*Oczami Roxy*
Obudziłam się. Moje całe ciało było ścierpnięte do takiego stopnia, że ledwo miałam siłę się ruszyć. W domu była cisza, do puki nie przypomniałam sobie o wczorajszym dniu, o tym co zaszło. Otworzyłam oczy, które szybko zamknęłam, gdyż nie mogły chwilowo znieść jasności jaka panowała w salonie. Mrugnęłam kilka razy i było już lepiej, ale nie było Harrego. No właśnie! Harry! Natychmiastowo poczułam strach, że mógł sobie coś zrobić, gdy spałam, że mógł ....... Zaczęłam rozglądać się przed siebie .Mój wzrok latał po całym pomieszczeniu szukając go. Rozejrzałam się po całej podłodze, po krzesłach, przy ścianie, zdążyłam nawet sprawdzić czy nie ma go na suficie, ale nigdzie go nie było.
- Tu jestem.- powiedział, a ja od razu odwróciłam się za siebie, skąd dobiegał głos. W końcu uspokoiłam się całkowicie, tylko moje serce nadal waliło jak oszalałe. Nic nie mogłam poradzić na to, że gdy stał tak seksownie, opierając się o blat w samych spodniach nie kontrolowałam rytmu jego bicia.
- To jest irytujące jak chodzisz tak bez koszulki. - powiedziałam wstając z sofy i posłałam mu uśmiech. Miałam nadzieję, że wszytko wróciło do normy i że jak najszybciej zapomnimy oboje o tym koszmarze, jednak szybko okazało się, że tak nie będzie. Powiedziałam to w żarcie, ale on tego tak nie odebrał, był całkowicie poważny. Co najdziwniejsze, nie wydawał się smutny czy zagubiony, wręcz przeciwnie stał pewnie, a jego oczy błyszczały. Było w nich trochę pogardy i coś takiego.... Sama nie wiem jak to nazwać, ale doskonale to znałam. Jego oczy przypominały moje z przed kilku lat.
- Zjem śniadanie i sobie idę.- nigdy nie wiedziałam go takiego. Zupełnie nie wiedziałam jak mam się zachować. Co zrobić? Co powiedzieć? Wyrazić żal? Milczeć? Uśmiechnąć się? Powiedzieć by zapomniał i się nie przejmował? To na pewno nie. Takie coś tylko wbija nóż w plecy. Jednocześnie wiedziałam i nie, co czuje. Chciałam mu pomóc, zrobić coś czego nikt nie zrobił dla mnie. Ale jak?
Moje przemyślenia przerwał przenikający świst, który wydawał czajnik. Zielonooki obrócił się wyłączył gaz, po czym zalazł dwa kubki wrzątkiem. Postawił obie herbaty na stole, na którym były już talerze,kanapki i cukier. Spojrzał na mnie i nie musiał nic mówić to wystarczyło bym zrozumiała, że w pewnym sense "zaprasza" mnie do jedzenia, ale tak na prawdę nie wyglądało to tak mile. Czułam, że jak tego nie zrobię, to się wkurwi i wybuchnie wszystkimi emocjami jakie na chwilę obecną próbuje w sobie zatrzymać. Byłam lekko przestraszona, bo nie takim go pamiętałam. W moich wspomnieniach, może i był natrętny, upierdliwy i nieznośny, ale zawsze miał to życie w sobie, był bystry i z zafascynowaniem i radością patrzył na świat. Bałam się, że śmierć Vero to zepsuła. Moim jedynym życzeniem co do niego, było to, aby tak się nie stało. Minęło tylko kilkanaście sekund od mojej pobudki i czułam, że wczorajsze wydarzenia coś zapoczątkowały . Niestety.
Usiadłam jako pierwsza, a on zaraz potem. Posłodziłam sobie herbatę i nałożyłam wyglądającą przepysznie kanapkę, on zrobił to samo tylko w odwrotnej kolejności. Niesamowite jaka panowała cisza. Strasznie mnie to poddenerwowało i chciałam ją jak najszybciej przerwać. Zaczęłam myśleć nad tym co powiedzieć. Każdy pomysł był jednak po chwili wyeliminowywany. Jedliśmy, a nasze oczy co chwile się spotykały. Było to naprawdę nie do zniesienia, jakbyśmy dla siebie nie istnieli, a jednak siebie widzieli. Dziwne. Nie wytrzymałam, czułam, że muszę coś powiedzieć, chociażby najbardziej idiotycznego na świecie.
- Pyszne kanapki. - powiedziałam podnosząc kąciki ust i z niecierpliwością czekając na jakąkolwiek reakcję. Doczekałam się tylko spojrzenia na mnie jakbym powiedziała coś naprawdę irytującego... Chyba właśnie tak było i dla tego zrobiło mi się tak głupio. Postanowiłam już być cicho, już nawet nie oczekiwałam, żadnej rozmowy, ani czegokolwiek. Część mnie chciała po prostu zjeść, a potem, żeby sobie poszedł, aby nie było tego napięcia w powietrzu, abym nie czuła się już zakłopotana i nie musiała myśleć nad każdym gestem.
Gdy tylko zjedliśmy, posprzątaliśmy po sobie, on poszedł do łazienki, a ja skorzystałam z chwili i sięgnęłam po telefon. Wpadłam na pomysł by zadzwonić po Gemmę, w końcu była jego siostrą, znała go bardzo dobrze, kochała i powinna wiedzieć o tym co zaszło, o całej sytuacji oraz o tym, że Harry nie powinien być teraz sam. Wybrałam jej numer z listy kontaktów i czekałam kilka sygnałów, aż w końcu odebrała.
- Halo?- usłyszałam jej głos w słuchawce, lekko zniekształcony przez urządzenie, ale dało się go poznać.
- Cześć. Roxy z tej strony.- odpowiedziałam. Nie byłam pewna czy ma mój numer zapisany.
- No hej. Co tam?- powiedziała radosnym głosem.
- Musimy porozmawiać. Chodzi o Harrego. On...-powiedziałam z niepokojem, nie zdążyłam jednak dokończyć, bo po chwili telefon został wyrwany z mojej ręki, a zaraz potem z impetem rzucony w podłogę. Roztrzaskał się się na kilkanaście kawałków, czemu towarzyszył przeszywający huk. Spojrzałam na Stylesa i trafiłam na jego rozgniewane, wściekłe oczy. Był strasznie blisko mnie. Chciałam się oddalić, ale nie zdołałam, gdyż jego dłoń zacisnęła się na moim przedramieniu, co sprawiło lekki ból. Czułam z jaką siłą to robi, wystarczyła by jedna dziesiąta tego, bym nie mogła się ruszyć.
- Jakim prawem kurwa do niej dzwonisz! Kto ci pozwolił, co?!!!- wykrzyczał mi to w twarz.
- Harry ja...- starałam się, aby mój głos był spokojny, abym nie wydawała się przerażona jaka w istocie byłam.
- Masz nikomu nie mówić! Rozumiesz?!!!- ścisnął jeszcze mocniej. Coś mnie tknęło.
- Czego ty ode mnie oczekujesz do jasnej cholery? Przychodzisz tutaj, ryczysz jak małe dziecko, próbujesz się zabić, roztrzaskujesz mój telefon i chcesz, żebym milczała?!- próbowałam, uwolnić się z jego uchwytu, ale to było daremne. Jakbym próbowała oddzielić ten od reszty składników powietrza - bez skutków.
- Uwierz mi, że żałuję, że tutaj przyszedłem! Obiecaj mi jednak, że nikomu o niczym nie powiesz. Nikomu.- powiedział już łagodniejszym głosem. - Obiecaj mi to.- patrzeliśmy sobie tak prosto w oczy, oboje czegoś szukając, on pewności, ja ratunku. Dotrzymuję obietnic, gdy mu to przyrzeknę, będę czuła się za niego odpowiedzialna, bo przypuszczalnie tylko ja będę o tym wiedziała. Tak, jestem egoistką, nie chcę brać odpowiedzialności za to wszystko, po prostu nie chce. Nie jestem gotowa na to by pomóc mu przez to wszystko przejść, sama nie uporałam się jeszcze ze swoimi problemami z przeszłości.
- Ja...
-Po prostu obiecaj.-naciskał, jakby miał się zaraz rozpłakać. - uległam. Wiedziałam, że nie odpuści.
- Obiecuję.- spuściłam wzrok i powiedziałam to, ale on nadal nie puszczał.
- Przyrzeknij patrząc mi w oczy!- podniósł głos. Podniosłam wzrok, niechętnie, ale to zrobiłam. Byłam zła na siebie, że tak to rozegrałam, że nie znalazłam jakiegoś sposobu, by się wydostać z całej tej pułapki.
- Obiecuję. Nikomu nie powiem o tym co zaszło wczoraj. - czułam, że on wie, że nikomu nie powiem. W jednej chwili jego uścisk się poluzował, a po chwili całkowicie mnie puścił. Odsunął się ode mnie o kilka kroków, dopiero teraz zauważyła, że ubrał bluzkę. Nie była ona ubrudzona krwią, jak jeszcze wczoraj, czego nie mogłam powiedzieć o swoim swetrze.
Styles ostatni raz spojrzał na mnie po czym szybkim krokiem ruszył do przedpokoju. W mgnieniu oka ubrał buty i wyszedł, a ja zostałam. W końcu go nie ma, stało się to czego pragnęłam. Chciałam świętego spokoju, a zamiast tego poczułam przeciwnie- niepokój. Byłam niespokojna dlatego, że poczułam to czego właśnie obawiałam, poczułam się za niego odpowiedzialna. Nie wiedziałam co zrobić, on nie będzie chciał rozmawiać, a już zwłaszcza ze mną. Paranoja. Podbiegłam do stolika i wyciągnęłam niepozorny, czarny dziennik, pamiętnik jak kto woli. Wybiegłam bez butów przed dom. Nie odszedł daleko.
- Harry!- krzyknęłam za nim, ale on nie zwracał na mnie uwagi. - Harry zaczekaj!- podbiegłam do niego, a potem szłam za nim. - Co teraz zamierzasz?- spytałam, ale on nadal szedł przed siebie, jakby mnie w ogóle nie było. Dopiero teraz poczułam jak nienawidzę, gdy mnie ktoś w taki sposób ignoruje. Położyłam rękę na jego ramieniu.
- Harry!- podniosłam głos, bardziej pewna siebie.
- Co?- gwałtownie stanął, ja zaraz za nim, po czym on gwałtownie się odwrócił. - Czego chcesz?
- Chce tylko wiedzieć, gdzie idziesz i co zamierzasz.
- Nie idę się zabić jeśli o to ci chodzi.
- Ale myślisz o tym, prawda?-przełknęłam ślinkę na samą myśl o tym. Wyraz jaki przybrała jego twarz, po tym co powiedziałam sugerował mi, że miałam rację. Nic nie odpowiedział.- Proszę. - podłam mu dziennik. - Spojrzał na mnie pytająco.- To coś w rodzaju pamiętnika. Może ci to pomoże. Ja prowadziłam, prowadzę swój, mi to pomaga.
- Czemu mi to dajesz?
- Nie wiem. Żeby nie musieć być za ciebie odpowiedzialną, żeby nie mieć sobie nić do zarzucenia...- chyba zrozumiał. Wziął go i poszedł. Tak po prostu."Nie zrób nic głupiego" pomyślałam i zostałam sama, poczułam się sama i byłam sama. Wróciłam do domu. Moje skarpetki, były całe brudne, więc je od razu zdjęłam. Potem stanęłam w przedpokoju i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nic nie wiedziałam, ani co począć, ani co myśleć, ani czy dobrze postąpiłam dając mu tylko zwykły pamiętnik. Posprzątałam cały bałagan-włożyłam naczynia do zmywarki, wrzuciłam sweterek do prania, ogólnie ogarnęłam dom. Pozbierałam części mojego telefonu i wyciągnęłam z niego kartę pamięci, która była dla mnie najważniejsza. Potem poszłam wziąć kąpiel. Cały czas było tak cicho, a ja już dawno się od tego odzwyczaiłam. Ubrałam się w czyste ubrania i położyłam się w swojej sypialni. Gapiłam się w sufit myśląc bez przerwy o całym poranku i o tym co teraz powinnam zrobić. Naszła mnie ochota na kolejny wpis z pamiętnika, to naprawdę pomaga. Sięgnęłam po notes w mojej szafce nocnej i długopis.
Cały czas myślę nad tą sprawą. W nocy ciężko było mi zasnąć. Jeśli stanie się coś złego, także, będę świadoma tego, że to moja wina, że to ja nic nie zrobiłam.
Meg i Gemma wróciły zaniepokojone moim telefonem.Udało mi się kupić identyczny telefon i stolik w miejsce zepsutych. Było mi ciężko. Musiałam tłumaczyć, że to była tylko zwykła pomyłka. Wmówiłam im, że się tylko upił, a ręce pokaleczyłam sobie, gdy zbierałam zbitą przez przypadek szklankę. Nie miałam lepszych pomysłów. Czy moja obietnica nie przesądzi o sprawie tak wielkiej wagi?
Od Harrego żadnych wieści. Nie odbiera ode mnie telefonów, od Gemmy także.
17 września 2013r.
Nic się nie zmienia. Cały czas ta sama obawa, ten sam strach, że znowu będę winna zbrodni, że znowu zrobiłam coś nie tak. Gemma zaczyna się poważnie martwić, nie wierzy w moją historyjkę, błagała mnie bym powiedziała o co chodzi. Milczałam .
Olivka i Helena wróciły. Staram się zabić niepotrzebne myśli spędzając z nimi czas. Nie wróciłam do pracy. Pieniędzy nam na razie nie brakuje, to może zaczekać.
18 września 2013r.
Gemma była w mieszkaniu Harrego, nie było go. Jest całkowicie załamana, nie wie co robić, zresztą ja także. To wszystko zaczyna być coraz bardziej dziwniejsze. Martwię się o niego, ale uśmiecham się, bawię z moją księżniczką, staram się nie myśleć. W mediach podali, że i menadżerowie oraz reszta zespołu,właściwie nikt nie wie gdzie on się teraz podziewa.
Nie miałam czasu nawet wczoraj napisać czegoś większego. Gemma czatowała pod mieszkaniem Stylesa, aż ten przyszedł. Cieszę się, że nic mu nie jest. Naprawdę. Gemma zaprosiła go jutro na obiad. Nie wiem jak to wszystko się potoczy. Czy będzie to kolejna afera? Jak on sobie z tym wszystkim radzi? Wszystko się okaże. Dobrze, że ma siostrę. Mam nadzieję, że jak najszybciej wszystko wróci do normy.
Harry nocuje dzisiaj u nas. Może to i lepiej. Nie wiedzieć dlaczego zaczęłam strasznie się nim przejmować. Nie rozmawialiśmy, w ogóle nic nie mówił, nie uśmiechał się. Jakby z niego życie uleciało. Był dziwnie cichy.. Myślę, że potrzebuje on jeszcze czasu. Wierzę w niego. Wierzę, że wszystko będzie dobrze. Jest mądrzejszy ode mnie, dużo szybciej przez to przechodzi. Ta mi się przynajmniej wydaje.
- Zjem śniadanie i sobie idę.- nigdy nie wiedziałam go takiego. Zupełnie nie wiedziałam jak mam się zachować. Co zrobić? Co powiedzieć? Wyrazić żal? Milczeć? Uśmiechnąć się? Powiedzieć by zapomniał i się nie przejmował? To na pewno nie. Takie coś tylko wbija nóż w plecy. Jednocześnie wiedziałam i nie, co czuje. Chciałam mu pomóc, zrobić coś czego nikt nie zrobił dla mnie. Ale jak?
Moje przemyślenia przerwał przenikający świst, który wydawał czajnik. Zielonooki obrócił się wyłączył gaz, po czym zalazł dwa kubki wrzątkiem. Postawił obie herbaty na stole, na którym były już talerze,kanapki i cukier. Spojrzał na mnie i nie musiał nic mówić to wystarczyło bym zrozumiała, że w pewnym sense "zaprasza" mnie do jedzenia, ale tak na prawdę nie wyglądało to tak mile. Czułam, że jak tego nie zrobię, to się wkurwi i wybuchnie wszystkimi emocjami jakie na chwilę obecną próbuje w sobie zatrzymać. Byłam lekko przestraszona, bo nie takim go pamiętałam. W moich wspomnieniach, może i był natrętny, upierdliwy i nieznośny, ale zawsze miał to życie w sobie, był bystry i z zafascynowaniem i radością patrzył na świat. Bałam się, że śmierć Vero to zepsuła. Moim jedynym życzeniem co do niego, było to, aby tak się nie stało. Minęło tylko kilkanaście sekund od mojej pobudki i czułam, że wczorajsze wydarzenia coś zapoczątkowały . Niestety.
Usiadłam jako pierwsza, a on zaraz potem. Posłodziłam sobie herbatę i nałożyłam wyglądającą przepysznie kanapkę, on zrobił to samo tylko w odwrotnej kolejności. Niesamowite jaka panowała cisza. Strasznie mnie to poddenerwowało i chciałam ją jak najszybciej przerwać. Zaczęłam myśleć nad tym co powiedzieć. Każdy pomysł był jednak po chwili wyeliminowywany. Jedliśmy, a nasze oczy co chwile się spotykały. Było to naprawdę nie do zniesienia, jakbyśmy dla siebie nie istnieli, a jednak siebie widzieli. Dziwne. Nie wytrzymałam, czułam, że muszę coś powiedzieć, chociażby najbardziej idiotycznego na świecie.
- Pyszne kanapki. - powiedziałam podnosząc kąciki ust i z niecierpliwością czekając na jakąkolwiek reakcję. Doczekałam się tylko spojrzenia na mnie jakbym powiedziała coś naprawdę irytującego... Chyba właśnie tak było i dla tego zrobiło mi się tak głupio. Postanowiłam już być cicho, już nawet nie oczekiwałam, żadnej rozmowy, ani czegokolwiek. Część mnie chciała po prostu zjeść, a potem, żeby sobie poszedł, aby nie było tego napięcia w powietrzu, abym nie czuła się już zakłopotana i nie musiała myśleć nad każdym gestem.
Gdy tylko zjedliśmy, posprzątaliśmy po sobie, on poszedł do łazienki, a ja skorzystałam z chwili i sięgnęłam po telefon. Wpadłam na pomysł by zadzwonić po Gemmę, w końcu była jego siostrą, znała go bardzo dobrze, kochała i powinna wiedzieć o tym co zaszło, o całej sytuacji oraz o tym, że Harry nie powinien być teraz sam. Wybrałam jej numer z listy kontaktów i czekałam kilka sygnałów, aż w końcu odebrała.
- Halo?- usłyszałam jej głos w słuchawce, lekko zniekształcony przez urządzenie, ale dało się go poznać.
- Cześć. Roxy z tej strony.- odpowiedziałam. Nie byłam pewna czy ma mój numer zapisany.
- No hej. Co tam?- powiedziała radosnym głosem.
- Musimy porozmawiać. Chodzi o Harrego. On...-powiedziałam z niepokojem, nie zdążyłam jednak dokończyć, bo po chwili telefon został wyrwany z mojej ręki, a zaraz potem z impetem rzucony w podłogę. Roztrzaskał się się na kilkanaście kawałków, czemu towarzyszył przeszywający huk. Spojrzałam na Stylesa i trafiłam na jego rozgniewane, wściekłe oczy. Był strasznie blisko mnie. Chciałam się oddalić, ale nie zdołałam, gdyż jego dłoń zacisnęła się na moim przedramieniu, co sprawiło lekki ból. Czułam z jaką siłą to robi, wystarczyła by jedna dziesiąta tego, bym nie mogła się ruszyć.
- Jakim prawem kurwa do niej dzwonisz! Kto ci pozwolił, co?!!!- wykrzyczał mi to w twarz.
- Harry ja...- starałam się, aby mój głos był spokojny, abym nie wydawała się przerażona jaka w istocie byłam.
- Masz nikomu nie mówić! Rozumiesz?!!!- ścisnął jeszcze mocniej. Coś mnie tknęło.
- Czego ty ode mnie oczekujesz do jasnej cholery? Przychodzisz tutaj, ryczysz jak małe dziecko, próbujesz się zabić, roztrzaskujesz mój telefon i chcesz, żebym milczała?!- próbowałam, uwolnić się z jego uchwytu, ale to było daremne. Jakbym próbowała oddzielić ten od reszty składników powietrza - bez skutków.
- Uwierz mi, że żałuję, że tutaj przyszedłem! Obiecaj mi jednak, że nikomu o niczym nie powiesz. Nikomu.- powiedział już łagodniejszym głosem. - Obiecaj mi to.- patrzeliśmy sobie tak prosto w oczy, oboje czegoś szukając, on pewności, ja ratunku. Dotrzymuję obietnic, gdy mu to przyrzeknę, będę czuła się za niego odpowiedzialna, bo przypuszczalnie tylko ja będę o tym wiedziała. Tak, jestem egoistką, nie chcę brać odpowiedzialności za to wszystko, po prostu nie chce. Nie jestem gotowa na to by pomóc mu przez to wszystko przejść, sama nie uporałam się jeszcze ze swoimi problemami z przeszłości.
- Ja...
-Po prostu obiecaj.-naciskał, jakby miał się zaraz rozpłakać. - uległam. Wiedziałam, że nie odpuści.
- Obiecuję.- spuściłam wzrok i powiedziałam to, ale on nadal nie puszczał.
- Przyrzeknij patrząc mi w oczy!- podniósł głos. Podniosłam wzrok, niechętnie, ale to zrobiłam. Byłam zła na siebie, że tak to rozegrałam, że nie znalazłam jakiegoś sposobu, by się wydostać z całej tej pułapki.
- Obiecuję. Nikomu nie powiem o tym co zaszło wczoraj. - czułam, że on wie, że nikomu nie powiem. W jednej chwili jego uścisk się poluzował, a po chwili całkowicie mnie puścił. Odsunął się ode mnie o kilka kroków, dopiero teraz zauważyła, że ubrał bluzkę. Nie była ona ubrudzona krwią, jak jeszcze wczoraj, czego nie mogłam powiedzieć o swoim swetrze.
Styles ostatni raz spojrzał na mnie po czym szybkim krokiem ruszył do przedpokoju. W mgnieniu oka ubrał buty i wyszedł, a ja zostałam. W końcu go nie ma, stało się to czego pragnęłam. Chciałam świętego spokoju, a zamiast tego poczułam przeciwnie- niepokój. Byłam niespokojna dlatego, że poczułam to czego właśnie obawiałam, poczułam się za niego odpowiedzialna. Nie wiedziałam co zrobić, on nie będzie chciał rozmawiać, a już zwłaszcza ze mną. Paranoja. Podbiegłam do stolika i wyciągnęłam niepozorny, czarny dziennik, pamiętnik jak kto woli. Wybiegłam bez butów przed dom. Nie odszedł daleko.
- Harry!- krzyknęłam za nim, ale on nie zwracał na mnie uwagi. - Harry zaczekaj!- podbiegłam do niego, a potem szłam za nim. - Co teraz zamierzasz?- spytałam, ale on nadal szedł przed siebie, jakby mnie w ogóle nie było. Dopiero teraz poczułam jak nienawidzę, gdy mnie ktoś w taki sposób ignoruje. Położyłam rękę na jego ramieniu.
- Harry!- podniosłam głos, bardziej pewna siebie.
- Co?- gwałtownie stanął, ja zaraz za nim, po czym on gwałtownie się odwrócił. - Czego chcesz?
- Chce tylko wiedzieć, gdzie idziesz i co zamierzasz.
- Nie idę się zabić jeśli o to ci chodzi.
- Ale myślisz o tym, prawda?-przełknęłam ślinkę na samą myśl o tym. Wyraz jaki przybrała jego twarz, po tym co powiedziałam sugerował mi, że miałam rację. Nic nie odpowiedział.- Proszę. - podłam mu dziennik. - Spojrzał na mnie pytająco.- To coś w rodzaju pamiętnika. Może ci to pomoże. Ja prowadziłam, prowadzę swój, mi to pomaga.
- Czemu mi to dajesz?
- Nie wiem. Żeby nie musieć być za ciebie odpowiedzialną, żeby nie mieć sobie nić do zarzucenia...- chyba zrozumiał. Wziął go i poszedł. Tak po prostu."Nie zrób nic głupiego" pomyślałam i zostałam sama, poczułam się sama i byłam sama. Wróciłam do domu. Moje skarpetki, były całe brudne, więc je od razu zdjęłam. Potem stanęłam w przedpokoju i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Nic nie wiedziałam, ani co począć, ani co myśleć, ani czy dobrze postąpiłam dając mu tylko zwykły pamiętnik. Posprzątałam cały bałagan-włożyłam naczynia do zmywarki, wrzuciłam sweterek do prania, ogólnie ogarnęłam dom. Pozbierałam części mojego telefonu i wyciągnęłam z niego kartę pamięci, która była dla mnie najważniejsza. Potem poszłam wziąć kąpiel. Cały czas było tak cicho, a ja już dawno się od tego odzwyczaiłam. Ubrałam się w czyste ubrania i położyłam się w swojej sypialni. Gapiłam się w sufit myśląc bez przerwy o całym poranku i o tym co teraz powinnam zrobić. Naszła mnie ochota na kolejny wpis z pamiętnika, to naprawdę pomaga. Sięgnęłam po notes w mojej szafce nocnej i długopis.
Wpisy.
15 września 2013r.
Jestem w domu sama. Samotność bywa dobijająca, bardziej niż porażka, groźniejsza nisz choroba i najbardziej niepojmowana na świecie. Wiele się dzisiaj wydarzyło drogi Pamiętniku. Harry ma problem, czuje się winny, uważa, że w pewnym sensie zabił Vero, a ja czuję się za niego odpowiedzialna, bo tylko ja o tym wiem. Chciałabym mu pomóc, ale żeby to zrobić muszę sobie wszystko przypomnieć. To straszne. Nie chcę tego, nie chcę o tym pamiętać i najchętniej wymazałabym to także z świadomości Stylesa. To uczucie. Świadomość tego, że się kogoś skrzywdziło, że nie zobaczy się już tej osoby, że już nigdy się nie uśmiechnie. Gdybym mogła wzięłabym od niego te wspomnienia, jestem na nie bardziej przygotowana psychicznie. Przeżywałam już to nie raz i umiem sobie z tym poradzić, ale czy on będzie potrafił?
Harry nie zrób nić głupiego.
Harry nie zrób nić głupiego.
16 września 2013r.
Meg i Gemma wróciły zaniepokojone moim telefonem.Udało mi się kupić identyczny telefon i stolik w miejsce zepsutych. Było mi ciężko. Musiałam tłumaczyć, że to była tylko zwykła pomyłka. Wmówiłam im, że się tylko upił, a ręce pokaleczyłam sobie, gdy zbierałam zbitą przez przypadek szklankę. Nie miałam lepszych pomysłów. Czy moja obietnica nie przesądzi o sprawie tak wielkiej wagi?
Od Harrego żadnych wieści. Nie odbiera ode mnie telefonów, od Gemmy także.
17 września 2013r.
Nic się nie zmienia. Cały czas ta sama obawa, ten sam strach, że znowu będę winna zbrodni, że znowu zrobiłam coś nie tak. Gemma zaczyna się poważnie martwić, nie wierzy w moją historyjkę, błagała mnie bym powiedziała o co chodzi. Milczałam .
Olivka i Helena wróciły. Staram się zabić niepotrzebne myśli spędzając z nimi czas. Nie wróciłam do pracy. Pieniędzy nam na razie nie brakuje, to może zaczekać.
18 września 2013r.
Gemma była w mieszkaniu Harrego, nie było go. Jest całkowicie załamana, nie wie co robić, zresztą ja także. To wszystko zaczyna być coraz bardziej dziwniejsze. Martwię się o niego, ale uśmiecham się, bawię z moją księżniczką, staram się nie myśleć. W mediach podali, że i menadżerowie oraz reszta zespołu,właściwie nikt nie wie gdzie on się teraz podziewa.
19 września 2013r.
Jest lepiej.
20 września 2013r.
Nie miałam czasu nawet wczoraj napisać czegoś większego. Gemma czatowała pod mieszkaniem Stylesa, aż ten przyszedł. Cieszę się, że nic mu nie jest. Naprawdę. Gemma zaprosiła go jutro na obiad. Nie wiem jak to wszystko się potoczy. Czy będzie to kolejna afera? Jak on sobie z tym wszystkim radzi? Wszystko się okaże. Dobrze, że ma siostrę. Mam nadzieję, że jak najszybciej wszystko wróci do normy.
21 września 2013r.
Koniec wpisów.
Obudziłam się. Było bardzo wcześnie, 5.24. Ubrałam szlafrok i zeszłam na dół. Chciałam się czegoś napić. On siedział przy stole, gapił się w jeden punkt, nawet nie drgnął. Był smutny. Nie byłam specjalnie zaskoczona.
- Nie możesz zasnąć?- spytałam, on spojrzał na mnie. Usiadłam obok. I ponownie ta niezręczna cisza. Przecież nie spytam go tak po prostu jak się czuje, czy co u niego słychać. Te pytania to jak podsumowanie całego nieszczęścia. Kompletnie nie na miejscu.- Chcesz herbaty?- I tym razem nie odpowiedział. Postanowiłam jednak mu zrobić. Nie trwało to długo, już po kilku minutach, siedziałam obok niego z gorącymi napojami. Cisza, cały czas cisza, przenikająca i męcząca.
- Dzięki, że nie powiedziałaś Gemmie.- powiedział coś w końcu. Dzięki Bogu.
- Lepiej mi powiedz, gdzie byłeś przez te wszystkie dni.
- Nigdzie.- zacisnął ręce w pięści. Nie powiedział mi tego prosto w oczy, chyba nie był zadowolony z tego, że zapytałam, ale nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
- Twoja siostra się martwiła.
- Wiem!- podniósł głos.
- Mogłeś chociaż przysłać sms'a.- powiedziałam spokojnie.
- Wiem kurwa! Wiem! Nie musisz mi uświadamiać moich błędów!- wykrzyczał, wstał i po prosu wyszedł do swojego tymczasowego pokoju trzaskając drzwiami. Wkurwił mnie, nie musiał robić takiego przedstawienia. To, że ma jakieś cholerne problemy to nie znaczy, że musi stwarzać je wszystkim innym.
Ni stąd ni zowąd obok mnie usiadła Meg.
- Co się tak naprawdę wtedy stało?-spytała.
- Nic.- miałam nikomu powiedzieć i tego się trzymałam.-To co mówiłam, upił się, przyszedł narobił hałasu i poszedł. Skąd mam wiedzieć o co mu chodziło.
- Kłamiesz i to widać. Czemu mi nie chcesz powiedzieć?
- Bo obiecałam. - spojrzałam w stronę drzwi którymi wyszedł. - A ja zawsze dotrzymuję obietnic.- wzięłam łyk herbaty i spojrzałam w odbicie. Jaką też człowiek jest żałosną istotą.
_______________________________________________________________________
Marny. The End.
Głosujcie w ankiecie.
Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.
Blogi które polecam:
GG: 47974692
- Nie możesz zasnąć?- spytałam, on spojrzał na mnie. Usiadłam obok. I ponownie ta niezręczna cisza. Przecież nie spytam go tak po prostu jak się czuje, czy co u niego słychać. Te pytania to jak podsumowanie całego nieszczęścia. Kompletnie nie na miejscu.- Chcesz herbaty?- I tym razem nie odpowiedział. Postanowiłam jednak mu zrobić. Nie trwało to długo, już po kilku minutach, siedziałam obok niego z gorącymi napojami. Cisza, cały czas cisza, przenikająca i męcząca.
- Dzięki, że nie powiedziałaś Gemmie.- powiedział coś w końcu. Dzięki Bogu.
- Lepiej mi powiedz, gdzie byłeś przez te wszystkie dni.
- Nigdzie.- zacisnął ręce w pięści. Nie powiedział mi tego prosto w oczy, chyba nie był zadowolony z tego, że zapytałam, ale nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
- Twoja siostra się martwiła.
- Wiem!- podniósł głos.
- Mogłeś chociaż przysłać sms'a.- powiedziałam spokojnie.
- Wiem kurwa! Wiem! Nie musisz mi uświadamiać moich błędów!- wykrzyczał, wstał i po prosu wyszedł do swojego tymczasowego pokoju trzaskając drzwiami. Wkurwił mnie, nie musiał robić takiego przedstawienia. To, że ma jakieś cholerne problemy to nie znaczy, że musi stwarzać je wszystkim innym.
Ni stąd ni zowąd obok mnie usiadła Meg.
- Co się tak naprawdę wtedy stało?-spytała.
- Nic.- miałam nikomu powiedzieć i tego się trzymałam.-To co mówiłam, upił się, przyszedł narobił hałasu i poszedł. Skąd mam wiedzieć o co mu chodziło.
- Kłamiesz i to widać. Czemu mi nie chcesz powiedzieć?
- Bo obiecałam. - spojrzałam w stronę drzwi którymi wyszedł. - A ja zawsze dotrzymuję obietnic.- wzięłam łyk herbaty i spojrzałam w odbicie. Jaką też człowiek jest żałosną istotą.
_______________________________________________________________________
Marny. The End.
"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
zasada :)
Głosujcie w ankiecie.
Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.
Blogi które polecam:
http://0causetomorrowisanotherday0.blogspot.com/
http://again-fanfiction.blogspot.com/
http://harry-styles-fanfiction-2013.blogspot.com/
kontakty ze mną :
ask.fm: http://ask.fm/LadyxDestiny
facebook: https://www.facebook.com/pokonana.przezwspomnienia
http://again-fanfiction.blogspot.com/
http://harry-styles-fanfiction-2013.blogspot.com/
kontakty ze mną :
ask.fm: http://ask.fm/LadyxDestiny
facebook: https://www.facebook.com/pokonana.przezwspomnienia
Najpierw uwaga:
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zapomniałaś ale w twoim opowiadaniu jest rok 2014, a przy wpisach do pamiętnika Roxy napisałaś 2013 :)
Umm no to tak rozdział świetny. Krótki, ale świetny. Cieszy mnie że go dziś dodałaś.
Wiesz rozdział jest krótki i nie za bardzo wiem co ci tu mam napisać.
Dlaczego nie napisałąś mi o nowym rozdziale? FOCH!
Pytania do Harry'ego:
Wiem że to pytanie wkurwia ale martwię się i chciałabym wiedzieć jak się trzymasz?
Dlaczego wypuchłeś gdy Roxy wspomniała tym że mogłeś napisać chodź sms'a?
Zmienię to, jest rok 2013. Wcześniej musiałam się pomylić. Sprawdziłam to i przed tym rozdziałem, była już pomyłka. Przepraszam. Poprawię.
UsuńHarry: Ja nie wiem czy ja się w ogóle trzymam. Nie dopuszczam myśli do siebie, wszystko mi się miesza, nic mi się nie chce. Jednym słowem jest źle.
Dziwisz się, że wybuchnąłem? Nienawidzę jak mi ktoś wytyka błędy, a już zwłaszcza błędy przez które jest mi głupio. No i w ogóle czemu akurat ona. Z pośród 5 miliardów ludzi, akurat ona.
Do Harryego:
UsuńMam nadzieję że z czasem się poprawi i chęć życia wruci do ciebie :D
Rozumiem, ja też nie lubię jak ktoś wytyka mi błędy. Zwłaszcza jeśli ta osoba jest kimś do którego mam mieszane uczucia
Rozdział świetny !
OdpowiedzUsuńWydaje mi się ,a raczej jestem przekonana ,że Harry odpycha od siebie Roxy.
Ona stara mu się pomóc ,a on krzyczy. Tak jakby to ona zawiniła.
Bohaterowie są bardzo ciekawymi postaciami ,a fabuła bloga jest zachwycająca.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam xD
świetny <3
OdpowiedzUsuńHejoszka :D Na początku, że zaczęłam czytać twój blog niedawno :) Przeczytałam wszystkie notki (dlatego dopiero teraz komentuje ) i z ręką na sercu muszę ci powiedzieć, że to opowiadanie jest ZAWALISTE ! ♥ Normalnie je kocham ! Genialnie piszesz. Tak lekko, tak, że wszystko przyciąga swoją uwagę .
OdpowiedzUsuńPodoba mi się postać Roxy. To znaczy teraz się zmieniła, ale kiedyś jej charakter był taki, że kompletnie nie mogłam go rozgryźć, więc kompletnie nie dziwię się chłopakom. Raz się z nimi dobrze dogadywała, po czym robiła coś, co odpychało ich od niej. Teraz się uśmiecha. Tak czekałam na ten moment, tylko chciałabym, żeby chłopcy to docenili, gdy się z nią spotkają, bo na pewno to dla niej będzie dużo znaczyć.
A teraz Harry. Jejku na samiutkim początku, byłam na niego trochę zła, za to, że tak traktuje bohaterkę, bo przecież nic nie mogła poradzić na swoją przeszłość, która ją zmieniła. Wyzywał ją, a tak naprawdę nie znał jej. Podobało mi się, że teraz żałuje, chodź teoretycznie dalej się nie lubią. Jednak tak bardzo nie chcę, żeby przez Vero stał się taki jak Roxy dawno temu ! Mam nadzieję, że po doświadczeniach z nią będzie trochę mądrzejszy, chodź niestety chyba załamuje się jeszcze bardziej :( Już myślałam, że gdy pozna nową Roxy to będą razem, że się w sobie zakochają, a teraz znowu mają przeszkodę.
Mogę tylko powiedzieć, że trzymam za nich kciuki, że sobie jakoś poradzą...MUSZĄ !
Jeszcze raz napiszę, że piszesz GENIALNIE i ja KOCHAM TWOJEGO BLOGA :) Nie mogę doczekać się tego co będzie dalej, ich dalszych losów ♥
Pozdrawiam cię serdecznie kochana i życzę dużo weny :)
♥♥♥
Jeśli będziesz chciała zapraszam do mnie ;*
http://justgivemeafreelove.blogspot.com/
Uh, nie mam za dużo czasu teraz, ale dziś w nocy będę miała bliskie spotkanie z tym opowiadankiem. Niech na mnie poczeka :** Także czekaj na kom obfity w błędy, gdyż będzie to kom z telefonu :D Pozdrawiam i zapraszam na prolog, o ile masz ochotę :)
OdpowiedzUsuń1D
http://all-times-enclosed-inthis-one.blogspot.com/
Och, cudo, cudo cudo!
OdpowiedzUsuń