niedziela, 15 września 2013

Rozdział 19. Jezu, ale my sobie słodzimy, a przecież nadal cię nie lubię.


Pojawiły się na blogu zakładaki "Zwiastun" i "Powiadomienia"- zajrzyjcie i przeczytajcie :)


Kocham was :*

________________________________________________________________________
* Oczami Harrego*

Alkohol, tłok, dym papierosowy w powietrzu i głośna muza - to są zdecydowanie moje klimaty. Weszliśmy do lokalu i poszedłem wypić drinka na rozgrzanie, no może kilka drinków. Tak czy owak spędziłem przy barze z dobrą godzinę.Potem trochę potańczyłem i usiadłem ponownie przy barze i zamówiłem whisky z lodem.  Czułem, że właśnie tu powinienem teraz być, chociaż wszystko poza drinkiem wydawało się być mdłe.  Czułem lekkie drżenie podłogi od tańczących ludzi i muzyki, ale miałem wrażenie, że są daleko i, że tak naprawdę jestem sam. Ciężko mi się oddychało, ale nie wiedziałem czy od powietrza przesiąkniętego tytoniem, alkoholem i potem, czy dlatego, że moje ciało nie działa tak jak powinno. Odwróciłem się i patrzałem na  tańczący tłum i potem zauważyłem ją. Byłem pewien, że to ta dziewczyna. Dziewczyna z bankietu u królowej. Bez zastanowienia odstawiłem szklankę na blat i podszedłem do niej.  Nawet nie zauważyła, że tańczyłem razem z nią. Tańczyła tak samo seksownie i zmysłowo jak wyglądała. Nasze ciała ocierały się o siebie, a ona nawet nie spojrzała na moją twarz. Raz zjechała w dół, potem w górę, palce włożyła we włosy i kręciła tyłkiem. Widoki były podniecające, miała świetne ciało, szkoda tylko, że swoją twarz chowała za maską. Przybliżyłem się trochę bliżej niej i choć miała zamknięte oczy nie wydawała się być niepewną siebie. 
- Nieźle tańczysz. - powiedziała z nadal zamkniętymi oczami.
- Ty też.- kącik moich ust podniósł się mimowolnie. Ona chyba rozpoznała mój głos, bo zaraz potem stanęła i wlepiła swoje niebieskie oczy we mnie. Zaraz zaraz, niebieskie? Ostatnio były ciemno brązowe?
- Co ty tutaj do jasnej cholery robisz?- zabrzmiało znajomo, z tym, że mówi to inna osoba. Tamta krzyczała, ta mówi spokojnie, co o wiele lepiej brzmi.
- Tańczę z tobą?
- No to własnie skończyłeś. -powiedziała i poszła w stronę baru, a ja oczywiście poszedłem za nią. Usiadłem obok i zamówiłem ponownie drinka. Pijąc wpatrywałem się w Cinderellę.
- Jesteś jak wrzód na tyłku, serio. - wzięła łyk wody z cytryną?.
- Miło mi. - uśmiechnąłem się. 
- Czemu nie wzięłaś drinka?
- Bo później muszę wrócić do domu.- odpowiedziała.
- Chcesz iść zatańczyć jeszcze?- próbowałem nawiązać rozmowę.
- Nie, dzięki. Posiedzę.
- W tańcu wyglądasz bardziej seksownie. - powiedziałem jej na ucho.
- Jesteś zwykłym zboczeńcem. Odczep się. - powiedziała wkurzona. Nie powiem, bo mnie to zabolało. Nie chciałem wydać się jej taki, myślałem też, że ona także jest inna. Wydawała mi się dziewczyną, która lubi poszaleć, zabawić się, dla której taki tekst to komplement. Może się trochę przeliczyłem. Ruszyłem za nią. Widziałem jak przedziera się przez tłum do wyjścia, ja robiłem to samo, ale szło mi gorzej,  byłem od niej większy. W końcu się udało. Wyszedłem przez drzwi i zauważyłem ją. Szybkim krokiem oddalała się od budynku. Dogoniłem ją. 
- Hej.- złapałem ją za rękę.- Poczekaj.
- No co?- odwróciła się do mnie przewracając oczami.
- Nie jestem taki.
- Wiesz jakoś średnio mnie to interesuje, więc jeśli pozwolisz....- przerwałem jej.
- Nie. Pozwól mi się do siebie przekonać. 
- Po co? - uniosła brwi.
- Nie chcę, żebyś myślała o mnie źle.
-  Czemu akurat ja? Jakoś na opinii innych ci nie zależy.
- Ale na twojej tak. No proszę. 
- Harry ja naprawdę nie mam ochoty się już z tobą użerać, więc zostaw mnie w spokoju.- wyrwała swoją rękę i ponownie szła szybkim krokiem.
- Nie zatrzymam cię?
- Nie.- odpowiedziała stanowczo, ale ja nadal szedłem za nią. Jednocześnie napisałem szybkiego sms'a do siostry, aby po mnie przyjechała. Po chwili podeszła do motocyklu.
- Tym tu przyjechałaś?- spytałem lekko zdziwiony.
- A co nie można?
- Nie no można. - uśmiechnąłem się lekko.  Dziewczyna ubrała skórzaną kurtkę na siebie. 
- Spotkamy się jeszcze? - pytałem z nadzieją, ale w tej samej chwili zadzwonił jej telefon. 
- Halo?- odezwała się do słuchawki, ale nie słyszałem słów drugiej osoby, tylko jej. - Nie za bardzo w tej chwili. - spojrzała na mnie, a ja tylko głupio się uśmiechnąłem. Słuchała chwilę co ta druga osoba ma jej do powiedzenia.- No dobra. Coś wykombinuję, ale muszę coś jeszcze zrobić, więc to trochę potrwa. Okej?- po chwili się rozłączyła.
- Teraz już serio jadę. - odwróciła się, ściągnęła maskę, a mnie aż trzęsło z chęci zobaczenia jej twarzy. Jednak gdybym to zrobił ona by się tylko niepotrzebnie wkurzyła. Lepiej nie dolewać oliwy do ognia. Szybko założyła kask i wsiadła na pojazd. - Coś czuję, że się jeszcze spotkamy i to szybciej niż mogłoby ci się to wydawać.
- Jeszcze tylko jedno.  Ostatnio twoje oczy były brązowe dzisiaj są niebieskie. 
- Noszę soczewki.  
- Więc jakiego koloru są twoje oczy?
- A jak myślisz?- zanim zdążyłem odpowiedzieć ona odpaliła maszynę, która spokojnie zagłuszyła by moje słowa. Po chwili odjechała i tyle ją widziałem.  Wróciłem do lokalu i wypiłem jeszcze dwa drinki. Potem zatańczyłem z jakąś blondi i ponownie usiadłem przy barze. Czas strasznie mi się dłużył, a głośna muzyka i zapach potu wymieszanego z alkoholem i dymem doprowadzał mnie do wściekłości. Myślałem o niej, o tym, że akurat teraz, dzisiaj ją spotkałem. Chyba zacznę wierzyć w przeznaczenie.  Po chwili poczułem czyjąś rękę na swoim barku. Odwróciłem się i zobaczyłem Roxy. Nic nie powiedziała tylko ruszyła w stronę wyjścia. Wyszedłem za nią. 
- Gemma miała po mnie przyjechać. 
- Ale jest zajęta i wysłała mnie. - powiedziała nadal idąc przed siebie, po czym wsiadła do auta.  Nie zastawiając się wsiadłem z drugiej strony. Ona ruszyła bez słowa i przez pierwsze trzy minuty była strasznie drętwa, ciążąca cisza. Żadne z nas  się nie odzywało, nawet na siebie nie spojrzeliśmy. 
- Możesz zwolnić?- spytałem po chwilce.
- Nie.- chyba zamiast zwolnić specjalnie przyspieszyła. Zacząłem odruchowo szukać w schowku czegoś, czegokolwiek i znalazłem- reklamówkę, do której po chwili zwymiotowałem. Nie było to zbyt przyjemne. 
- No weź!- krzyknęła jak tylko zobaczyło coś się stało.
- Mówiłem zwol...- druga seria wymiocin poszła także do reklamówki, a w samochodzie zaczęło śmierdzieć.  Po chwili zjechaliśmy na pobocze, dosłownie wyleciałem z samochodu, by zaczerpnąć świeżego powietrza, ale po chwili poczułem, że znowu mnie mdli i ponownie zwróciłem zawartość swojego żołądka, tym razem w jakieś krzaki, ale  poczułem ulgę i zrobiło mi się już lepiej. Dziewczyna usiadła skulona na krawężniku i gapiła się w swoje buty i co moment pocierała ramiona, jak gdyby było jej zimno. 
- Już ci lepiej?- nadal będąc w tej samej pozycji.
- Trochę.- usiadłem obok niej.
- To co możemy już jechać?- wstała, ale ją zatrzymałem. Sam nie wiem dlaczego, chyba pod wpływem alkoholu, po prostu moja ręka sama złapała za jej nadgarstek. 
- Co?- spytała spoglądając na mnie tymi swoimi oczami. Poczułem dreszcze na plecach, były takie świdrujące, jakby widziały coś więcej niż tylko mnie. Ale, gdy ona czekała na moją odpowiedź, mi po prostu zabrakło słów i bezradnie odpuściłem.
- Już nic. -odwróciłem wzrok, nie byłem wstanie patrzeć jej prosto w oczy.
- No to idziesz?
- Przepraszam.- powiedziałem krótko, ale jakoś nadal nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy na dłuższą chwilę.
 Usiadła obok mnie, a ja miałem tylko nadzieję, żeby nie powiedziała czegoś niepotrzebnego. 
- Możesz mi objaśnić o co ci znowu chodzi?- nie wiedziałem co jej właściwie odpowiedzieć. W głowie zastanawiałem się, ale właściwie nie wiedziałem co mnie naszło. Spoglądała na mnie, ale ja oprócz obrzydliwego smaku wymiocin w moich ustach, nie miałem nic. 
- Chcesz?- spytała podsuwając mi pod nos paczkę Skittles.
- Nom.- odpowiedziałem i wsypała mi trochę na rękę.  Wziąłem do ust i dziękowałem, że udało się trochę zniwelować ten smak.
- Dzięki.- powiedziałem
- Co się z tobą dzieje? Najpierw jakieś "przepraszam" teraz "dziękuję". Chory jesteś?- zaśmiałem się.
- Przed chwilą zwymiotowałem z litr czegoś, sam nie wiem czego i nie czuję się najlepiej, więc chyba chory jestem. 
- Aha.- powiedziała najpierw z powagą, a potem wybuchnęła śmiechem.
- No co?
- Wyglądasz jak półtora nieszczęścia. 
- Za nim dałaś mi Skittles też się tak czułem. Obrzydliwy smak w ustach. - znowu się zaśmiała, chyba moja niedola ją bawiła, ale jakoś mnie to nie wkurwiało. - Dużo lepiej wyglądasz, gdy się śmiejesz, niż gdy jesteś smutna. 
- Bo nie wyglądam wtedy jak fałszywa, głupia ździra, szmata, dziwka i nic nie warte zero?
- Przepraszam za tamto. Powiedziałem to w złości i w ogóle nie wiedziałem, że....- na chwilę zamilkłem. Nie wiedziałem jak dokończyć, by jej nie urazić i nie przywrócić jej złych wspomnień.
- Zostałam zgwałcona?- dokończyła za mnie z lekkim zapytaniem w głosie.
- No właśnie. Gdybym wiedział, to nie powiedział bym tego wszystkiego. 
- Dlaczego?
- Co dlaczego?- spojrzałem na nią.
- Dlaczego byś mi tego nie powiedział? Dlaczego mi tego nie powiesz skoro tak uważasz?- powiedziała  z takim spokojem w głosie, że aż nawet lekko przerażającym. 
- Ja tak nie myślę. Po takim przejściu miałaś prawo się pogubić w życiu.
- I ty i ja dobrze wiemy, że tak naprawdę byłam taka bo chciałam. I nie wiem dlaczego niby miałbyś zmienić o mnie zdanie tylko dlatego, że wyjawiłam ci jeden fakt z mojego życia. 
- Bo ci współczuję, okej? Bo jest mi ciebie żal. Bo czuję się głupio, że powiedziałem o tobie tyle nie wiedząc o tobie prawie nic. 
- Powinno ci być głupio, ale nie masz powodu by mi współczuć. Tamta noc może i idealna nie była.- nie była idealna? Jak można nazwać coś tak traumatycznego  takimi słowami?- ale, gdyby nie ona, nie miałabym Olivki. A gdyby nie ona to pewnie już dawno bym się zabiła. Zresztą nie będę ci teraz pierdoliła o tym. 
- Nie mam nic przeciwko.- uśmiechnąłem się.
- A wiesz, że jesteś pierwszą i jedyną osobą, która dowiedziała się o tej nocy.
- To.. w sumie to mam uznać to za zaszczyt, czy co?
- Nie wiem, chyba za zaszczyt.- uśmiechnęła się.
- Jeszcze kilkanaście godzin temu, gdyby mi ktoś powiedział, że będę tak z tobą rozmawiał, pewnie bym go wyśmiał, a jednak.
- A pamiętasz jak raz zaproponowałam ci przyjaźń? Wyśmiałeś mnie w tedy.
- A ty podłożyłaś mi nogę i do teraz mam bliznę.- powiedziałem z uśmiechem na wspomnienie, które z perspektywy czasu stało się śmieszne, a śmieszyła mnie moja własna głupota, jednocześnie pocierając malutką bliznę na mojej brodzie.
- Leżałeś jak naleśnik.- zaśmiała się. - Chcesz?- w ręku ponownie trzymała paczkę Skittles. 
- Jasne. Dużo tego jeszcze masz?- spytałem.
- No ze dwie paczki jeszcze będą. Bardzo je lubię.
- No bo są dobre.
- Wiem, ale jedyne co mnie wkurza to to, że nigdy nie potrafię ich ssać, zawsze od razu gryzę.
- Mam tak samo. Dobrze się z tobą gada Roxy. -przyznałem.
- Jezu, ale my sobie słodzimy, a przecież nadal cię nie lubię.
- Ja mam przynajmniej usprawiedliwienie. Jestem pijany.
- A ja nie wiem. Może po prostu jestem zmęczona.- powiedziała uśmiechając się słodko, ale w tym samym momencie z nieba runął gwałtownie deszcz. Szybko zerwaliśmy się i biegiem ruszyliśmy do samochodu., ale zamiast dotrzeć do środka, niektórzy woleli jeszcze się wyjebać w błoto. Była cała z przodu brązowa, razem z twarzą. Komiczny widok. Nie mogłem się powstrzymać i wybuchłem niepohamowanym śmiechem, a po chwili skuliłem się i złapałem za brzuch, bo mnie od śmiechu rozbolał. 
- No kurwa! Przestaniesz wreszcie?!- wydarła się. Spróbowałem się ogarnąć. Zakryłem ręką usta i podszedłem do niej by podać jej rękę, ale gdy wyciągnęła swoją, nie dałem rady. Znowu śmiałem się jak dziecko.- Harry! 
- No już.- usilnie próbowałem się opanować. Podałem jej rękę, ale to był błąd, bo zaraz potem sam wylądowałem w błocie. 
- I co jakoś teraz się nie śmiejesz!
- Jesteś bardziej dziecinna niż myślałem!- zaśmiałem się po czym nabrałem do ręki ziemistej mazi i wtarłem w jej twarz. 
- Ja jestem dziecinna?- nabrała w obie ręce dużej ilości brązowej masy po czym wpakowała w moje włosy.- Możliwe!- zaczęła się śmiać. Jednocześnie nabierając następne garści ziemi i dokładała je do mojego ciała. W tym samym czasie lał deszcz, który po części zmywał to,ale przez co nic nie widziałem. 
- Dobra, dobra poddaje się!- podniosłem ręce do góry na znak pokoju,  a ona zaprzestała obrzucać mnie błotem. Odgarnąłem włosy z oczu i przetarłem je tak, abym mógł coś widzieć. Gdy zorientowałem się, gdzie jest rzuciłem się na nią i przeturlaliśmy się kilka razy, po czym po zatrzymaniu rozłożyliśmy się plackiem i zaczęliśmy się śmiać.  
- Jesteś totalnym idiotą.
- Wiem, ale ty nie jesteś lepsza.- deszcz już po woli słabł. Wstaliśmy i cali mokrzy i w błocie wsiedliśmy do samochodu. Roxy spróbowała zapalić, ale nie udało się. Spojrzeliśmy na siebie z obawą. Spróbowała zapalić jeszcze raz, ponownie nic.  Wyszedłem z auta i otworzyłem maskę, zacząłem wszystko przeglądać po kolei. Nie było czuć spalenizny, ani tym bardziej widać dymu. 
- No świetnie! Po prostu super!- powiedziała wkurzona.- Dzięki Harry.
- Sugerujesz, że to moja wina?
- A nie?
-Jasne, że nie.
- To co ? Może moja?
- To ty się zatrzymałaś!- z każdym słowem byłem coraz bardziej wkurwiony.
- Bo ty zwymiotowałeś w samochodzie!
- Bo ty nie zwolniłaś, gdy mówiłem!
- Nie musiałabym, gdybyś się tak nie spił!
- Trzeba było w ogóle po mnie nie przyjeżdżać!
- Z  wielką chęcią! Gdyby nie ty odpoczywałabym sobie teraz, a nie użerała się z tobą.
- Gdybyś nie przyjechała byłbym dalej na imprezie suchy i czysty!
- To ty zacząłeś! Nabijałeś się ze mnie!
- Bo się wyjebałaś i wyglądałaś śmiesznie!
- To nie jest powód by się wyśmiewać!
- Nie jesteś nietykalna! Mogę robić co chce!
- Ughh!- wkurzyła się i ponownie z impetem przekręciła kluczyk w stacyjce. Samochód odpalił. Zamknąłem maskę i wsiadłem do samochodu trzaskając drzwiami. Dziewczyna ruszyła i w ciszy dojechaliśmy na miejsce. 
- Odwieź mnie do domu!- powiedziałem, gdy tylko zorientowałem się, że przyjechaliśmy pod jej dom. 
- Jak chcesz to sobie idź!
- Nie mam siły już iść pieszo. 
- Najlepiej by było jakbym cię zostawiła tam i miała w dupie!- zacisnąłem zęby. Postanowiłem na złość przenocować tutaj. Więc wszedłem po prostu do środka. Moja siostra i jej koleżanka-Meg zrobiły wielkie oczy. Nie zdziwiłem się wyglądałem jak potwór z bagien. Cały w błocie, a moja mina nie wyrażała zachwytu. Zaraz za mną weszła Roxy. 
- Nie pytajcie.- powiedziała, po czym poszła do kuchni i wstawiła wodę, niestety i tak usłyszeliśmy pytania.
- Co wam się stało?- spytała Meg, podeszła do Roxy i podniosła kosmyk jej włosów.- Wyglądacie jak półtora nie szczęścia. - Roxy spojrzała na nią wzrokiem typu " Are you fucking kidding me?" 
- Harry co się stało?- zwróciła się siostra do mnie. 
- Niektórzy po prostu myślą, że są święci. - spojrzałem na nią. 
- Że co?! To ty nie chcesz się przyznać, że to twoja wina!
- Gdybyś zamiast wrzucenia mnie w to bagno, po prostu wstała...
- Gdybyś się ze mnie nie naśmiewał...
- Gdybyś nie była taka mściwa...
- Gdybyś ty nie był...
- Dobra już skończcie!- powiedziała Gemma, przerywając naszą kłótnię. - Nie możecie się jakoś pogodzić?
- Jak widać tak już musi być. Nic się nie zmieniło.- powiedziała. 
- Gadało się z tobą fajnie, ale...
- Ale?- spytała Meg.
- Ale potem zaczęła zwalać całą winę na mnie.- dokończyłem drugą część zdania kierując już je do Meg.- Po prostu nie umie przyznać się do błędów.
- No i co z tego? Może i się myliłam! Może i nie umiem czasami przyznać się do błędów, ale ty niby jesteś lepszy? - patrzałem na nią szukając jakiejś dobrej odpowiedzi, ale nic nie przychodziło mi do głowy.- Świetnie. Dobra ja już mam dość. Idę spać. Dobranoc.- powiedziała i poszła na górę i tyle ją widziałem tego dnia. Wiecie co jest najzabawniejsze? Dzisiaj  jest wrzesień 2013 roku, piątek trzynastego. Tej daty pewnie nie zapomnę, wydarzyło się tyle szalonych, wręcz dziwnych rzeczy. Po roku spotkałem ją. 


______________________________________________________________
Sami oceńcie to co mi wyszło :) Przepraszam za błędy jak coś. 


"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
 zasada :)



Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.

GG: 47974692

Zwiastun




Zdjęcia







5 komentarzy:

  1. Rozdział jest po prostu cudowny :D
    Świetnie ci wyszedł.. po prostu bomba <3
    Najbardziej podobał mi się moment bójki błotnej.. Normalnie śmiałam się do monitora.. xd

    Fajnie czytało się fragment w którym Roxy jest szczęśliwa i uśmiechnięta.. No i kiedy nie kłóci się ze Styles'em..

    Jeszcze raz Rozdział był mrrrrrraśniecudownieidealny <3
    Wszystkie są świetne ale ten podoba mi się najbardziej..
    Poproszę więcej akcji typu "błotna bójka" to to było Mistrzowskie!

    A ja nadal myślę że Roxy to ta Cindyrella (przepraszam jak źle napisałam ale nie chciało mi się szukać w tekście tego zwrotu :P)

    Ps: Kocham cię!!!!!!! JESTEŚ ŚWIETNĄ BLOGERKĄ, ŚWIETNĄ PRZYJACIÓŁKĄ I ŚWIETNĄ OSOBĄ :*

    THX. :*
    (nie wiem co mam ci tu jeszcze napisać więc zakończę już swój komentarz)

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam cię boski rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham *_* ♥ I to błoto ;) Raz umieją ze sobą rozmawiać a raz nie uhhh.....
    ROZDZIAŁ BOSKI :D

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mogę doczekać się nn ♥

    OdpowiedzUsuń