niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 23. Przerażają mnie moje własne uczucia.

Dziękuję wszystkim za całe 12 waszych komentarzy pod ostatnim rozdziałem. 
Nie macie pojęcia jak bardzo to potrafi zmotywować i uszczęśliwić mnie. 
Jeszcze raz dziękuję kochani. 


_______________________________________________________________________

- Wszyscy chcą mi pomóc, ale mnie się do jasnej cholery nie da pomóc! Byłem, jestem i będę winny jej śmierci!- krzyczeć ostatnie słowa zaczął wszystko wywalać, stolik, sofę, telewizor. Nie mógł się opanować. Tak bardzo mi mnie przypominał, ale nie mogę pozwolić na to by stał się taki jak ja. 

* Oczami Roxy*

- Harry przecież...- przełknęłam ślinkę.
- To nie moja wina?- powiedział zdyszany, kierując swoje zielone tęczówki na mnie.
- Tak! Właśnie tak.- zabrzmiało jakbym była niepewna własnych słów, a tak nie było, wiedziałam to co wiedziałam i czułam to co czułam, a jednak nie udało mi się wyrazić tego w sposób w jaki bym chciała, zamiast mojej pewności, było słychać strach i zawahanie.
- Nie!  To ja dałem jej pieniądze! To ja chciałem mieć ją z głowy, przez co ona przypłaciła życiem!- ostatnie słowo wykrzyczał najgłośniej, po czym chwycił za najbliższą jego ręki rzecz i rzucił we mnie. Pamiętnik jak się okazało uderzył w ścianę, około pół metra po mojej prawej stronie.
- Harry, wszystko będzie dobrze, tylko się uspokój.
- Wyjdź!- krzyknął w moją stronę. - Wypierdalaj! Już!- ruszył w moją stronę. Poczułam się w niebezpieczeństwie, był jak rozjuszone, wściekłe zwierzę, które zasmakowała niewyobrażalnego bólu, które cierpiało i chciało znaleźć winowajcę swoich katuszy, był nieobliczalny. Znałam ten stan, to furia uczuć jak to zwykłam nazywać, uczucia kłębią się w tobie, jak zaraza, choroba niszcząca od środka, po czym w pewnych okolicznościach to wszystko eksploduje i tylko wyładowanie energii może nam pomóc. Chciałam zejść mu z drogi, tą walkę zdecydowanie było mu przeznaczone wygrać w samotności, a już na pewno nie w mojej obecności. 
Chwyciłam za dziennik, podniosłam się spod ściany, po czym wybiegłam. Jeśli, ktokolwiek uważałby, że to co się stało, jest co najmniej nie realne, to muszę mu z pewnego powodu przytaknąć. Nikt, nawet ja nie spodziewałby się takiego obrotu sytuacji i takiego zachowania ze strony Stylesa, jednak żadne z nas nie miało pojęcia przez co on przechodzi, dla nas mogło być to banałem, dla niego priorytetem życia. 
Wybiegłam na ulice, a moja adrenalina sięgała szczytu. W powietrzu uniósł się miały dym od ciepłego powietrza, jakie wydychałam w bardzo szybkim tempie. Ponownie poczułam dreszcze od zimna. Spojrzałam na pamiętnik. To był ten, który kupiłam dla siebie, jako kontynuację swoich wpisów, ale oddałam go Harremu, w nadziei, że mu pomoże. Byłam ciekawa wpisów, ale nie zdecydowałam się ich przeczytać od razu. Ruszyłam w stronę domu. Nadal nie mogłam się uspokoić, uczucie, że on został tam sam, że mógł zrobić coś strasznego, nie dawało mi to spokoju. Jednak nie jest moim obowiązkiem dbać o niego, za żadne skarby nie chciałabym go teraz widzieć. Mam coraz większą wizję, że  nie moja rola pomóc mu w tym wszystkim, a kogoś innego. On mnie nienawidzi i tak już raczej zostanie, bo zawszę będę kojarzyła mu się ze złem, jako zły charakter jego bajki. Ja piszę swoją opowieść i tego moim zdaniem powinniśmy się wszyscy trzymać. Otworzyłam drzwi, zdjęłam od razu buty i weszłam do mojego salonu, gdzie czekały już na mnie zniecierpliwiona Meg i roztrząśnięta Gemma.
- I co?- spytała blondynka.
- Nic.- odpowiedziałam obierając kierunek kuchni, by nalać sobie wody. Nie miałam ochoty im teraz mówić, ja w ogóle nie chciałam czegokolwiek powiedzieć o zajściu w mieszkaniu Harrego.
- Jak to nic?!- spytała ponownie.
-Normalnie, nie zastałam go.- skłamałam, wydawało mi się to najlepszym wyjściem. Meg spojrzała na mnie swoimi dziwnymi oczami, chyba czuła że cś jest nie tag. Może i jest blondynką, może i często nie ma jakiś wielkich wymagań, ale czasami jest bystrzejsza i bardziej zna się na ludziach niż ktokolwiek kogo znam. Gemma nic nie podejrzewała, ale nie dziwiłam się jej, ona też jest bardzo inteligenta i wiem, że pewnie na moim miejscu znalazła by wyjście z tego całego bałaganu, ale w jej obecnym stanie... Dziewczyna jest po prostu zmęczona, ciągle się martwi, płacze ni i jeszcze sama często nie zastawała Harrego w jego domu, nie było to dla niej dziwne. Wiem, że mogłabym jej powiedzieć, ale tak patrząc na nią, nie miałabym serca. Polubiłam ją strasznie przez te kilka dni, miała tą swoją charyzmę. Jestem pewna, że na co dzień to roześmiana i wesoła dziewczyna, szkoda, że poznaję ją w takich okolicznościach, ale nie powiem jej. Jedyne czego jej teraz trzeba to nie wiedza, a możliwość pomocy, a jemu ona nie pomoże. Mnie ciężko jest go zrozumieć, a co dopiero jej.
- Jestem zmęczona, idę już spać. - dopiłam wodę, odstawiłam ją to zlewu i ruszyłam swoim faktycznie zmęczonym ciałem na górę. Zabrałam piżamę ze swojego pokoju i poszłam do łazienki, wzięłam zimny prysznic. Pod wodą lepiej mi się myślało. Myślałam nad czym co mogłabym jeszcze zrobić, Harry nie zgodził by się na profesjonalnego lekarza, potrzebny mu ktoś, kto sprawi, że zapomni o Vero. Miłość? Mam mu znaleźć dziewczynę? Nie. Ja nie jestem żadną swatką, to nie mój styl. Może z jego wpisów coś wyczytam... Ale czy to dobry pomysł, grzebać w jego myślach zapisanych na kartce papieru? Chyba nie mam wyboru... Zresztą Roxy, weź się w garść. Jesteś niepotrzebnie wplątaną osobą, która w gruncie rzeczy nie musi nic robić, ale plan jest taki, przeczytasz, jeszcze raz spróbujesz z nim porozmawiać, jak nic z tego nie wyjdzie, oddajesz sprawę w ręce Gemmy. 
Dokończyłam myć swoje ciało, potem włosy, ubrałam piżamkę i dygocąc lekko z zimna położyłam się na łóżku, przykryłam się i spróbowałam zasnąć. No własnie próbowałam, próbowałam i jeszcze próbowałam, ale jak widać nawet to mi dzisiaj nie wychodziło. Cały czas miałam go przed oczami, rozpadające się meble pod wpływem jego siły. Nie chciałam o nim, o tym wszystkim myśleć i im bardziej nie chciałam, tym bardziej wracałam do tego tematu. Kurwa no. 
Podniosłam się do pozycji siedzącej, zapaliłam lampkę na mojej szafce nocnej i wyciągłam pamiętnik i długopis z szuflady.


22 września 2013 r.


"Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku, z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień." - te słowa Jonathana Carrolla opisują dokładnie moją sytuację. Siedzę w mojej sypialni pokrytej mrokiem i słyszę na przemian bicie swojego serca i ciszę. Rozmyślam nad dzisiejszymi wydarzeniami, rozpamiętuję je, szukam w nich czegoś, nie wiedząc co to, jedynie do czego. Analizuję wszystko by znaleźć rozwiązanie wszystkich problemów, a przy tym czuję się bardzo samotna. Ta samotność nie jest zła, dzięki niej mogę jaśniej myśleć, ale czasami nawet ja potrzebuję jakiegoś miłego gestu ze strony osoby ważnej dla mnie w sposób nadzwyczajny. Właśnie teraz jest ten czas, gdy oprócz myślenia nad rozwiązaniem przeciwności losu, marzę by przytulić to jedną, wyjątkową osobę. Dlaczego właśnie teraz was niema Patrick, albo ty John? Gdzie jesteście, gdy potrzebuję was tak bardzo.....



Kończąc wpis, nadal nie miałam pomysłu co ze sobą zrobić. Położyłam się ponownie zamykając zmęczone oczy. Leżałam, ale moje nic nie robienie zaczęło mnie nękać, czułam, że jak zaraz czegoś nie wymyślę to zwariuję. Postanowiłam obejrzeć TV, to nie jest jakaś wyszukana forma rozrywki, ale można w ten sposób wypełnić sobie czas. Jedyne co w tej czynności jest dobre, to to, że nie trzeba się wysilać, nie trzeba myśleć, poruszać się, czuć, wystarczy być, patrzyć w ekran... nie trzeba być nawet zainteresowanym tym co się ogląda. Oglądałam jeden film za drugim i w każdym kolejnym widziałam coraz mniej sensu, w końcu gdzieś około piątej nad ranem usnęłam, błogim snem. Kochałam ten stan wyłączonego umysłu, bo chociaż przez jakiś czas nic mnie nie obchodziło, niczym się nie martwiłam, nie przejmowałam, wyłącznie  beztrosko błądziłam w swojej podświadomości.
-Mamo! Mamo! Mamo! Mamo!- usłyszałam radosne krzyki, po czym moje ciało uniosło się, gdy kochana księżniczka zaczęła skakać bo moim wygodnym łóżeczku. Pomimo drastycznej formy pobudki, nie zamieniła bym jej na żadną inną. 
- Cześć słońce.- powiedziałam przecierając oczy, miałam wrażenie, że moje powieki ważą kilkanaście razy więcej niż zwykle, ale nie byłam zdziwiona skoro spałam około dwóch godzin.
Uśmiechnęłam się, gdy tylko spojrzałam na małą.
- Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj! Wstawaj!- wykrzykiwała każde słowo, ze swoją dziecięcą radością. Zebrałam w sobie wszystkie siły i wstałam.Dopiero teraz poczułam straszny głód, a moim celem stało się śniadanie. Wzięłam z krzesła w narożniku pokoju szlafrok i leniwym krokiem powędrowałam na dół do kuchni. Już z daleka czuć było przepyszny zapach, a gdy zaszłam ujrzałam na stole sześć talerzy z pachnącą jajecznicą oraz Helenę krzątającą się po kuchni. Ta kobieta jest niesamowita. 
- Dzień dobry.- powiedziałam, po czym usiadłam przy stole ziewając.
- Dzień dobry- odpowiedziała życzliwie- jedz póki jeszcze ciepłe.- dopowiedziała. Zanim jednak zdążyłam zabrać się za kuszące danie usłyszałam kroki. 
- Hej.- powiedziała Gemma do mnie, ale jej ton nie był zbyt miły. Czułam jej dalszą złość, za nie opowiedzenie jej o tamtym wieczorze. 
- Cześć.- wysiliłam się na delikatny uśmiech. Nie chciałam wydać się nie miła, ale też bardzo chciałam uniknąć wrażenia osoby, która się nie przejmuje kłopotami jej brata.
- Czy ta mała musi tak krzyczeć?- spytała lekko wyprowadzona z równowagi Meg, która dopiero pojawiła się na parterze.
- Zaraz po śniadaniu jedzie z Heleną i jej wnukiem do oceanarium i po prostu bardzo się cieszy.-wyjaśniłam, na co blondynka tylko mruknęła i usiadła obok mnie. 
- Smacznego.- życzyłam po czym zaczęłam jeść swój pierwszy posiłek, dziewczyny zrobiły to samo. Po kilku minutach dołączyły do nas Helena i Olivka, także pałaszując wyśmienitą jajecznicę. 
- Wyglądasz okropnie.- rzekła przyjaciółka.
-  Tak, nie spałam prawie całą noc.- przyznałam. Byłam świadoma, moich worów pod oczami, poczochranymi włosami, brakiem jakiegokolwiek makijażu. 
Gemma spojrzała na mnie mrużąc lekko oczy, chyba nie tylko ja zaznałam tego problemu w nocy, z tym, że współlokatorka zdążyła się już ogarnąć. Wstała i odłożyła talerz do zmywarki, po czym poszła ubrać kurtkę. 
- Wychodzisz? - spytałam.
- Idę na uczelnię.- odparła, a ja skarciłam siebie, że nie pomyślałam o tak oczywistej rzeczy. Po chwili i Helena i moja księżniczka ubrały buty, kurtki i także wyszły, zdążyłam im tylko życzyć dobrej zabawy.  Od razu uśmiech zszedł z mojej twarzy, nie miałam już na niego ochoty, ale starałam się dla nich. Meg wyszła do swojego pokoju, a ja szybciutko poskładałam talerze, opłukałam je i włożyłam do zmywarki, zaraz potem położyłam się na sofie i trwałam w ciszy. Po prostu odpoczywałam starając się nie myśleć. 
- No mała szykuj się.- oznajmiła radośnie Meg. 
- Co? 
- Idziemy na zakupy, chyba nie chcesz spędzić całego dnia w domu, sama. O siedemnastej mam randkę, więc musisz mi pomóc wybrać coś fajnego i nawet nie waż się odmówić kochana.- powiedziała blondynka, z ślicznym uśmiechem i oczami błękitnymi jak bezchmurne niebo. Meg była osobą z niewyczerpanymi zasobami energii, entuzjazmu, pewności siebie. Każdy kto ją znał tak jak ja wiedział jednak, że jest także inteligentna, potrafi być samolubna i nie zawsze potrafi wysłuchać, jednak jest wspaniałą przyjaciółką. Zawsze pocieszy i rozweseli, pomoże sie podnieść z najgłębszego dołu, nie swoimi słowami lecz czynami. 
- Czy wyglądam na osobę, która ma ochotę teraz latać po centrum handlowym?- powiedziałam z irytacją, wiedziała jak się czuję.
- No proszę cię. Zakupy jeszcze nikomu nie wyszły na złe, no chyba, że jednemu chłopakowi, które nosił moje torby i poślizgnął się, po czym złamał nogę, ale to tylko jeden przypadek. Tobie poprawią humor.- posłała mi kolejny promienny uśmiech. 
- Ja naprawdę nie mam na to ochoty.- starałam się jak mogłam, by pokazać jej, że tym razem zakupy to jednak nie jest najlepszy pomysł.
- Zrób to dla mnie. Szoruj pod prysznic i idziemy.
- Jesteś niemożliwa.- podniosłam się ociężale z wygodnej sofy. Czułam, że mojemu ciału naprawdę nie chce się iść, ale znów rozum mi mówił, ze w ten sposób odpocznę od własnych myśli. 
- I za to mnie właśnie lubisz.- zaśmiała się, po czym zaczęła wkładać różne przedmioty do torebki, ja zaś poczłapałam na górę. Wzięłam zestaw ubrań. Stawiałam na coś wygodnego, wiedziałam, szpilki to nigdy nie była moja bajka, ale udało mi się nauczyć w nich chodzić, ale dzisiaj nie byłam w stanie skupić się na niczym, a już zwłaszcza na czymś tak nieistotnym. Biorąc ubrania w białych i granatowych odcieniach poszłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie ręcznik, piżamę i poczułam jak moje ciało stało się lżejsze, łatwiej było mi nawet oddychać. Weszłam do kabiny i zaczęłam się myć. Woda spływała po moim ciele, jak gdyby zabierając ze sobą wszystkie problemy. Poczułam się lepiej, życie do mnie wróciło, choć nadal czułam zmęczenie. Stałam dość długo, ale po prostu  nie chciałam wyjść, było mi tak dobrze, ciepło, czułam się bezpiecznie. 
Gdy tylko się wymyłam, wytarłam się i opatuliłam ręcznikiem biorąc głębokie wdechy w zaparowanym pomieszczeniu. Wyciągnęłam suszarkę i potraktowałam moje długie włosy gorącym powietrzem starając się w tym samym czasie je rozczesać. Gdy w miarę ułożyłam je, umyłam żeby i ubrałam się. Poświęciłam jeszcze pięć minutek na makijaż i wyszłam gotowa. Na dole czekała już na mnie zniecierpliwiona zakupoholiczka. 
- No nareszcie. Spędziłaś tam chyba z godzinę!- była lekko poddenerwowana, ale ja na to wzdrygnęłam tylko ramionami. Bez słowa wyszłyśmy, zamknęłam drzwi, po czym wsiadłyśmy do samochodu. Meg prowadziła i zawiozła nas do jej ulubionego centrum, ale im dłużej chodziłam z nią po sklepach,  im więcej pytała mnie jak wygląda, tym bardziej chciałam stamtąd uciec. Starałam się jak mogłam i odpowiadałam krótko, na uśmiechy nie starczyło mi już siły. 
- Hej. Co jest?- zapytała gdy usiadłyśmy przy jakiejś restauracji by coś zjeść.
- Ja na prawdę nie mam siły biegać dzisiaj po sklepach. - powiedziałam przygnębiona. 
- A nie jest tak, że się po prostu o niego martwisz?= spytała.
- Może.- nie mogłam zaprzeczyć. Cały czas starałam się o tym nie myśleć, byłam tak zdeterminowana, że nawet mi się to udawało, ale nie dałam rady zapanować nad poczuciem, że źle zrobiłam i strachem, którego  powodem był Harry. Bałam się o niego i spotkania z nim, z tym, że chyba o niego bardziej. 
- Lubisz go, co nie?
- Zmienił w moim życiu więcej niż możesz sobie wyobrazić.- chciałam zachować spokój.
- Bzykaliście się?- na to pytanie mnie wmurowało. Posłałam jej "mordercze spojrzenie"- Czyli jednak tak.- zaśmiała się. Wstałam zabrałam do torebkę.
- Wracam do domu.- byłam stanowcza, mogłam znieść jeszcze błąkanie się po sklepach, ale te pytania były już całkowicie poza moje siły. Wyszłam z budynku nie zwracając uwagi na zdezorientowaną blondynkę. Postanowiłam przejść się pieszo do domu, jakieś pół godziny drogi. Na szczęście buty miałam wygodne, a sama droga była dla mnie przyjemnością. Nie musiałam się uśmiechać, kłamać, tylko szłam w wymierzonym celu. Zmęczona dotarłam do domu, nie miałam już na nic chęci, po prostu padłam ciałem na sofę i zasnęłam w ubraniach. Zwykle niewygodna sofa, teraz stała się miękka i jak najbardziej mi odpowiadała, byle chociaż na chwilkę zasnąć. Już dawno nie byłam tak zmęczona. Zmęczenie potrafi skutecznie przytępić nasze zmysły i myśli. 
Nagle usłyszałam huk, zerwałam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się dookoła.  Zauważyłam Helenę, która skarciła lekko Olivkę, gdyż przewróciła koszyk na parasole. To właśnie przez to się obudziłam. Przetarłam lekko oczy. 
- Już wróciłyście?- spytałam, nieświadoma tego ile spałam.
- Tak, jest już w pół do dwudziestej. - spałam około czterech godzin, ale chociaż moje ciało lekko zdrętwiało czułam się o wiele lepiej.
Olivka podbiegła do monie i przytuliła się na powitanie. 
- Mamo, a wiesz, że widziałam delfiny?- miała słodki głosik.
- I co nie bałaś się ich?
- Nie... One tam skakały i odbijały piłeczki.- opowiadała z wielkim przejęciem- Skakały też przez kółka i pluskały wodą.
- Czyli co, podobało się?- uśmiechnęłam się.
- Tak! Tak! Tak!- wykrzyczała  i zaczęła skakać z radości. 
- Ciocia kupiła mi nawet takie fajne zabawki.- zaczęła się rozglądać, po czym szybciutko pobiegła do przedpokoju i wróciła z różnymi akcesoriami. - Ten delfinek zmienia kolor jak jest w wodzie.- pokazała mi jedną ze swoich zabawek. - Mogę się dzisiaj wykąpać i nimi pobawić? Ploszę.- nie musiała nawet wysilać się i robić słodkich minek.
- No oczywiście księżniczko. - ucałowałam ją w czółko po czym poszłam pomóc cioci jak to mówiła na  Helenę Olivka. Przygotowałyśmy razem kolację. Mała fanka delfinów, tak się kręciła i nie mogła doczekać, że zaraz po zjedzeniu poszła z Heleną na górę przygotować kąpiel z pianą i zabawkami, ja także udałam się na pierwsze piętro, do swojego pokoju. 
Usiadłam na swoim łóżku, chciałam sięgnąć po swój pamiętnik, by dopisać kolejny wpis, ale zamiast tego wyciągnęłam pamiętnik Harrego. Wzięłam głęboki oddech z obawy przed tym co mogę tam przeczytać i otworzyłam go. Sama do końca nie byłam pewna czy to właściwe, ale moja ciekawość wzięła górę nade mną.  Pierwszy wpis z dnia, w którym dałam mu ten pamiętnik.

Wpisy z pamiętnika Harrego


15 września 2013r,

Dostałem ten pamiętnik od Roxy, nie wiem jakie ma w tym intencje, ale średnio mnie to interesuje. Podczas naszej rozmowy wspomniała o samobójstwie, teraz myślę o tym częściej. Vero zginęła przeze mnie, więc może moją pokutą też jest śmierć? Nie boję się jej, czasami ból jest nie do wytrzymania i w tedy przychodzi ta myśl. Może śmierć to wcale nie przegrana a ucieczka? Ten kto ucieka, nie poddał się tylko stara się dalej, może więc moim staraniem nie jest próba życia, a śmierć? Czasami życie to nie bicie serca, a bardziej myśli, dusza, a moja jest już tak zraniona, że może nie da się jej odratować. Może by zaznała spokoju muszę przestać oddychać. Może...

16 września 2013r,

Nie mogę przestać o tym myśleć. Przerażają mnie moje własne uczucia. Nie chce mi się nic, żyć mi się nie chce, a jednak gdzieś tam w środku czuję, że muszę jeszcze pocierpieć. Zastanawiam się, czy śmierć nie jest dla mnie zbyt łatwą drogą. To życie jest pełne cierpienia i bólu.. Stoję przed wyborem, jeśli chcę pomóc sobie powinienem być martwy jeśli chcę odpokutować, powinienem być żywy, a jeśli chcę nie martwić osób które mnie kochają, powinienem być szczęśliwy. Wszystko jest bardziej skomplikowane niż mogłoby mi się wydawać. 


17 września 2013r,

Muszę znaleźć sposób, jakikolwiek, by chociażby wydawać się szczęśliwym dla innych. Czy istnieje taki sposób? Żeby być szczęśliwym muszę zapomnieć. Boże dlaczego opuściłeś mnie właśnie teraz? Zabierz mnie z tego świata, albo mi pomóż, bo dłużej już tak nie mogę. Nie panuję nad tym wszystkim. Nie panuję nad sobą. 


18 września 2013r,

Zrobię wszystko by o tym zapomnieć, niech mi ktoś tylko powie jak?! Czuję jak to wyryło się na mnie. Nie jestem tym kim byłem kiedyś, chciałbym móc cofnąć czas, nie zmienić się, bym był taki jak wcześniej. Ale jak do jasnej cholery? No jak! 

19 września 2013r

Śniła mi się dzisiaj. Była taka wyraźna, piękna jak bym ją widział na żywo. Mówiła do mnie. 
"To twoja winna Harry. To przez ciebie nie żyję. To ty mnie do tego doprowadziłeś! A miałam tyle planów, marzeń do zrealizowania. Byłam taka młoda. Wszystko zniszczyłeś. Zabiłeś mnie Harry i ty też powinieneś zginąć" Oszukuję sam siebie. 


21 września 2013r,

Nocuję dzisiaj u Roxy i siostry. Obiad był istnym koszmarem. Udało mi się zamaskować mój wygląd. Chyba nic nie zauważyły. Chcę więcej. Odnalazłem to czego szukałem, szczęście i chcę więcej. Muszę się tylko o to postarać, nawet jeśli odkąd pamiętam tego nienawidziłem, teraz jest mi to cholernie potrzebne. 

22 września 2013r,

Pierwsza myśl po przebudzeniu "Śmierć, albo to."


Koniec wpisów. 

Nie mogłam uwierzyć w to co przeczytałam. Ja po prostu.... Ja nie miałam pojęcia. Muszę z nim natychmiast porozmawiać. Wybiegłam z domu jak poparzona. Ponownie ten poczułam ten sam chłód, gdy wyszłam przed dom.To samu przeczucie, że ta rozmowa może tylko pogorszyć sprawę. Wiedziałam, że nie będzie łatwo, ale po tym co przeczytałam, wprost nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie poszła do niego. Moje serce przyspieszało, podobnie jak kroki. Ciemność spowiła ulice Londynu podobnie jak strach okrył moje ciało. Ta sama droga, te same drzwi, podobne uderzenia zamiast dzwonienia, te same wrażenie, a jednak nie otworzył mi. Nacisnęłam ręka na klamkę, droga wolna, drzwi otwarte. Zajrzałam do środka. Panował pół mrok, światło wydobywało się tylko z łazienki. Po kilku sekundach usłyszałam łkanie, szloch. Niepewnym krokiem ruszyłam w stronę pomarańczowego światła. Jednocześnie miałam nadzieję, że drzwi będą otwarte, ale obleciał mnie strach przed tym co mogłam tam ujrzeć. Zacisnęłam zęby, po czym otworzyłam powoli drzwi. Zajrzałam do środka.
- Boże ! Harry nie!- wykrzyczałam, po czym dosłownie upadłam na kolana zaraz obok niego. Zabrałam mu strzykawkę z ręki i rzuciłam o ścianę. Igła, szkoło i substancja roztrzaskały się i z hałasem opadły na podłogę. Chłopak spojrzał na mnie swoimi zaszklonymi szmaragdowymi oczami, było w nich tyle bólu. Nic nie mówiąc przytuliłam go do siebie. Byłam w takim szoku, że żadne słowo nie przeszło by przez moje gardło. 
-Przepraszam.- wyłkał przez płacz, a ja tylko głaskałam go po włosach, aby się uspokoił.
- Wszystko będzie dobrze. Pomogę ci. Obiecuję. - przysięgłam, ale on na moje słowa tylko bardziej się rozpłakał.
- Mnie się już nie da pomóc.- lekka chrypka, którą zawsze miał w swoim głosie, teraz wyła wyraźniejsza.
- Da się. - przytuliłam go jeszcze mocniej.- Wszystko się da.
- Ja nie chciałem, ale ja już nie wytrzymuję tego wszystkiego. Po prostu nie daję rady.
- Pomogę ci. Nie zostawię cię już samego. 



__________________________________________________________________________________
Przepraszam, za błędy literówki itd. Na pewno będzie ich dużo, bo nie sprawdzałam rozdziału.

"Podoba mi się rozdział (blog), daję komentarz!"
                 Głosujcie w ankiecie.

Nadal, możecie pytać w komentarzach mnie lub bohaterów o co tylko chcecie

Ostatnio zaczęłam czytać nowe blogi :

http://all-times-enclosed-inthis-one.blogspot.com/  ( fantastyczne, magiczne wręcz opisy)

http://harry-styles-dark-angel-fanfiction.blogspot.com/ ( ciekawa fabuła, bohaterowie nadprzyrodzenie i dobre opisy)

http://undead-fanfiction.blogspot.com/  ( geniallna fabuła, wprost nie do opisania anioły, wampiry, wilkołaki ect. i świetne opsiy)

9 komentarzy:

  1. Kocham kocham kocham ten rozdział jest CUDOWNY, takie napięcie, no nie wytrzymam błagam o nexta <3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju dziewczyno ! Ja tek uwielbiam twojego bloga, że aż nie wyrabiam xd Ten rozdział to przyprawił mnie o ciarki. Harry tak mnie na początku przeraził ! Później ten pamiętnik i ta igła. Ja to się tak cieszę, że Roxy tam weszła i go uratowała. Jest mi tak strasznie go szkoda. Jakbym mogła to sama bym mu chciała jakoś pomóc. Jak czytam to mam chęć się tam jakoś przenieść, czy coś. No nie wiem. Ale on musi sobie jakoś z tym poradzić. Ona musi mu pomóc. Tylko jeszcze przydało by się, żeby Harry pozwolił sobie udzielić tej pomocy.
    Kurcze rozdział jest na serio świetny. I jak nie wiem jak ty to zrobisz, ale dawaj mi tu kolejny xd :D nie wytrzymam do następnego, chyba po nocach mi się będzie śnic . :D Szkoda, ze na ankiecie nie mogę udzielać się kilka razy bo chyba bym non stop naciskała "kocham" :D
    Dobra już kończę ten monolog bo ci się czytać nie będzie chciało tego xd :)
    życzę weny i mocno całuję ;*
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. :D
    Ja serio już nie wiem co mam ci pisać w tych komentarzach. To strasznie monotonne no ale co innego mogę?
    Rozdział świetny, wiesz że jestem typem który nie często umie zapanować nad emocjami ale (i pisze to szczerze) miałam ochote na histerię. Mam nadzieje że Harry'emu nic się nie stanie.. nic poważnego. Wiem że Roxy chce mu pomóc i bardzo mnie to cieszy. Mam nadzieję że Harry w końcu przyjmie jej pomoc i pomoc Gemmy.
    Ale cudowną odskocznią od problemów była mała Olivka. Która z ogromnym zapałem robiła dosłownie wszystko. Nawet nie wiesz jak cieszyłam się czytając o tym delfinku. :)
    I czekają mnie kolejne dni zastanawiania się co będzie dalej... Tak bardzo chciałabym żeby Hazz przestał obwiniać się o śmierć Vero.
    No nic. Dziękuję za tak świetny rozdział i z zapartym tchem czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny po prostu cudowny, nic dodać, nic ująć!

    OdpowiedzUsuń
  5. o k*rwaaaa *-* jeju zajebiste czekam na nast. cz. <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham Twojego bloga :* ja chcę już nexta <3 błagam Cię dodawaj cześciej te rozdziały bo normalnie umrę z nudów jak wchodzę na Twojego bloga a tu rozdziału nie ma ; /

    OdpowiedzUsuń
  7. Przede wszystkim: nie wiem jak możesz pisać na moim blogu, że jest tak dobry, skoro twój jest o niebo lepszy. Naprawdę, dziewczyno. Chciałabym mieć choćby jedną trzecią twojego talentu. By tak idealnie oddać uczucia, opisać miejsca. Miałam całą sytuację przed oczami, zdarzyło mi się to po raz pierwszy. Nie widzę tu żadnych błędów, nic, do czego mogłabym się przyczepić. Wiesz jak mało jest takich opowiadań? Fabuła wciągnęła mnie bez reszty i nie wiem, czy kiedykolwiek tak spodobało mi się jakieś opowiadanie. Cieszę się jak głupia, że na nie trafiłam i na pewno tutaj zostanę. Proszę, informuj mnie o nowych rozdziałach u mnie na blogu. :)

    http://undead-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Trafiłam tutaj przez przypadek i od razu przeczytałam wszystkie rozdziały *.*
    Jejciu dziewczyno ty masz niesamowity talent! <3
    Chciałabym pisać tak wspaniale jak ty:*
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału ^^

    http://loolopowiadaniao1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Sama nie wiem co napisać. Po prostu cudowne *_*

    OdpowiedzUsuń