sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 26. Żwawo podbiegłą do niego, a następnie namiętnie pocałowali się na moich oczach.

* Oczami Roxy *

Nareszcie to wszystko się wyjaśniło. Przez ostatni rok, gdy tylko pomyślałam o tym, że jestem dla nich tym złym wspomnieniem, to robiło mi się smutno. Chcąc nie chcąc, naprawdę zaczęło mi na nich zależeć i miałam nadzieję, że teraz będzie już lepiej. 
Zayn, Louis, Liam i Niall stali teraz zszokowani wszystkim co usłyszeli i chyba naprawdę nie wiedzieli co mają w tej sytuacji zrobić.
- Powiedzcie coś.- poprosił Harry, który miał już najwidoczniej dosyć ciągnącej się ciszy. Ja nie miałam zamiaru się odzywać dopóki nie zaszła by taka potrzeba. 
- Harry my nie mieliśmy o niczym pojęcia.- powiedział smutno Tomlinson. 
- Czemu nam nic nie powiedziałeś?- spytał przeczesując swoje włosy Zayn. 
- Nie chciałem was martwić, a poza tym to wszystko działo się tak cholernie szybko.- Harry przetarł zmęczoną twarz rękami. - Przepraszam. 
- To my powinniśmy cię przeprosić.- odezwał się Niall. Ten blondyn zawsze mnie zadziwiał, był zawsze tak doszczętnie miły, troskliwy, tak słodki. Przez ostatnie miesiące mimo tego, że z wyglądu stał się bardziej męski, to i tak w jego niebieskich oczach było widać tą radość życia i miłość do świata,  jak zawsze. 
- Właśnie. - przytaknął mulat, o czekoladowych oczach. Był dokładnie taki jak go zapamiętałam, strasznie męski, stanowczy, ale pełen pasji. Z wyglądu także się trochę zmienił, wygolił sobie boki włosów, dorobił kilka tatuaży i zapuścił niewielki zarost, wyglądał seksowniej niż rok temu. Nasze relacje były na początku, można by powiedzieć najlepsze z całej piątki, ale wiem też, że on znienawidził mnie po tym wszystkim najbardziej. 
- Dobrze, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy.- Liam także przybyło tego uroku. Śledziłam ich karierę przez cały rok, ale zdjęcia i wywiady nie oddają tego wszystkiego, co spotkanie ich.
Poczułam nagle, że powinnam zostawić ich samych. To jest ten moment historii w której najlepsi przyjaciele wszystko sobie wybaczają, a ich relacje stają się silniejsze, ja zaś jestem w tym momencie nie pasującym kawałkiem układanki, który ni jak do niej nie pasuje. Podniosłam się powoli starając nie zwracać na siebie uwagi.
- Już wychodzisz? - spojrzałam na Harrego z lekkim uśmiechem, po czym kiwnęłam głową. Zrobiłam następne kroki, a gdy znalazłam się przy wyjściu z pokoju usłyszałam głos Liama.
- Roxy?-powiedział. Odwróciłam się w jego stronę. Jego czekoladowe oczy były jak zawsze poważne, a postawa wyrażała zdecydowanie. - Dziękujemy. - wypowiedział się za wszystkich, spojrzałam na resztę chłopaków. Ich wyrazy twarzy były niezapomniane. Ich uczucia co do mnie były tak zmieszane, że sami nie wiedzieli co myśleć. Na słowa Payna kiwnęłam głową na znak przyjęcia przeprosin. - Co nie oznacza, ze tobie wybaczyliśmy. - dopowiedział ciszej.
- Liam! - skarcił go zielonooki przyjaciel. Mój nowy przyjaciel, chłopak o kręconych włosach, malinowych, słodkich ustach i wrażliwym charakterze.
- Ale to prawda. Nikt z nas jej nie ufa i tak już zostanie. - wtrącił Louis z całą swoją powagą, jaką tylko mógł w sobie utrzymać przez dłuższy czas ten człowiek.
- Wiem.- nie wiedzieć dlaczego wypowiedziałam to z uśmiechem na twarzy, może  dlatego, że wiedziałam iż nie będzie łatwo. Każdemu napotkanemu człowiekowi, daje się mniejszy lub większy pakiet zaufania, gdy się je wyczerpie, ciężko je odzyskać, gdyż trzeba sobie na nie zasłużyć. Bez zaufania, nie ma jednak prawa powstać, żadna dobra relacja. Przyjaźń, czy miłość już w ogóle nie wchodzą bez tego uczucia w grę.
Wychodząc, można powiedzieć, że byłam szczęśliwa. W końcu spotkałam ich ponownie i były to o dziwo całkiem udane spotkanie, lepsze niż te, które tysiące razy wyobrażałam sobie przed zaśnięciem.
Po moim ostatnim słowie, wyszłam z mieszkania zostawiając piątkę sławnych muzyków samych. Wzięłam głęboki wdech rozrzedzonego, świeżego powietrza, po czym ruszyłam w stronę swojego domu. Przemierzałam ulice nie śpiesząc się. Szłam powoli z uśmiechem rozglądając się na wszystkie strony i mijając zapracowanych ludzi. Po pewnym czasie dotarłam do swojego domu, gdzie czekała już na mnie cała ferajna. Na samym wejściu, zdejmując buty usłyszałam wesołe krzyki mojej córki.
- Mama wróciła! - dziewczynka dosłownie rzuciła mi się na szyję lekko ciągnąc za moje włosy.
- Hej, księżniczko.- przytuliłam ją jak mocno mogłam. - Kto jest w domu?
- Ciocia Helena robi obiad, ciocia Meg jeszcze nie wróciła, a ciocia Gemma jest u siebie w pokoju. - szeroki uśmiech nie schodził dziewczynce z twarzyczki. Poszłam do kuchni, gdzie Helena robiła coś zapewne pysznego. Kobieta radziła sobie w gotowaniu po mistrzowsku. Miałam niebywałe szczęście, że to właśnie ją spotkałam, że to własnie ona mnie przygarnęła. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdyby nie znalazła mnie wtedy samej na chodniku. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie po czym wróciłam do Olivki, która teraz z wielkim zaangażowaniem oglądała bajkę w telewizji. Mina z jaką to robiła rozbawiła mnie. Mała blondynka oprócz szeroko otworzonych oczu, miała także szeroko otworzone usta, jakby dosłownie trwałą w transie, nieruchomo  siedziała i patrzała. Ja zaś korzystałam z chwili i odpoczywałam. Od czasu do czasu spoglądałam także na plazmę. Po kilku minutach znudziło mi się bezczynne siedzenie i postanowiłam wziąć kąpiel. Weszłam na górę, po czym udałam się do swojego pokoju. Postanowiłam zostać w tych samych rzeczach, chodziło mi tylko o miłe spędzenie czasu. Zostawiłam telefon, biżuterię i poszłam do łazienki. Nalałam sobie tym razem do wanny ciepłą wodę, mieszając ją jednocześnie z jakimś płynem o ładnym, słodkim zapachu. Zrzuciłam z siebie ubrania i zanurzyłam nagie ciało w wodzie, dzięki czemu przeszły mnie przyjemne  ciarki. Wylegiwałam się przez dobre pół godziny, ale jakoś nie bardzo chciało mi się  wychodzić. W końcu przemogłam się i wyszłam, wytarłam się porządnie, po czym opatuliłam swoje ciało ręcznikiem. Wzięłam głęboki wdech po czym uśmiechnęłam się sama do siebie, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Zrobiłam ponownie lekki makijaż, rozczesałam też długie włosy. Posprzątałam po sobie trochę łazienkę, a na końcu się ubrałam. Moje ciało wyschło już i nie ubrudziłam rzeczy zakładając je. Podczas dosyć długiego pobytu w łazience postanowiłam porozmawiać z Gemmą. Wytłumaczyć jej chociaż trochę, czegokolwiek. Podeszłam do drzwi dziewczyny i już chciałam do nich zapukać, gdy usłyszałam kroki na schodach. Zza ściany pojawił się Harry trzymając ręce w kieszeniach spodni i lekko się uśmiechając.
- Hej.- powiedział cicho podchodząc do mnie.
- Właśnie miałam porozmawiać z twoją siostrą. - odruchowo wskazałam na drzwi, przed którymi staliśmy.
- To moje zadanie.- był pewny siebie. Dzięki Bogu nareszcie podjął decyzję, by zrobić to samemu i byłam z niego w jakiś cholernie miły sposób dumna. - W końcu po to tutaj przyszedłem. - dokończył, na co ja odpowiedziałam uśmiechem.
- To dobrze. To ja poczekam na dole. - powiedziałam automatycznie gestykulując w chaotyczny sposób rękami. Otarliśmy się o siebie mijając, on wszedł do pokoju, a ja zeszłam na dół. Olivka właśnie rysowała coś przy stole. Przysiadłam się do niej próbując rozgryźć co też moja córeczka miała na myśli malując przeróżne, najdziwniejsze kształty.
- Co to jest kochanie? Motylek?- wskazałam palcem na górny róg kartki.
- Nie mama - oburzyła się - To jest kotek.
- A to?- spytałam o następny kształt, którego nie mogłam rozszyfrować.
- To jest piesek. - powiedziała dumna.
-Ślicznie. A może narysujemy coś razem?
- Teńcze.
- Tęcze? No dobrze. - razem namalowałyśmy piękną tęczę  wszystkimi kolorami kredek, jakie tylko posiadła artystka. Gdy właśnie kończyłam pas koloru zielonego po schodach zbiegła Gemma. Spojrzałam na nią, a ona rzuciła mi tak zwane mordercze spojrzenie. Miała łzy w oczach, wyszła trzaskając drzwiami, a już sekundę później Harry był na dole.
- I co?- spytałam spoglądając na chłopaka.
- Przyjęła to lepiej niż myślałem. - podszedł i usiadł naprzeciwko mnie obok Olivki. - Najpierw wysłuchała wszystkiego ze łzami w oczach, potem mnie spoliczkowała i powiedziała, że musi się przewietrzyć, no i wyszła. - wzdrygnął obojętnie ramionami.
- Powiedziałeś jej wszystko?- dopytywałam się. Miałam nadzieję, że odpowiedź brzmi tak i już niczego nie będę musiała ukrywać. Chłopak mruknął krótkie "Yhm"
- A co mała sprinterka rysuje?-  zaczął się bawić. - Jakie śliczne zwierzątka.
- Narysowałam z mamą teńcze. Ładna? - Olivka, jak to dziecko bardzo lubiła pochwały i teraz także wykorzystywała moment by usłyszeć kolejne.
- Piękna. - Styleswoi najwidoczniej bardzo podobało się bawienie z dziewczynką, bo wkładał w to bardzo dużo serca, ciągle czule do niej mówiąc. Ja zaś nakryłam do stołu, a po kilkunastu minutach zajadaliśmy się już pysznym obiadem. W trakcie jedzenia dołączyła do nas Gemma, mówić tylko ciche "smacznego" i nie odzywając się więcej. Nie wydawała się szczęśliwa. Wiedza nie zawsze jest dla nas dobra, czasami właśnie łatwiej nam bez niej.
- Mam taki pomysł.- przerwałam panującą ciszę - Może ty- zwróciłam się do Gemmy - pojechałabyś na jakiś czas z Harrym do Holmes Chapel.- zapadła chwilowa cisza. Spojrzałam na Harremu, który ten pomysł się spodobał, a zaraz potem na jego siostrę. - Myślę, że moglibyście razem trochę spędzić czasu w rodzinnej miejscowości, to by chyba wam obojgu zrobiło dobrze.
- Tak, to chyba dobry pomysł. - uśmiechnęła się. Zrozumiała, że chcę jej pomóc polepszyć ich relacje, o czym najprawdopodobniej marzyła.
- A może moglibyśmy zabrać Olivkę ze sobą?- zaproponował Harry.
- Jeśli ona chce, to czemu nie.- zwróciłam się do dziewczynki - Chcesz jechać na wycieczkę z Harrym i ciocią Gemmą? - blondynka tylko żwawo pokiwała głową, na tak.
- Możemy wyjechać jeszcze dzisiaj, jeśli się pospieszymy zdążymy na kolację.- w głosie Gemmy było już można wyczuć podekscytowanie.
- Mogę małą spakować w 20 minut. - oznajmiłam przeliczając czas w głowie, jaki zajmie mi uszykowanie wszystkiego na kilka dni.
- Mi też nie potrzeba więcej czasu. - przyznał zielonooki.
- No to wyjeżdżamy za pół godziny. - siostra chłopaka, nie skończyła jeszcze obiadu, ale chyba mało ją to obchodziło, odłożyła talerz do zlewu po czym zniknęła nam z oczu wchodząc na piętro.
- No to ja też idę się spakować. - powiedział także odkładając swój talerz i wyszedł w pośpiechu z domu. Olivka, ja i Helena dokończyłyśmy , a potem dopiero zajęłyśmy się pakowaniem. Nie było to nic wielkiego, kilka bluzeczek, spodenek, dwie kurtki, obuwie, bielizna i właściwie mała była gotowa do wyjazdu.  Brunetka także zdążyła przed przyjazdem brata. Ubrałam ciepło Olivkę, a gdy Harry podjechał pod dom swoim samochodem, zapakowaliśmy wszystkie rzeczy, przełożyliśmy fotelik i pożegnaliśmy się. Dałam buziaka mojej małej księżniczce, po czym już tylko machałam im, aż zniknęli na zakręcie ulicy.  Wróciłyśmy z Heleną do domu, posprzątałyśmy po obiedzie i każda z nas miała czas dla siebie. Zaszłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku. Całe popołudnie dla siebie? To coś nowego.
- Pomyślmy, co by tu porobić... - mówiłam sama do siebie. - Może jakiś film, książka?- zdecydowałam się, że najpierw poczytam książkę, a później może coś obejrzę. Podeszłam do regału gdzie miałam wszystkie swoje ulubione książki i wybrałam jedną z nich. Ponownie położyłam się na łóżku zabierając się za lekturę. Czytanie nie tylko rozwija wyobraźnie, ale można dzięki książkom naprawdę wypocząć. Bardzo to ceniłam, gdy siadasz, zaczynasz odczytywać pojedyncze literki, wyrazy, aż w końcu przenosisz się w zupełnie inny świat. Moje przeżywanie przygód z książkowymi bohaterami  przerwała Meg wchodząc do mojego pokoju.
- Hej. -usiadła obok mnie na łóżku.
- Co tam?- najczęściej zadawane pytanie jakie tylko znam.
- Znasz trochę Nialla Horana, no nie? - spytała wpatrując się we mnie, niecierpliwie czekając na odpowiedź.
- No trochę. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jaki on jest? - zapytała z powagą jakiej dawno już u niej nie widziałam.
- A czemu pytasz? - te pytanie mnie całkowicie zaskoczyło, stąd zadałam swoje. Nie przypuszczałam, że ona może mi kiedyś takie zadać.
- Nieważne. - powiedziała zrezygnowana, po czym wstała chcąc wyjść.
- Jest to jeden z najmilszych i najweselszych ludzi jakich poznałam. Bardzo ceni sobie przyjaźń, zawsze jest słodki i niewinny, ale lepiej nie wchodzić mu w drogę, gdy ktoś chce zrobić coś złego jego najbliższym.
- Tak jak myślałam. - na twarzy blondynki pojawił się lekki uśmiech. - No dobra, nie przeszkadzam. Dzięki. - tym razem już bez wahania wyszła zostawiając mnie ponownie samą. Przez chwilę dręczyła mnie myśl, skąd pojawiło się te pytanie, ale szybko jakoś odpuściłam. Wróciłam do czytania. Robiłam to tak długo, że nie pamiętam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się, czując jakbym spała tylko chwile, ale była już godzina piąta następnego dnia. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Odłożyłam książkę na jej miejsce i poszłam do łazienki za potrzebą. Następnie udałam się do kuchni, gdzie uszykowałam sobie płatki śniadaniowe i szybko je zjadłam.
- Już nie śpisz. - zapytała Meg, a mi serce podskoczyło z zaskoczenia.
- Zasnęłam wcześnie, więc i wcześnie się obudziłam.
- Jakie masz plany na dzisiaj? - zadała kolejne pytanie po chwili.
- Idę w końcu do pracy.
- No nareszcie, ktoś w końcu zarabiać musi. - powiedziała złośliwie. Uśmiechnęłam się, po czym wzięłam do ust kolejną łyżkę płatków, w tym czasie Meg zaparzyła sobie kawę, i wysłała kilkanaście sms'ów.
- No to wszystko już gotowe. Przesłałam już ci twój grafik na telefon.
- Dzięki. - odłożyłam miskę do zlewu, po czym pomaszerowałam na górę się odświeżyć i przebrać. Zaraz potem wyjechałam do pracy. Standardowo spędziłam kilka godzin uśmiechając się do wszystkich i wypełniając swoje obowiązki, według grafiku. Moja praca nie była wcale nudna, lubiłam to robić, dlatego zanim się obejrzałam byłam już w domu z powrotem. Czas mijał mi strasznie szybko.
Nie zastałam nikogo, ani Heleny, ani Meg. Była już po szesnastej. Odgrzałam sobie obiad w mikrofalówce i zjadłam go przed telewizorem.  Mój posiłek przerwał telefon. Odebrałam, gdyż dzwonił Harry.
- Ja przepraszam. Nie mogłem nic zrobić - powiedział zachrypniętym głosem.
- Harry co się stało?- spytałam , a głos mi się załamał. Spodziewałam się już najgorszego.
- Olivka, ona....- zamilkł. Akurat w tym momencie. Cholera by go jasna wzięła.
- Harry!- wykrzyczałam jego imię do słuchawki, zmuszając go jednocześnie do mówienia.
- Jest w szpitalu.- wypowiedział w końcu.
- Wyślij mi natychmiast adres! - podniosłam głos po czym wybiegłam na dwór wsiadając do samochodu. Mój telefon zadrżał, a ja odczytałam adres szpitala. Wbiłam do do nawigacji z wielkim trudem, gdyż ręce ani na chwilę nie przestawały mi się trząść. Bez namysłu dodałam gazu i ruszyłam. Teraz nie liczyło się dla mnie nic więcej, tylko dotrzeć tam jak najszybciej to możliwe. Po ponad półtorej godzinie dotarłam przed budynek. Wpadłam jak wariatka do szpitala. Harry siedział kryjąc twarz w rękach w poczekalni, spodziewając się mojego przyjazdu.
- Co z nią? - gwałtownie dosiadłam się do niego, a on spojrzał na mnie swoimi szmaragdowymi, pełnymi obaw oczami.
- Nie wiem. Jest na sali operacyjnej.
- Co się do jasnej cholery wydarzyło?!
- Ona się bawiła na podwórku, a potem samochód. - zakrył usta ręką na sekundę. - Ona nie oddychała Roxy.- spojrzał na mnie, a jego oczy się zaszkliły.- Nie oddychała.- powtórzył smentnie. Do moich oczu natychmiast napłynęły niepohamowane łzy. Boże, spraw by nic jej nie było.- modliłam się w myślach.
Nie mogłam usiedzieć w miejscu, wstałam i nerwowo krążyłam raz w jedną raz w drugą stronę. Czułam na sobie zdesperowany wzrok chłopaka, który po kilku minutach do mnie podszedł.
- Przepraszam.- położył swoją rękę na moich plecach.
- Nie dotykaj mnie!- wydarłam się na cały głos. - To twoja wina! - wykrzyczałam mu  w twarz.
- Roxy...- wypowiedział moje mię czule.
- To twoja wina.- powiedziałam ciszej- Twoja! - ponownie podniosłam głos.
Harry objął mnie swoimi ramionami. Zaczęłam walić go w klatkę piersiową, jak tylko mogłam najmocniej. Dosłownie wyrzucałam swoją złość z każdym kolejnym uderzeniem w niego. On zaś zaczął uspokajająco gładzić moje włosy.
- Dlaczego ja?- wypowiedziałam ledwo słyszalnie wtulając się w niego. Nie miałam już siły walić. Poddałam się.
- Będzie dobrze. Obiecuję. - jego głos naprawdę mnie uspokajał, ale nie chciałam być akurat w jego ramionach. Szaleństwo.
- Lekarz. - chłopak wypuścił mnie z uścisku po czym podszedł do człowieka w białym fartuchu, ja także do niego podeszłam.
- Co z nią?- Styles zapytał jako pierwszy, ja stojąc tuż obok niego równie mocno czekałam na odpowiedź.
- Stan państwa córki jest stabilny już od dawna.-oboje nie zwróciliśmy uwagi, na to, ze Harry wcale nie był jej ojcem, to było teraz najmniej ważne - Przywróciliśmy jej serce do prawidłowego rytmu i od tego czasu nic nie zagrażało jej życiu.
- Więc, czemu tak długo..- zaczął chłopak.
- Od razu zabraliśmy się za złożenie złamanej kości w lewej nodze. Do zrośnięcia się, była potrzebna śruba i mieliśmy z nią małe komplikacje, ale teraz jest już wszystko w porządku. - odetchnęliśmy oboje z ulgą. - Pielęgniarka, nie przekazała wam tych informacji? - skierował do nas pytanie.
- Nie. - odpowiedział szybko Styles.
- No to przepraszam. Taka informacja powinna dotrzeć już dawno. - powiedział z zamyśleniem lekarz. - Wasza córka wyjdzie ze szpitala jeszcze dzisiaj. Dostanie tylko leki przeciwbólowe w razie bólu nogi.- powiedział lekko się uśmiechając.
To co przeżyłam przez ostatnie dwie godziny, to był zdecydowanie najgorszy czas mojego życia. Najgorszy.


*Oczami Harrego*

Jak dobrze, że nic się nie stało. Nie darowałbym sobie, nie przeżył bym gdyby spotkało ją coś złego z mojego powodu. Spojrzałem na dziewczynę. Wiedziałem, że będzie mnie winić. Powierzyła mi małą, a ja jej nie dopilnowałem. To ja jestem temu wszystkiemu winien.
- Mogę się z nią zobaczyć? - zapytała.
-Oczywiście. Powinna niedługo się obudzić. Poszukajcie sali 26. - powiedział niski mężczyzna.  Roxy rzuciła mi spojrzenie, bym nawet nie próbował iść razem z nią, ale to nic nie zmieniało. Ruszyłem jako pierwszy wymijając lekarza bez słowa i spoglądając na  wszystkie drzwi po kolei, aż w końcu odnalazłem te, których szukałem. Przez wąskie okienko, było już widać małą, śliczną buzię na tle białej pościeli. Ostrożnie otworzyłem drzwi, wpuszczając Roxy jako pierwszą. W mgnieniu oka znalazła się przy łóżku małej, trzymając jej małą rączkę. Ja stanąłem z tyłu przy ścianie. Mnie wystarczał sam widok Olivki, który wystarczająco mnie uspokoił. Jeszcze nie dawno myślałem, że może umrzeć, teraz cieszyłem się, że to tylko złamana noga. Dosłownie szczęście w nieszczęściu.  Mojej opinii, chyba jednak nie podzielała jej rodzicielka, której złość na mnie czułem w powietrzu.
- Nie możesz poczekać na zewnątrz? - zapytała cicho, nie chcąc obudzić małej. Musiała włożyć sporo wysiłku, by nie wybuchnąć gwałtowną histerią jak nakazywał jej charakter.
- Nie, nie mogę. - powiedziałem stanowczo, ale niezbyt głośno. Podszedłem do drugiej strony łóżka i przystawiłem sobie po cichu krzesło po czym usiadłem na nim wpatrując się w blondynkę.
- To twoja wina, więc chyba nie powinieneś tutaj być. - nalegała. Spojrzałem na nią lekko wkurzony.
- To był wypadek. Zależy mi na niej jak na własnej córce. - syknąłem przez zęby.
- Ale nie jesteś jej ojcem. - wypowiedziała złośliwie.
- Ale czuję się za nią odpowiedzialny, jak ojciec.
- Ale nie jesteś nim.
- Ale chciałbym.- wymienialiśmy swoje "groźne" spojrzenia.
- Ale nigdy nim nie będziesz.
- Możesz przestać?- spytałem poirytowany naszą bezsensowną dyskusją.
- Nie, nie mogę. - powiedziała. - Mam prawo być zła, powinnam być i jestem zła, na ciebie.
- Serio? Bo jakoś nie zauważyłem.- sarkazm aż kipiał z moich słów. - Jestem i będę tu, bo Olivka jest dla mnie bardziej ważna niż myślisz i nie zabronisz mi tego.
- Nie jesteś jej ojcem.- wypowiedziała, każde słowo wyraźnie i powoli.
- Przestań do cholery to ciągle powtarzać.- powiedziałem trochę głośniej.
- To przestań udawać kogoś kim nie jesteś.
- Nikogo nie udaję.- spuściłem głowę. Byłem już kompletnie zmęczony tą rozmową. - To raczej ty przestań udawać, że nie wiesz o co mi chodzi.- po tych słowach nareszcie zapadła cisza, długa cisza. Nie odzywaliśmy się aż do momentu powrotu do Londynu. Po przebudzeniu Olivka była markotna, ale i tak ucieszyła się na nasz widok. Tak, nas obojga. Następnego dnia, udało mi się nawet podsłuchać, jak dziewczyna mówi Roxy, by ta nie była na mnie zła. Roxy, okłamała ją, mówiąc, że wcale nie jest , ona była wściekła na mnie. Dało się to wyczuć w każdym najdrobniejszym geście. Gemma chciała zostać jeszcze kilka dni w rodzinnym mieście, więc zostawiłem jej mój samochód i sam  zaś wróciłem ku niezadowoleniu Roxy z nią i Olivką.
- Harry zostaniesz dzisiaj ze mną na noc?- spytała dziewczynka, gdy wyciągałem ją z samochodu.
- Jeśli twoja mamusia pozwoli.- oboje spojrzeliśmy w stronę brunetki. Powiedziała, że wybór należy do mnie, ale czułem, że po prostu nie chce, abym został, dlatego właśnie zostałem, aby zrobić jej na złość. Nie tylko ona miała do mnie wrogi stosunek, Helena także z jakiegoś powodu była dla mnie dziwnie szorstka. Najwięcej czasu poświęcałem, więc Olivce, tak jak na przykład teraz czytając jej bajki, aby zasnęła. Dziewczynka była tak zmęczona, ze już po kilku minutach smacznie spała. Wyglądała tak ślicznie, jak jej matka. Miałem kilka okazji, by widzieć jak śpią i były to niewyobrażalnie słodkie widoki.
Przykryłem małą jej różową kołderką z księżniczkami Disney'a i pocałowałem w czoło, po czym zgasiłem światło i wyszedłem z pokoju. Udałem się na dół, gdzie przebywały jeszcze Roxy i Meg.
Dziewczyny siedziały przy stole gadając o czymś, a ja wlałem sobie wody, bo od czytania zaschło mi trochę w gardle. Oparłem się jak to miałem w zwyczaju o blat i obserwowałem je, a właściwie głównie ją.
- Przestaniesz w końcu?- spytała poddenerwowana po jakimś czasie patrząc na mnie.
- Przecież nic nie robię.
- Gapisz się na mnie, a to jest irytujące. - oznajmiła szorstko.
- Peszek.- odpowiedziałem złośliwie.
- Zawsze musisz robić wszystko innym na przekór?  - w jej głosie znowu rozbrzmiewał lekki gniew, ale lubiłem, gdy mówła tym tonem.
- Zawsze musisz się wszystkiego czepiać? - odgryzłem się.- Stoję sobie i się tylko patrze, a tobie to już przeszkadza.
- A ty zachowujesz się jak małe dziecko, które ciągle chce robić wszystkim na złość.- wypowiedziała pośpiesznie.
- A może nie wszystkim, a tylko tobie?
- Za co? Co ja ci niby zrobiłam, co?
- Ja ci się tylko odwdzięczam, to ty zaczęłaś.- ta rozmowa miała w sobie coraz mniej sensu.
- Nie nudzi wam się? Bo mi owszem. - wtrąciła się poirytowana blondynka.- Zresztą mniejsza o to, ja tez idę spać. Dobranoc.
- Dobranoc. - odpowiedzieliśmy jednocześnie z Roxy. Zaraz potem zająłem dopiero co zwolnione miejsce, a dziewczyna tylko od czasu do czasu spoglądała na mnie. Każde z nas czekało, aż drugie przerwie ciszę, której oboje nie mogliśmy już znieść. W ostateczności to ja odważyłem się coś powiedzieć pierwszy.
- Przecież wiesz, że nie zrobiłem tego specjalnie.
- No i co z tego?- spojrzała mi w oczy.
- Więc czemu mnie tak traktujesz. - już zupełnie zapomniałem o priorytecie bycia złośliwym, teraz chciałem coś z niej wyciągnąć.
- Tak, czyli jak?- wydawało mi się, że tylko udawała, że nie wie o co mi chodzi.
- Jakbym był chamskim dupkiem, który pojawił się w twoim życiu, tylko po to by je pogorszyć.
- A wiesz, że tak właśnie o tobie myślę?
- Serio? - nie spodziewałem się takiej odpowiedzi.
- No może, nie do końca. Troszkę milej, zamiast dupkiem, nazwałam cię idiotą. - zaśmiała się na swoją wypowiedź, toteż odebrałem to jako żart.
Wtem usłyszeliśmy jak otwierają się drzwi, a zza nich wyłonił się jakiś mężczyzna.
- Wróciłem!- powiedział wesoło, a Roxy zerwała się jak na komendę. Żwawo podbiegłą do niego, a następnie namiętnie pocałowali się na moich oczach.


_______________________________________________________________________________
Nie wyobrażacie sobie ile trudu, zajęło mi napisanie tego "czegoś". Dosłownie brak weny i to taki dosyć porządny, a ponieważ brak weny = kiepski rozdział, to też wyszło co wyszło

Dziękuję, za komentarze pod ostatnim rozdziałem. Pojawił się tam jeden, na którym było zaproszenie na bloga, TAKIE PISZCIE W ZAKŁADCE SPAM.  Nie usunę go, ale jak się ponownie taki kiedyś pojawi, to to zrobię.

Całusy, pozdrowienia, uściski i najlepsze życzenia :* 

12 komentarzy:

  1. CUDO! <3
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ^^




    Zapraszam do mnie na nowy rozdział :D
    http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Matkooo kto too jest ? :D
    Czekam na szybki next :*
    Rozdział jest piękny :*
    Zawsze tak jest ze osba która pisze rozdział twierdzi ze jest do dupy a taki nie jest wręcz przeciwnie jest genialny tak samo jka ten. Więc loveee it <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczarowana rozdziałem to za mało powiedziane. Jest on cudowny i zaskakujący.
    Ciekawe kim jest chłopak ,który tak namiętnie całował się z Roxy. Hmmm...bardzo ciekawe. No cóż na pewno dowiem się tego w kolejnym rozdziale ,a przynajmniej mam taką nadzieję.
    Biedny Hazza. On chyba czuje coś do Roxy. Tym czymś jest miłość ♥
    A w ogóle to szkoda ,że się pokłócili no ,ale Oliwce mogło stać się coś gorszego.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny xx

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże, jakie to cudowne!:D I ta końcówka.. Dziewczyno, musiałaś zakończyć w takim momencie?:D Ukatrupię Cię kiedyś :c Czekam na następny i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo cudo ! Ahh jak ja kocham tego zawalistego bloga ! ♥ Moje serce aż płonie z miłości do niego xd :D
    jejejejejeje pogodzili się :D Ahahahaha tak się cieszę, że oooooooooojeju *.* Jaram się na maxa ♥ Może nareszcie Roxy nie będzie w ich oczach samym złem tylko wartościową osobą :D
    A ty wiesz jak ja się przestraszyłam tą sceną z Olivką ;o Myślałam, że zemdleje ! Z całego serca było mi szkoda Roxy, ale i Harrego ( może nawet bardziej ?) bo nie dawno Vero, a teraz ta mała dziewczynka... Znowu by obwiniał siebie i nie mógłby sobie wybaczyć bo to córka dziewczyny na której mu zależy. Bo zależy prawda ? :D:D:D:D
    Ale ty mi lepiej powiedz co to za chłopak na końcu.? Dlaczego ona go całuje ? :o nie, nie, nie , nie ! Dlaczego ona nie całuje Harrego ! Ahh no ! :( Harry do roboty chłopaku i zabieraj się za Roxy bo ci dziewczynę z przed nosa zabiorą ! :D
    Dobra ja się ogarniam xd :D Pisałam że rozdział cudowny ? A tak chyba na górze xd :D ale nie ja musszę powtórzyć jest genialny po prostu ! :D
    Pisz mi tu szybko nn i nie każ dłużej czekać :D
    Całuję mocno ;*
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. :O
    co?!!!!!!!!! KIM JEST TEN KOLEŚ?! CO ZROBI STYLES? JAK TO ZNIESIE?!
    POTRZEBUJĘ WIĘCEJ I WIĘCEJ I WIĘCEJ!

    KOCHAM CIĘ ZA TWOJE POMYSŁY! JESTEŚ ZAJEBISTA! PO PROSTU ZAJEBISTA! NIE ZNAM LEPSZEJ PISARKI OD CIEBIE!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przede wszystkim wybacz, że komentuję dopiero teraz, ale miałam mało czasu na wszystko.
    Rozdział oczywiście jest genialny. Jestem trochę wkurzona na chłopaków, bo mogliby już się nieco ogarnąć, jeśli chodzi o stosunek do Roxy. Przecież ona już chce dobrze i powinni dać jej szansę, a nie, że mówić, że już jej nie zaufają.
    Myślałam, że między nią a Harrym będzie już dobrze i mogłoby, gdyby nie wypadek. Dlaczego Roxy ciągle tak podkreśla, że Harry nie jest ojcem Olivki? On chciał jej pomóc, przecież to nie jego wina, że Olivia miała wypadek. Nie rozumiem Roxy.
    A końcówka to już w ogóle mnie rozwaliła. Bo niby kim jest mężczyzna, który przyszedł? I dlaczego Roxy tak entuzjastycznie zareagowała? Biedny Harry...
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Czekam! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. CUDOWNY
    Kim jest ten koleś ? Biedny Hazz musiał na to wszystko patrzeć :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko Boska Częstochowska! I ty mówisz, że tu nie ma weny?! To było epickie, w jednym momencie aż wstrzymałam oddech. O wow! Ale może zacznę od błędu, ok?
    "ja zaś jestem w tym momencie nie pasującym kawałkiem układanki, który ni jak do niej nie pasuje."
    Wydaje mi się, że to po przecinku nie jest potrzebne.
    ja zaś jestem w tym momencie nie pasującym kawałkiem układanki.
    Bądź
    ja zaś jestem w tym momencie jestem kawałkiem układanki, który nijak do niej pasuje.
    Widzisz różnicę? Inaczej robi się ździebko "masło maślane", albo "fakt dokonany" xd No okej, teraz do samej treści. Wypadek Olivki mną wstrząsnął. Już bałam się, że Roxy straci także ją ;C na serio żal mi tej bohaterki ;x Rodzice, później same problemy z chłopakami. Dobrze, że ma przy sobie kogoś takiego jak Harry. Choć z początku ich relacje były napięte, ja i tak wiedziałam jak potoczy się ich znajomość i zakochałam się w owym paringu. Wypadek wypadkiem, Hazzuś powinien bardziej uważać na Oliv, jednak nie można go także obwiniać. Mimo to rozumiem Roxy doskonale. No i akcja w szpitalu, ciągłe powtarzanie, że nie jest jej ojcem... Zrobiło mi się cieplej na sercu, kiedy bohatetrowie poruszali ten temat... A więc pisz więcej takich świetnych rozdziałów, 3mam kciuku ;* U mnie pojawił się kolejny, ale mówiłaś, że nie muszę przypominać, więc już się zamykam ;*
    xx
    Niewierna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poprawiam cię, a sama popełniam błąd... Dżinis ;P Powinno być w tym 2
      Ja zaś w tym momencie jestem kawałkiem układanki, który nijak do niej pasuje.
      No i jeszcze zakończenie... Co to za kolo?! ŁAT DE ŁAT DE?!
      xx

      Usuń
  10. Świetny rozdział. Zakochałam się w tym opowiadaniu i zastanawia mnie co będzie dalej. Jak dalej potoczy się życie Roxy i chłopaków? Ciekawe co to był za facet, czyżby John? Zeszła się z nim czy to zupełnie ktoś inny? Z niecierpliwością czekam na nexta żeby się tego dowiedzieć. Pzdr :)
    P.S. U mnie pojawiły się następne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nominowałam Cię do Liebsten Awards więcej możesz dowiedzieć się tutaj : http://btr-onedirection.blogspot.com/2013/12/liebsten-awards.html xx

    OdpowiedzUsuń