Ostatnie przeczesanie włosów i gotowe. Można powiedzieć, że się odpicowałem jak tylko było to możliwe. Założyłem na siebie białą koszulę i czarne rurki oraz moje ulubione buty i płaszcz. Spryskałem się nawet najlepszą wodą kolońską, chyba nic mi nie brakowało. Po drodze kupiłem bukiet czerwonych róż i udałem się do restauracji w której się umówiliśmy. Przyszedłem pierwszy i zająłem wcześniej zarezerwowany stolik. Dochodziła już godzina na którą mieliśmy się zobaczyć, ale jej nadal nie było. Przez chwilę przemknęło mi przez myśl, że mogła mnie wystawić, ale szybko rozwiałem te myśli, bo w drzwiach pojawiła się ona. Jak zawsze wyglądała pięknie, miała na sobie czerwoną koszulę oraz czarną spódniczkę, a wszystko dopracowane różnymi drobiazgami jak na przykład bransoletka i pierścionki na jej nadgarstku i palcach. Na twarzy jak zawsze maska, elegancka, lecz z tych najwygodniejszych ze specjalnego materiału, włosy upięte w wysokiego koka.
- Myślałem, że już nie przyjdziesz. - powitałem ją tymi słowami z uśmiechem, niestety nie udało mi się ukryć lekkiego poddenerwowania. Ona zaś w odpowiedzi łagodnie się uśmiechnęła. Pomogłem jej usiąść jak na dżentelmena przystało, po czym sam zająłem swoje miejsce.
- W takiej wersji cię jeszcze nie widziałam.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz. - zaśmiałem się dla rozluźnienia atmosfery.
- To tak samo jak ty o mnie. - Cinderella wydała mi się jakoś dziwna, jakby tylko w połowie obecna. Czułem, że myślami jest dość daleko stąd.
- Coś się stało? - postanowiłem zaryzykować i zapytać.
- Nie, czemu pytasz? - ocknęła się.
- Jesteś jakaś nieobecna, myślałem, że coś się stało. - wyjaśniłem.
- Nawet jeśli to nic na co oboje mielibyśmy wpływ. - zapadła niezręczna cisza, wpatrywaliśmy się w siebie. Czułem się coraz gorzej z tą atmosferą, ciążyła mi.
- Mam nadzieję, że wieczór spędzony ze mną trochę poprawi ci humor. - wybrnąłem jakoś.Podszedł do nas kelner i zamówiliśmy specjał lokalu, chyba nam obojgu najmniej zależało co zjemy tej kolacji.
- Masz jakieś plany na później?
- Zabiorę cię w pewne miejsce. Może nawet trochę magiczne.
- Zapowiada się ciekawie. - zaśmialiśmy się, a potem przyszedł kelner i podał nam nasze zamówienie. Zaczęliśmy jeść. Szczerze powiedziawszy nie smakowało mi, jak to w wykwintnych restauracjach bywa im mniejsza porcja tym więcej płacisz im więcej płacisz, tym gorzej to smakuje.
- Wiem, że trochę głupio, ale to jedzenie to koszmar. Zechciałabyś może zjeść ze mną coś normalniejszego?
- Jestem ci wielce wdzięczna, że to powiedziałeś. - ponownie zaśmialiśmy się. Poprosiłem o rachunek, od razu zapłaciłem i mogliśmy wyjść. - Te róże są dla mnie? - spytała z uśmiechem.
- Yyy... Tak. Przepraszam z tego wszystkiego zapomniałem ci ich dać.
- Nic nie szkodzi. Są piękne, wiesz chyba nie będzie mi zbyt wygodnie chodzić z nimi, zostawię je tutaj dobrze?
- Wedle życzenia. - uśmiechnąłem się. W sumie, miała rację, zanim przyniosła by je do domu i tak by z nich już nic nie zostało.
- Co powiesz na jakże niewykwintnego, ale jakże niezdrowego i pożywnego hot doga? - spytałem widząc mężczyznę z budką, gdy spacerowaliśmy jedną z ulic.
- Z przyjemnością skosztuję. - zaśmiała się. - kupiłem nam po specjale i idąc w "magiczne miejsce"
zajadaliśmy się. Szliśmy ulicami Londynu i zanim się spostrzegliśmy było już ciemno. Całkiem dobrze nam się rozmawiało. - No to gdzie to twoje magiczne miejsce?
- Już niedaleko. - złapałem ją za rękę i skręciliśmy w jedną z uliczek. Po kilku minutach znaleźliśmy się przed opuszczoną fabryką. Zaprowadziłem ją na samą górę, gdzie rozciągał się wspaniały widok na Londyn nocą. Światła mieniły się jasnozłocistym kolorem sprawiając, że miało się wrażenie jakby to była magia, ale to nie wszystko już wcześniej porozstawiałem świece i pozapalałem je, więc było jeszcze bardziej pięknie.
- Cudowne! - powiedziała zachwycona.
- Cieszę się, że ci się podoba. - cofnąłem się o kilka kroków do tyłu i nacisnąłem przycisk odtwarzacza, a zaraz po tym usłyszeliśmy melodię.
- Mogę prosić? - zaprosiłem ja do tańca, z lekko cwaniackim uśmiechem. W odpowiedzi podała mi swoją dłoń. Przyciągnąłem ją do siebie i zaczęliśmy lekko kołysać się w rytm muzyki. Delikatnie i z wdziękiem. Wydawała mi się strasznie drobna, gdy ją objąłem. Moje serce przyspieszyło jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Znalazłem się jakby w innym świecie, w którym było mi bardzo dobrze. - I jak podoba się randka?
- Naprawdę wiesz, co zrobić by zauroczyć dziewczynę. - powiedziała z słodkim uśmiechem na twarzy.
- Postarałem się.
- Cinderrella ja...
- Co ty na to, żeby już wracać. Zimno się robi. - przerwała mi.
- Yhmm. - przytaknąłem. - A dasz się odprowadzić?
- Dobrze, tylko chodźmy już. - pocieszyła mnie swoim uśmiechem. Wyłączyłem muzykę, zgasiłem świeczki i zostawiłem tak wszystko. Złapałem dziewczynę za rękę i opuściliśmy fabrykę. Oboje staraliśmy się nie dopuścić do chwili ciszy, która mogła by zepsuć cały nasz wieczór.
- To tutaj. - stanęliśmy przed wielkim domem.
- Tutaj mieszkasz? -zapytałem zaciekawiony.
- To miejsce zamieszkania Cinderelli, ja mieszkam gdzie indziej. Tutaj tylko przebieram się, czasami nocuje.
- Rozumiem. - przeszliśmy przez furtkę wchodząc na werandę. dziewczyna zaczęła szukać kluczy w swojej torebce, a gdy je znalazła otworzyła drzwi.
- Czas chyba się pożegnać. - zbliżyła się do mnie, a potem poczułem jej pocałunek na swoim policzku.
- Poczułem się jak w podstawówce. - powiedziałem z uśmiechem. Jednak poczułem, że to mi nie wystarczyło, chciałem czegoś więcej. Przybliżyłem się do niej trochę, a ta chcąc się oddalić oparła się o ścianę domu, ja jednak nie przestawałem. Złączyłem nasze ustaw w namiętnym pocałunku, a ona wcale się nie opierała. Całując się otworzyliśmy drzwi do domu i zanim się spostrzegłem byliśmy już w sypialni.
+18
Jednym ruchem reki popchnąłem ją na łóżko, na co zachichotała.
- Na pewno tego chcesz? - wyszeptałem jej na ucho.
- Na pewno nie chcę, żałować, że tego nie zrobiliśmy. - powiedziała po czym pocałowała mnie z języczkiem jednocześnie dobierając się do moich spodni. Sam także byłem już na skraju utrzymywania własnych żądzy w garści, poddałem się z moim pragnieniem jej ciała. Czułem jak moje serce przyspiesza, a moje myśli znikają. Moje ciało zaczęło działać instynktownie. Po kolei rozpinałem guziki jej koszuli nie przestając toczyć wojny na języczki. Ściągnąłem z niej koszule i na chwilę oderwaliśmy się od siebie. Oboje nie mogliśmy już wytrzymać, sami ściągnęliśmy z siebie ubrania w ekspresowym tempie, aby nie przedłużać. Założyłem prezerwatywę i kontynuowaliśmy. Aby rozpalić ją do granic możliwości całowałem ją po szyi i szedłem po woli w dół. Zacząłem bawić się jej sutkami, aż po chwili stwardniały. Przygryzłem jeden, a prawą ręką ruszyłem spenetrować jej intymne miejsce. Gdy usłyszałem pierwsze jęki, poczułem zadowolenie. Mój członek nabrzmiewał się coraz bardziej. Nasze ciała były coraz bardziej gorące, coraz bardziej siebie pożądały. Gdy czułem się już gotowy wszedłem w nią. Wbiła swoje paznokcie w moje plecy, co tylko bardziej mnie podnieciło. Zacząłem poruszać się, wpychając go do przodu. Nasze oddechy przyspieszyły. Oboje czuliśmy się niezwykle, widziałem to w jej oczach, słyszałem to w jej głosie. Wiedziałem, że już z nią kiedyś spałem, ale i tak jakieś uczucie temu towarzyszące nie dawało mi spokoju. To wszystko było jakoś dziwnie znajome. Nie zaprzeczę jednak, że to był jeden z najbardziej niezwykłych stosunków w moim życiu, a gdy doszedłem poczułem się jak w siódmym niebie. Moje serce było na krańcu wytrzymałości, dyszałem. Po chwili i ona to poczuła. I odpłynęliśmy. Osobiście byłem wykończony. Ostatnie co pamiętam to jej ciepło, gdy się do mnie przytuliła.
koniec +18
Usłyszałem jakiś zgrzyt. Otworzyłem oczy, a gdy nie zobaczyłem przed sobą tajemniczej dziewczyny w masce zerwałem się do pozycji siedzące. Zobaczyłem ją, stojącą obok łóżka, w czarnych majtach i swojej koszuli.
- Dzień dobry. - powiedziałem z uśmiechem na twarzy.
- Hej. - odpowiedziała. Po czym poszukała swojej spódniczki. Jak w tym czasie wstałem i ubrałem swoje bokserki, które było tuż obok łóżka. - Muszę już iść.
- Poczekaj, mam tylko jedno pytanie. Dlaczego zrobiłaś sobie te blizny na udach? Cięłaś się, prawda? Dlaczego?
- Przez chłopaka.
- Co on ci zrobił?
- Nic takiego. - odpowiedziała niewzruszona.
- Jak to nic? To musi być jakiś straszny dupek, skoro tak bardzo przez niego cierpiałaś.
- Cierpię. - poprawiła mnie- Ale nie mów tak o nim! Nie wiesz kim jest.
- Kim? Jeśli chcesz, mogę z nim pogadać, żeby się odczepił.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Ale jeśli nadal cierpisz...
- Przestań! Już nie mogę tego słuchać. - do jej oczu napłynęły łzy. - Dlaczego mówisz mi to właśnie ty?! Dlaczego w takiej chwili?! Czemu musiałeś rozpoczynać tą rozmowę?! Co?!
- Ja...
- A co byś zrobił, gdybym powiedziała, że tym dupkiem jesteś ty!- zdrętwiałem, nie wiedziałem co powiedziałem, nie mogłem się ruszyć, oddychać też było mi ciężej. - Mam dosyć! Nie spotkamy się więcej!
- Poczekaj!
- Chcesz wiedzieć kim jestem?! Proszę bardzo! - gwałtownym ruchem ręki ściągnęła z twarzy maskę.
- Za długo to przeciągałam. Teraz i tak mnie pewnie nienawidzisz, i vive versa. - ubrała spódniczkę, po czym wybiegła z domu. Zszokowany leżałem opadłem na jej łóżko. "I vice versa, co Roxy?"- pomyślałem. "Co ja do niej właściwie czuje?"