niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 7. Miałam dosyć dobry humor, cisza i samotność zawsze mi towarzyszyły, odkąd pamiętam...

*Oczami Zayna*


Gdy wróciliśmy z wywiadu  zacząłem szukać Roxy. Zajrzałem do jej pokoju, od razu pojawił mi się uśmiech na twarzy. Wyglądała słodko śpiąc. Wcale nie wyglądała na snobkę, która się nie uśmiecha i która rzadko powie coś miłego. Był dosyć późno, zamknąłem drzwi, wziąłem koc i położyłem się obok niej. Szybko zasnąłem. Nagle usłyszałem krzyk, podniosłem się do pozycji siedzącej, krzyczała Roxy. Przytuliłem ją, zrozumiałem, że miała koszmar.
- Cicho, już dobrze.- mówiłem gładząc jej włosy, a ona tylko mocniej się we mnie wtuliła.- Już dobrze?- spytałem po chwili.
- Tak. Co ty tu robisz?
- Położyłem się obok ciebie i zasnąłem.- odparłem.
- Aha. Chodźmy spać dalej.- powiedziała po chwili ciszy i położyła się. Ja także to zrobiłem, po chwili przytuliła się do mnie nie przeszkadzało mi to, byłem właściwie zadowolony.Strasznie byłem ciekaw co też jej się śniło, ale po przemyśleniu zrozumiałem, że wolę nie pytać. Pewnie i tak mi nie odpowie. Zasnęliśmy ponownie. Obudziłem się o dziwo pierwszy, Roxy nadal była we mnie wtulona. Wyglądała tak spokojnie, bezbronnie.
- Możesz się tak na mnie nie gapić?- powiedziała otwierając oczy i wtulając się jeszcze bardziej.
- Nie mogę.- powiedziałem krótko.
- Aha, dobrze wiedzieć.- powiedziała i zamknęła oczy z powrotem. Poleżeliśmy jeszcze trochę, potem ona zeszła na dół, a ja przemknąłem się do swojego pokoju. Ubrałem koszule, jeansy i zszedłem na dół. Śniadanie już prawie było na stole. Oprócz jej było tam całe towarzystwo, zjedliśmy.  Ja pomogłem posprzątać, zaś Niall wyszedł z domu, Liam zaczął oglądać telewizje, a Harry i Louis  poszli na górę.
- To co jedziemy?- spytałem.
- Jasne.-odparła, a ja złapałem ją za rękę i pociągnąłem za sobą, zabrałem kluczyki, ubraliśmy się i pojechaliśmy do jej mieszkania.
- Ale tych gratów jest, powiedziała rozglądając się po mieszkaniu.
- Co dokładnie chcesz stąd zabrać?
- Tylko te osobiste rzeczy, meble zostawiam, sprzedam, a pieniądze oddam wam.
- I nawet jeśli powiem, że nie chcemy ich, ty i tak je nam dasz, co nie?- powiedziałem z przekonaniem.
- Zastanówmy się... nie.- powiedziała po chwili, nie powiem zdziwiło mnie to. Zawsze myślałem, że Roxy to dziewczyna, która może i jest chamska,  ale tak jakby ma swój "honor".
- To ich nam nie oddawaj i tyle.
- No dobra. To od czego zaczniemy?- spytała.- Wiem zaczniemy od kuchni!-krzyknęła, gdy ja wzdrygnąłem ramionami. Zebraliśmy stamtąd wszystkie rzeczy, popielniczkę, książki i inne. Następnie zabraliśmy się za łazienkę. Trochę tam tego było, kosmetyki, lusterka, szczotka, suszarka, ręczniki i tym podobne. Właściwie wszystko nie zajęło nam więcej niż dwa kartony. Potem przyszedł czas sypialnię. Jak zaczęła wyciągać swoje ciuchy to mnie zamurowało.
- Nie masz ani jednego  kolorowego ubrania? Tak, serio, serio? Jesteś emo czy jak?- patrzyłem na nią jak idiota, w sumie nigdy takiej osoby nie spotkałem.
- Ani jednego, tak serio, serio, a emo nie jestem. Nie jestem tak wrażliwa, nie słucham tej muzyki, nie tnę się i mam cel w życiu. - rzuciła przez ramię szperając w półce. Wyciągnąłem wszystkie rzeczy z szafy  i wrzuciłem do większego kartonu, tak aby się zmieściły. Nie mogłem dosięgnąć jakiegoś swetra, był na najwyższej półce i w dodatku głęboko. Wziąłem krzesło i przystawiłem do szafy. Sięgnąłem już sweter, gdy zauważyłem, że na samej szafie stoi dosyć duże, czarne pudło. Odłożyłem sweter do reszty garderoby i ponownie wspiąłem się na krzesło po karton. Nie było bardzo ciężkie.
- Roxy, a co z tym pudłem?- spytałem trzymając w rękach to czarne "coś". Ona zrobiła dziwną minę, była jednocześnie, zła, smutna i przerażona.- Coś nie tak?-  ona tylko wyszła i trzasnęła drzwiami. Odłożyłem pudło i poszedłem za nią. Nie odeszła daleko, chodziła nerwowo w kółko wypalając papierosa. Nie wiedziałem co mam zrobić, spytać o co chodzi? A jeśli właśnie ona nie chce mi powiedzieć? Może ją po prostu przytulić? Albo nic nie robić i poczekać na jej ruch? Moje przemyślanie przerwała ona, przytuliła się do mnie, ulżyło mi. Pogłaskałem ją po włosach.
- Pewnie jesteś ciekawy co w nim jest... muszę cię jednak uświadomić, że nic ciekawego.
- I przez to "nic ciekawego" tak się wkurzyłaś?- spojrzałem jej w oczy.
- Nie.... Tak? Sama nie wiem. Obiecaj, że nigdy nie otworzysz tego pudła, przenigdy, rozumiesz? Sama je kiedyś otworze, ale to kiedyś, teraz nie jestem na to gotowa. Są tam na przykład zdjęcia z dzieciństwa, z moimi rodzicami.
- Co się z nimi stało?- spytałem cicho, ale tak by usłyszała.
- Nie żyją od trzynastu lat.
- Bardzo mi przykro. - w głowie obliczyłem sobie, że gdy oni zmarli ona miała tylko sześć lat, to co przynajmniej okrutne.
- Wszystkim zawsze jest przykro, wszyscy mi to mówią, a to przecież nie ja jestem teraz w grobie. Dobra kończmy ten temat. W mojej głowie było tysiące myśli. Teraz zacząłem rozumieć dlaczego taka jest, wychowywała się bez miłości rodziców. Nawet nie mogłem sobie tego wyobrazić, nie widzieć codziennie swojej mamy, jej uśmiechu, albo nie rozmawiać z tatą na poważne tematy. Było mi jej szczerze żal. Nagle uświadomiłem sobie, jak bardzo kocham własnych rodziców. Poszliśmy i skończyliśmy pakowanie. Było cicho, ona pogrążona w swoich myślach ja w swoich. W końcu skończyliśmy, pięć zwykłych pudeł zapakowaliśmy do samochodu, no i szóste-czarne.
- Jesteśmy już.- powiedziałem wchodząc do naszego domu. Roxy wzięła czarny karton, a ja jeden normalny i zanieśliśmy je do jej pokoju. Tak samo z następnymi. Gdy już wszystkie były na miejscu, dałem jej czas, żeby sobie to rozpakowała i poukładała, a ja poszedłem do swojego pokoju.

"Oczami Roxy*


Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w czarny sześcian. Tylko ja wiedziałam co tam jest i tak powinno pozostać. Nagle zauważyłam, że z dziurki zwisa łańcuszek, wyjęłam go. Od razu przypomniało mi do czego służył zawieszony na łańcuszku kluczyk, do przepieknej pozytywki, którą widziałam tylko raz 13 lat temu.  Nie był on duży, ale był śliczny, złoty z serduszkiem.  Drugiego takiego chyba na świecie nie ma. Wzięłam głęboki wdech, odłożyłam łańcuszek z wisiorkiem na półkę nocną i zaczęłam rozpakowywać pudła. Ubrania, kosmetyki i inne, nawet nie wiedziałam, że jest tego tak dużo. Po dwóch godzinach układania wszystko było już na swoim miejscu, poszłam, więc zrobić obiad. Przygotowałam naleśniki, w domu rozszedł się chyba ich zapach, bo po chwili wszyscy siedzieli już przy stole. Położyłam stos naleśników, wzięłam swoją porcję i usiadłam na kanapie. Nie lubiłam jeść z nimi, wolałam sama, te ich tandetne rozmowy doprowadzały mnie do szału.
- Co nie przyłączysz się do nas? Kompleks niższości?- usłyszałam głos Harrego.
- Do takich idiotów się nie zbliżam.- powiedziałam do siebie, ale najwidoczniej oni też to usłyszeli.
- Jakbyś była choć w połowie inteligentna tak jak ja to było by dobrze.- wzdrygnęłam tylko ramionami i jadłam dalej.- Co nie odpyskujesz? Tak z ciebie suka, a nawet nie umiesz odszczekać?- poniosło mnie, wstałam i podeszłam do niego.

- Słuchaj! Ja nie muszę się z niczego tłumaczyć! Robię co chcę i jak chcę! Czułam ich dystans do siebie, może Zayn trochę tego nie okazywał, ale tak na prawdę oni się bali, hmm bali to nie odpowiednie słowo raczej nie byli pewni czy im czegoś nie zrobię. Nawet mi się to podobało nikt mi się nie sprzeciwiał, tylko Harry nadal szukał zaczepki, reszta wolała trzymać się na dystans.  Po co ja w ogóle nad tym rozmyślam? Sama nie wiem. Trzeba się ogarnąć i tyle. Myślałam jeszcze chwilkę czekając jednocześnie, aż zjedzą, potem pomyłam i miałam czas wolny. Wszyscy gdzieś się porozchodzili, Liam zapewne do Danielle, Louis też chyba do jakiejś dziewczyny bo słyszałam jak gadał przez telefon, Zayn poszedł do kumpla, a Harry? on też gdzieś zniknął. Ogarnęłam z grubsza dom, przebrałam się i wyszłam na spacer.  Szłam, szłam i szłam. Zwiedziłam chyba całą okolicę, w końcu jakieś pięć minut od domu One Direction zauważyłam starą, nieczynną fabrykę. Lubiłam takie miejsca, drzwi i okna były zabite deskami, ale mi to nie przeszkadzało. Obeszłam budynek dookoła, okazało się że z tyłu są metalowe schody. Weszłam po nich na piętro, drzwi na końcu nie były zamknięte. Weszłam do środka, było ciemno, prawie nic nie widziałam. W końcu zauważyłam wiązkę światła przedostającą się z sufitu. Weszłam po metalowej drabinie, która była zaraz przy świetle i otworzyłam jak się okazało klapę. Weszłam na dach fabryki. Niesamowity widok na cały Londyn. Usiadłam sobie na jakiejś skrzynce i napawałam się widokiem, wiedziałam też, że będę tu często przychodzić, to miejsce miało w sobie jakąś magię, aż prawie chciało się żyć. Niestety nie mogłam zostać długo. Wyszłam z tej fabryki tą samą drogą, którą przyszłam. Miałam dosyć dobry humor, cisza i samotność zawsze mi towarzyszyły, odkąd pamiętam, a w tym mieście bardzo trudno o te dwie rzeczy.  Otworzyłam drzwi, zobaczyłam całą piątkę razem w salonie, słyszałam tylko śmiech. Weszłam schodami na górę i położyłam się w swoim pokoju. Wtuliłam się w poduszkę i wpatrywałam się w jeden punkt na ścianie. Potrafiłam tak godzinami, po prostu patrzeć i być. Bardzo dużo w tedy myślę, o wszystkim i o niczym, od marzeń do wspomnień, o tym co było, jest i co będzie. Zawsze byłam trochę myślicielką, zastanawiałam się nad rzeczami, które nie miały dla innych znaczenia albo nie obchodziły ich. Moje rozmyślania przerwał Zayn wchodząc do mojego pokoju.
- Czemu tu tak sama siedzisz?- spytał.
- Bo lubię.- powiedziałam wychodząc na balkon, on poszedł za mną. Usiadłam na krześle i wpatrywałam się w niebo.
- Coś się stało?- spytał. Malik zawsze pytał jeśli nie mógł czegoś zrozumieć, tak jak w tym wypadku.
- Boisz się mnie?- spytałam wprost, choć sama nie wiedziałam dlaczego.
- Co? Co ty wygadujesz? Brałaś coś?- zaśmiał się, ale po chwili przestał, zrozumiał, że pytałam poważnie. Usiadł obok mnie. - Chcesz znać prawdę? Jest taka, że cię lubię, nawet bardzo. Cały czas mnie zaskakujesz, ale jesteś bardzo tajemnicza. Chciałbym cię poznać, ale nie dajesz nikogo do siebie dopuścić. W chwili kiedy zadecydowaliśmy, że z nami zamieszkasz, wydawałaś się szczęśliwa, myślałem, że nie chcesz tego okazywać, że ukrywasz uczucia, emocje, ale teraz już niczego nie jestem pewien.- Wpatrywałam się w niego tęczówki, widać było, ze mówi to szczerze.
- Po pierwsze, też cię bardzo lubię, po drugie jestem, byłam i będę tym kim jestem, to moja sprawa... moja i mojej przeszłości. Nie zmienię się bo tego nie chcę, ale cieszę się, że mnie taką polubiłeś.- oparłam głowę na jego ramieniu, zapadła cisza. Zayn chyba właśnie analizował moje słowa, bo wydawał się bardzo zamyślony.
To co idziesz?- wyciągnęłam do niego rękę wstając. Pokiwał tylko głową. Weszliśmy do środka, on poszedł do swojego pokoju, a ja na dół, posprzątać i zrobić kolację.



___________________________________________________________________

Ale jest tych tajemnic co.. mały chłopiec z przed 13 lat, co znajduje się w czarnym pudle, jak zgineli jej rodzice i co działo się później.....
Obiecuję, że wszystkiego się dowiecie czytając dalej :) 

 Nie pisze czegoś w stylu "5 komentarzy=następny rozdział" ale muszę przyznać, że miło mi by było gdyby kilka się znalazło :)









2 komentarze:

  1. uwielbiam ten rozdział i nie mogę się doczekać na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział tak jak całe opowiadanie bardzo wciągający, są jednak dwie rzeczy do których można się przyczepić
    1. rozdziały są bardzo krótkie (jak dla mnie)
    2. dodajesz je bardzo rzadko
    Była bym bardzo zadowolona gdybyś to poprawiła :)
    ponieważ uwielbiam tego bloga.
    Masz bardzo dobre pomysły do pisania, dzięki czemu fabuła tego opowiadania jest zaskakująca i bardzo ciekawa.
    DZIĘKI ŻE PROWADZISZ TEGO BLOGA, PONIEWAŻ DAJE WIELE DO MYŚLENIA!!!

    NIE MOGĘ DOCZEKAĆ SIĘ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU!!!
    :*

    OdpowiedzUsuń