niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 12. Cholera. Śniło mi się, że spotkałam Bena, upiłam się i....

*Oczami Roxy*

"Boże, co za głupek...."- pomyślałam i otarłam łzy z twarzy. Tak się wkurwiłam, że muszę zapalić. Sprawdziłam kieszenie. Zero kasy, tylko telefon, słuchawki i gumka do włosów. 
-No to wróciliśmy na stare śmieci.- powiedziałam sama do siebie.
- Przepraszam, w którą stronę do centrum miasta?- spytałam pierwszego napotkanego mężczyznę.
-Idź tą ulicą przez jakieś pięć minut, potem skręć w większą ulicę i idź  nią, aż do centrum.
- Dziękuję.- ruszyłam  wyznaczoną drogą. Po kilku minutach faktycznie doszłam na duży rynek, gdzie był tłum ludzi. Idealne warunki. Wyhaczyłam jakiegoś dobrze ubranego mężczyznę, który wyglądał na bogatego- garnitur, teczka i tak dalej. Szłam w jego kierunku udając, że piszę sms'a.  Wpadłam na niego, tak jak planowałam, zwinnymi, wyćwiczonymi palcami wyciągnęłam portfel z jego marynarki.
- Przepraszam. Zagapiłam się.
-Nic nie szkodzi.- odpowiedział i poszedł dalej. Ja także ruszyłam pewnym krokiem przez tłum i usiadłam na ławce.  Zajrzałam do nowo zdobytego portfela. Nieźle, znalazłam trzy stówy. Wyrzuciłam portfel, poszłam do najbliższego sklepu i kupiłam paczkę papierosów. Zapaliłam jednego i zaczęłam szukać jakiegoś pubu. Pochodziłam po mieście z dobre pół godziny, aż go znalazłam. Nic nadzwyczajnego. Nieduży lokal, przy jednej ze ścian bar, przy innej stół do bilarda, po środku parę stolików i krzeseł oraz pełno badziewnych przedmiotów. No i w powietrzu zapach dymu i alkoholu. Usiadłam przy barze, a po chwili podszedł do mnie facet. Otworzyłam szeroko oczy.
-Ben?- spytałam z przerażeniem w oczach.
- Proszę, proszę kogo my tu mamy....- tak to zdecydowanie był ten Ben, którego znałam. Od naszego ostatniego spotkania trochę się zmienił. Twarz trochę postarzała i przybyło na niej trochę blizn, zapewne od bójek. Najbardziej rzucała się w oczy, duża blizna obok lewego oka.  Oprócz tego zapuścił sobie jeszcze brodę i dorobił kilka tatuaży.
- Dawno się już to nie widzieliśmy.- powiedziałam.
- Odkąd przespałaś się ze mną i okradłaś mnie.
- Aleś ty jesteś pamiętliwy.
- Zwinęłaś mi 200 funtów.
- Dobra no... Masz- powiedziałam kładąc pieniądze na blat przed nim.- Traktujmy tamto jako drobną pożyczkę. Spłacam dług.- z takimi jak on lepiej nie zadzierać. Wolałam mu to oddać, niż mieliby mnie ścigać jego pachołkowie.
- No i witam w moim pubie. Miło cię znów widzieć.- powiedział uśmiechając się, głównie ze względu na odzyskane pieniądze-Co tam u ciebie słychać?
- Gorzej niż zwykle.- odpowiedziałam-Musze się dostać do Londynu.
- Mój kolega jedzie tam za trzy dni. Zabierze cię, ale...
- Ale?...- czemu zawsze musi być jakieś "ale"?
- Będziesz musiała na niego uważać, to niezły zboczeniec.
- I kto to mówi. Ile muszę mu zapłacić?
- Kup mu piwo, to wystarczy.
- A gdzie go znajdę?
- Po prostu przyjdź tu za trzy dni o 16.00.
- Dobra. Niedziela 16.00.
- Tylko się nie spóźnij.
- Yhmm. Nalej mi coś mocnego.- po chwili dostałam mocniejszego drinka. Wypiłam go w kilka sekund i zamówiłam następnego. Samo siedzenie jest strasznie nudne. Zabrałam ze sobą trzeciego drinka i poszłam zagrać w bilard. Odstawiłam szklankę na inny stolik i wzięłam kij. Po chwili do stołu podszedł jakiś facet. Był mojego wzrostu czyli około 175 cm, szatyn o błękitnych oczach. Zaczęliśmy grę, nic nadzwyczajnego. Szliśmy łeb w łeb. Gdy przymierzałam się do uderzenia, ktoś klepnął mnie w tyłek. Spojrzałam na niego, po czym się na niego rzuciłam. Był on już po 40-stce. Złapałam za  długie, brązowe włosy i przewróciłam go na podłogę. Nie było to trudne, bo był już nieźle wstawiony. Uderzyłam go kilka razy, on mnie też, a po chwili zaczęli się bić inni, a właściwie połowa z wszystkich zebranych. Norma w takich miejscach. Wyszłam z całej gromady walących się mężczyzn i dopiłam drinka. Usiadłam sobie i zamówiłam coś do jedzenia i piwo do popicia. W trakcie, gdy ja jadłam, tamci się uspokoili. Takie potyczki sprawiały, że każdy kto się zmęczył szedł się napić i o to przy barze było już mnóstwo ludzi. Nie lubię takiego tłoku. Zaczęłam sobie coś nucić, a po chwili Ben zaproponował, żebym zaśpiewała- odmówiłam rzecz jasna. Po chwili cały lokal krzyczał " Śpiewaj!"
- Nic  z tego!- krzyknęłam.
- A jak bym ci oddał stówę, to zabawiłabyś chłopców?- spytał Ben.
- Emmm da się zrobić.- położył banknot obok mojej reki. Schowałam go do kieszeni, po czym weszłam na coś w rodzaju sceny. Podłączyłam komórkę do urządzenia i puściłam jakąś piosenkę. Pomachałam trochę tyłkiem, usiadłam na kolanach kilku mężczyzn i w ten sposób odzyskałam 100 funtów.  Wypiłam jeszcze jednego, może dwa, albo trzy drinki i film mi się urwał.

- Cholera. Śniło mi się, że spotkałam Bena, upiłam się i....- powiedziałam otwierać oczy- O kurwa. To nie był sen.- leżałam naga w łóżku obok jakiegoś kolesia, a dokładnie tego z którym grałam w bilard. Już zapomniałam jak to jest budzić się u obcego faceta w łóżku. Pozbierałam rzeczy z podłogi i ubrałam się. Facet tak mocno spał, że syrena policyjna nad uchem, by go nie obudziła, w dodatku okropnie chrapał. Zajrzałam do łazienki. Załatwiłam się i przemyłam twarz wodą . Spojrzałam w lustro i przestraszyłam się sama siebie. Miałam niezłą śliwę przy prawym oku, rozciętą górną wargę i zaschniętą krew przy nosie. Najwidoczniej przy bójce trochę się poobijałam. Oprócz zmasakrowanej twarzy, było jeszcze parę siniaków na ramionach. Wytarłam twarz i sprawdziłam czy mój telefon, słuchawki i pieniądze jeszcze są.  Już wychodziłam z mieszkania, gdy zauważyłam portfel w przedpokoju. Wyciągnęłam gotówkę i wyszłam. Poszłam do knajpki, kilka budynków dalej, gdzie kupiłam sobie śniadanie i paczkę papierosów, tamtą abo zgubiłam, albo mi ktoś ukradł, ostatecznie sama wypaliłam.  Potem popytałam się trochę ludzi i znalazłam aptekę. Musiałam koniecznie kupić tabletkę przeciwbólową inaczej nie dotrzymałabym do popołudnia. Połknęłam jedną, a resztę  schowałam do kieszeni. Spacerowałam po mieście. Zapaliłam sobie papierosa. Chciałam posłuchać muzyki, ale gdy tylko spojrzałam na telefon okazało się, że mam 33 nieodebrane połączenia od Zayna i kilka sms'ów.  Nie chciało mi się ich czytać, więc je od razu usunęłam. Podłączyłam słuchawki i puściłam piosenki. Pogoda była coraz ładniejsza. Słońce zaczęło lekko doskwierać, a zwłaszcza, że byłam ubrana cała na czarno, a dokładniej w to. Zastanawiałam się co mogłabym porobić. Postanowiłam się trochę przejść. W sumie miła odmiana nie musieć sprzątać, gotować i urzerać się z nimi, a już zwłaszcza z Harrym. Po chwili po raz 34 zadzwonił do mnie Malik. Odebrałam.
- Nic mi nie jest. Nie dzwoń do mnie.- rozłączyłam się. Gdyby zaczął zadawać mi pytania szlak by mnie trafił.
Była już godzina 15.34. Poszłam na obiad, ale bardziej z nudów, niż z głodu. Zamówiłam sobie frytki i kawę.  Po chwili dosiadł się do mnie facet z którym się przespałam.
- Cześć- powiedział, a ja jadłam dalej - Jestem John, bo pewnie nie pamiętasz.
- Masz rację nie pamiętałam i wcale nie chciałam pamiętać.
- A ty masz na imię Rose?- zakrztusiłam się kawą.
- Kto ci tak powiedział?
- No ty...
-Musiałam za dużo wypić. Czy ja wyglądam na dziewczynę, której imię oznacza kwiat symbolizujący miłość? W ogóle jak można dać tak komuś na imię?
- No nie wiem.... To jak masz na imię?
- Skoro już musisz wiedzieć, to mam na imię Roxy.
- Więc Roxy, miałabyś ochotę wyjść gdzieś dzisiaj wieczorem?
- Że niby na randkę?
- No tak,ale nie do końca.
- Nie.- powiedziałam stanowczo.
- Czemu?
- Bo za jakieś 48 godzin i 36 minut wyjeżdżam do Londynu.- powiedziałam spoglądając na godzinę.- To po pierwsze, po drugie nie szukam faceta, a po trzecie nie jesteś w moim typie.- swoją wypowiedź popiłam łykiem kawy.
- Słyszałam jak wczoraj śpiewałaś i miałem też nadzieję, że porozmawiamy trochę o interesach. Jestem John Turner. Prowadzę firmę promującą gwiazdy, mam własne studio nagraniowe.
- Co więc taki człowiek, zapewne bogaty, ze znajomościami robił w takim miejscu jak pub u Bena?
- Dowiedziałem się, że moja dziewczyna miała romans i zerwaliśmy, poszedłem się napić i spotkałem ciebie.
- Po czym się ze mną przespałeś, gdy ja byłam nieświadoma rzeczywistości.
- Ja też trochę wypiłem i do końca nie pamiętam jak to było. Masz tutaj moją wizytówkę, gdybyś jednak zmieniła zdanie.
- Taa jasne.- schowałam karteczkę do kieszeni, odniosłam talerz i filiżankę i wyszłam z budynku. Co można jeszcze porobić w obcym mieście, bez dachu nad głową? Gdybym była chociaż w Londynie znałabym miasto, może nawet spotkałabym starych znajomych, ale tutaj?
- Co nie masz co ze sobą zrobić?- spytał John, także wychodząc z budynku.
- No tak jakby.- przyznałam się.
- Choć do mojego mieszkania. Będziesz mogła się wykąpać, obejrzeć TV i przenocujesz na kanapie.
- Bez seksu?- spytałam.
- Bez.- zaśmiał się.
- A jedzenie?
- Lodówka jest twoja.
- Za darmo?
- Oczywiście.
- Mogę palić?
- Na balkonie.
- No dobra.
- Ale obiecaj, że przemyślisz moją propozycję.
-Yhmm.- kiwnęłam głową. Poszliśmy do niego. Mieszkanie było na pierwszym piętrze z łatwością mogłam uciec, a poza tym z nie wiem jakiego powodu, ale miałam do niego zaufanie.  Było dosyć duże, na pewno większe od mojego, wynajmowanego poprzedniego mieszkanka. Te składało się z salonu, kuchni, sypialni, łazienki i chyba jakiegoś gabinetu. Zaczęłam się rozglądać po pomieszczeniach. Każde było nowocześnie, profesjonalnie urządzone, rano za bardzo nie zwracałam na to uwagi. Kuchnia była połączona z salonem w białym kolorze z czarnymi akcentami, sypialnia miała zielone ściany i wielkie łóżko oraz mnóstwo obrazków i zdjęć, a na komodzie radio, kwiaty i książki.
- Podoba się?- spytał stojący za mną John.
- Tak. Jak długo byliście razem?- podeszłam do półki nocnej, na której było ich zdjęcie.
- Około trzech lat.
- To długo. Moje związki kończyły się po trzech miesiącach, albo dniach.
- Wiesz czasami jak się jest czegoś zbyt pewnym to nie zwraca się temu uwagi, dopóki się tego nie straci. Innymi czasy możemy czegoś nie chcieć, nie potrzebować, a samo się pojawia.
- O tym, ze świat jest popieprzony to wiedziałam od dziecka jeśli o tym mówisz. - poszłam przyjrzeć się salonowi. Czarna sofa, plazma na ścianie, dużo pamiątkowych zdjęć, sporo książek i kolekcja filmów, a w rogu doniczka z  jakąś ozdobną roślinką no i wyjście na balkon. Usiadłam na sofie, byłam mocno zmęczona, cały dzień pobolewała mnie głowa i było mi niedobrze, pół nocy nie przespałam, a pół dnia łaziłam po mieście.
- Gdzie są ręczniki? Chciałabym się wykąpać.
- Są w łazience w białej szafce naprzeciw umywalki.- Weszłam do łazienki i wszystko sobie uszykowałam. Dokładnie się wykąpałam. Kąpiel z pianą jest idealna po ciężkim dniu. Wyszłam z wanny, wysuszyłam włosy. W półce znalazłam nie tylko ręczniki, ale także jakąś koszulkę Johnego,- ubrałam ją, no i majtki oczywiście.
- Zrobiłem kolację!- usłyszałam.
- Idę!- rozczesałam włosy i wyszłam- Ubrałam twoją koszulę, chyba się nie obrazisz?- powiedziałam wchodząc do kuchni. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Tą samą koszulkę ubierała Emma, moja była dziewczyna.
- Jeśli chcesz mogę ją przebrać.
- Nie, nie. Ładnie ci w niej.
- No okej. Zjem i jeśli mogę to idę spać.
-  Yhmm. Przyniosę ci koc i poduszki.
- A tak w ogóle dzięki za wszystko.- zjedliśmy i poszłam spać. Obudziłam się wcześnie około 5-tej nad ranem. Złapałam Wi-Fi, przejrzałam różne nowości. W tym hejty pod moim adresem na twitterze.  Chodziło o tą rudą. Nie no spoko, dziewczyna miała prawo w końcu ją nieźle poturbowałam. Na zdjęciach wyglądała jakby ją samochód potrącił. Teraz w sumie trochę ją przypominałam, mianowicie także miałam podbite oko, rozciętą wargę i tak dalej. Poszłam do łazienki, przebrałam się w swoje rzeczy, po czym zrobiłam sobie śniadanie. Dochodziła już siódma. Posprzątałam po sobie, umyłam naczynia, chciałam schować koc tam skąd wyciągnął go wczoraj John. Gdy wkładałam go zauważyłam jedno zdjęcie na półce. To byłam ja i on. Zdjęcie sprzed czternastu lat. Co prawda nie pamiętałam kim on dla mnie był, ale zamierzałam się tego dowiedzieć. Położyłam się na sofie i tak sobie leżałam z dobre trzy godziny, aż w końcu wstał. Ubrał się, zjadł śniadanie.
- Jak ci się spało na kanapie?- spytał, gdy oboje siedzieliśmy przy stole.
- Dobrze. John?
- Tak?
- Możesz mi powiedzieć co to za dziewczynka jest z tobą na zdjęciu w salonie?
- To zdjęcie z przed około piętnastu lat... O ile dobrze pamiętam to rodzice tej małej przyjaźnili się z moimi rodzicami, przez co dużo czasu spędzaliśmy razem,a czemu pytasz?
- A tak jakoś. Kogoś mi przypomina.
- Swoją drogą, ciekawe co u niej słychać...- zamyślił się.
- Taa. Wiesz ja już spadam. Jeszcze raz dzięki za wszystko, może jeszcze kiedyś się spotkamy. Pa.- powiedziałam i wyszłam, ale John wyszedł za mną.
- Poczekaj!- krzyknął.
- Co?
- Pożyczę ci książkę, gdybyś się nudziła.- podał mi do ręki dosyć grubą i dużą książkę.
- I że ja mam niby z tym chodzić ? To niezbyt wygodne.
- W sumie fakt. Poczekaj!- cofnął się do domu,a po chwili wrócił z niewielkim plecakiem.- To miał być prezent dla Emmy, ale jej się nie spodobał. Ty go weź, mnie się nie przyda damski plecak.
- Okej dzięki. Włożyłam książkę do środka oraz paczkę papierosów i pudełko tabletek przeciwbólowych. Pieniądze, komórkę i słuchawki wolałam mieć w kieszeni.
Była 10-ta rano, sobota. Miły słoneczny dzień, chociaż trochę duszny. Miałam przypuszczenia, ze będzie padać. Poszłam do tego samego parku, co poprzedniego dnia. Siedziałam na ławce i przyglądałam się ludziom. Jedni biegali, inni chodzili z psami, a jeszcze inni rozmawiali ze znajomymi. Tylko ja nie wiedziałam co mam robić. Postanowiłam przeczytać książkę, którą dostałam. Po kilku minutach opowieść pochłonęła mój umysł. Opowiadała o dziewczynie, która uciekła z domu, po tym jak zmarł jej ukochany i zaczęła się tułać po świecie, dopóki nie spotkała innego. Czytałam dopiero dwie godziny, a  nie przeczytałam nawet połowy. Nic dziwnego skoro książka była pisana maczkiem przez 700 stron.W pewnym momencie zaczęła mnie boleć głowa i kark od czytania. Postanowiłam się przejść i może coś zjeść.  Wyszłam z parku i kilka ulic dalej znalazłam pizzerie. Zamówiłam sobie jedną i do tego coca cole. Po posiłku poszłam do tego pubu u Bena. Spędziłam tam resztę popołudnia. Zostawiłam u niego plecak przy okazji, ale wyciągnęłam z nich paczkę papierosów i tabletki, czułam, ze mogą mi się jeszcze przydać. Kto wie co by się  stało z tym plecakiem, gdyby został ze mną do rana. Ogólnie powtórzyły się wszystkie wydarzenia. Piłam, grałam, piłam jeszcze więcej, śpiewałam i znowu piłam, z tą jedną różnica, że nie obudziłam się u nieznanego faceta w łóżku, a przy drzewie w parku. Osobiście wolę u  nieznanego faceta, a nie na ziemi. Nie obrzydza mnie to, bo zazwyczaj nic nie pamiętam, ale wzamian mam szansę się wyspać na mięciutkim łóżeczku, okraść kogoś, a czasem dostaję śniadanie gratis. To na prawdę bardziej się opłaca.
 Zebrałam się z ziemi. Moje ciało było obolałe. No nic. Zapaliłam papierosa i ruszyłam do knajpki, gdzie poznałam Johnego. Zamierzałam zjeść tam śniadanie. Byłam bardzo głodna. Po zjedzeniu połknęłam tabletkę i popiłam. Dobra mam czas do 16.00, a jest 11.00. 
Tym razem kac był silniejszy, może dlatego, że dzięki Turnerowi, nie piłam do późnej nocy.  Nie miałam siły nigdzie chodzić, a już na pewno nie czytać czy słuchać muzyki. Po prostu siedziałam i nic więcej. Wpatrywałam się w jeden punkt, czułam się trochę jak bym spała z otwartymi oczami. Jednym słowem-przymulałam. Minęło tak z półtorej godziny, aż w końcu podeszła do mnie kelnerka.
- Dobrze się pani czuję? - a gdy się poruszyłam, powiedziała- Zamawia coś jeszcze pani?
- Nie.- odpowiedziałam i wyszłam. Ruszyłam przed siebie. Doszłam do rynku, na którym ukradłam trzy dni wcześniej pieniądze. Usiadłam sobie na ławce, w sumie nie wiem po o akurat tu przyszłam, chyba chciałam wtopić się w tłum.Nie udało się. W niedzielę wiele ludzi tutaj nie było, właściwie prawie nikogo. Nagle ni stąd ni zowąd  przede mną stanęło trzech facetów w czerni... nosz jak z filmu w garniturach i krawatach. Jeden z nich wystąpił z szeregu.
- Roxy?
- Tak.....- powiedziałam niepewnie.
- Pójdzie pani z nami.- Powiedział to z taką powagą, że nawet nie śmiałam pytać czy to żart, tylko od razu brałam się do ucieczki. Wspięłam się na ławkę i skoczyłam przez oparcie, po czym zaczęłam biec. Niestety mój kac mi w tym nie pomagał. Za co oni mnie właściwie ścigają? Cokolwiek by to nie było, na pewno nic miłego. Po chwili poczułam jak ktoś łapie mnie za kostkę. Facet dosłownie  rzucił się i w locie złapał za moją lewą nogę, po czym przyciągnął mnie do siebie. Kopnęłam go prawą nogą w twarz i złamałam mu chyba przy tym nos. Puścił. Wstałam, ale po chwili złapał mnie od tyłu za brzuch drugi. Pozostawił mi jednak wolne ręce co było dużym błędem. Wycelowałam łokciem w jego klatkę piersiową, a gdy puścił przyłożyłam mu w czułe miejsce. Zaczął się zwijać z bólu. Co adrenalina robi z człowiekiem, jeszcze kilka minut temu czułam jakbym miała zaraz umrzeć, tak mi było nie dobrze, a teraz czułam się świetnie. Chciałam wyminąć drugiego, ale ten pierwszy nadal leżąc  i trzymając się jedną ręką za nos, złapał mnie drugą ręką za nogę i po raz drugi w ten sam sposób upadłam.Wyrwałam nogę z jego uścisku i wstałam. Przede mną stał trzeci, czekałam na jego ruch. Złapał mnie za nadgarstki. Przyciągnęłam go do siebie i uderzyłam kolanem w jego brzuch. Puścił mnie, a na chwilkę, a gdy tylko się odwróciłam złapał od tyłu, tak, że ramiona przylegały mi no ciała.
- Puść, mnie bo zacznę krzyczeć!- powiedziałam, ale on zamiast tego zasłonił mi ręką usta. Szarpnęłam głowa, a następnie ugryzłam go.  Krzyknął z bólu. Wyrwałam się i zaczęłam biec ile sił w nogach. Wbiegłam do mniejszej uliczki i skręciłam w prawo. Zauważyłam schody prowadzące na pierwsze piętro. Wbiegłam na nie. Cholera! Drzwi zamknięte. Przykucnęłam. Schody miały zabudowaną poręcz, ale było widać mój cień. Położyłam się, więc aby zlać się z podłogą. Postarałam się uspokoić oddech. Leżałam już ze dwie minuty, aż zaczął padać deszcz. W oddali słychać było nawet grzmoty.  Usłyszałam głosy, to byli oni. Leżałam spokojnie,a oni mnie nie zauważyli. Na moje szczęście. Chyba chwilę się rozglądali i poszli. Uff.  Jeszcze chwilę poleżałam, żeby odpocząć. Deszcz schładzał moje rozgrzane ciało. Spojrzałam na godzinę, była 14.02.  Poszłam do jakiegoś marketu i kupiłam piwo dla przyjaciela Bena, po czym udałam się do budynku, gdzie mieliśmy się spotkać. Usiadłam przy barze i wypiłam jednego drinka. Bolała mnie cała klatka piersiowa od tych dwóch upadków.
- Chcesz ten swój plecaczek, czy mam go spalić?
- Oddaj.- po chwili Ben przyniósł go i położyłam go sobie na kolanach.
- Jak ma na imię ten twój przyjaciel?
- Kevin.- po kilku minutach otworzyły się drzwi i do budynku wszedł jakiś mężczyzna.
- Kevin, poznaj Roxy. Roxy to Kevin.- przedstawił nam sobie Ben.
- Więc to jest ta laska, którą mam zabrać?
- Masz tu sześciopak i na nic więcej nie licz. -powiedziałam, podając mu piwo. On tylko dziwnie się uśmiechnął.
- Pomóż mi załadować towar i możemy ruszyć w drogę.
-Świetnie- poszłam za nim i pomogłam mu zapakować parę skrzynek z warzywami i kilka z jedzeniem w paczkach i napojami.
- To do następnego razu Ben.- powiedziałam, zabrałam swoje rzeczy i ruszyliśmy w drogę.  Cały czas padał deszcz przez co jechaliśmy dłużej, około czterech godzin.  Zdążyłam przeczytać książkę, chociaż trochę trzęsło. Na moje szczęście Kevin nie mówił za dużo, słuchał tylko muzyki. O 20.20 byliśmy już w Londynie. Wysadził mnie gdzie chciałam, czyli obok Nando's. Wolałam sama dojść już do domu. Od długiej jazdy zdrętwiało mi ciało. Po kilkunastu minutach , przemoczona, wyczerpana i głodna otworzyłam drzwi do domu. Cała piątka jadła właśnie kolację - pizze.  Przez ułamek sekundy zapanowała dziwna cisza, oni gapili się na mnie, a ja na nich.
-  Jakie są rodzaje tej pizzy?- spytałam podchodząc, biorąc talerz i siadając do stołu .- Jestem strasznie głodna.- nałożyłam sobie kawałek i polałam ketchupem.A oni jakby zamarli i nadal  gapili się na mnie.
- Co ci się stało przez te trzy dni?- spytał Liam.
- Nic. - odpowiedziałam.
- Chyba jednak nie umiałaś sobie tak dobrze poradzić jak to mówiłaś.
- Jak to nie? Zdobyłam plecak, książkę i jeszcze zostało mi kasy, a zostawiliście mnie bez niej.
- My cię zostawiliśmy? To ty gdzieś poszłaś nikomu o niczym nie mówiąc.- powiedział poddenerwowany Zayn.
- No właśnie martwiliśmy się o ciebie.- powiedział Niall.
- No przecież powiedziałam Harremu, że wracam sama i że dam sobie radę. No i oto jestem.
- Ale dlaczego nie wróciłaś z nami?- spytał Zayn.
- Może gdyby mnie Styles nie podpuścił, to by się tak nie stało. Musiałam zresztą od was trochę odpocząć. 
- Nieźle ci to wyszło.- wyśmiał mnie Hazza.
- Mnie się tam podobało, nie wiem o co wam chodzi. Przynajmniej nie było nudno i to zawsze jakaś odmiana od sprzątania, gotowania i prania.
- No ciekawe co ty takiego robiłaś ciekawego.- powiedział Harry.
- No w sumie nic nadzwyczajnego zwinęłam kasę, spotkałam starych znajomych, dwa razy się upiłam,  przespałam się z jak się później okazało Johnem, raz z nim a raz na jego kanapie, no i raz w parku... ale wiecie najdziwniejsze było to, że trzech facetów w czerni ganiało za mną po rynku.
- Ganiało?! Ganiało?! Tych trzech facetów to wyspecjalizowani detektywi, mający na celu sprowadzenie cię tutaj.
- Że niby wynajeliście ich?Ale po co?!
- Martwiliśmy się, więc mieli cię sprowadzić do domu. Zamiast tego, ty jednemu złamałaś nos,  drugiego walnęłaś w jaja, a trzeciego ugryzłaś... i musieliśmy im płacić odszkodowanie.
- Ale chyba tobie też dali nieźle popalić z tego co widać.- zaśmiał się oczywiście Harry.
- To?- wskazałam na podbite oko.- To nie oni. Podbiłam sobie oko w bójce z upitymi facetami.
- I my mamy uwierzyć, że niby to kilka wstawionych facetów dało ci rady, a wyszkoleni zawodowcy nie?
- Moja teoria jest taka, że jak się rzuca na ciebie góra, pijanych facetów, to trudniej przewidzieć ich ruchy, niż "wyszkolonych" agentów, którzy nie chcą ci zrobić krzywdy, a jedynie cię unieszkodliwić.



__________________________________________________________________

 Zajrzyjcie do bohaterów opowiadania, dojdą nowe twarze, Perrie, Olivka i John :)

Mam nadzieję, ze się podobał. Mnie muszę powiedzieć tak średnio... a wam?


"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"

Rozdział zadedykowany Pauli Jasiu, która poprzez GG wspierała mnie w napisaniu jego  :)

Oto link do jej bloga: http://again-fanfiction.blogspot.com/


Dziękuję też, Pauli Jasiu i Natalii Malik za komentarze.

47974692<==== to numer mojego GG, gdyby ktoś chciał popisać, to serdecznie zapraszam. Może być o blogu, ale nie koniecznie :)

Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie.










7 komentarzy:

  1. boski nie moge doczekać się nn :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak każde inne fantastyczny :)
    Niezła była akcja z tymi wyszkolonymi typami :P
    Uważam że twój blog jest świetny, zresztą ty też jesteś świetna.. Dziękuję za dedyke :D
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział..
    Wiem że będzie cudowny i dlatego czekam z niecierpliwością
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział piszę to z przyjemnością bo rzadko kiedy daję dobrą opinię blogom. Jestem trochę wybredna jeśli chodzi o te sprawy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny nie mogę doczekać się na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już zaczęłam go pisać, pomysł też mam, tylko nie wiem jak z czasem. Będę się starała, aby w weekend już był, ale nie obiecuję, bo najprawdopodobniej wyjeżdżam.

      Usuń