wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 27. Miłość nie pasowała mi do Roxy.

*Oczami Harrego*



Szok. To własnie uczucie  mnie ogarnęło, gdy zobaczyłem jak się całują. Nic nie mówiła o tym, że kogoś ma, a nawet gdyby to zrobiła ciężko było by mi w to uwierzyć. To mi po prostu do niej nie pasowało, do jej wizerunku, który mi pokazała.  Miłość nie pasowała mi do Roxy. Dziwnie się czekając w takiej sytuacji czekałem na jej dalsze rozwinięcie. No, bo co miałem niby w takiej sytuacji zrobić. Wyjść? Podejść do nich? Co powiedzieć? Nic nie przychodziło mi do głowy, ale na szczęście zostałem wyręczony z jakichkolwiek decyzji. Roxy i jej chłopak, jak się domyślam, podeszli do mnie zanim zdążyłem cokolwiek zrobić.
- Harry, to jest mój chłopak Patrick. Patrick to jest Harry. - dosyć wysoki, postawny facet, o krótkich ciemnych włosach i brązowych oczach spojrzał na nią, prosząc o wyjaśnienia. - To mój przyjaciel. - wytłumaczyła z uśmiechem na twarzy. Wydawała się nadzwyczaj szczęśliwa, a te trzy słowa, wypowiedziała z takim entuzjazmem, że miałem wrażenie, iż już wcale nie jest na mnie zła. Sam nie wiedziałem, czy mam być z tego powodu zadowolony, czy też nie. 
- Miło mi cię poznać. - odezwał się nowy znajomy. 
- Mnie również. - podaliśmy sobie ręce. Podobno odruchowo ocenia się człowieka już po chwili spotkania, ja po tych kilku sekundach wiedziałem, że go nie lubię.Nie musiał nic mówić, nic robić. Tak bez niczego miałem do niego złe przeczucia. Był dziwnie sztuczny i jakiś taki płytki. Źle mu z oczy patrzyło, nie wiem jak to określić, ale coś było w nim nie tak. 
Zapadła chwila ciszy, którą prędko ucięło pytanie do Roxy od jej "ukochanego". Poprosił o pieniądze, używając argumentu, że na razie nie ma pieniędzy, a chce wrócić do domu. Roxy  nie przestając się uśmiechać poszła do stolika i wyciągnęła z niego pieniądze, po czym mu je dała. Wmurowało mnie. Nie jestem jakimś niepoprawnym romantykiem, ale raczej nie tak powinno wyglądać zachowanie mężczyzny, który nie widział swojej miłości od tygodni. Ten koleś po prostu wyłudzał od niej pieniądze, tak to własnie wyglądało. Gdy tylko dostał to co chciał, nawet nie dziękując, obrócił się na pięcie i wyszedł rzucając krótkie "pa". Spojrzałem  z powrotem na dziewczynę, która powróciła do swojego poprzedniego wyrazu twarzy, czyli obojętnego. Ona także zwróciła na mnie wzrok. Jej oczy dokładnie mi się przyjrzały.
- Co to miało być? - spytałem w końcu nerwowo, gdy zrozumiałem, że ona nie zamierza się odezwać.
- O co ci chodzi?
- Przecież on wyłudził od ciebie tylko pieniądze. Tak nie zachowuje się ktoś, kto kocha.- odpowiedziałem sucho.  O dziwo nie zrobiła żadnej awantury, uśmiechnęła się tylko potulnie. Nie wiedziałem czym właściwie spowodowany jest lekki uśmiech na jej twarzy, ale w jej oczach było widać troszkę smutku. Źrenice zmalały, powieki zwęziły się i nie było w nich "tego czegoś" .
- Był zmęczony. - tłumaczyła mężczyznę. Chciałem powiedzieć jej, że nie widzi obiektywnie, bo jest zakochana, ale wtem ona dopowiedziała: -Poza tym mam wszystko pod kontrolą. - powiedziała pewnie.- Nie martw się. Dobranoc.- jej łagodny głos zupełnie nie pasował. Zacząłem się w tym wszystkim gubić, raz na mnie krzyczy, wkurza się, za innym mówi łagodnie, spokojnie, miło. Powiedziałem to kiedyś i powtórzę ponownie. Roxy jesteś najbardziej skomplikowaną i dziwną kobietą jaką w życiu spotkałem - powiedziałem w myślach, gdy ta zniknęła mi z oczu wchodząc na górę.
Odruchowo rozejrzałem się dookoła. Ciszka. Nikogo nie ma. Nie zastanawiałem się długo. Ruszyłem do pokoju siostry, tam zrzuciłem szybko ubrania, położyłem się przykrywając kołdrą. Pachnęła nią, słodkimi perfumami, które kupiłem jej osobiście na urodziny.


***

- Dzień dobry. - przywitałem wszystkich wchodząc do kuchni i przecierając oczy. Wszystkie cztery domowniczki siedziały przy stole jedząc właśnie śniadanie. 
- Hej.- odpowiedziały równocześnie Meg i Roxy.  Wolne miejsce było obok Olivki, toteż właśnie obok niej usiadłem.  Uszykowałem sobie kanapkę. Atmosfera była sztywna. Nikt nic nie mówił, nawet Olivka była cichutko, grzecznie jedząc swoją porcję. Spoglądała tylko swoimi oczkami, to w moją to w stronę reszty. Zjadłem jak najszybciej i podziękowałem. Poszedłem z powrotem do pokoju siostry i trochę tam posprzątałem, ścieląc łóżko. 
- Długo tu jeszcze zostaniesz?- usłyszałem dobrze znany mi głos. Powiedziała to tak złośliwie, że aż przypomniały mi się dni, w których ją spotkałem. 
- Chyba mnie nie wyrzucisz?- zapytałem beznamiętnie. 
- Lepiej by było jakbyś już sobie poszedł.
- Masz okres czy co? Wczoraj byłaś na mnie wściekła, potem powiedziałaś miło dobranoc, dzisiaj znowu jesteś złośliwa i nie chcesz mnie widzieć.
- Czemu jak facet czegoś nie rozumie, to zwala wszystko na okres. - powiedziała oburzona. 
- Nie omijaj tematu. 
- Dobra, nie było rozmowy.- powiedziała wymigując się od jakichkolwiek wyjaśnień. Wyszła z pokoju , ale nie zamierzałem dać jej tak łatwo spokoju. 
- No wytłumacz mi to! - podniosłem głos, gdy tylko znalazłem się na korytarzu. Nic nie odpowiedziała tylko weszła do swojego pokoju, a ja zaraz za nią. Zamknąłem drzwi za sobą, bo miałem świadomość, że ta rozmowa może zakończyć się kłótnią, jednak nie chciałem ustąpić. Oboje byliśmy uparci, dlatego własnie ona siedziała do mnie tyłem starając się mnie ignorować. - No możesz mi to wytłumaczyć, czy nie?
- Nie. - odpowiedziała cicho, ale na tyle głośno, że jeszcze usłyszałem. - Jak mam wytłumaczyć ci coś czego sama nie rozumiem?- spojrzała teraz na mnie pytająco, a zaraz potem ponownie spojrzała w okno, po drugiej stronie pokoju. Dopiero teraz przyjrzałem się pomieszczeniu. Było niezwykłe. Całe urządzone w czarnym kolorze, oprócz małych dodatków. Dwie ściany były pomalowane czarną farba, zaś na pozostałych była tapeta w odcieniach tego samego koloru. Po drugiej stronie od drzwi znajdowało się okno i wyjście na balkon. Łóżko dwuosobowe, z wieloma poduszkami, o różnych kształtach i wymiarach stało przy ścianie w środkowej części, a po bokach byłą jeszcze szafa i biurko. 
 Usiadłem obok niej i przez chwilę wpatrywaliśmy się wspólnie w to samo miejsce.
- Kochasz go?- spytałem, próbując nawiązać rozmowę. 
- Zazdrosny jesteś?- spojrzała na mnie z uśmiechem. I znów to samo, kompletnie zmieniła do mnie ton. Nie tylko mnie to ciekawiło, ale także porządnie wkurwiało.
- Oczywiście, że nie. odparłem pewnie. - To raczej ciekawość. 
- No to się nie dowiesz. 
- A jak powiem, że jestem zazdrosny?
- A jesteś?
- Może.- wzdrygnąłem ramionami. Teraz to już sam nie wiedziałem czy nie skłamałbym odpowiadając, że nie. Moja ciekawość jak to nazwałem, była naprawdę spora. 
- I tak ci nie powiem. - odpowiedziała z uśmiechem. 
- Kompletnie cię nie rozumiem.- to była prawda. Zacząłem się zastanawiać  nad jej relacjami, po między mną, nią, nią a Patrickiem, a gdy próbowałem się czegokolwiek dowiedzieć, ona zachowywała się w sposób, który budził u mnie tylko kolejne pytanie. 
- I dobrze. Dziewczyna opadła na łóżko lekko wzdychając. - Nikt mnie nie rozumie, nawet ja czasami.- spojrzałem na nią pytająco, ale ona nawet tego nie zauważyła. 
Rozejrzałem się po pokoju szukając jakiegoś tematu do następnego wątku naszej konwersacji. 
- Masz ładny pokój. - przyznałem szczerze. Podobał mi się, pomimo ciemnych barw, było tu przytulnie. Dużo zdjęć i najprzeróżniejszych pamiątek, a każda ze swoją indywidualną historią. 
- Dzięki.- Mój wzrok zatrzymał się na pudle. Poznałem je. Rok temu, gdy nasza piątka wpadła do pokoju Roxy szukając dowodów jej "zbrodni" te same pudło leżało na szafie. Utkwiło mi jakoś w pamięci jak Malik stanowczo powiedział, że naprawdę nie powinniśmy do niego zaglądać.  Powiedział, że nawet sama Roxy tam nie zaglądała i że jest dla niej bardzo ważne. 
- Co jest w środku?- zapytałem na głos nie do końca tego świadomy. 
- Gdzie? - podniosła się do pozycji siedzącej marszcząc brwi. 
- W tym pudle na szafie. - wskazałem . 
- Nic wielkiego.- odparła znowu kładąc się na plecach. 
- Czyli mogę tam zajrzeć?- wstałem i zdążyłem zrobić, krok zanim usłyszałem dosyć głośne  "Nie!" 
- Skoro to nic wielkiego, to dlaczego nie mogę tam zajrzeć?
- Bo nie.- ciekawość wzięła górę i zanim się zorientowała stałem już z kartonem w rękach. 
- Powiedziałam nie! - szybko podbiegła do mnie. 
- Dlaczego.
- Bo nie i już.- zaczęła wyrywać mi karton z rąk. Nie dawałem za wygraną i szarpaliśmy się jeszcze chwilkę. Zebrałem siły, żeby ostatecznie wyszarpnąć obiekt naszej walki, ale ponieważ trzymała go zbyt mocno, karton rozerwał się. Oboje stanęliśmy w bezruchu. 
- No dobra.- powiedziała- Może faktycznie nadszedł czas, żebym tam zajrzała.- wyraz jej twarzy był dziwny, sam nie wiem jak to opisać. Zmieszana, z niepokojem, ale pewna. Puściłem karton oddając go jej. 
- Co w nim jest? - spytałem spokojniej. 
- Przeszłość. - odpowiedziała krótko. Czułem to. Czułem jaka ta chwila jest dla niej ważna, jakby spełniała marzenie, albo dowiadywała się czegoś nadzwyczajnego. Jej oddech, oczy, ruchy, wyraz twarzy, wszystko na to wskazywało. Była nie tylko lekko poddenerwowana, ale i podniecona. - To dla mnie ważne Styles, więc biada ci jak mi to zepsujesz. - podniosła lekko kąciki ust.
- Wiem.- usiedliśmy po turecku na drewnianej podłodze i otworzyła wierz przykrywający całą tajemnicę. Oboje zaciekawieni całym sercem zajrzeliśmy do środka. Nie spodziewałem się niczego wielkiego i nic też nadzwyczajnego tam nie było. Stare kasety, jakaś maskotka, zdjęcia, książki, materiały i kilka innych drobiazgów.
Pierwszą rzeczą jaką wyciągnęła był mały, niepozorny pluszowy miś.Cały brązowiutki uszyty z miłego materiału, o smutnych oczkach i precyzyjnie wyszytym uśmiechu, zaś nosa nie miał. Nieszczęśnik pewnie utracił go przy zabawie.
 Oczy Roxy zaszły mgiełką wspomnień, a na twarzy pojawił się malutki uśmiech, który mówił mi, że to były miłe wspomnienia.
- Dostałam go na urodziny. - sentyment w jej głosie był słodki i przejmujący. Sięgnęła tym razem po jakąś białą koronkę i delikatnie przesunęła po niej palcami. Wpatrywała się w nią, jakby był to najdelikatniejszy i najbardziej wartościowy skrawek tkaniny na świecie. Ja zdążyłem już sięgnąć i przejrzeć zdjęcia. Wyglądały na dość stare. Na pierwszym było dwoje szczęśliwych ludzi. Dosyć przystojny mężczyzna, o brązowych oczach całował w policzek szeroko uśmiechniętą blondynkę, z śmiesznym beretem na głowie. Domyśliłem się, że są to jej rodzice. Była do nich strasznie podobna. Następne zdjęcie przedstawiało, małą dziewczynkę, której dopiero co wyszły pierwsze ząbki. Siedziała na dywanie z lalkami w ręku szeroko się uśmiechając. Na sobie miała różowe spodenki i bluzkę w paski o ciemnych kolorach, przez co zdjęcie naprawdę mnie rozbawiło. Przyjrzałem się kolejnemu zdjęciu, był to jakiś dosyć uroczysty obiad. Przy stole siedziało z dziesięć osób. Nie które z nich miały dziwne miny jedząc najróżniejsze potrawy inne zaś uśmiechały się lub były przejęte rozmową. Kolejna fotografia przedstawiała dwie dziewczynki siedzące razem na ławeczce. Były ubrane jednakowo w niebieskie płaszczyki, białe czapeczki i zielone buciki. Wyglądały jak bliźniaczki. Rozpoznałem Roxy po jej oczach na roześmianej twarzyczce.
- Kto to?- wskazałem dziewczynie na drugą małą dziewczynkę. Zamiast odpowiedzieć mi wprost najpierw wzięła zdjęcie do rąk i uśmiechnęła się pod nosem.
- To moja siostra, Alice.- odpowiedziała po chwili.- Nie widziałam jej, odkąd rozdzielono nas po śmierci wujka i cioci. - w tonie jej głosu, było słuchać żal. Myślałem, że się mi zaraz rozpłacze. Postanowiłem odwrócić jej uwagę od tego bolesnego faktu i spytałem o biała koronkę.
- To koronka z sukni ślubnej mojej mamy. - wytłumaczyła cicho. - Powinna być na którymś ze zdjęć.
- Jest.- powiedziałem znajdują właściwe i przyglądając się pannie młodej w pięknej, śnieżnobiałej sukni.- Twoja mama była piękna.- stwierdziłem.
- Tak.- przyznała odbierając ode mnie pamiątkę.
- Jesteś do niej strasznie podobna.- obie miały ładną oliwkową cerę, cudowne oczy, ładny uśmiech i gęste włosy.
- Dziękuję.- bardzo  ucieszyło ją to co powiedziałem, bo cała jej twarz promieniała radością. Roxy przez chwilę przypatrywała się jeszcze zdjęciu, ja zaś sięgnąłem po kasety. Ponieważ filmy nagrane były na taśmę, nie mogliśmy ich od razu odtworzyć. Po kolei wyciągaliśmy kolejne rzeczy, a ona opowiadała mi o nich najprzeróżniejsze historie. 
- To była ulubiona piłeczka mojej siostry.- powiedziała podrzucając małą kolorową kulkę z kauczuku - Często się o nią kłóciłyśmy, bo każda chciała ją mieć. Pewnego dnia powiedziano nam, że musimy się pożegnać. Błagałyśmy, ale nic to nie dało. Miałyśmy dwie minuty. Tylko dwie minuty.- do jasno brązowych oczu zaczęły powoli napływać słone łzy-  Powiedziała mi, że zawsze będziemy razem i dała mi ją.- mówiąc cały czas podrzucała i łapała przedmiot - Była naprawdę dzielna. 
- Ty też.- chciałem ją chociaż trochę pocieszyć, ale czy da się pocieszyć kogoś, gdy on tęskni za rodziną? Doskonale znam to. Odkąd wyruszyłem w wielki świat, bardzo rzadko widywałem się z moją matką i cały czas mi jej brakowało. Rozumiałem po części Roxy, chociaż byliśmy w innych sytuacjach. 
- No nic.- wytarła kropelki wody z policzków i spróbowała zamaskować ból uśmiechem. - Zobaczmy co tam jeszcze zostało. Oboje nachyliliśmy się nad pudłem. Spojrzałem na nią, a ona na mnie. Poczułem się dziwnie, jak gdyby moje serce przydusił jakiś ciężar. Było to strasznie nie miłe, jakbym czuł się winny. Sam nie mogłem określić tego uczucia. Był to smutek? Żal? Strach? Współczucie? Może wszystko razem? Nie wiem, ale z chęcią pozbyłbym się tego i najszybciej jak to możliwe. 
Na samym dnie leżał jakiś zeszyt i naszyjnik. Brunetka sięgnęła po chyba pamiętnik, z wypłowiałymi kartkami i czarną zniszczoną okładką, ja zaś zwróciłem uwagę na naszyjnik. Był to kluczyk z łańcuszkiem. Miałem wrażenie, że gdzieś już go widziałem. Delikatnie przetarłem go palcami, aż w końcu przyszło mi coś do głowy. Czy to możliwe?
- Niedługo wrócę.- odłożyłem szybko wisiorek i czym prędzej pobiegłem do swojego domu. Ciekawość zżerała mnie od środka. Biegłem jak najszybciej ciągle poprawiając zjeżdżające mi spodnie. Wbiegłem do mieszkania, a potem prosto do sypialni. 
- Gdzie to kurwa jest?!- podniosłem głos, gdy nie mogłem znaleźć rzeczy o którą mi chodziło. Przewracałem szuflady, aż w końcu przypomniało mi się. - No jasne! - na najwyższej półce, stał obiekt moich poszukiwań. Chwyciłem to szybko i pobiegłem  z powrotem do domu Roxy. Kilka metrów przed willą zatrzymałem się z braku sił. Starając się uspokoić przyspieszony rytm serca poszedłem spokojniej, docierając na górę. Moja przyjaciółka właśnie czytała z zapałem tekst, a gdy usłyszała, że wróciłem spojrzała na mnie. 
- To pamiętnik mojej mamy.- szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy z wypowiedzianymi słowami, po czym jej wzrok powrócił do wertowania tekstu. 
Usiadłem obok niej na podłodze i wziąłem klucz do ręki. Włożyłem go do dziurki, przekręciłem kilka razy, aż wydobyła się przepiękna melodia z pozytywki. Spojrzałem na Roxy, którą usłyszane dźwięki zszokowały. 
- Jezu, Harry!- zamknęła pamiętnik, po czym przysunęła się spoglądając raz na mnie, raz na grające pudełeczko. Na mojej twarzy pojawił się duży, szeroki uśmiech. Wprost nie wierzyłem, że to możliwe. - To ty! 
- Pamiętasz?- liczyłem się z tym, że po ponad piętnastu latach, może tego nie pamiętać, a jednak. 
- Oczywiście, że tak! - powiedziała śmiejąc się ze zdziwieniem.- Ale jak to w ogóle możliwe?
- Przeznaczenie.- odpowiedziałem z powagą. Coraz częściej myślałem, że ono własnie istnieje. Czy jest jakieś inne wytłumaczenie na wszystko co się dzieje w moim życiu? 
- Więc spotkaliśmy się już szesnaście lat temu. - westchnęła - To trochę przerażające.- dodała. 
- No, ale i niesamowite. - dziewczyna zamyśliła się próbując przypomnieć sobie minione wydarzenie. 
- Dużo pamiętasz?- spytała po chwili. 
- O dziwo tak, ale w końcu to było niecodzienne wydarzenie. A ty?
- Mam podobnie. To był ostatni raz kiedy widziałam grób rodziców i starałam się wszystko zapamiętać. 
- Pamiętasz, że zostaliśmy wtedy przyjaciółmi?
- Tak. Podrałowałeś mi w tedy ten kluczyk. 
- Jakby się tak zastanowić, to byłaś pierwszą dziewczyną, która dała mi całusa. - zaśmiałem się, zaś ona spaliła buraka. 
- Na prawdę wszystko pamiętasz. 
- No wiesz.. będąc od dziecka romantykiem musiałem zapamiętać taki całus. - podkreśliłem słowo "taki", na co rumieńce na jej polikach zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. - A poza tym miało się ten talent do dziewczyn. 
- No chyba nie. - pokręciła głową przecząco śmiejąc się. 
- Twierdzisz, że nie byłem słodki?
- Kwaśny jak cytryna!- wytknęła język. 
- No wiesz co? Ja jakoś nie mówię, że był z ciebie niezły pulpet. - zaśmiałem się - Zresztą nadal jest.- dodałem ciszej. 
- Spierdalaj. Moje ciało mi odpowiada, ale i tak jest lepiej mieć kilka kilogramów za dużo niż takie ubytki mózgu jak ty. - odgryzła się. Rozbawiło mnie to co powiedziała. 
- Oj grabisz sobie kochana. 
- I tak mi nic nie zrobisz. Z łatwością mogę ci uciec. 
- Chcesz się przekonać? - w odpowiedzi po raz kolejny wytknęła mi język, po czym wstała. 
- No spróbuj.- wybiegła z pokoju, a ja dopiero co się podniosłem. Pobiegłem za nią po schodach, po czym śmiejąc się wybiegliśmy z domu. Dziewczyna pobiegła w lewą stronę obiegając dom. Miała rację. Głupie spodnie spowalniały mnie i miałem kilku sekundowe opóźnienie. Obiegłem całą budowle wracając do punku wyjścia, czyli drzwi głównych. Roxy stała przy nich z chytrym uśmieszkiem. Nie musiałem długo czekać, aby przekonać się z jakiego powodu. Dostałem darmowy prysznic z ogrodowego węża. Woda pryskała tylko przez sekundę, ale to wystarczyło, żebym był prawie cały mokry. Dziewczyna widząc moje zdziwienie, po którym przyszło też lekkie wkurzenie zaczęła się śmiać na cały głos, a po chwili ledwo utrzymywała się na nogach. 
- O ty zołzo.- powiedziałem robiąc krok do przodu z zadziornym uśmieszkiem na twarzy. Roxy jak na komendę powstrzymała śmiech, po czym włączyła ponownie wodę na ułamek sekundy.
- To...- zrobiłem krok i ponownie zostałem zmoczony - wcale...- dostałem wodą  w twarz, a w uszach dźwięczał mi słodki śmiech brązowookiej - nie....- następny krok, następna porcja wody- jest miłe.- dokończyłem szybko. 
- Pulpety nigdy nie są miłe. 
- A lubią myć mokre?- zdążyła tylko odwrócić się w stronę drzwi z chęcią ucieczki,ale  byłem już przy niej i bardzo dokładnie ją przytuliłem, starając się, by była równie mokra co ja. Przez cały czas śmialiśmy się nie mogąc tego powstrzymać. 
- Jakie to słodkie. - zwróciła na swoją uwagę stojąca w przejściu Meg opierając się o futrynę. Obok niej stała też zaciekawiona Olivka i zdziwiona Helena. 
- No co do pulpeta się przytulić nie można?- zapytałem z uśmiechem, na co poczułem uderzenie w brzuch z łokcia dziewczyny. 
- A ty to co? Klops? - spytała robiąc śmieszną minę unosząc wysoko brwi. 
- Może być. - przyznałem z uśmiechem. 


_______________________________________________________________________
ROZDZIAŁ NIESPRAWDZANY! Nie zdziwię się jak będę z 100 literówek, masa błędów ortograficznych i językowych. Przepraszam za nie, ale bardzo chciałam już dodać rozdział, a wprost nie mam siły czytać tego wszystkiego. 

Dziękuję, za aż 3 nominacje do Liebsten Awards, chociaż sama nie wiem za co. 
I bardzo dziękuję za komentarze, wszystkie. 

Nie osadzajcie, mnie, że mówię ciągle, że to co piszę nie jest "fajne" i że jestem z tych, co piszą tak, aby dostać pocieszenie. Nie, nie,. nie i jeszcze raz nie! W mojej głowie zrodził się pomysł na innego bloga, który wydaje mi się o jakieś 1000 razy ciekawszy, a także, zaczęłam do niego przygotowania z postanowieniem, że spróbuję polepszyć swój język. Więc, gdy piszę tego bloga i idzie mi to już ciężko, to po prostu mam myśl, że nie wychodzi to fajnie. Wszystko wydaje się już naciągane. Ale teraz, gdy chcę wszystko pomieścić, tak już będzie pewnie do końca. Spodziewajcie się rozwinięcia przez najbliższe 6-7 rozdziałów i szybkiego zakończenia.


11 komentarzy:

  1. erkesjzhfjey DLACZEGO DOPROWADZASZ MNIE DO ŁEZ? hahah szczam z tego pulpeta.
    rozdział świetny. KURWA NO! Miałam banana na ryju i nadal mam! Kocham twoje pomysły są świetne! ŚWIETNE! na początku jak była mowa o tym kluczyku to myślałam że będzie wątek o tym że Alice to była dziewczyna Harry'ego i ona miała na jakimś zdjęciu idętyczny wisiorek czy coś. ALE TO JEST DUŻO LEPSZE! a ten Patrick? NIECH SZMACIAŻ SPIERDALA OD ROXY!

    dobra jeszcze raz. KOCHAM I CZEKAM NA NASTĘPNY :*****

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten rozdział jej wspaniały!
    Napiszę od razu nie lubię tego całego Patricka....Nie przepadam za nim...Po prostu nie jest fajny XD
    Na początku myślałam tak jak Paula. Chodzi o tą Alice i w ogóle...
    Myślę ,że to bardzo słodkie ,kiedy rozmawiali o pocałunku :-) No a urocze jest to ,że świetnie się razem bawili <3
    Ten rozdział jest krótszy niż wszystkie inne co jest bardzo smutne :-( Bo tak jakoś szybko się go przeczytało.
    No więc od początków tego bloga shippowałam Hoxy ♥
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń
  3. ahhahahahahahhaha a ty to co klops? hahahahahahahahahahhaahahahaha :D xdddd
    mam nadzieje ze zerwie z Patrickiem i bd z Harrym <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Końcówka powala xD i jego spodnie też xD
    Chcę żeby Roxy była z Harrym a nie Patrickiem xd
    Pozdrawiam xxxxxx
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha, na samym końcu leżałam i nie mogłam wstać xDD
    Rozdział świetny :D
    czekam na nn ;)

    ♦ http://psychiatric-destroy-me.blogspot.com/
    Mam nadzieję że wpadniesz :)

    OdpowiedzUsuń
  6. omomomoomoo :D matko jakie słodziaki ♥ powiedz ty mi kiedy oni będą razem ! Ja chce już ! Teraz ! Normalnie tak do siebie pasuję, że o jeju *.* I jeszcze z tym kluczykiem ;o co za zdziwienie.m Totalnie się nie spodziewałam. Ale to normalnie jest jeszcze bardziej słoskie przez to. Oni muszą być w końcu razem. Na zawsze, tak żeby już nic ich nie rozdzieliło.
    Co do chłopaka Roxy to tak jak Harry w ogóle nie jestem do niego przekonana ! Niech wraca skąd przyszedł. Tylko wszystko psuje. Czuję, że wykorzysta główną bohaterkę, a jej należy się już spokój w życiu. Dużo przeszła, więc niech ten koleś nie zawraca sobie już dupy ! A jak nie to kurde ja mu pomogę ! xd :D
    Mega rozdział ! :D Ja nie uważam, że cokolwiek jest tu wymuszone. Kocham to opowiadanie i nic mi go nie zastąpi. Ma to coś w sobie co przyciąga mnie, a gdy widzę w powiadomieniach, że dodałaś nowy to szukam jak najszybciej wolnego czasu, aby go przeczytać. ( zazwyczaj ten czas trafia się na lekcjach, ale ciii jeszcze mi fona nie zabrali xd )
    Nie mogę doczekać się kolejnego. żałuję z całego serca, że tak mało rozdziałów zostało. Chciałabym, żeby to opowiadanie ciągnęło się bez końca :D Jak dla mnie mogło by nie kończyć się nigdy. ♥
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział? Cudowny.
    Kocham to, serio. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. rozdział niesamowity ,piękny ,IDEALNY ♥ nie mogę doczekać się następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Przecież nikt cię nie osądza o nic. Piszesz świetnie mimo, że sama uważasz inaczej. Ten cały Patrick wydaje się dziwny. Po prostu sobie przyszedł, poprosił o pieniądze, dostał je po czym wyszedł. No jak tak można? Bez żadnego dziękuję ani nic? Rozdział wspaniały i czekam z niecierpliwością na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej! Wpadłam na tego bloga z polecenia koleżanki. I muszę powiedzieć, że się nie zawiodłam. Dobrze napisane i od samego początku widać, że historia jest przemyślana. Super, że myślisz nad kolejnym opowiadaniem (już zyskałaś we mnie czytelniczkę). Mimo, że wydaje ci się, że "jest źle", według mnie odrobina czasu i przyłożenia zapewne dodała by blogowi "kopa". Od pierwszego rozdziału twój styl pisania poprawił się znacznie, podobnie jak charakter Roxy. Pokochałam ją i jej zboczenia całym sercem. Proszę, abyś nie kończyła tego tak szybko :) Kolejną sprawą jest ona i Harry! Matko, oni muszą być razem! PATRICK, UJU, NIEZNOSZĘ CIĘ!
    xd Nie wiem co jeszcze napisać. Pozdrawiam i zapraszam na nowo założonego bloga. Główna bohaterka ma wiele problemów psychicznych i jest nią Jade (z LM), oczywiście głównymi bohaterami są chłopcy z 1D, którzy nie są sławni xd To pierwsze opowiadanie, które postanowiłam opublikować więc liczę na opinię :)
    xx POZDRAWIAM
    http://do-ostatniego-tchnienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Po pierwsze: wybacz, że komentuję dopiero teraz, bo rozdział przeczytałam już dość dawno, w zasadzie w ten sam dzień, w którym go dodałaś. Ale miałam strasznie dużo na głowie i teraz musiałam do tego wrócić. No, ale mniejsza o to.
    Kto to w ogóle jest Patrick? Ja rozumiem szok Harry'ego, bo mój był chyba jeszcze większy, gdy czytałam jak Roxy go przedstawia i w ogóle. Ja miałam szczerą nadzieję, że ona z nim będzie. Tak, przyznaję się. Chciałam, aby oni byli razem, bo wszystko mi tak idealnie pasowało. No i teraz jeszcze bardziej, bo nie znoszę Patricka. Nie wiem czemu, ale od samego początku miałam do niego jakąś taką niechęć. Nie pasuje mi do Roxy, wydaje się być taki sztuczny. Ale co ja tam wiem? Na pewno masz pomysły, by przedstawiać to dalej. Rozdział był genialny, naprawdę. Nie mogę doczekać się kolejnego. <3

    Serdecznie zapraszam na mojego nowego bloga. :)
    http://inferno-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń