz, żeby zobaczyli twój tłuszczyk i tyle.
- Nie prawda.- powiedziała oburzona.- Mam gdzieś co o mnie myślą i wiesz co? Zmieniłam zdanie. Jednak idę. Muszę tylko kupić sobie strój kąpielowy. Wracam za 30 minut. - powiedziała, wzięła kule i wyszła. Dzięki nim poruszała się praktycznie szybciej niż normalnie chodząc. Praktycznie to ona skakała na jednej nodze. Miałem nadzieję, że moja prowokacja zadziała i Roxy pójdzie na plażę. Sam zacząłem szukać swoich kąpielówek, swojego ulubionego kremu do opalania i kapelusza. Założyłem też jeansowe spodenki. Gdy już wszystko sobie uszykowałem poszedłem do kuchni coś zjeść.  Zrobiłem sobie jajecznicę i zacząłem konsumpcję przed telewizorem. Po kilku minutach dziewczyna weszła na górę. Bez słowa poszła do pokoju. Domyśliłem się, że kupiła strój i chciała się przebrać. Po chwili przyszła ubrana, cała na czarno, a dokładniej w to.
- Ja wiedziałem, że normalna to ty nie jesteś, ale to już przegięcie.- powiedziałem, gdy ją zobaczyłem.
- No co?- spytała zdziwiona.
- Na dworze jest 35 stopni Celsjusza, nie ma ani jednej chmurki,o wietrze można pomarzyć, a ty ubrałaś się na czarno. Nie wiem czy lubisz ten kolor czy masz żałobę, ale trochę rozsądku by ci się przydało.
- Doszłam do wniosku, że twoje słowa mam gdzieś. Idziesz czy nie? 
- Idę.- powiedziałem, zabrałem swoje rzeczy i wyszliśmy z apartamentu.  W ciszy zjechaliśmy windą. Otworzyły się nam drzwi na parter. Mieliśmy już iść w stronę plaży, ale Roxy zawróciła. Podeszła do jakiegoś gościa witając się z nim. Postanowiłem sprawdzić o co chodzi i podszedłem do nich.
- Co tam u ciebie?- usłyszałem pytanie ze strony faceta do niej.
- Jak widać bywało lepiej.- powiedziała spoglądając na kostkę.
- Co ci się stało?- spytał z uśmiechem.
- Ubrałam raz wyższe buty no i proszę.- odpowiedziała.
- Roxy idziemy?- spytałem lekko zniecierpliwiony.
- Zaraz. 
- Może przedstawisz mnie?- powiedział z uśmiechem.
- John to Harry. Harry to John.- podaliśmy sobie rękę na przywitanie.
- Może przyjdziesz do nas na plażę? Może dzięki tobie się nie zanudzę.
- Z przyjemnością. Musze najpierw się rozpakować i wyciągnąć parę rzeczy.- uśmiechnął się życzliwie.- Przyjdę do was najszybciej jak tylko będę mógł.
- Dobra.- powiedziała i skierowaliśmy się w stronę tylnych drzwi.
- Kto to jest ten John?- spytałem otwierając drzwi, żeby mogła przejść.
- John Turner to mój przyjaciel. Pomógł mi, gdy zostawiliście mnie na te trzy dni po koncercie.- nic już nie powiedziałem. Po chwilce byliśmy na miejscu.  Od razy zauważyłem Zayna i Louisa siedzących na kocu.
- Cześć.- powiedziałem, a oni odpowiedzieli mi tym samym. Zostawiłem swoje rzeczy i poszedłem do wody. Błogosławiona  zimna, ciekła i wodnista woda. Kilka minut popływałem, trochę też ponurkowałem i wyszedłem z powrotem na plaże. John siedział już obok Louisa i Zayna, a tuż obok niego siedziała Roxy. Zawsze myślałem, że trudno jej się zaprzyjaźnia. Wyglądała na taką, co lubi faceta na jedną noc. A tutaj wyglądali jak dwoje zakochanych. Karmili się winogronami, on się do niej uśmiechał, ona wpatrywała się w jego oczy.  Usiadłem obok  Roxy. 
- Harry przyniosłem koszyki piknikowe, jak chcesz to się częstuj.- powiedział John.
- Nie, dzięki.- odpowiedziałem i założyłem kapelusz na głowę. Roxy wstała.
- Idę się przejść.- powiedziała.  Włożyłem słuchawki w uszy i zacząłem słuchać muzyki.  Moje ciało całe nagrzało się już od słońca, aż tu poczułem zimną wodę na sobie.  Gwałtownie się podniosłem i jednocześnie wyciągnąłem słuchawki.
- Ja pierdole! Kto to?!- krzyknąłem i przetarłem oczy.
- To kara, za  długie  siedzenie  w łazience.
- A ja myślałem, że karą miało być ośmieszenie mnie przed całym światem.
- Nie. To zrobiłam z czystej przyjemności dokuczenia tobie.- odpowiedziała.
- Miło wiedzieć. A już myślałem, że tak krzywiłaś się przed kamerami przez buty, w których nie umiałaś chodzić. 
- Żałuję, że nie nadepnęłam ci tymi butami na stopy. 
- Nie miałaś jak. Niosłem cię, bo nie mogłem znieść, gdy  szłaś jak żółw niosący słonia. Nie pamiętasz?
- Byłeś tak zestresowany sytuacją, że spociłeś się i ledwo mogłam oddychać. 
- Nic dziwnego, skoro ważysz chyba z tonę.- zgasiłem ją i nie wiedziała co odpowiedzieć przez chwilę.
- To trzeba było zostawić mnie w spokoju.
- I co może jeszcze? Urządzić sobie biwak, w czasie kiedy ty byś się ślimaczyła?
- Jeśli to zaoszczędziłoby mi widoku ciebie, to czemu nie?
- Bo nie jesteś najważniejsza i niektórzy chcieliby zapomnieć o tobie jak najszybciej się da, a nie myśleć "kiedy ona w końcu przejdzie te 400 metrów"?
- No to macie okazję odsapnąć. Bo ja właśnie przyszłam zabrać swoje rzeczy.- powiedział wkurzona, zabrała swoją torbę, klapki i z kulami  przeniosła się jakieś  pięć metrów dalej.
- Jeszcze za blisko!- krzyknąłem, na co ona odpowiedziała tylko środkowym palcem. Miałem ochotę dosłownie w nią czym rzucić, ale jakoś nie widziałem niczego pod ręką, więc dałem sobie z tym spokój. Sięgnąłem do koszyka piknikowego po coś do jedzenia i znalazłem jabłko. Wziąłem porządnego gryza i ze złością zacząłem je pałaszować. 
- Wy to się za bardzo nie lubicie, co nie?- spytał siedzący obok mnie trzydziestoparoletni facet.
-Serio?- popatrzyłem na niego z irytacją.- A kto by lubił taką zołzę!- powiedziałem głośno, tak aby usłyszała. Ona się odwróciła.
-Goń się Styles! - po czym z powrotem wróciła do flirtowania z jakimś chłopakiem.
- Ja tam ją lubię.
- Najwidoczniej w ogóle jej nie znasz.- lekko zakpiłem z niego.
- Myślę, że znam ją lepiej niż ty. Spójrz na nią. Zaraz  zgarnie włosy na bok.- powiedział, a ona to zrobiła. Jakby dosłownie go słuchała.- A teraz wyciągnie krem do opalania, potrząśnie nim lekko i poprosi o posmarowanie po plecach.
- On się zgodzi, a gdy będzie ją smarował, ona spojrzy na niego i powie, że bardzo dobrze to robi.- powiedziałem, po czym po chwilce zdarzyło się to.
- Skąd wiedziałeś?- spytał zdziwiony.
- Roxy opanowała podryw do perfekcji. 
- Tak doskonale wie jakie dawać znaki, aby facet wiedział o co jej chodzi. Spójrz na nią, założyła nogę na nogę, co oznacza, że jej się podoba, ale nie jest zainteresowana niczym więcej, niż miłym popołudniem. Gdyby liczyła na coś więcej usiadła by bliżej i szepnęła mu coś na ucho. 
-Pewnie tak.- przyznałem.
- Gdyby chciała mogłaby mieć każdego. Nawet ja wylądowałem z nią w łóżku.- powiedział John.
 - Jezu! Serio?- zakrztusiłęm się jabłkiem-  Bez obrazy, ale jesteś starszy.
- A myślisz, że ona ze starszymi ode mnie nie spała? - spytał lekko rozbawiony.
- No.. nie wiem.
- Myślę, że nie miała wyboru.  
- Jak to?- spytałem.
- Jakoś sobie radzić musiała w życiu, no nie? 
- Że niby jako dziwka?- aż mi się trochę niedobrze zrobiło na samą myśl.
- Nie wiem, chyba nie. Myślę, że ciągle zdobywała różnych facetów, mieszkała u nich, wyciągała od nich kasę, a gdy się jej znudzili szukała następnych. 
- Ale z tego co mi wiadomo, to miała mieszkanie i pracę gdy ją poznałem.
- To może robiła to dla zabawy? Niby skąd mam to wiedzieć? Ale w łóżku wydawała się być doświadczona. 
- Możemy przestać o tym gadać?-spytałem speszony.
- No dobra, ale ogólnie Roxy nie jest taka zła. Ma wielki talent do śpiewania, jest bystra, może trochę zadziorna, lubi postawić na swoim,ale nie jest głupia. Jest ciekawska, chętnie próbowała by wszystkiego na swojej drodze. Jest trochę zamknięta w sobie, przypuszczam, że to przez jej przeszłość.
- Wiem, że 13 lat temu umarli jej rodzice, ale to chyba nie powód, żeby marnować sobie w pewien sposób życie.
- Wiesz, każdy interpretuje inaczej emocje.
- Chyba tak. - powiedziałem z lekkim sentymentem.- Wiesz, co nie zamierzam tutaj siedzieć i się zastanawiać, jakie tam traumy ona przeżyła, to nie mój problem tylko jej. Niech sobie sama z nimi radzi. Ja idę poderwać jakąś dziewczynę.
- No to powodzenia.- życzył mi John. Schowałem swoje rzeczy, a mianowicie słuchawki do torby i poszedłem się przejść po plaży. Kilkanaście metrów dalej był most. Postanowiłem wejść na niego. Doszedłem do samego końca i usiadłem. Zamoczyłem stopy w zimnej wodzie, a po moim ciele przeszły niemiłe ciarki.
- O mój boże Harry Styles!- krzyknęła dziewczyna siedząca obok.
- Cześć.- podałem jej rękę i uśmiechnąłem się.- Jak masz na imię?
- Cornelia.- powiedziała i podała mi także swoją, małą delikatną rękę. - Jestem waszą fanką.
- Jesteś bardzo śliczną fanką.- powiedziałem cały czas się uśmiechając.
- Dziękuję. A ty jesteś przystojny.- powiedziała i spojrzała na swoje nogi, chyba dlatego, że się zarumieniła.
- Jesteś sama?- rozejrzałem się.
- Tak. Rodzice siedzą w hotelu.
- A ile masz lat?
- No właśnie wczoraj skończyłam osiemnaście.- powiedziała z dumą.
- O to wszystkiego najlepszego. Może chciałabyś posiedzieć z nami na plaży.
- Oczywiście, to moje marzenie.- powiedziała z wielkim, pięknym uśmiechem na twarzy.
- No to chodź.- wstałem i podałem jej rękę. Ona wzięła swoją torbę i trzymając się za ręce poszliśmy do całego zespołu.
- Słuchajcie wszyscy to Cornelia. Wczoraj skończyła 18 lat i jest nasza fanką.
- Cześć.- pomachała do nich.
-Hej. - odpowiedział jej Louis, zaś Zayn pomachał jej także ręką na przywitanie.
- A to jest John, przyjaciel tej, tam, tam Roxy.- powiedziałem spoglądając na dziewczynę wokół której skakało już trzech chłopaków.
- Miło mi cię poznać.- powiedział John. Usiadłem na ręczniku, który zostawiłem wcześniej i ręką pokazałem Cornelii, aby usiadła obok mnie.
- Chcesz coś do jedzenia?- wskazałem ręką na kosz piknikowy.
- Nie, ale jak chcesz to mogę ciebie nakarmić.- puściła mi oczko, po czym uśmiechnęła się.
- Czemu nie.
- Jak chcesz, możesz położyć głowę na moich nogach, a ja będę podawała ci winogrona.
- Okej.- ułożyłem się w takiej pozycji, że moja głowa była na jej nogach, a reszta ciała na kocu. Cornelia podawała mi pojedynczo owoce i bawiła się moimi włosami, co było nawet miłe.
- Smaczne?- spytała patrząc na mnie i odgarniając włosy do tyłu.
- Bardzo.- uśmiechnąłem się. Po kilku chwilach poczułem jak ktoś zasłania mi słońce. Okazało się, że to nikt inny jak Roxy.
- Co nawet oni nie chcieli z tobą przebywać?- powiedziałem do niej.
- Nie, oni mnie tam uwielbiają, ale teraz poszli kupić piwo. John, mogę położyć się obok ciebie? Tylko na kilka minut, bo nie chce mi się czekać na nich samej.
- No dobra, to przypilnuj mi rzeczy, a ja idę popływać, może poderwę jakąś.- puścił jej oczko i poszedł do wody.
- Cornelia, już nie jestem głodny.- spojrzałem na nią mrużąc lekko oczy i uśmiechając się.
- Okej. Jak chcesz możesz leżeć dalej. Lubię bawić się twoimi włosami.
- Fajnie, ale ja chyba zasnę.
- No, to śpij.- zanurzyła swoje palce w moich włosach. Leżałem tak z kilka minut. Słyszałem dźwięki wody, to jak Roxy nuci sobie coś, rozmyte rozmowy Zayna przez telefon, a potem Nialla i Liama, którzy wrócili z wody oraz innych ludzi. Słyszałem jak Cornelia przywitała się z Paynem i Horanem, który od razu zabrał się do jedzenia.
- Słodki jest, co nie?- usłyszałem pytanie Cornelii, chyba do Roxy, a pytanie dotyczyło mnie.
- Taa. Jak cytryna.- odpowiedziała. Z jakiegoś powodu uśmiech sam nasunął się na moją twarz.
- Niby czemu?- dopytywała się Cornelia.
- Uwierz mi nie jest. Znam go lepiej niż ty.
- Ty mnie wcale nie znasz.- podniosłem się.
- Znam cię na pewno lepiej niż ona.
- Coś mi się nie wydaję.- powiedziałem oburzony.- Skoro ty mnie znasz, to ja znam ciebie.
- A tak nie jest? Przecież jestem fałszywą, chamską, agresywną ździrą, za jaką mnie uważasz. 
- No wiesz, zdanie można łatwo zmienić.
- Serio? Mi jest jakoś ciężko zmienić o tobie zdanie. Chyba już do końca życia zostaniesz w moich oczach facetem, który ma za wielkie mniemanie o sobie, myśli, że ma talent, a co najgorsze uważa, że może mieć każdą.
- Nie uważam, ze mogę mieć każdą. 
- I Harry ma wielki talent.- wtrąciła Cornelia.
- A żebyś słyszała jak się darł pod prysznicem.....-powiedziała Roxy, a na moje policzki oblały się rumieńcem.
- Wygłupiałem się tylko.- przyznałem speszony.
- To nie rób tego więcej, bo mi uszy odpadną. - powiedział zirytowana.
- Nie słuchaj jej Harry. Pewnie nie ma zielonego pojęcia o muzyce.
- Kochana, jeszcze umiem odróżnić śpiew, od wycia.
- Cicho bądźcie obie! Nie mam zamiaru słuchać waszych głupich, nic nieznaczących sprzeczek.- dosłownie czułem złość w powietrzu.
- To sobie idź.- wzdrygnęła ramionami Roxy.- Albo wiesz co ja sobie idę, do lepszego towarzystwa.- podniosła się z koca, wzięła co swoje i podszedła do chłopaków, z którymi świetnie bawiła się wcześniej. Przywitała się z nimi, jakby się nie widzieli ze sto lat, aż nie mogłem na to patrzeć. Podniosłem się z kolan Cornelii i założyłem z powrotem kapelusz na głowę.  Dziewczyna rozprostowała nogi. Usiadłem obok niej z zgiętymi w kolanach nogami i wpatrywałem się w dziewczynę, która flirtowała po kolei z wszystkimi trzema facetami.  A to jednemu usiadła na nogach, drugiemu zaś położyła rękę w pobliżu krocza, a trzeciemu przejechała ręką po torsie.Minęło tak z dobrą godzinę. Cornelia ciągle mi nawijała, a ja rozglądałem się po plaży przytakując jej. Po chwili, gdy Roxy ona próbowała znaleźć coś w torbie oni wstali. Obserwowałem całą sytuację, z niezwykłym skupieniem. Zaczęli do niej mówić,  ale nie do końca słyszałem co mówią. Rozumiałem jedynie pojedyncze słowa, jak "no chodź", "hotelu", "zabawa". Roxy zaczęła odmawiać, co było widać po tym jak pokręciła głową, ale gdy nadal odmawiała, zabrali jej torbę. Odruchowo wstała i chciała ją odebrać, ale jeden wziął ją na ręce i gdy coś do niej powiedział zaczęła się szarpać, zaś pozostała dwójka śmiała się w niebo głosy. Postanowiłem coś z tym zrobić. 
- Zostawcie ją w spokoju.- powiedziałem,  zachodząc drogę mężczyźnie niosącym dziewczynę.
- Proszę, proszę... kogo my tu mamy. Przyszedł i rycerz uratować niewiastę.- zaśmiał się.
- Po prostu zostawcie ją w spokoju.- powiedziałem przez zęby, coraz bardziej wkurzonym głosem, zaciskając pięści.
- Poczekaj tu mała. Później się zabawimy.- mrugnął do niej, po czym odwrócił się w moją stronę. Do niego podeszła pozostała dwójka.- A jeśli nie zostawimy jej w spokoju? Odważysz się trzech na jednego?
- No właśnie!- powiedział ten po prawej stronie. 
- Będziemy robić z tą dziwką, to na co mamy ochotę.- powiedział ten po środku, a mnie puściły nerwy i po prostu rzuciłem się na niego. Przewróciłem  go na piasek, a jego przyjaciele odskoczyli odruchowo w bok, w tym czasie ja już zadałem pierwszy cios, a właściwie serię ciosów  pięści w jego twarz. Po sekundzie zdołał nas obrócić i to on zadał mi trzy ciosy, ale udało mi się w pewnym momencie zatrzymać jego pięści rękoma. Próbował wyrwać ręce z moich, ale było mu ciężko, po chwili jednak mu się udało. Już się podnosił. Chyba nawet chciał zacząć mnie kopać, ale zanim się podniósł, to ja kopnąłem go z całej siły w brzuch i przewrócił się. Nie zdążył się nawet zorientować co się dzieje, a ja przywaliłem mu kilkanaście razy. Robiłem to z takim impetem, że nie miał szans na obronę.
- Harry przestań! Przestań!- usłyszałem tylko krzyki dziewczyny, a już po chwili odciągnął mnie Liam od niego. Roxy podbiegła do leżącego przede mną gościa z rozkwaszonym nosem i któremu miałem jeszcze ochotę dowalić. Spojrzała na mnie, jakbym go zabił.
- Zabierzcie go stąd.- powiedziała to pozostałych dwóch dupków.- Jeśli piśniecie komukolwiek, o tym co zaszło osobiście powiem policji, że chcieliście mnie zgwałcić. Jasne?!- oni tylko pokiwali głową i zabrali przegranego ze sobą. Mocnym szarpnięciem wyrwałem się z uścisku Liama.  Podbiegła do mnie Cornelia, wycierała krew lecącą mi z nosa, ale nie zwracałem na nią uwagi. Lekko dyszałem po całym zajściu, ale mój wzrok był skierowany tylko na nią. Byłem ciekaw jej reakcji, ale jej twarz wyrażała tylko wściekłość.
- Zadowolony jesteś z siebie?- wykrzyczała mi praktycznie w twarz, gdy tylko podeszła do mnie.
- Miałem pozwolić żeby ci się coś stało?
- Sama umiem sobie poradzić!- wpatrywała się we mnie, jakbym ją zawiódł.
- No właśnie widziałem jak sobie radzisz! 
- Yhrr!!!!- odwróciła się i odeszła kilka kroków.- Nikt nie prosił cię o pomoc, wiesz?!
- Dobra. Skoro tak, to przepraszam! Słyszysz?! Przepraszam, że ci pomogłem! Zadowolona!- wykrzyczałem nie zwracając uwagi na innych i położyłem się na kocu. Czułem jak wszyscy gapią się na mnie. Po chwili obok mnie znalazła się Cornelia.
- Dla mnie jesteś bohaterem Harry.- powiedziała współczującym głosem.
-Szkoda tylko, że inni tak o tym nie myślą.- powiedział spoglądając na dziewczynę, która tak jak inni miała skierowany wzork na mnie.
- Mam ci powiedzieć co ja myślę.?! Uważam, że jesteś totalnym idiotą, który nie dość, że się wtrąca w nie swoje sprawy, to jeszcze wystraszył mi przyjaciół i  myśli, że jest bohaterem, bo pod wpływem impulsu  zlał pijanego gościa, co jest tak naprawdę żadnym wyczynem!
- Czy ty ich nazwałaś przyjaciółmi?- doczepiłem się do jedynej rzeczy, która mnie tak naprawdę zszokowała z wszystkiego co powiedziała. 
- No byli mili.- powiedziała lekko speszona.
- Aż mi się nie chce tego słuchać.- wziąłem swoją torbę i kapelusz .- Nara!- powiedziałem do wszystkich i sobie poszedłem.  Zaniosłem rzeczy do swojego pokoju w hotelu, wziąłem 5 minutowy prysznic, przebrałem się w granatową koszulę, jeansowe spodenki, założyłem kapelusz na głowę, okulary przeciw słoneczne i wziąłem kasę. Nie zabrałem telefonu, nie wiedziałem kiedy wrócę, a nie chciałem, żeby męczyli mnie telefonami. Tak uszykowany wyszedłem na miasto. Spotkałem kilka fanek, które poprawiły mi humor i oprowadziły mnie po okolicy, niestety nie mogły zostać ze mną dłużej. Spytałem kogoś o godzinę. okazało się, że jest już 19.23. Znalazłem jakąś restaurację i zamówiłem coś dobrego do jedzenia, cały czas zastanawiając się co dalej. Gdy kelnerka przyniosła mi talerz, zauważyłem u niej na nadgarstku tatuaż. Wpadłem na pomysł, że pójdę sobie zrobić kolejny na swoim ciele. Szybko zjadłem posiłek, zostawiłem kasę na stole i wyszedłem. Znałem kilka dobrym studiów tatuaż w L.A., ale poszedłem do swojego ulubionego. Przeszedłem kilka ulic i byłem na miejscu. W głowie miałem już wszystko ułożone. Chciałem napis "Fuck you! I do what I want."* Chciałem go sobie zrobić w okolicach prawego barku. Nie trwało to długo, jakieś pół godziny później było już po wszystkim. Trochę bolało, ale byłem już przyzwyczajony do tego. Gdy wyszedłem z budynku, okazało się, że nadchodzi burza, a znając tutejszy klimat może być to niezła nawałnica. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę hotelu. Po drodze zaczął padać deszcz, wiałą tez mocny wiatr, a od czasu do czasu było słychać grzmoty i widać błyski. Jak tylko dostałem się do budynku, byłem cały mokry i chciałem dostać się do apartamentu. Czemu akurat ona musi wchodzić teraz do windy?- spytałem sam siebie. Nie miałem zamiaru ani czekać, aż ona łaskawie dojedzie na górę, ani zmieniać jakichkolwiek decyzji z jej powodu, więc postanowiłem wejść do środka razem z nią. Wszedłem i nacisnąłem przycisk na 6 piętro rzucając jej tylko obojętne spojrzenie. Staliśmy w ciszy po obu stronach windy. Mijaliśmy już trzecie piętro, aż tu nagle winda stanęła. Spojrzeliśmy na siebie z lekkim przerażeniem. Zgasło główne światło i zapaliło się dodatkowe.  
- Co się dzieje?- spytała nerwowo.
- Utknęliśmy z braku prądu.
- Więc skąd światło?
-  Akurat te lampy są na baterię.- wywnioskowałem z obserwacji.
- Pewnie to przez burzę.- powiedziała.
- Możliwe.- przyznałem.
- Jak myślisz, kiedy znów ruszymy?- spytała po chwili.
- Nie wiem, może za kilka minut, godzin, a może dopiero jutro.
- Ja pierdole. - powiedziała po czym zjechała plecami po ścianie i usiadła, ja zrobiłem to samo tylko po drugiej  stronie windy. Starałem się nie zwracać na nią uwagi i z nudów dłubałem przy swoich butach. Minęło już kilka minut, a ja miałem wrażenie, że mijają wieki.
- Pogadajmy o czymś, bo zanudzę się na śmierć.- powiedziała, a ja momentalnie na nią spojrzałem.
- No dobra. Tylko niby o czym? Ty zaczniesz mi mówić jakim to jestem idiotą, czy ja mam mówić, jak cię nienawidzę?- powiedziałem z lekką złością w głosie.
- Nadal jesteś wkurzony za tamto?!- mój wzrok mówił sam za siebie., więc nawet nie odpowiedziałem.- Nikt, ale to nikt nie prosił cię o to, żebyś mi pomagał! Nie potrzebuję żadnej pomocy, sama umiem sobie dać radę już od dłuższego czasu!!!
- Nie wyglądało jakbyś dawała sobie radę, wiesz?!
- Nawet jeśli, to nie musiałeś od razu się z nim bić!! Wiesz jak się bałam?- mówiąc to usiadła obok mnie.
- Przecież on próbował cię zgwałcić!
- Nie o niego debilu, tylko o ciebie!- zapadła chwila ciszy. Patrzyłem na nią z lekkim zszokowaniem. Bała się... o mnie?! Przecież....- Co ja bym im wszystkim powiedziała, co? Ty byłeś jeden, ich było trzech. Gdyby ci się coś stało kogo by obwiniali?! Mnie oczywiście!- no tak jak zwykle myśli tylko o sobie.
- Normalnie nie wierze! To ja pobiłem się dla ciebie, a ty myślisz tylko o tym, że ciebie by obwiniali?! Nie miałem pojęcia, że z ciebie aż taka egoista, aż do teraz! Wiesz, chyba nie było war.....- poczułem jej palce na swoim policzku. Obróciła moją twarz w stronę swojej, a potem już tylko czułem jej ciepłe wargi na swoich, ale tylko przez chwilę.
- A co ci miałam powiedzieć, że bałam się o tamtego debila.
- Nie, mogłaś powiedzieć prawdę.- powiedziałem po czym pocałowałem ją, ale zamiast odwzajemnienia pocałunku, zostałem tylko spoliczkowany!
- Co ty wyprawiasz!- krzyknąłem i złapałem się ręką za obolały lewy policzek.- Jesteś jakaś nienormalna!- krzyknąłem.
- Pocałowałam cię, żebyś się zamknął, pod wpływem impulsu, a nie...
- A nie.. co?
- A nie z powodu uczucia!
- Jesteś najbardziej skomplikowaną i dziwną kobietą jaką w życiu spotkałem.
- Za to ty jesteś typowym mężczyzną. Wszystko czego chcesz to sex.
- Nieprawda!
- Prawda.
-Nie! Jeśli chcesz, możemy spędzić nawet całą noc, bez żadnych bliższych stosunków. 
- Nawet jeśli byś chciał to i tak by do niczego nie doszło.- powiedziała.
- Po prostu rozmawiajmy.- uprzedziłem, zanim rozpętałaby się kolejna kłótnia.
- No dobrze. Zagrajmy w grę "odpowiedź i pytanie" Zaczyna się od pytania, na które druga osoba musi odpowiedzieć kończąc pytaniem.
- No dobra, to kto zaczyna?
- Ty, ale zanim zaczniemy umawiamy się, że jeśli osoba nie chce odpowiadać nie zmuszamy jej do tego.
- No dobra. Więc, moje pytanie brzmi. Wolisz koty czy psy?
- Psy, a ty?
- Koty. Bałaś się lecieć samolotem?
- Tak. Wiesz co już mi się znudziło.- powiedziała i zapadła chwilka ciszy.- Kim była dla ciebie Nathalie?
- Czemu o nią pytasz? I w ogóle co o niej wiesz?
- Tylko tyle, że ci się śni w nocy i krzyczysz jej imię przez sen.
- Nathalie była moją pierwszą miłością, po czym zachorowała i zmarła.- powiedziałem jak najszybciej umiałem.
- Jaka była?
- Jeśli by tak pomyśleć, to była odwrotnością ciebie, ale z wyglądu mi ją przypominasz.
- No to opisz jaka była z charakteru... i tak nie mamy o czym rozmawiać.
- Była bardzo miła i przyjacielska, przyciągała entuzjazmem, zawsze się uśmiechała i pomagała wszystkim dookoła. Zawsze lubiła stawiać na swoim, ale nigdy na nikim się nie mściła. Zawsze była szczera i przejmowała się problemami innych. Lubiła robić wianki z kwiatów, bawić się ze wszystkimi zwierzątkami, śpiewać dla przyjaciół i robiła pyszne ciasteczka. Grała na gitarze i ubierała się we wszystkie kolory tęczy, uczyła się najlepiej w klasie, ale zawsze miała wielkie problemy z fizyką. Jej ulubionym zespołem było Coldplay, ulubionym kolorem zielony, a kwiatem słonecznik ozdobny, a potem zachorowała. Odwiedzałem ją w szpitalu, nawet tam bawiła się z chorymi dziećmi, uśmiechała do nich i zjadła potajemnie przyniesione przeze mnie lody. Nie poddawała się, ale robiła się coraz słabsza. W jej oczach było coraz mniej iskierek, a jej usta było coraz bledsze, a ja ni mogłem... nie mogłem...- Roxy dotknęła mojej ręki.
- Rozumiem. Na pewno wiedziała jak bardzo ją kochałeś, a właściwie nadal kochasz.
- Dzięki.- przetarłem oczy, bo zbierały mi się już w nich łzy.- A jacy byli twoi rodzice?
- Moi rodzice? To byli najwspanialsi ludzie na świecie. Nie pamiętam ani jednego złego dnia z nimi, oprócz dnia ich śmierci. Nikt nie umiał mnie bardziej pocieszyć i rozbawić niż mój tata, a mama robiła najlepszą szarlotkę na świecie. Tata czytał bajki na dobranoc, a mama śpiewała kołysanki. Chodziliśmy na spacery.Pamiętam jak uwielbiałam bawić się na placu zabaw niedaleko domu. Kochałam huśtać się na huśtawce, ale wprost nienawidziłam karuzeli. Właściwie nawet teraz na samą myśl robi mi się niedobrze, za to nie moja siostra. Alice- ona wręcz odwrotnie, kochała się kręcić na tym czymś. Bawiłyśmy się razem lalkami, mama szyła dla nich ubranka, a tata zbudował domek. Nigdy niczego nie zabrakło mi przy nich, ani miłości, ani czasu. Mama była piosenkarką, a tata jej menadżerem, pieniędzy, więc mieliśmy pod dostatkiem. Rodzice byli bardzo lubiani, więc często odwiedzali ich znajomi. Na każde urodziny dostawałam dokładnie taki prezent jaki marzyłam, a w każde święta zjeżdżało się pełno ludzi do domu i było bardzo wesoło. A potem nadeszła ta jedna noc i wszystko zniknęło. Ludzie mówili jak im jest przykro, ale tak naprawdę ich to nie obchodziło. Potem było raz lepiej, raz gorzej.
- Bardzo chciałbym poznać twoich rodziców.- powiedziałem uśmiechając się do niej.
- A ja Nathalie. 
- To to oni ci się śnili?- w tedy, jak przez ciebie wywróciłem się na podłogę w kuchni?
- Tak ich śmierć. Od czasu do czasu śni dokładnie to samo. 
- Mi zawsze śni się Nathalie. Mówi, że jest na mnie zła, że jej nie pomogłem, chociaż widziałem jak cierpi.
- To tylko twoje poczucie winy. Nathalie na pewno widziała jak się starasz i doceniała to. Pewnie patrzy gdzieś teraz z góry i uśmiecha się sama do siebie, że o niej pamiętasz.
- Może.- uśmiechnąłem się.- Zwariowany ten dzień? Co nie?
- Zdecydowanie tak. A i dziękuję, że mnie w tedy uratowałeś, to było naprawdę odważne. Ale i tak uważam, że dałabym sobie radę.
- Pewnie tak. W ostateczności zaczęła byś krzyczeć o pomoc.
- Nie... Nie zrobiłabym z siebie takiej słabeuszki. 
- Nie jesteś słabeuszką. Ale nie uważasz, że ktoś kto prosi o pomoc jest odważny?
- Nie w moim życiu. U mnie jest, że albo dajesz sobie radę, albo odpadasz. Wżyciu nie warto mieć słabych punktów.
- Więc, jeśli by ktoś zakręcił cię jak na karuzeli odpadłabyś?
- Raczej zwymiotowała na niego, ale jeśli chodzi o metaforę to tak, odpadła bym.- zabrzmiało to tak śmiesznie, ze nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem śmiechem.
- Jesteś naprawdę dziwna Roxy.
- I vice versa Harry.- ziewnęła.
- Jesteś zmęczona?
- Bardzo...- odpowiedziała ponownie ziewając.
- No to się połóż. Użyczę ci swoich nóg jako poduszki.
- Aleś ty hojny. Na prawdę. - położyła swoją głowę prawie na moich kolanach.
- Wiesz jak chcesz to możesz tu bliżej.- pokazałem ręką moje krocze.
- A spierdalaj zboczeńcu jeden!
- No, ale było by ci bardziej miękko. .- zaśmiałem się.
- Harry?- spytała.
- Co?
- Zamknij swoją gębę, bo jak Boga kocham sama to zrobię w brutalny sposób.
- Dobra już dobra noo... Śpij. 
- A żebyś kurwa wiedział.- powiedziała i ułożyła się na prawym boku, więc mogłem widzieć jej twarz.
- Przestań!- powiedziała stanowczo.
- Ale co ja robię.
- Po prostu przestań!
- No, ale co przestać?
- Po pierwsze gapić się i uśmiechać, a poza tym to to...- wskazała moje kroczę.
- Tego trzeciego to już nie kontroluję.- powiedziałem szczerząc się do niej.
- No to się obrócę.- powiedziała i przekręciła się na drugi bok.
- Roxy?
- Co?
- Jest jeszcze gorzej.
- Boże człowieku o czym ty myślisz?
- Serio chcesz to wiedzieć?- ciężko byłoby to opisać.
- Nie, nie, nie, nie, nie i nie. W żadnym wypadku nie chce wiedzieć, co wymyśla, twoja zboczona wyobraźnia. 
- Faktycznie nie chcesz wiedzieć.
- Wiesz co, chyba zrobię sobie poduszkę z torby.
- A mogę chociaż leżeć obok ciebie? 
- Tak, tylko bez żadnych wyimaginowanych myśli o mnie.
- Jasne, jasne.- powiedziałem i położyłem się obok niej.
-Roxy?
- Co znowu?
- Dobranoc.
- Taa. Dobranoc Styles.- byłem tak wykończony tym wszystkim, że nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem, ale obudziłem się pierwszy. Nie wiem nawet ile spałem. Usiadłem po turecku i przeciągnąłem się. Roxy strasznie słodko spała, więc chwilę popatrzałem na nią chwilę. Wstałem i pochodziłem trochę dla rozprostowania mojego boskiego ciałka. 
- Siadaj na dupie, bo cały czas czuję jak się podłoga trzęsie przez ciebie.
- No już. - położyłem się z powrotem obok niej.
- Jak długo będziemy jeszcze czekać?- spytałem.
- Nie wiem, ale ja chcę jeszcze spać, więc bądź cicho.- już nic nie powiedziałem tylko wgapiałem się w sufit. Było to tak nudne, że aż ponownie usnąłem. Obudziło mnie trzęsienie. 
- Roxy! Winda ruszyła!- dziewczyna szybko się zerwała, otrzepała się, poprawiła włosy, wzięła torbę i stanęła przy wyjściu. Ja wziąłem tylko swój kapelusz i także wyczekiwałem na moment otwarcia się drzwi, który po chwili nadszedł.  Dosłownie wbiegliśmy do kuchi, bo byliśmy bardzo głodni. 
- Gdzie wy byliście całą noc? - powiedział poddenerwowany Liam, a cała reszta gapiła się czekając na odpowiedź.
- Spędziliśmy razem całą noc w windzie.- powiedziała, a ja dalej jadłem nie mogąc się powstrzymać.
- Serio?- spytał zdziwiony Zayn.
- Tak i nawet nie pytaj o szczegóły.- powiedziałem.
- Boże, to musiało być straszne.- powiedział Louis.
- Oj było.- powiedziała Roxy, mrużąc oczy. 
- Ej bo ten, no taxsówki już na nas czekają.- powiedział Niall.
- Co już. Jeszcze się nie spakowaliśmy. - powiedziałem.
- Ciebie spakowaliśmy, a Roxy rzeczy woleliśmy zostawić w spokoju.
- I bardzo dobrze.- powiedziała.
- Będę za 5 minut.- pobiegła do swojego pokoju. Dokończyłem jeść.
- No chodź Harry- powiedział Niall, zanim zamknął drzwi od apartamentu. Pobiegłem po walizki, a potem do niego, zjechaliśmy w piątkę winda, a potem wpakowaliśmy się do taxówek. Tym razem nie maiłem szczęścia, i pojechałem z Roxy, ale i tak nawet na siebie nie spojrzeliśmy. Potem była już spokojniejsza odprawa i samolotem pierwsza klasa do Londynu. Tam już prosto to kochanego domku.


 "Fuck you! I do what I want."- napis po polskuoznacza " Pierdol się. Robię to co chcę."
______________________________________________________________

Nie narzekam, na ten rozdział, a wam podobał się? I przepraszam za literówki, jeśli przeoczyłam.



"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
 zasada :)



Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.

47974692<==== to numer mojego GG, gdyby ktoś chciał popisać, to serdecznie zapraszam. Może być o blogu, ale nie koniecznie :)

kontakty ze mną : 
ask.fm: http://ask.fm/LadyxDestiny 
facebook: https://www.facebook.com/pokonana.przezwspomnienia
GG: 47974692
stronka, na której jak na razie jestem adminką:  https://www.facebook.com/pages/Mdleje-Na-Widok-1D-/