piątek, 24 maja 2013

Rozdział 4. Nie żałuję niczego co zrobiłam w życiu Louis, a przynajmniej niczego co było by niezgodne z prawem.

*Oczami Liama*
Owymi osobami był Zayn z Roxy. Z daleka było widać, że dosyć dobrze się bawią, a przynajmniej po Zaynie, który śmiał się. Przystanąłem na chwilę, Danielle także, spojrzała tam gdzie ja.
- Czy to nie Zayn?- spytała z niepewnością w głosie.
- Tak, to on.- powiedziałem nie odrywając wzroku on Malika i dziewczyny.
- A kto jest z nim?- spytała po chwili.
- To Roxy, opowiadałem ci o niej.- objąłem ją ręką w pasie. Już mieliśmy odejść w spokoju, gdy nagle Daniele powiedziała.
- Patrz oni się całują.- momentalnie odwróciłem wzrok w ich stronę, Danielle nie kłamała, Zayn obejmował Roxy i namiętnie się całowali. Zacząłem się zastanawiać. Przecież oni znają się od kilku dni. Czy to ona jest dziewczyną z którą spędził noc? I której kupił bransoletkę? Są ze sobą? Chcą to ukrywać? Może jutro nam o tym powiedzą? Te pytania mnie nurtowały,ale na czas randki starałem się o nich zapomnieć i cieszyć się moją ukochaną pięknością. Spacerowaliśmy jeszcze długo, rozmawialiśmy. Nawet się nie obejrzałem, a minęły trzy godziny. Z Danielle mogłem rozmawiać i rozmawiać, czasami właściwie o niczym, ale kochałem to, kochałem ją. Odprowadziłem ją pod sam dom, pożegnaliśmy się, namiętnym pocałunkiem i rozeszliśmy się. Wróciłem do mojego samochodu i przyjechałem do domu. Gdy wszedłem, padłem. Wszędzie było jedzenie, ale to dosłownie wszędzie. 
- Co tu się stało?!- wydarłem się na całe gardło. Nagle ze sofy zerwał się Harry i Louis.
- Czego krzyczysz?- powiedział zaspanym głosem Louis.
- Który to zaczął?- spytałem z powagą. Jednocześnie Harry wskazał na Louisa i odwrotnie. 
- Czy wyście zgłupieli do reszty?! Zachowujecie się gorzej niż dzieci!- wziąłem wdech. W sumie cała sytuacja zaczęła mnie śmieszyć, po chwili już nie mogłem się opanować.
- Patrz Louis jego to śmieszy. -powiedział Harry, spojrzeli tylko na siebie i po chwili dostałem z kawałka czegoś co kiedyś było ciastem.
- Tak chcecie się bawić?- podniosłem z ziemi coś i rzuciłem, najpierw w Harrego, potem w Louisa. Cała zabawa zaczęła się od początku, po chwili zszedł do nas Niall, widząc jaką sobie zabawę urządziliśmy, postanowił się dołączyć. Po 10 minutach opadliśmy z sił. Rozsiedliśmy się i zaczęliśmy się śmiać.
- Brakowało mi tego.- powiedział Niall.
- Czego?- spytał zdziwiony Harry.
- Czasu, który spędzamy razem na zabawie. Już dawno tego nie robiliśmy i jeszcze te ostatnie spięcie z Zaynem.- odpowiedział.
- Mi też tego brakowało. A tak właściwie gdzie on się podziewa?- zadał pytanie Louis.
- Pewnie się zbuntował.- powiedziałem ukrywając to co widziałem. Uważałem, ze to ich sprawa, ich życie.
- Albo spędza z jakąś wybranką upoją noc. Ciekawe czy przynajmniej jest dobra w łóżku.- zaśmiał się Harry
- Jest dobra w łóżku.- powiedział nagle Zayn. Nawet nie wiedziałem, że stoi w drzwiach. - ale was to powinno gówno obchodzić.
- Ile razy się już z nią przespałeś?- spytał zaciekawiony Harry.
- A co to do jasnej cholery przesłuchanie jakieś?- podniósł głos Malik.
- Nie tylko ciekaw jestem. No nie daj się prosić opowiedz o niej trochę.- nalegał Harry. Myślałem, że Zayn zaraz wybuchnie, zawsze był porywczy, ale nie tym razem, usiadł obok.
- Nie jest nasza fanką, jest inna niż reszta dziewczyn, bardzo inna. Nie sprzedaje się jeśli to was nurtuje i to nie jest miłość. Koniec. A teraz łaskawie odwalcie się od niej i ode mnie. Powiedział wchodząc na górę. My tylko na siebie spojrzeliśmy. 
- Nie gadajmy o niej, bo to go drażni, a ja nie chce kłótni, jasne?- spojrzałem na wszystkich.- jesteśmy zespołem, powinniśmy się wspierać, a nie wnerwiać. To tyle co mam do powiedzenia.- poszedłem schodami do góry i wszedłem do swojego pokoju. 
      
                                                                    * oczami Roxy*

Całą noc pisałam z Zaynem smsy. Pisaliśmy o wszystkim, o ludziach, snach, filmach, o wszystkich bzdetach jakie tylko znałam.  Ale gdy pod koniec, zaczął wypytywać o przeszłość, wkurzyłam się, po prostu mu nie odpisałam.  Zasnęłam. Obudziłam się o 10.23. Odruchowo sprawdziłam godzinę, okazało się, że dostałam trzy smsy od Zayna. " Czemu nie odpisujesz?" potem kolejny " Uraziłem cię?", " Przepraszam :)" Usunęłam je wszystkie. Czas zrobić sobie śniadanie, aby przeżyć kolejny męczący dzień mojego życia. Zjadłam kanapki, wypiłam kawę. Zapaliłam jednego i próbowałam się ocucić. Po wypaleniu, wzięłam ciepły prysznic, umyłam się, umalowałam w mój kochany kolor i ubrałam na siebie, czarną koszulkę, jeansy także tego samego koloru i moje trampki po czym wyszłam.  Po kilku minutach szybkiego marszu dotarłam do ich willi. Drzwi były zamknięte, zapukałam, niestety otworzył mi je Harry, to że miał na sobie tylko bokserki nie zwróciło mojej uwagi, raczej to co było za nim. 
- No to będziesz miała co robić.- zaśmiał się z drwiną i wpuścił mnie do środka. To co zobaczyłam było jednym wielkim pobojowiskiem. Jedzenie leżało wszędzie, dosłownie wszędzie, było nawet na suficie. Wzięłam wdech i zaczęłam to sprzątać,a on stał nademną i się gapił.
- Nawet się nie zezłościsz?- spytał wysoki zielonooki, a potem się zaśmiał.
-  Gdybyś mnie znał, nie mówił byś tego.- spojrzałam na niego groźnie.
- Ta jasne... już się boję.- drwił dalej.
- Słuchaj, w każdym momencie, mogła bym cię uderzyć.- powiedziałam pewna siebie.- więc mnie nie wkurwiaj.- on śmiał się dalej, w końcu nie wytrzymałam, z pięści uderzyłam go w brzuch.  Jedną z moich wad, było to,  że wprost nienawidzę jak ktoś się ze mnie nabija. On najpierw jęknął, a potem powiedział łapiac się za brzuch
- Chora jesteś, czy co?
- Chciałeś to masz.- zaczęłam sprzątać, jak gdyby nigdy nic. Po czym wszedł Niall.
- Co tutaj tak głośno?- spytał zaspanym głosem.
- Ta wariatka walnęła mnie w brzuch- powiedział po czym nagle wybiegł do najbliższej łazienki.
- Serio to zrobiłaś?- spytał zdziwiony i jakby trochę przestraszony.
- Pokiwałam głową na tak.- a moja mina jak zawsze była obojętna. Przemyślałam to, jeśli go nie przeproszę, to stracą do mnie zaufanie, może nawet będą się bać. Zapukałam, więc do drzwi łazienki, uchyliłam je lekko.
- Czego tu chcesz?- warknął, gdy tylko mnie zobaczył.
- Przeprosić.- odpowiedziałam- Przepraszam za to, że cię uderzyłam.- powiedziałam obojętnie.
- Daruj sobie. Jesteś nieobliczalna i tyle. Wariatka Roxy, tak powinienem cię nazywać!-spodziewałam się, że tak będzie, obróciłam się na pięcie i poszłam sprzątać dalej. Szczerze miałam gdzieś co o mnie myśli, co oni o mnie myślą. Chciałam tylko uniknąć kłopotów.  Zaczęłam zmywać mopem jedzenie z podłogi. Kiedy zszedł na dół Zayn.  Patrzył na mnie, ja spojrzałam na niego obojętnie i sprzątałam dalej.
- Zaraz zrobię śniadanie.- powiedziałam ścierając ostatnie resztki czekolady. Umyłam ręce i zrobiłam im tradycyjną jajecznice na bekonie.  Zapach rozniósł się chyba po całym domu, bo po kilku minutach zszedł Louis i Liam.
- Co tak pachnie?- spytał ucieszony Louis, ale gdy tylko zobaczył nasze  miny, od razu dodał- coście wszyscy tacy w złych humorkach co?. Zayn siedział przy stole obserwując mnie, chyba o czymś się zamyślił, nie był zbyt zadowolony, Niall wpatrywał się w telewizor przeskakując z jednego kanału na drugi, zaś Harry zwijał się z bólu, w fotelu.
- Coś ci się stało Harry?- spytał po chwili Liam, ja się obróciłam by zobaczyć jego reakcję.
- Ta wariatka, walnęła mnie w brzuch.- powiedział spoglądając na mnie. Ja tylko podniosłam ręce do góry.
- Chora jesteś, czy co?- wściekł się Louis.
- To samo powiedział Harry, kiedy dostał.- powiedziałam.
- Dlaczego to zrobiłaś?- spytał LIam.
- Weszłam do domu, bałagan. Okej zaczęłam sprzątać,a on zaczął ze mnie drwić. Sprowokował mnie, no i dostał to co chciał.- wszyscy spojrzeli na mnie jak na kosmitkę- przeprosiłam go.- wiem głupio się zachowałam, ale i tak niech się cieszy, że nie oszpeciłam mu jego buźki.- burknęłam i dokończyłam robić jajecznicę. Postawiłam na stole talerze, a potem usiadłam na sofie w salonie i puściłam sobie muzykę. Zamknęłam oczy i zasnęłam. Obudziły mnie krzyki!!!
- Gdzie są moje marchewki?- krzyczał Louis na cały dom, którego nie nazwałabym normalnym.
- Ciszej na Boga.- powiedziałam przecierając oczy.- Są w lodówce jak zawsze.
- Jakby tutaj były, to bym je chyba widział, co nie?- oburzył się Louis. Podeszłam do lodówki, przesunęłam jeden słoik,  za nimi były marchewki.
- Widzisz są, a teraz przestań się bulwersować.- rozejrzałam się, byliśmy sami. Przetarłam oczy i zabrałam się za mycie naczyń, była jedną z najbardziej znienawidzonych rzeczy przeze mnie. W lodówce prawie świeciło pustakami, postanowiłam, więc  pójść na zakupy.

*Oczami Louisa*
Właśnie dobrałem się do moich ukochanych marchewek, gdy stanęła przede mną Roxy. 
- Pojedziesz ze mną na zakupy?- spytała.
- A skąd mam pewność, że mnie też nie pobijesz?- byłem na nią zły, może  dobrze gotowała, sprzątała, ale dla mnie nadal była zimna, bez uczuć i w dodatku pobiła mojego najlepszego przyjaciela.
- Gdybym chciała cię pobić już bym to zrobiła, więc jak?- zamyśliłem się. W końcu się zgodziłem, wolałem mieć ją na oku.
- Dobrze. Choć.- wziąłem kluczyki od samochodu i wyszliśmy z domu. Pojechałem do jakiegoś bliższego marketu, który był otwarty w niedzielę. Gdy szliśmy w jego stronę, dopadły mnie fanki. Zaczęły piszczeć, rozdawałem autografy, robiłem zdjęcia, a dziewczyn było coraz więcej. Po jakimś czasie dobiła się przez tłum do mnie Roxy. Tylko spojrzałem na nią i już wiedziałem, że nie chce tu dłużej czekać.
- Dobra dziewczęta, ja już muszę iść.- powiedziałem do directioner, złapałem Roxy za nadgarstek i wyprowadziłem ją z tłumu. Miałem w tym już niezłą wprawę, ale już po chwili poczułem jak szarpnięciem uwalnia się z mojej dłoni. Nie miałem nic przeciwko. Szybkim krokiem poszliśmy do marketu. Roxy była strasznie zorganizowana, aż mnie to zaczęło przerażać. Brała wszystko po kolei, wszystko co nam brakowało i co było potrzebne. Jednocześnie mnie zadziwiała i przerażała, sam już nie wiedziałem co o niej myśleć. Może wcale nie była taka zła? Właśnie, może... 
- Żyjesz?- spytała machając mi przed oczami.
- Tak, zamyśliłem się.- uniosła lekko brwi, jakby ze zdziwienia.- No co? Nie jestem cyborgiem.- uśmiechnąłem się do niej, ale ona jak zwykle tego nie odwzajemniła.
- Wiesz, nawet nie jesteś taki zły,..- powiedziała. Aż mnie zatkało.
- To miłe... chyba.- powiedziałem nie pewnie.
- No widzisz, aż potrafię być chyba miła.- powiedziała i już myślałem, że się uśmiechnie, już prawie... nie jednak tego nie zrobiła.
- Lubisz mnie?- spytałem prosto z mostu.
- A co jeśli powiem, że tak?- uniosła lekko brwi.
- Nic. Nie zależy mi na twojej odpowiedzi, aż tak bardzo.- nie chciałem, żeby to źle zrozumiała.
- Lubię cię. Jesteś zabawny, tylko czasami twoje żarty są nie na miejscu.- powiedziała obojętnie sięgając, po paczkę ciastek.- A ty mnie?- zadała niespodziewane pytanie.
- Nie wiem. Nic do ciebie nie mam, ale denerwuje mnie to, że się nie uśmiechasz i to, że uderzyłaś Hazze.
- Nie uśmiecham się już od jakiś 13  lat. A co do uderzenia, to nie mam usprawiedliwienia, po prostu mnie poniosło. Przeprosiłam go, bo serio żałowałam.- to co mi teraz powiedziała, po prostu zbiło mnie z nóg. Nie uśmiechać się przez 13 lat? Żałowała tego?
- Jak to nie uśmiechasz się od 13 lat?- zapytałem.- To w ogóle możliwe?
- Słuchaj, nie chce o tym gadać.- powiedziała i zakończyła rozmowę odchodząc do innej półki z żywnością. Była taka tajemnicza. 
Po zakupach wróciliśmy prosto do domu. Cały dzień zaprzątałem sobie głowę Roxy. Nie wiem dlaczego, nie mogłem zapomnieć z jaką powagą mówiła to wszystko. Może ona coś ukrywa?  Męczyło mnie to. Wieczorem, po kolacji, pomogłem jej posprzątać.
- Roxy, wiem, że to głupie pytanie, ale czy zrobiłaś coś w życiu niezgodnego z prawem, oprócz zdemolowani nam domu? - wydusiłem z siebie.
- Nie żałuję niczego co zrobiłam w życiu Louis, a przynajmniej niczego co było by niezgodne z prawem.- powiedziała patrząc mi w oczy, a mnie aż zmroziło.
- Przepraszam, nie powinienem pytać.
- Możesz spać spokojnie, nigdy nikogo nie zabiłam i nie zamierzam.
- To dobrze.- uśmiechnąłem się i poszedłem do swojego pokoju. Szczerze jej odpowiedź mnie uspokoiła, wiedziałem, że nie jest seryjnym mordercą i nawet ją polubiłem. Jest po prostu inna.


___________________________________________________________
Tak wiem, te rozdziały są nudne. Za kilka rozdziałów postaram się by to się zmnieniło, właściwie postaram się o to by życie głównej bohaterki się zmieniło, nowe znajomości, nowe przygody, z niecierpliwością czekam, aż w końcu w tym opowiadaniu napisze o jej pierwszym uśmiehu, o jej trudnej przeszłości. Och aż mam ochotę to teraz napisać.

No, ale tak czy siak możę być? Jeśli się wam spodobało, albo chociaż no nie wiem zaskoczyło was to proszę napiszcie, to dla mnie bardzo ważne.

Zastanawialiście się nad uczuciami Malika. Myślicię, że w głebi pokochał Roxy? Może ciekawi was o czym myślał, gdy ona robiła śniadanie w fragmęcie " Zayn siedział przy stole obserwując mnie, chyba o czymś się zamyślił, nie był zbyt zadowolony,"?

2 komentarze: