sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 8. A jeśli złamie mu serce?

*Oczami Louisa*

Nie mogłem znaleźć swoich ulubionych spodni, postanowiłem zapytać o nie Roxy. Ona sprzątała i zawsze wiedział gdzie co jest. Wszedłem do jej pokoju.
- Roxy czy...- nie zdążyłem dokończyć.
- Wyjdź, chce spać!- podniosła lekko głos.
- Ale...- kontynuowałem. 
- Ja pierdole, kurwa mać, daj człowieku innym spać!- krzyknęła, a mnie wmurowało. Wyszedłem do swojego pokoju.. Czy to możliwe... Zayn i Roxy? Te słowa, te same co usłyszałem dzwoniąc do Malika i ten głos. Nie miałem wątpliwości, to była ona. Teraz wszystko zaczęło mi się układać. To Zayn pomagał jej dekorować pokój, to Zayn pomagał jej w przeprowadzce, zawsze był taki cichy, gdy tylko zaczęliśmy temat o Roxy... tak teraz wszystko ma sens. Pozostała jedna kwestia powiedzieć im, że wiem czy też nie?  W sumie to chyba ich sprawa, ale ja tego tak nie zostawię. Praktycznie nie znamy Roxy, nie wiadomo jak daleko może się posunąć. A jeśli złamie mu serce?  Muszę ich obserwować. Czy oni naprawdę się pokochali? Przecież ona jest, taka... taka inna, oschła, niemiła... co on w niej widzi?
- Czego chciałeś wchodząc do mojego pokoju?- wyrwała mnie z rozmyśleń Roxy. 
- Chciałem zapytać czy wiesz gdzie są moje ulubione spodnie.- Patrzyłem na nią jakby szukając odpowiedzi. Fakt była ładna, ale ona i Malik? To co najmniej dziwne.
- Suszą się na balkonie i nie patrz tak na mnie nic nie zrobiłam.- powiedziała zaspanym głosem i wyszła. Postanowiłem nie zawracać sobie tym głowy, mam trochę własnych problemów. Poszedłem po spodnie, potem ubrałem się i  zszedłem na śniadanie, które właśnie kończyła robić Roxy. Usiadłem przy stole i zacząłem się zajadać. Po kolei przyszli wszyscy domownicy i przyłączyli się.
- To co dzisiaj robimy?- spytałem.
- Do południa mamy czas wolny, a po 14 jedziemy się zobaczyć z menadżerem.- odpowiedział Liam.
- Zaklepuje telewizor na najbliższą godzinę. - krzyknął uradowany Harry.
- Ja idę się spotkać ze znajomymi.- ogłosił Niall i odłożył talerz do zmywarki.
- A wy?- zapytałem Zayna i Liama.
- Jestem umówiony w studio, będę miał nowe tatto. - powiedział Zayn z dumą.
- Ja znów spotkam się z kolegą.- odpowiedział Liam.
- Aha. Czyli tylko ja nie wiem co ze sobą zrobię.- wziąłem głęboki wdech. Po chwili już nikogo nie było przy stole. Chyba zostanę w domu.. może uda mi się poobserwować tę całą Roxy. Usiadłem obok Harrego i przyłączyłem się do oglądania kreskówek. Widziałem jak dziewczyna krząta się po kuchni co jakiś czas gdzieś wychodząc.  Po jakiś 30 minutach powiedziała, że wychodzi i wróci dopiero by zrobić obiad. Postanowiłem ją pośledzić, bo zaczynało mi się szczerze nudzić, a to mogło by być nawet zabawne.  Poszedłem szybko do swojego pokoju, wziąłem czapkę z daszkiem okulary i wybiegłem z domu. Nałożyłem je na siebie. Roxy była na końcu ulicy. Przyspieszyłem trochę kroku, aby jej nie zgubić. Po kilku minutach marszu znaleźliśmy się w środku miasta. Przechodziliśmy właśnie obok kawiarni, gdy dziewczyna odwróciła się, od razu usiadłem na pierwszym lepszym miejscu. Rozejrzała się dokładnie i wróciła do dalszej drogi. Wziąłem gazetę, która leżała na drugim krześle i wznowiłem moje szpiegowanie. To naprawdę było zabawne, trochę adrenaliny. Szliśmy, szliśmy i szliśmy. po jakimś czasie, znowu się odwróciła ja w tym samym czasie zasłoniłem się gazetą.  Chyba niczego nie zauważyła bo poszła dalej. Szliśmy tak kilka minut. Dziewczyna nagle skręciła w mniejszą uliczkę. Nie wiadomo czemu było tam strasznie ciemno. Po obu stronach wysokie  domy, pod stopami nawet nie wiem co miałem, ale było czarne jak smoła. Jedna z najbiedniejszych uliczek Londynu. Po co ona tutaj przyszła? W takich uliczkach zawsze było pełno zbirów. Może miała do załatwienia jakąś brudną robotę.  Nagle zostałem przyparty do jednej ze ściany. Przez rozmyślanie i wgapianie się w gazetę, nie widziałem jak ona przy stanęła. Teraz Roxy jedną ręko przyciskała moje gardło do ściany, a ja kompletnie nie wiedziałem co mam zrobić. W mgnieniu oka zorientowałem się, że w drugiej ręce miała nóż.
- Czemu mnie śledzisz?!- krzyknęła przyciskając rękę i przybliżając nóż. 
- Ja... ja..- nie mogłem wydusić z siebie słowa. - nagle odwróciła nóż w drugą stronę, tak, że ostrze szło wzdłuż jej ręki i przylegało do niej płaską powierzchnią . Uderzając w daszek zwaliła z mojej głowy czapkę, a następnie zdjęła okulary. Od razu poczułem jak jej ręka oddala się od mojej szyi.
- Louis? Co ty tu robisz?
- Ja.. ja...- nadal nie mogłem nic z siebie wykrztusić. Wszystko działo się tak szybko i ten nóż, a właściwie scyzoryk. 
- Czemu mnie śledziłeś?- spytała po chwili marszcząc brwi. 
- Nie wiem... Nudziło mi się, więc po prostu zabawiłem się w szpiega.- Roxy odetchnęła z ulgą.
- Ale co ty tutaj robisz? I co ma oznaczać ten nóż?
- Aaaa.. tak.. przepraszam za to. Weszłam w tą uliczkę, by sprawdzić, czy pójdziesz za mną.
- A nóż?
- To zwykły scyzoryk... no może nie taki zwykły.- powiedziała z sentymetem spoglądając na niego.
- No tak, ale czemu mnie nim zaatakowałaś? To raczej nie jest normalne, normalna dziewczyna by gdzieś uciekła, prosiła o pomoc, a nie szła do takiej uliczki, w której nie wiadomo co mogło by ją spotkać.- powiedziałem spoglądając jej w oczy.
- Możliwe, tylko, że ja nie jestem jak tamte normalne dziewczyny. Jednego się nauczyłam w życiu nigdy nie licz na szczęście, nic samemu się nie rozwiąże, a kłopoty należy niszczyć w zarodku.
- Przerażasz mnie. Wiesz? Ktoś mnie śledzi, to rzucę się na niego z nożem, żeby mi czegoś nie zrobił?
- Wiem, że to dziwnie brzmi, ale mam ku temu swoje powody.- powody? Jakie ona mogła mieć powody, żeby atakować?
 - To jak chcesz iść tam gdzie ja? Później mogę zabrać cię na lody w ramach przeprosin, jeśli oczywiście chcesz.- Teraz jak mnie nakryła to i tak nie bedę wiedział co chciała naprawdę zrobić, no ale może jeśli ją poznam to zrozumię co Zayn w niej widzi.
- Zgoda.- wyszliśmy z tej okropnej uliczki, a ja powoli dochodziłem do siebie. Może się to wydawać głupie, ale takie rzeczy nie spotykają człowieka na codzień i własciwie czułem się jak w jakimś kiepskim filmie akcji.
- To gdzie idziemy?- zapytałem po chwili.
- Zaraz się dowiesz, to tóż za rogiem.- Skręciliśmy.
- To już tu? Dom dziecka?
- Yhm- pokiwała głową na "tak". Weszliśmy do środka.  Podążałem cały czas za Roxy. Weszliśmy do pewnej sali. Było tam dosyć głośno, kolorowo i wesoło. Dzieci bawiły się zabawki nie przejmując się zbytnio nowymi "przybyszami" Dziewczyna rozejrzała się po pokoju, a następnie podeszła do grubszej pani siedzącej przy biurku, także podszedłem do niej. Uśmiechnąłem się lekko. 
- Jest może Olivka?- spytała Roxy.
- Nie ma jej, jest u lekarza?
- Coś jej się stało?- spytała z lekkim przerażeniem w głosie .
- Nie, nic jej nie jest, to tylko rutynowe badanie. Roxy muszę ci coś powiedzieć. Jest pewne małżeństwo, które chce ją zaadoptować. 
- Co?!- podniosła lekko głos. - Nie dało by się tego opóźnić, niedługo będe miała pieniądze.
- Szczerze także wolałabym, abyś to ty ją zabrała z tego miejsca, wiem jak dobrze się dogadujecie, ale nie mogę.
- To tylko dwa miesiące. Błagam.- nalegała.
- Może sama ich przekonasz. Ja w tej sprawie nie mogę nic zrobić.
- Gdzie mogę się z nimi zobaczyć?
- Powinni tu przyjść za kilka minut. Też chcieli zobaczyć się z Olivką.
- No dobrze. - odpowiedziała dziewczyna, po czym zwróciła się do mnie.- Poczekasz ze mną? Muszę koniecznie z nimi porozmawiać.
- Emmm no jasne. - powiedziałem. Nie do końca rozumiałem o co chodzi,  chyba chciała zaadoptować tą dziewczynkę. Po chwili  do pokoju weszło dwoje ludzi. Wysoki postawny męszczyna i młodsza, drobniutka kobieta.
- To oni, państwo Gardiner. - zwróciła się do Roxy grubsza kobieta. Dziewczyna od razu ruszyła z nimi porozmawiać. 
- Jak się nazywasz młody człowieku?- zwróciła się do mnie kobieta siedząca przy biórku.
- Mam na imię Louis, a pani?
- Możesz mi mówić Isabel.- uśmiechnęła się do mnie serdecznie. Postanowiłem wypytać o troche informacji.
- Jak długo zna pani Roxy?
- Mów mi po imieniu, a Roxy znam od dwóch i pół roku. Przyszła tu jakieś dwa miesiące po przybyciu tutaj Olivki, od tego czasu przychodzi tu regularnie. A ty jesteś jej chłopakiem?
- Że co prosze? Nie! Nigdy! Przenigdy! Nawet mi to namyśl nie przyszło.
- No dobrze - ponownie się uśmiechnęła- więc co cię z nią łączy?
- Emm mieszka ze mną i z moimi kumplami.- "Louis!" usłysałem za sobą głos dziewczyny. Podszedłem do niej.
- Możemy już iść. - poszedłem za nią w stronę wyjścia.
- I co dogadałąś się z nimi? - spytałem.
- Tak byli bardzo wyrozumiali. Zresztą przyszli tutaj powiedzieć, że jednak nie chcą adoptować dziecka, będą mieli swoje. Życzyłam im wszystkiego dobrego i na tym się skończyło. To co idziemy na te lody?
- Jasne. Dwie ulice dalej jest świtna lodziarnia.- poszliśmy razem.
- Ty tak na serio chcesz się nią zająć?
- Tak, jak tylko bedę mogła najszybciej.  Możemy skończyć już ten temat, nie chce o tym gadać.....
- Jeśli chcesz.
- Mamy jeszczę parę minut, potem musimy wracać. 
- Okej.
- Masz dziewczynę prawda? - spytała po kilku minutach, a ja zaksztusiłem się lodem.
- Tak, ma na imię Eleanor.- wydukałem po chwili.
- A ty masz chłopaka?- postanowiłem wykorzystać sytuację.
- Nie... Ja już dawno przestałam wierzyć, że na świecie żyje moja druga połówka. Co nie oznacza, ze nie wierze w miłość, po prostu uważam, że nie jest dla mnie.
- Uwierz mi miłość jest dla wszystkich. Zanim się obejrzysz będziesz w nim po uszy zakochana. IU w dodatku nie będziesz mogła nic z  tym zrobić. Mówię ci.
- Taaa... cud chyba musiałby się wydarzyć.
- Usłyszałem kiedyś od kogoś " Miłość to jeden, wielki cud"
- Serio?
- No dobra całość brzmiała tak : "Miłość to jeden, wielki cud. Spotykasz kogoś, mówisz kocham cię, po czym ta osoba odchodzi, a ty nadal żyjesz choć uważasz, że nie ma to sensu. Jeden wielki paradoks zwany cudem"
- Ta osoba ma sporo racji.- zaśmiałem się, gdyby wiedziała kto tak mówi, nie jestem pewien czy nadal by tak  uważała.
- Chyba musimy już iść. - powiedziałem. Wróciliśmy do domu.Zjedliśmy obiad. Chwilę analizowałem wszystko. Chce adoptować dziecko, czyli ma serce. Wierzy w miłość, czyli możliwe jest, że nieświadomie kocha Zayna. Tylko mówiła, że  nie wierzy, że na świecie żyje jej druga połówka co mnie trochę martwii, ale na pewno nie jest głupia wnioskując z samej rozmowy. Może nie jest tak źle, jak myślałem na początku, gdyby tylko się jeszcze uśmiechała od czasu do czasu.

__________________________________________________________________
Pod poprzednim postem pojawił się komentarz, że lepiej byłoby gdybym pisała częściej i dłuższe rozdziały. Postaram się o to w wakacje. 

Dziękuje za wszystkie miłe słowa.  

Kocham was! 







2 komentarze:

  1. koochamm to!! wiesz może kiedy dodasz następny?? jesteś naprawde dobra w tym co robisz kocham cię !!!!

    OdpowiedzUsuń