*Oczami Roxy*
Spałam jak kamień. Byłam wykończona dniem i gdy czyściutka zasnęłam nic nie było wstanie mnie obudzić. Niestety twardy sen nie ma samych plusów, bo zaspałam. Chyba każdy zna te uczucie. Zerwałam się jak poparzona, wybiegłam do łazienki, ale zaraz potem wróciłam się do sypialni, ponieważ zapomniał wziąć ubrań. Wyleciałam jak z procy i zaczęłam przetrząsać szafę i znalazłam ten zestaw. Poleciałam do łazienki. Przez pośpiech wszystko stawało się trudniejsze. Ubrałam się, machnęłam rzęsy tuszem, rozczesałam włosy i zbiegając prawie spadłam ze schodów. Wpadłam do kuchni, wzięłam łyk kawy, złapałam jednego buta i poszłam w stronę mojej torebki, sprawdziłam co jest w środku. Brakowało paru rzeczy, więc w pewnym sensie kuśtykając potruchtałam przez kuchnię, zabierając telefon, potem przez salon, zabierając notes, wróciłam zabierając buta do kuchni, gdzie wzięłam drugi łyk kawy i ciastko, oraz trzymając telefon, notes, but podbiegłam do torebki, wszytko oprócz obuwia wrzuciłam do niej. Trzymając się ręką stolika ubrałam but do pary, po czym podniosłam się odgarniając szybkim ruchem włosy z twarzy,a kogo zobaczyłam? Łatwo się domyślić, że Stylesa. Z tym, że gdybym zobaczyła go w normalne, nie zatrzymałabym się i nie gapiła. Pewnie wyglądałam jak idiota, gdy w szeregu swoich czynności zatrzymałam się, bo przede mną stał facet bez koszulki, którego w dodatku nie cierpię. Oprócz tego, że jego wytatuowana i umięśniona klata wyglądała dobrze, to jego mina już taka nie była. Wyglądał na niewyspanego, miał zmrużone oczy i zmarszczone brwi. Postanowiłam się ocknąć. Wzięłam torebkę i popędziłam po raz trzeci do kuchni po następny łyk kawy. Zaczęłam szybko szykować sobie kanapki, machnęłam masłem po czterech kawałkach chleba i nałożyłam plasterki sera. Po chwili Harry podszedł do ekspresu do kawy po mojej prawej stronie. Szukałam folii, aby spakować sobie śniadanie, a w tym czasie jego kawa się zaparzyła. Ja niestety nadal nie mogłam ich znaleźć. Spojrzałam na górę, no i wiedziałam już gdzie są. Jedyny problem jaki mi już został to sięgnąć po nie, co okazało się dla mnie niewykonalne po kilu próbach. Spojrzałam na niego, a on bez emocji opierał się o blat popijając kawę.
- Pomożesz?- spytałam.
- Tylko czekałem, aż przestaniesz robić z siebie idiotki. - powiedział, odstawił kubek , po czym ocierając się o mnie sięgnął po te foliówki. Nie wiem czy zrobił to specjalnie czy też nie, ale było mega wkurwiające.
- Proszę.- podsunął mi to na wysokość twarzy z głupim uśmieszkiem. Nic nie odpowiedziałam tylko wzięłam co swoje wyminęłam go i zaczęłam szybko pakować kanaki. W końcu byłam już spóźniona.
- A dziękuję?
- Chyba jeszcze śpisz.
- Było, by miło.
- Było ,by miło jak byś się ubrał.- powiedziałam z lekką irytacją.
- Nie udawaj.
- Niby czego?- uniosłam brwi do góry.
- Że ci się nie podoba. - powiedział obojętnie.
- Ty chyba serio jeszcze śpisz. - powiedziałam, wkładając kanapki do torby. Założyłam ją na ramię.
- Gdzie wychodzisz?
- Niektórzy ludzie normalnie pracują, wiesz?
- I wychodzisz z domu przed 7.00 rano?
- Mam różne godziny pracy, ale nie mam czasu tego tłumaczyć, więc do niezobaczenia. - wyszłam , wyprowadziłam samochód z garażu i pojechałam. Dojechałam na miejsce i się zaczęło. Bardzo lubiłam swoją pracę, ale często dawała w kość. Po kilkunastu godzinach byłam już wolna, ale i wykończona. Czym prędzej chciałam wrócić do domu. Przyjechałam, zdjęłam buty i poszłam do kuchni. W domu było niewiarygodnie cicho i spokojnie. Idealna atmosfera, aby odpocząć. Podgrzałam sobie obiad w mikrofalówce jeśli mozna go tak nazwać jedząc o po 22.00 i usiadłam przy stole, na swoim ulubionym miejscu. Leżała tam karteczka od Heleny. Ta kobieta była wspaniała. Pomogła mi, gdy tego potrzebowałam i nadal to robi. Jest dla mnie jak rodzina. Na karteczce było napisane :
- Było ,by miło jak byś się ubrał.- powiedziałam z lekką irytacją.
- Nie udawaj.
- Niby czego?- uniosłam brwi do góry.
- Że ci się nie podoba. - powiedział obojętnie.
- Ty chyba serio jeszcze śpisz. - powiedziałam, wkładając kanapki do torby. Założyłam ją na ramię.
- Gdzie wychodzisz?
- Niektórzy ludzie normalnie pracują, wiesz?
- I wychodzisz z domu przed 7.00 rano?
- Mam różne godziny pracy, ale nie mam czasu tego tłumaczyć, więc do niezobaczenia. - wyszłam , wyprowadziłam samochód z garażu i pojechałam. Dojechałam na miejsce i się zaczęło. Bardzo lubiłam swoją pracę, ale często dawała w kość. Po kilkunastu godzinach byłam już wolna, ale i wykończona. Czym prędzej chciałam wrócić do domu. Przyjechałam, zdjęłam buty i poszłam do kuchni. W domu było niewiarygodnie cicho i spokojnie. Idealna atmosfera, aby odpocząć. Podgrzałam sobie obiad w mikrofalówce jeśli mozna go tak nazwać jedząc o po 22.00 i usiadłam przy stole, na swoim ulubionym miejscu. Leżała tam karteczka od Heleny. Ta kobieta była wspaniała. Pomogła mi, gdy tego potrzebowałam i nadal to robi. Jest dla mnie jak rodzina. Na karteczce było napisane :
" Ja i Olivka pojechałyśmy do mojego syna. Olivka zaprzyjaźniła się z moim wnuczkiem. Wrócimy jutro. Panna Meg i jej przyjaciółka także wyjechały do rodzinnego miasta i wrócą za kilka dni, więc możesz odpocząć. Ten Harry wyszedł niedługo twoim wyjściu. "
Zajebiście. Cały dzień tylko dla siebie. W dobrym humorze poszłam do swojego pokoju przebrać się w coś wygodniejszego. Zaraz potem szurając nogami w samych skarpetkach zeszłam na dół i wzięłam z domowego baru butelkę wina. Razem z moją nową przyjaciółką usiadłam przed telewizorem i skacząc z kanału na kanał brałam co chwilę porządny łyk trunku. I właściwie wszystko byłoby idealnie, od wygodnej sofy, poprzez nudne romansidła w Tv aż po dobrej jakości wino, gdyby nie to, że już po kilku minutach mojego samotnego relaksu przerwał dzwonek do drzwi. Niechętnie zwlekłam się z sofy zostawiając swoją towarzyszkę na stoliku i podreptałam do przedpokoju otworzyć drzwi. Gdzieś tam w środku miałam nutkę ciekawości kto o tej godzinie przychodzi, szybko jednak całą ciekawość zastąpiła niechęć.
- Czego chcesz? - spytałam z żalem do losu, że w ogóle musiałam go zobaczyć.
- Jest Gemma?- coś było nie tak, ale nie wiedziałam co mi nie pasowało. Był jakiś poddenerwowany i blady, w głosie nie było słychać tej pewności siebie, a oczy nie były tak zielone jak zawsze.
- Nie, wyjechała to Holmes Chaptel z Meg i będą tam jeszcze pewnie z kilka dni. - powiedziałam obojętnie.
- Aha.- zapadła chwila ciszy, żadne z nas nie chciało się odezwać, on nie chciał odejść, a mi było głupio zamknąć mu drzwi przed nosem. Przynajmniej ja tak to odbierałam.
- Możemy pogadać?- zapytał chyba dopiero po porządnym przemyśleniu tego pytania. Zamiast odpowiedzieć po prostu otworzyłam szerzej drzwi i odeszłam w stronę sofy, on chyba zrozumiał mój przekaz , bo wszedł do środka. Postanowiłam jak najszybciej schować gdzieś butelkę wina i szybkich chwytem zabrałam ją z widoku, ukrywając za swoim ciałem. Harry usiadł na sofie zakrywając swoją twarz w rękach.
- A Olivka i pani Helena?
- Także ich nie ma. - powiedziałam po czym wyszłam na górę, aby schować wino. Położyłam szybko na stoliku w swoim pokoju i pełna ciekawości o czym to sam wielki Harry Styles chce ze mną porozmawiać zeszłam na dół. Siedział skulony na mojej kochanej sofie, chowając twarz w swoich zgrabnych nogach. Usiadłam obok niego. Chciałam, żeby coś on pierwszy powiedział w końcu to on chciał ze mną rozmawiać, ale zamiast tego usłyszałam tylko zaciągnięcie się nosem. On płakał.
- Hej. Co jest? Coś się stało?- położyłam rękę na jego plecach i lekko pomasowałam, chciałam, żeby się uspokoił, niestety to jeszcze bardziej wzburzyło jego emocje. Nagle gwałtownie wstał.
- Tak kurwa! Stało się!- wykrzyczał jak głośno mógł, a jego głos był ochrypnięty bardziej niż zwykle przez płacz. Zraz potem wydał z siebie krzyk, ale nie były to słowa, tylko przerażający, pełen cierpienia odgłos, po którym wiedziałam, że stało się coś naprawdę strasznego.
- Harry spokojnie.- powiedziałam głosem, który na pozór wydawał się spokojny, ale ja tak naprawdę byłam przerażona całym zajściem.
- Żadne spokojnie! Ty nic nie rozumiesz!- ponowie krzyknął, tylko tym razem bardziej wyrażając swoją wściekłość, ale nie wyładował jej tylko w swoim krzyku, bo z zaciśniętymi pięściami z całą swoją siłą uderzył w szklany środek stolika, który rozpadł się na kilka odłamków. Na jego rękach zostawiło to ślady w postaci, nie dużych, ale krwawiących ran.
- Czekaj tutaj!- rozkazałam, po czym najszybciej jak potrafiłam wbiegłam na górę po apteczkę, aby go opatrzyć. Nie miałam nawet czasu wkurwić się za rozwalenie mi stolika. Przeszukałam pokój Heleny, ale nie znalazłam tam jej. Ręce trzęsły mi się coraz bardziej, a poddenerwowanie opóźniało mój refleks. Wybiegłam do drugiego pokoju, ale i tam po szybkim przetrząśnięciu go nie znalazłam tego czego szukałam. Coś mnie podkusiło, aby sprawdzić pokój Gemmy i to był dobry pomysł. Apteczka leżała na jej łóżku jak gdyby nigdy nic. Chwyciłam ją i w mgnieniu oka zbiegłam po schodach. Spojrzałam w jego stronę i właściwie wszystko o czym przed chwilą myślałam uległo natychmiastowej resetacji. Apteczka stała się już dla mnie czymś zupełnie nie potrzebnym i wypuściłam ją z rąk, zaś w głowie zamiast tysiąca myśli na temat tego co mogło się stać, nie było już ani jednej. Tylko sam strach. Nic, więcej nie czułam oprócz tego. Byłam skołowana, ponieważ moje oczy widziały to co śni się w najgorszych koszmarach. Chciałam coś zrobić, chciałam krzyczeć, ale moje ciało było sparaliżowane. Bałam się cokolwiek zrobić, chociaż wiedziałam, że coś muszę, ale jeden zły ruch i dojdzie do kolejnego koszmarnego zdarzenia w moim życiu. Przełknęłam ślinę. Wszystko działo się w sekundzie, może krócej, ale wydawało mi się, że trwa to wieczność. Przetwarzałam właśnie obraz przystojnego, wysokiego mężczyzny, którego znałam i co do którego miałam mieszane uczucia, ale jedno wiedziałam na pewno, mianowicie nigdy nie chciałam jego krzywdy, a oto teraz stoi przede mną zaciskając swoje palce na długim, ostrym odłamku zbitego szkła celując w swoją klatkę piersiową. Tą samą, którą jeszcze rano miałam przyjemność oglądać bez koszulki, tą samą, o którą wkurwiałam się jeszcze kilkanaście godzin temu, a teraz miałam tylko nadzieję, żeby nic jej nie było.
- Harry....- spojrzał na mnie. Jego oczy błyszczały, a tęczówki były bardziej zielone niż mogłabym to sobie wyobrazić. - Harry proszę...- mój głos po prostu błagał sam w sobie. Zacisnęłam zęby, a ręce ścisnęłam w pięści, ale chodź tak bardzo się bałam, nie uroniłam ani jednej łzy.
- Zabiłem ją.- powiedział cicho, łkając. - Rozumiesz!- wykrzyknął niespodziewanie. - Zabiłem ją!- po całym domu rozniosły się jego słowa niczym echo. Chciałam coś powiedzieć, chciałam, ale nie mogłam. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego dźwięku. Nawet jeśli tak bardzo chciałam... Chciałam go przytulić, ale jednym słowem ujmując byłam przerażona i najzwyczajniej w świecie bałam się to zrobić. Chciałam być teraz gdzieś indziej, gdzieś gdzie zapomniałabym o tym wszystkim, ale było to mniej realne niż sny cz bajki. W całkowitym bezruchu czekałam na jego dalsze słowa, na dalszy ciąg wydarzeń, nad którymi miałam wrażenie, że nie mam żadnej kontroli. -Wiesz...- zaczął mówić, patrząc na odbijający światło jak drogocenny kryształ, kawałek szkła. -Ona zawsze uważała mnie za swojego przyjaciela, śmiała się z moich żartów, chociaż nie były śmieszne, miała taki serdeczny uśmiech, jej ognistorude włosy...- po jego policzkach spłynęła kolejna partia słonych łez.- Pamiętam jak stanęła w naszej obronie przed tobą, jak się poszarpałyście.... - Rude włosy, szarpanina? Vero. Tego imienia nie zapomniałabym nawet podczas śmiertelnego zagrożenia. Pamiętałam ją doskonale. Co więcej uważnie śledziłam ich życie przez cały rok. Harry chodził z nią przez około sześć miesięcy, ale rozstali się na początku wakacji. - A potem wpadła w złe towarzystwo. Przeze mnie. Nie umiałem jej przed tym uchronić. Zaczęła brać to cholerstwo. Uzależniła się. Na początku chciałem jej pomóc, ale miałem słomiany zapał. A przecież mogłem, gdybym tylko nie był takim pieprzonym egoistą.... Gdybym tylko...- przerwał na chwilę swój monolog.- Ale wolałem nie widzieć problemu niż go zniszczyć. No i jeszcze kiedy przyszła do mojego mieszkania. Taka pusta, beż życia, mogłem coś zrobić. Zareagować, ale nic. Zrobiłem najgorszą rzecz jaką tylko mogłem. Dla świętego spokoju dałem jej pieniądze. Rozumiesz?- spojrzał na mnie. - Pieniądze, żeby mogła się zabić! To przeze mnie nie żyje! Już nigdy nie ujrzę jej uśmiechu i tego jak przeczesuje swoje włosy. Przeze mnie!- Wszystko zrozumiałam. Vero przedawkowała, za narkotyki kupione za kasę, którą wysępiła od niego. Pomimo iż wiedziałam dlaczego to wszystko się dzieje, nie miałam jakiegokolwiek pomysłu by go uspokoić. Było mi go żal, bo doskonale wiedziałam co czuje. - Powinienem się zabić. -spojrzał na kawałek szkła.
- Harry...- zrobiłam krok w jego stronę. Cały czas jego wzrok był skierowany na narzędzie, jednak ja na niego patrzałam z litością, chociaż wcale nie chciałam tego. Chciałam być na niego wściekła za to w jakiej sytuacji mnie postawił, za to, że to właśnie ja muszę być tutaj, ale nie mogłam. - Spójrz na mnie.- powoli jego wzrok został skierowany w moją stronę. - Gdy mnie spotkałeś kim byłam? - chyba za bardzo mnie nie zrozumiał, ale najbardziej chodziło mi o to, aby choć na chwilę oderwać go od myśli o sobie. Chciałam podejść do niego jak najbliżej i po prostu zabrać mu to piekielne szkło. - Jaka byłam, gdy mnie spotkałeś? Kim byłam? Odpowiedz. - powiedziałam spokojnym głosem, powoli, bardzo powoli zbliżając się do niego, ale on nadal nie chciał nic z siebie wydusić. - Więc ja ci powiem. Byłam wtedy w twoich oczach egoistką, zerem, szmatą.
- Byłaś zagubiona i sama. - w końcu coś powiedział, ale poprzez słowa utożsamiał także siebie i było to słychać w sposobie jakim wypowiadał te kilka sylab.
- Z własnego wyboru Harry. Z własnego wyboru byłam zagubiona i samotna.- ponownie zrobiłam krok.- Sama doprowadziłam się do tego, by móc nazwać mnie nic nie wartą. Tylko na własne życzenie.- coraz bliżej i bliżej. Dzielił nas już tylko jeden krok.- Byłam dokładnie taką, nic nie znacząca ździra bez nikogo, ale wiesz co, gdy wtedy powiedziałeś mi to prosto w twarz, załamałam się. Wpadłam w depresję, ale nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Twoja szczerość pomogła mi zrozumieć, to przed czym uciekałam. Pomogłeś mi. Gdyby nie ty nadal żyłabym czekając tylko na koniec. - Harry patrzył mi prosto w oczy, a ja zrobiłam już ostatni krok. Teraz stałam na wprost niego. Położyłam swoją rękę na jego dłoniach i lekko popchnęłam ją w dół, ale nie mogłam zaprzestać mówić do niego. - Ja wiem, że to może i dziwnie brzmi, ale w pewnym sensie ocaliłeś mnie, moje życie. Byłeś pierwszą osobą, której udało się do mnie przemówić.- byliśmy już tylko kilka centymetrów od siebie. Moja ręka spoczywała teraz na jego ręce, z której udało mi się wyciągnąć to cholerstwo. Nie obchodziło mnie, że mogę się skaleczyć, po prostu wyciągnęłam to z jego dłoni i czym prędzej wyrzuciłam to na podłogę z daleka od nas. Gdy, tylko usłyszałam, jak upada kilka metrów dalej uspokoiłam się. Ze szczęścia rzuciłam się na niego i przytuliłam. On na początku tego nie odwzajemnił, był w szoku, ale zaraz poczułam jak jego ręce obejmują mnie, a on zaczyna ponownie płakać. Wtulił się we mnie, a mój sweter wchłaniał jego łzy. Czułam się niezwykle. Chodź trudno w to uwierzyć, byłam szczęśliwa, bo nikomu nic się nie stało. Bo jego życiu już nic nie zagrażało. Staliśmy tak długo, ale nie było to zbędne. Harry musiał się wypłakać. Czasami to najlepsze wyjście. Niekiedy danie ramienia do wypłakania się jest lepsze niż słowa, że nic się nie stało, czy że łzy nie są tego warte. Palcami gładziłam jego nieogarnięte włosy. Co chwilę słyszałam jak zaciąga nos, a z każdym jednym płakał coraz mniej. W odpowiednim czasie sam uznał, że wystarczyło mu już wylanych łez i po prostu od kleił się ode mnie. Nawet udało mi się dojrzeć u niego coś w rodzaju uśmiechu. Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam. Gestem wskazałam mu, żeby usiadł na sofie, a sama poszłam po apteczkę leżącą na podłodze, zaraz potem usiadłam obok niego. Nie podał mi swojej ręki, sama musiałam ją wziąć, ale to nie ważne. Dokładnie obejrzałam rany, czy nie ma w nich odłamów szkła, ale nic na to nie wskazywało. Gdy tylko zaczęłam oczyszczać je wodą utlenioną Harry zasyczał, na co ja na niego spojrzałam. Zmarszczył brwi, a jego oczy były czerwone, ale i tak wyglądał dobrze jeśli można tak to ująć w takiej sytuacji. Starałam się być najdelikatniejsza jak tylko mogłam. Gdy rany były już odkażone, owinęłam je bandażem. Jedna ręka gotowa jeszcze druga. Postąpiłam z nią dokładnie tak samo,a gdy było już gotowe podniosłam wzrok na niego.
- Dziękuję.- powiedział, ale z smutkiem na twarzy. Nic na to nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam oczyszczać rany na swojej prawej ręce. Nie szło mi to zbyt sprawnie, przez co cholernie bolało, ale po kilku sekundach męczenia się przejął stery i sam postanowił mnie opatrzyć. Nie ukrywam, że było to dla mnie wygodne, bo ledwo radziłam sobie z wacikiem i wodą utlenioną, a co dopiero z zawiązaniem sobie bandażu. W podziękowaniu posłałam mu tylko uśmiech.
- Pościelić ci łóżko w pokoju Gemmy?
- Nie chcę zostawać dzisiaj sam. - miałam wrażenie, ze on boi się być sam. - Mogłabyś zostać ze mną?- skoro mnie poprosił to teoretycznie głupio byłoby mi odmówić, tyle, że ja nie miałam takiego problemu. Chciałam z nim zostać. Wolałam mieć go na oku.
- Jasne. Tylko jeszcze zadzwonię.- powiedziałam i wyszłam do kuchni, gdzie był mój telefon Zadzwoniłam do Heleny, aby nie przyjeżdżała już jutro, a także do pracy, że jutro mnie nie będzie. Zaraz potem wróciłam na sofę. Podwinęłam nogi i zaczęliśmy oglądając telewizję. Ale jemu się chyba szybko znudziło, bo bez pozwolenia położył swoją głowę na moich udach. Nie robiłam sprzeciwu. Nie miałam na to siły ani chęci, zamiast tego zaczęłam bawić się jego lokami. Po jakimś czasie usnął. Był zmęczony i nic mu się nie dziwić, a też nie pamiętam kiedy, ale zasnęłam.
______________________________________________________________
Rozdział 20 jest. Proooosze o komentarzy i głosy w ankiecie. chciałabym wiedzieć ile was to czyta.
Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.
Blogi które polecam:
GG: 47974692
- Czego chcesz? - spytałam z żalem do losu, że w ogóle musiałam go zobaczyć.
- Jest Gemma?- coś było nie tak, ale nie wiedziałam co mi nie pasowało. Był jakiś poddenerwowany i blady, w głosie nie było słychać tej pewności siebie, a oczy nie były tak zielone jak zawsze.
- Nie, wyjechała to Holmes Chaptel z Meg i będą tam jeszcze pewnie z kilka dni. - powiedziałam obojętnie.
- Aha.- zapadła chwila ciszy, żadne z nas nie chciało się odezwać, on nie chciał odejść, a mi było głupio zamknąć mu drzwi przed nosem. Przynajmniej ja tak to odbierałam.
- Możemy pogadać?- zapytał chyba dopiero po porządnym przemyśleniu tego pytania. Zamiast odpowiedzieć po prostu otworzyłam szerzej drzwi i odeszłam w stronę sofy, on chyba zrozumiał mój przekaz , bo wszedł do środka. Postanowiłam jak najszybciej schować gdzieś butelkę wina i szybkich chwytem zabrałam ją z widoku, ukrywając za swoim ciałem. Harry usiadł na sofie zakrywając swoją twarz w rękach.
- A Olivka i pani Helena?
- Także ich nie ma. - powiedziałam po czym wyszłam na górę, aby schować wino. Położyłam szybko na stoliku w swoim pokoju i pełna ciekawości o czym to sam wielki Harry Styles chce ze mną porozmawiać zeszłam na dół. Siedział skulony na mojej kochanej sofie, chowając twarz w swoich zgrabnych nogach. Usiadłam obok niego. Chciałam, żeby coś on pierwszy powiedział w końcu to on chciał ze mną rozmawiać, ale zamiast tego usłyszałam tylko zaciągnięcie się nosem. On płakał.
- Hej. Co jest? Coś się stało?- położyłam rękę na jego plecach i lekko pomasowałam, chciałam, żeby się uspokoił, niestety to jeszcze bardziej wzburzyło jego emocje. Nagle gwałtownie wstał.
- Tak kurwa! Stało się!- wykrzyczał jak głośno mógł, a jego głos był ochrypnięty bardziej niż zwykle przez płacz. Zraz potem wydał z siebie krzyk, ale nie były to słowa, tylko przerażający, pełen cierpienia odgłos, po którym wiedziałam, że stało się coś naprawdę strasznego.
- Harry spokojnie.- powiedziałam głosem, który na pozór wydawał się spokojny, ale ja tak naprawdę byłam przerażona całym zajściem.
- Żadne spokojnie! Ty nic nie rozumiesz!- ponowie krzyknął, tylko tym razem bardziej wyrażając swoją wściekłość, ale nie wyładował jej tylko w swoim krzyku, bo z zaciśniętymi pięściami z całą swoją siłą uderzył w szklany środek stolika, który rozpadł się na kilka odłamków. Na jego rękach zostawiło to ślady w postaci, nie dużych, ale krwawiących ran.
- Czekaj tutaj!- rozkazałam, po czym najszybciej jak potrafiłam wbiegłam na górę po apteczkę, aby go opatrzyć. Nie miałam nawet czasu wkurwić się za rozwalenie mi stolika. Przeszukałam pokój Heleny, ale nie znalazłam tam jej. Ręce trzęsły mi się coraz bardziej, a poddenerwowanie opóźniało mój refleks. Wybiegłam do drugiego pokoju, ale i tam po szybkim przetrząśnięciu go nie znalazłam tego czego szukałam. Coś mnie podkusiło, aby sprawdzić pokój Gemmy i to był dobry pomysł. Apteczka leżała na jej łóżku jak gdyby nigdy nic. Chwyciłam ją i w mgnieniu oka zbiegłam po schodach. Spojrzałam w jego stronę i właściwie wszystko o czym przed chwilą myślałam uległo natychmiastowej resetacji. Apteczka stała się już dla mnie czymś zupełnie nie potrzebnym i wypuściłam ją z rąk, zaś w głowie zamiast tysiąca myśli na temat tego co mogło się stać, nie było już ani jednej. Tylko sam strach. Nic, więcej nie czułam oprócz tego. Byłam skołowana, ponieważ moje oczy widziały to co śni się w najgorszych koszmarach. Chciałam coś zrobić, chciałam krzyczeć, ale moje ciało było sparaliżowane. Bałam się cokolwiek zrobić, chociaż wiedziałam, że coś muszę, ale jeden zły ruch i dojdzie do kolejnego koszmarnego zdarzenia w moim życiu. Przełknęłam ślinę. Wszystko działo się w sekundzie, może krócej, ale wydawało mi się, że trwa to wieczność. Przetwarzałam właśnie obraz przystojnego, wysokiego mężczyzny, którego znałam i co do którego miałam mieszane uczucia, ale jedno wiedziałam na pewno, mianowicie nigdy nie chciałam jego krzywdy, a oto teraz stoi przede mną zaciskając swoje palce na długim, ostrym odłamku zbitego szkła celując w swoją klatkę piersiową. Tą samą, którą jeszcze rano miałam przyjemność oglądać bez koszulki, tą samą, o którą wkurwiałam się jeszcze kilkanaście godzin temu, a teraz miałam tylko nadzieję, żeby nic jej nie było.
- Harry....- spojrzał na mnie. Jego oczy błyszczały, a tęczówki były bardziej zielone niż mogłabym to sobie wyobrazić. - Harry proszę...- mój głos po prostu błagał sam w sobie. Zacisnęłam zęby, a ręce ścisnęłam w pięści, ale chodź tak bardzo się bałam, nie uroniłam ani jednej łzy.
- Zabiłem ją.- powiedział cicho, łkając. - Rozumiesz!- wykrzyknął niespodziewanie. - Zabiłem ją!- po całym domu rozniosły się jego słowa niczym echo. Chciałam coś powiedzieć, chciałam, ale nie mogłam. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego dźwięku. Nawet jeśli tak bardzo chciałam... Chciałam go przytulić, ale jednym słowem ujmując byłam przerażona i najzwyczajniej w świecie bałam się to zrobić. Chciałam być teraz gdzieś indziej, gdzieś gdzie zapomniałabym o tym wszystkim, ale było to mniej realne niż sny cz bajki. W całkowitym bezruchu czekałam na jego dalsze słowa, na dalszy ciąg wydarzeń, nad którymi miałam wrażenie, że nie mam żadnej kontroli. -Wiesz...- zaczął mówić, patrząc na odbijający światło jak drogocenny kryształ, kawałek szkła. -Ona zawsze uważała mnie za swojego przyjaciela, śmiała się z moich żartów, chociaż nie były śmieszne, miała taki serdeczny uśmiech, jej ognistorude włosy...- po jego policzkach spłynęła kolejna partia słonych łez.- Pamiętam jak stanęła w naszej obronie przed tobą, jak się poszarpałyście.... - Rude włosy, szarpanina? Vero. Tego imienia nie zapomniałabym nawet podczas śmiertelnego zagrożenia. Pamiętałam ją doskonale. Co więcej uważnie śledziłam ich życie przez cały rok. Harry chodził z nią przez około sześć miesięcy, ale rozstali się na początku wakacji. - A potem wpadła w złe towarzystwo. Przeze mnie. Nie umiałem jej przed tym uchronić. Zaczęła brać to cholerstwo. Uzależniła się. Na początku chciałem jej pomóc, ale miałem słomiany zapał. A przecież mogłem, gdybym tylko nie był takim pieprzonym egoistą.... Gdybym tylko...- przerwał na chwilę swój monolog.- Ale wolałem nie widzieć problemu niż go zniszczyć. No i jeszcze kiedy przyszła do mojego mieszkania. Taka pusta, beż życia, mogłem coś zrobić. Zareagować, ale nic. Zrobiłem najgorszą rzecz jaką tylko mogłem. Dla świętego spokoju dałem jej pieniądze. Rozumiesz?- spojrzał na mnie. - Pieniądze, żeby mogła się zabić! To przeze mnie nie żyje! Już nigdy nie ujrzę jej uśmiechu i tego jak przeczesuje swoje włosy. Przeze mnie!- Wszystko zrozumiałam. Vero przedawkowała, za narkotyki kupione za kasę, którą wysępiła od niego. Pomimo iż wiedziałam dlaczego to wszystko się dzieje, nie miałam jakiegokolwiek pomysłu by go uspokoić. Było mi go żal, bo doskonale wiedziałam co czuje. - Powinienem się zabić. -spojrzał na kawałek szkła.
- Harry...- zrobiłam krok w jego stronę. Cały czas jego wzrok był skierowany na narzędzie, jednak ja na niego patrzałam z litością, chociaż wcale nie chciałam tego. Chciałam być na niego wściekła za to w jakiej sytuacji mnie postawił, za to, że to właśnie ja muszę być tutaj, ale nie mogłam. - Spójrz na mnie.- powoli jego wzrok został skierowany w moją stronę. - Gdy mnie spotkałeś kim byłam? - chyba za bardzo mnie nie zrozumiał, ale najbardziej chodziło mi o to, aby choć na chwilę oderwać go od myśli o sobie. Chciałam podejść do niego jak najbliżej i po prostu zabrać mu to piekielne szkło. - Jaka byłam, gdy mnie spotkałeś? Kim byłam? Odpowiedz. - powiedziałam spokojnym głosem, powoli, bardzo powoli zbliżając się do niego, ale on nadal nie chciał nic z siebie wydusić. - Więc ja ci powiem. Byłam wtedy w twoich oczach egoistką, zerem, szmatą.
- Byłaś zagubiona i sama. - w końcu coś powiedział, ale poprzez słowa utożsamiał także siebie i było to słychać w sposobie jakim wypowiadał te kilka sylab.
- Z własnego wyboru Harry. Z własnego wyboru byłam zagubiona i samotna.- ponownie zrobiłam krok.- Sama doprowadziłam się do tego, by móc nazwać mnie nic nie wartą. Tylko na własne życzenie.- coraz bliżej i bliżej. Dzielił nas już tylko jeden krok.- Byłam dokładnie taką, nic nie znacząca ździra bez nikogo, ale wiesz co, gdy wtedy powiedziałeś mi to prosto w twarz, załamałam się. Wpadłam w depresję, ale nic nie jest tylko czarne lub tylko białe. Twoja szczerość pomogła mi zrozumieć, to przed czym uciekałam. Pomogłeś mi. Gdyby nie ty nadal żyłabym czekając tylko na koniec. - Harry patrzył mi prosto w oczy, a ja zrobiłam już ostatni krok. Teraz stałam na wprost niego. Położyłam swoją rękę na jego dłoniach i lekko popchnęłam ją w dół, ale nie mogłam zaprzestać mówić do niego. - Ja wiem, że to może i dziwnie brzmi, ale w pewnym sensie ocaliłeś mnie, moje życie. Byłeś pierwszą osobą, której udało się do mnie przemówić.- byliśmy już tylko kilka centymetrów od siebie. Moja ręka spoczywała teraz na jego ręce, z której udało mi się wyciągnąć to cholerstwo. Nie obchodziło mnie, że mogę się skaleczyć, po prostu wyciągnęłam to z jego dłoni i czym prędzej wyrzuciłam to na podłogę z daleka od nas. Gdy, tylko usłyszałam, jak upada kilka metrów dalej uspokoiłam się. Ze szczęścia rzuciłam się na niego i przytuliłam. On na początku tego nie odwzajemnił, był w szoku, ale zaraz poczułam jak jego ręce obejmują mnie, a on zaczyna ponownie płakać. Wtulił się we mnie, a mój sweter wchłaniał jego łzy. Czułam się niezwykle. Chodź trudno w to uwierzyć, byłam szczęśliwa, bo nikomu nic się nie stało. Bo jego życiu już nic nie zagrażało. Staliśmy tak długo, ale nie było to zbędne. Harry musiał się wypłakać. Czasami to najlepsze wyjście. Niekiedy danie ramienia do wypłakania się jest lepsze niż słowa, że nic się nie stało, czy że łzy nie są tego warte. Palcami gładziłam jego nieogarnięte włosy. Co chwilę słyszałam jak zaciąga nos, a z każdym jednym płakał coraz mniej. W odpowiednim czasie sam uznał, że wystarczyło mu już wylanych łez i po prostu od kleił się ode mnie. Nawet udało mi się dojrzeć u niego coś w rodzaju uśmiechu. Złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam. Gestem wskazałam mu, żeby usiadł na sofie, a sama poszłam po apteczkę leżącą na podłodze, zaraz potem usiadłam obok niego. Nie podał mi swojej ręki, sama musiałam ją wziąć, ale to nie ważne. Dokładnie obejrzałam rany, czy nie ma w nich odłamów szkła, ale nic na to nie wskazywało. Gdy tylko zaczęłam oczyszczać je wodą utlenioną Harry zasyczał, na co ja na niego spojrzałam. Zmarszczył brwi, a jego oczy były czerwone, ale i tak wyglądał dobrze jeśli można tak to ująć w takiej sytuacji. Starałam się być najdelikatniejsza jak tylko mogłam. Gdy rany były już odkażone, owinęłam je bandażem. Jedna ręka gotowa jeszcze druga. Postąpiłam z nią dokładnie tak samo,a gdy było już gotowe podniosłam wzrok na niego.
- Dziękuję.- powiedział, ale z smutkiem na twarzy. Nic na to nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam oczyszczać rany na swojej prawej ręce. Nie szło mi to zbyt sprawnie, przez co cholernie bolało, ale po kilku sekundach męczenia się przejął stery i sam postanowił mnie opatrzyć. Nie ukrywam, że było to dla mnie wygodne, bo ledwo radziłam sobie z wacikiem i wodą utlenioną, a co dopiero z zawiązaniem sobie bandażu. W podziękowaniu posłałam mu tylko uśmiech.
- Pościelić ci łóżko w pokoju Gemmy?
- Nie chcę zostawać dzisiaj sam. - miałam wrażenie, ze on boi się być sam. - Mogłabyś zostać ze mną?- skoro mnie poprosił to teoretycznie głupio byłoby mi odmówić, tyle, że ja nie miałam takiego problemu. Chciałam z nim zostać. Wolałam mieć go na oku.
- Jasne. Tylko jeszcze zadzwonię.- powiedziałam i wyszłam do kuchni, gdzie był mój telefon Zadzwoniłam do Heleny, aby nie przyjeżdżała już jutro, a także do pracy, że jutro mnie nie będzie. Zaraz potem wróciłam na sofę. Podwinęłam nogi i zaczęliśmy oglądając telewizję. Ale jemu się chyba szybko znudziło, bo bez pozwolenia położył swoją głowę na moich udach. Nie robiłam sprzeciwu. Nie miałam na to siły ani chęci, zamiast tego zaczęłam bawić się jego lokami. Po jakimś czasie usnął. Był zmęczony i nic mu się nie dziwić, a też nie pamiętam kiedy, ale zasnęłam.
______________________________________________________________
Rozdział 20 jest. Proooosze o komentarzy i głosy w ankiecie. chciałabym wiedzieć ile was to czyta.
"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
zasada :)
Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.
Blogi które polecam:
http://0causetomorrowisanotherday0.blogspot.com/
http://again-fanfiction.blogspot.com/
http://harry-styles-fanfiction-2013.blogspot.com/
kontakty ze mną :
ask.fm: http://ask.fm/LadyxDestiny
facebook: https://www.facebook.com/pokonana.przezwspomnienia
http://again-fanfiction.blogspot.com/
http://harry-styles-fanfiction-2013.blogspot.com/
kontakty ze mną :
ask.fm: http://ask.fm/LadyxDestiny
facebook: https://www.facebook.com/pokonana.przezwspomnienia